„Elektra i Wolverine. Odkupienie” – recenzja powieści graficznej. Marvel po japońsku

Elektra i Wolverine. Odkupienie” to jedna z najbardziej oryginalnych pozycji, stworzonych przez Grega Ruckę. Ten uznany scenarzysta w duecie z wyjątkowym, japońskim artystą Yoshitaką Amano stworzyli ambitne dzieło, które – co prawda – nie jest komiksem, ale wciąga jak dobry scenariusz dla filmu MCU, wzbogacony o grafiki koncepcyjne. Zapraszamy do lektury recenzji.

To, co najważniejsze powinno wybrzmieć na start, tak abyście nie byli zaskoczeni. „Elektra i Wolverine. Odkupienie” to nie komiks. To dość obszerne (bo składające się z ponad 200 stron) opowiadanie, wypełnione pięknymi, minimalistycznymi rysunkami autorstwa Yoshitaki Amano. Nie martwcie się jednak – czcionka jest dość duża, marginesy jeszcze większe i w żadnym momencie nie poczujecie się znudzeni. Tym razem jednak trochę mocniej powinna zadziałać Wasza wyobraźnia, która i tak w odpowiednich miejscach będzie mocno wspierana przez prace Amano.

Jako że opowiadanie rozgrywa się w uniwersum Marvela, dość mocno zacząłem się zastanawiać, kiedy Kevin Feige weźmie je na warsztat, mając tak naprawdę przed sobą gotowy scenariusz do filmu lub serialu o Elektrze i Wolverinie. Co prawda aktualnie w MCU obie postacie oficjalnie nie istnieją (choć przecież Elektrę widzieliśmy w serialu „Daredevil” dla Netfliksa, z kolei wzmianki o Loganie niedawno pojawiły się w „She-Hulk”), to pomysły Grega Rucki wydają się wprost idealne, by przybliżyć widzom obie postacie.

„Elektra i Wolverine. Odkupienie” to dość klasyczna historia skupiona wokół pojedynku dwóch dobrze znanych w Marvelu herosów. Elektra otrzymuje bowiem typowe dla siebie zlecenie morderstwa. Sprawę ma załatwić szybko, bezboleśnie i co ważne – bez świadków. Na jej drodze staje jednak pewna nastolatka Avery, a w całą intrygę dodatkowo zamieszany zostaje Wolverine. I tak oto dochodzi do konfliktu obu stron, który przenosi się na ulice Nowego Jorku. Nie brakuje w nim mocnych, krwawych i brutalnych pojedynków i interesującej intrygi, w której tytułowi bohaterowie odgrywają kluczową rolę. Nie da się oprzeć wrażeniu, że Rucka za cel postawił sobie pokazanie obu postaci od ich najbardziej emocjonalnej strony. Wolverine specjalnie nie zaskakuje i raczej jest tym samym Loganem, którego dobrze znamy. Za to chłód i surowość Elektry mnie dość mocno zaskoczyła. Ale to dobrze, bo komiks ten przeznaczony jest dla dojrzalszych czytelników, którzy potrafią wyłapywać tego typu niuanse.

Elektra i Wolverine Odkupienie plansza z komiksu-min.jpg

Scenariusz Rucki idealnie współgra z pracami Yoshitaki Amano. Ten popularny artysta z Japonii doskonale znany jest wszystkim fanom gier komputerowych za oprawę graficzną do serii gier „Final Fantasy”. Jego styl jest niepodrabialny i bardzo łatwy do rozpoznania, a jego pracę mogliśmy podziwiać np. w „Sennych łowcach” Neila Gaimana. Rysowane przez niego postacie są dość szczupłe, o podłużnych twarzach, dominuje minimalizm i liczy się tylko bohater na pierwszym planie. Z kolei tło praktycznie nie istnieje. Amano jest też dość oszczędny w kolorystyce, choć trzeba przyznać, że czerwone wdzianko Elektry w wydaniu Japońskiego artysty robi wrażenie.

Czy jednak taki styl graficzny pasuje do Marvela? Wg mnie nie, ale zawsze staram się być otwarty na zmiany, a współpraca Rucki i Amano jest właśnie taką alternatywą. Stworzoną nieco w stylu japońskiego anime, z jednoczesnym motywem sumienia, które przeszkadza zabójcy w wykonywaniu swoich obowiązków. Niby nic skomplikowanego, a jednak daje radę. Szkoda tylko, że na grzbiecie wydania kolejny raz pojawia się inne (tym razem mniejsze logo Marvela), które nie pasuje do innych komiksów, w tym np. do „Spider-Man. Historia życia”. Wiem, że Egmont nie ma za bardzo na to wpływu, ale jeśli ktoś ceni sobie spójność grzbietów, to w tym przypadku będzie miał duży problem.

Podsumowanie

„Elektra i Wolverine. Odkupienie” to nie jest rzecz dla każdego. Pamiętajcie, to nie komiks, a powieść graficzna… a tak naprawdę książka ilustrowana pięknymi, minimalistycznymi pracami Amano. Jednocześnie to prawdopodobnie najbardziej oryginalna pozycja w portfolio wydawniczym Egmontu na 2022 rok i fajnie, że w ten sposób polski wydawca szuka dotarcia do nieco innego rodzaju odbiorcy. Polecam, jeśli lubicie odważne, niekonwencjonalne podejście do superhero.

Oceny końcowe

4
Scenariusz
5
Rysunki
5
Tłumaczenie
4
Wydanie
5
Przystępność*
4+
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum. 

Specyfikacja

Scenariusz

Greg Rucka

Rysunki

Yoshitaka Amano

Oprawa

twarda

Druk

Kolor

Liczba stron

208

Tłumaczenie

Nika Sztorc

Data premiery

12 października 2022

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

zdj. Egmont / Marvel