
Blisko 30 tomów o „Flashu” – tyle w ciągu ostatnich lat (a dokładnie od startu DC Odrodzenie) wydał w naszym kraju Egmont, poświęcając popularnemu bohaterowi naprawdę sporo miejsca w kalendarzu wydawniczym. „Jednominutowa wojna” zamyka pewien etap, zarówno fabularny, jak i numeryczny, bo jest to rozdział z jubileuszowym zeszytem nr 800.
„Jednominutowa wojna” jest jednocześnie ważnym miejscem w pracy Jeremy’ego Adamsa przy serii „Flash”, która w zdecydowany sposób odrodziła całą serię, poświęcając dużo więcej miejsca innym sprinterom niż Barry Allen. To mini-event skupiony wokół inwazji obcych na ziemię, którzy moc prędkości przekształcili w podbijanie kolejnych światów i wykorzystywanie ich zasobów do własnych celów. Ich pech polega na tym, że trafili na Ziemię, gdzie w ostatnim czasie wykształciła się solidna gromadka speedsterów, potrafiących przeciwstawić się ich niszczycielskiej sile.
Poza 11 zeszytami (od 790 do 800) moją uwagę zwrócił także zeszyt specjalny, który przybliża imperium Frakcji. Ich pochodzenie, rozwój, funkcjonowanie. Robi to z perspektywy Vela Anthro, który piął się w hierarchii dowódczej i szybko stał się kluczową personą, odpowiedzialną również za zamieszanie na Ziemi. Jeremy Adams nadzwyczaj udanie nakreślił zarówno pochodzenie, jak i motywację nowej rasy. Niestety w kolejnych zeszytach nie potrafił wykorzystać ich potencjału. Scenariusz mknie do przodu z prędkością typowego Flasha i żałowałem, że kończy się tak szybko i trochę nijako.
Największy atut poprzednich tomów „Flasha” Jeremy’ego Adamsa, w „Jednominutowej wojnie” stał się jednym z poważniejszych problemów. Bohaterów obdażonych supermocą prędkości jest wielu. Wally West, Barry Allen, Jay Garrick, dzieciaki i cała reszta. W efekcie scenariusz dość szybko zaczyna się rozmywać pomiędzy postacie ciekawsze i te, których los kompletnie mnie nie obchodził. Do tego kompletnie nie czuć stawki i powagi w zagrożeniu, jakie niesie za sobą pojawienie się Frakcji na Ziemi. Bohaterowie mogą bez problemu cofnąć się w czasie i spróbować coś zmienić lub zrobić raz jeszcze. W efekcie „Jednominutowa wojna” mimo intrygującego początku, nie dowozi w dalszej części scenariusza.
Dotarcie do jubileuszowego numeru 800 sprawia, że czytelnik ma możliwość zapoznania się z kilkoma krótkimi historiami pisanymi przez weteranów współczesnych historii o „Flashu”. Poza Adamsem i Joshuą Williamsonem, swoje „trzy grosze” dorzucili: Mark Waid i Geoff Johns. I są to historie do szybkiego zapomnienia. Wizualnie „Jednominutowa wojna” to klasyczna, trochę siermiężna praca w stylu superhero, za którą odpowiedzialnych jest łącznie kilkunastu artystów.
Podsumowanie
„Jednominutowa wojna” mnie dość mocno rozczarowała, a Jeremy Adams potwierdził, że znacznie lepiej czuje się w skromniejszych, lżejszych historiach, nastawionych na rozwój bohaterów i możliwość eksplorowania ich życia. W przypadku losów Wally’ego Westa i jego rodziny działało to bardzo dobrze, ale gdy przyszło zmierzyć się z większym zagrożeniem i skupić na szerszej liczbie postaci, zaczęło brakować pomysłów.
Oceny komiksu
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.
Specyfikacja
Scenariusz |
Jeremy Adams |
Rysunki |
Fernando Pasarin, Serg Acuna, Roger Cruz |
Oprawa |
miękka ze skrzydełkami |
Druk |
Kolor |
Liczba stron |
324 |
Tłumaczenie |
Tomasz Sidorkiewicz |
Data premiery |
28 sierpnia 2024 roku |
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.
zdj. Egmont / DC Comics