Hans Zimmer „Nie czas umierać” (2021) – recenzja soundtracku. Czas posłuchać

Równocześnie z premierą kinową najnowszego filmu o Bondzie, w sprzedaży pojawiła się płyta z ilustrującą go muzyką Hansa Zimmera. Zapraszamy do recenzji.

Hans Zimmer „No Time to Die”

(Decca Records / Universal Music Polska, 2021)

Recenzja muzyki zawartej na płycie

Na najnowszą odsłonę przygód agenta 007 przyszło nam czekać dłużej niż zazwyczaj. Gdy po półtorarocznym opóźnieniu film zawitał w końcu do kin, czym prędzej zarezerwowałem bilety i w kilka dni po premierze zameldowałem się na seansie. W przeciwieństwie do dwóch poprzednich, mocno rozczarowujących filmów w reżyserii Sama Mendesa, pożegnalny występ Daniela Craiga w roli Jamesa Bonda sprostał oczekiwaniom, okazując się godnym zamknięciem piętnastoletniej kadencji szóstego odtwórcy tej roli. Z kina wychodziłem w pełni usatysfakcjonowany. Jednak nie sam film wywarł na mnie zaskakująco pozytywne wrażenie, lecz również ilustrująca go muzyka Hansa Zimmera. W kwestii muzyki filmowej moje stanowisko pozostaje od lat niezmienne – najwyżej cenię sobie taką, na którą zwracam uwagę już podczas pierwszego seansu. Muzykę, która sprawia, że po powrocie z kina myślę o tym, by płytkę z nią jak najszybciej postawić na półce, a następnie z jej pomocą wrócić do filmowego świata i umilić sobie w ten sposób czas oczekiwania na powtórkowy seans. Jak do tej pory sytuacja taka miała miejsce w przypadku tylko jednego z filmów serii o Bondzie – mowa oczywiście o „Casino Royale”, do którego muzykę skomponował (podobnie jak i do trzech wcześniejszych i kolejnego filmu o Bondzie) David Arnold. Następcą tego kompozytora był Thomas Newman, który to z reżyserem „Skyfall” i „Spectre” współpracował już kilkukrotnie przed „Bondem”. Jednak podobnie jak wspomniane filmy, tak i muzyka z nich nieszczególnie mnie do siebie przekonała. Nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, by próbować do niej wracać. W przypadku „Nie czas umierać”, wraz ze zmianą na reżyserskim stołku (na którym zasiadł tym razem Cary-Joji Fukunaga) nastąpiła także zmiana kompozytora – został nim jeden z najsłynniejszych i bodaj najpopularniejszy obecnie twórca muzyki filmowej – Hans Zimmer. Z początku wiadomość ta nieszczególnie mnie ucieszyła. Niemiecki muzyk miał, co prawda, na swym koncie wiele ścieżek dźwiękowych, które przypadły mi do gustu (takich jak choćby „Thelma i Louise”, „Rain Man”, „Piraci z Karaibów”, „Człowiek ze stali” czy „Wyścig”), jednak ostatnimi czasy zaczynałem go postrzegać jako kogoś, kto zaczyna zjadać własny ogon i nieco zbyt często się powtarza, a wiele spośród soundtracków, za które odpowiadał w ostatnich latach, nie zrobiło na mnie większego wrażenia. Trudno było zatem przewidzieć, jak wypadnie „Bond” w jego wykonaniu. Całkiem szybko przekonałem się jednak, że wybór Zimmera tym razem okazał się trafioną decyzją.

Na płycie znajdujemy 71 minut muzyki (wbrew informacji na okładce podającej o 7 minut dłuższy czas trwania odpowiadający wydaniu na vinylu), podzielonej na 21 ścieżek. Natkniemy się tutaj na szereg nawiązań do muzyki z poprzednich filmów serii, w tym oczywiście obowiązkowy, klasyczny motyw przewodni (sygnalizowany na samym początku i rozbrzmiewający w pełnej krasie w utworze „Back to MI6”). Prócz niego usłyszymy także nawiązanie do motywu przewodniego z „W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości” (w „Good to have you Back”) oraz do piosenki „We have all the time in the World” (w kawałku „Matera”), którą to w filmie mogliśmy usłyszeć podczas napisów końcowych. Nie zabrakło także muzycznych cytatów z piosenki tytułowej w wykonaniu Billie Eilish.

Zaczynamy tak klasycznie, jak tylko można („Gunbarrel”), zaraz potem – sielankowa wręcz, budząca mimowolny uśmiech „Matera” kontrastuje z następującym po niej pierwszym, ponurym i emocjonującym zarazem utworem akcji („Message from an Old Friend”). Zarówno tu, jak i w kolejnych utworach o zbliżonym doń charakterze mamy do czynienia z udanym miksem bondowskiego ducha z Zimmerowskim action score'em. Przewijające się tu i tam wstawki z tematu głównego „Bonda” (jak choćby w „Someone was Here” czy „What have you done”) nie pozwalają zapomnieć o tym, jakiej płyty słuchamy (a to się przy muzyce Zimmera czasami zdarzało). Kolejne sekwencje akcji otrzymują tu ilustrację przyprawioną elementami budzącymi skojarzenia z ich lokalizacją – w blisko 6-minutowym „Cuba chase” (stanowiącym jeden z mocniejszych punktów programu) rozbrzmiewają jakże adekwatne gitara i instrumenty dęte, podczas gdy „Norway Chase” wzbogacono o groźne wstawki chóru, mogącego budzić pewne skojarzenia z Wikingami. Dzięki temu poszczególne utwory zachowują swój odrębny charakter, nie zlewając się w jednolitą masę, a co za tym idzie – całości słucha się bez znużenia. Istotnym (a przy tym również udanym) elementem całej ilustracji pozostaje również temat bazujący na piosence tytułowej (cytowany obszernie w utworze „Home”). Interesująco wypada także niepokojący „Poison Garden” ściśle związany z osobą głównego antagonisty, w którego postać wcielił się Rami Malek, jednak największe emocje (i atrakcje) czekają na nas pod koniec płyty, kiedy to Zimmer rozkręca się we właściwym dlań stylu. Co prawda, zdarzają się tam momenty, w których można odnieść wrażenie, że przez pomyłkę wrzuciliśmy do odtwarzacza płytę z muzyką z „Mrocznego Rycerza”, jednak mając w pamięci, jak zgrabnie muzyka ta współgrała z obrazem, trudno postrzegać to jako większy problem. Rozpoczynający finałową sekwencję utwór „The Factory” to (przynajmniej z początku) jeszcze rozgrzewka, ze stopniowym budowaniem napięcia, jednak już przy „I'll be right back” wyraźnie czuć, że powoli zbliżamy się do kulminacyjnego momentu (właśnie tutaj następują bodaj najwyraźniejsze skojarzenie z Nolanowskim „Batmanem”) – action score przeplatany nawiązaniami do piosenki tytułowej potrafi budzić emocje. Następnie otrzymujemy dynamiczny, pełen napięcia „Opening the Doors”, a już w chwilę później kompozytor uderza w zupełnie inne tony – przygnębiające smyczki umiejętnie podbudowują nastrój ilustrowanych scen, by następnie ustąpić miejsca nie mniej ponurym klawiszom, i w końcu, już wspólnie z nimi, dopowiedzieć resztę. Ostatnie minuty budzą nieodparte skojarzenia z „Chevaliers of Sangreal” z „Kodu da Vinci” z tą tylko różnicą, że zdają się tu być bardziej adekwatne względem ilustrowanych scen. Na deser zostaje nam jeszcze nastrojowa piosenka Billie Eilish, która to po obejrzeniu filmu smakuje mi zdecydowanie lepiej niż przedtem.

Podsumowując – Hans Zimmer sprezentował nam bardzo udaną ilustrację muzyczną, która sprawdza się doskonale zarówno w filmie, jak i w oderwaniu od niego. W mojej opinii jedną z dwóch najbardziej wyrazistych ścieżek dźwiękowych spośród wszystkich „Bondów” z Danielem Craigiem. I o ile otwierającej piosenki „Casino Royale”, przynajmniej moim zdaniem, nic nie przebiło i pewnie szybko nie przebije, tak jeśli mowa o muzyce instrumentalnej, niewykluczone, że właśnie tę postawiłbym na najwyższym stopniu podium, nawet jeśli tylko minimalnie wyżej od wyśmienitej ilustracji Davida Arnolda. Szereg rozpoznawalnych motywów, kilka nawiązań oraz wszystko to, co się w muzyce Zimmera zwykło sprawdzać, sprawia, że mamy tu do czynienia z przyjemnym w odbiorze, dość zróżnicowanym albumem, który z pewnością zasługuje na rekomendację.

5
Muzyka na płycie

Lista utworów

  1. Gun Barrel (00:56)
  2. Matera (01:59)
  3. Message from an Old Friend (06:35)
  4. Square Escape (02:06)
  5. Someone Was Here (02:56)
  6. Not What I Expected (01:24)
  7. What Have You Done? (02:14)
  8. Shouldn't We Get to Know Each Other First? (01:21)
  9. Cuba Chase (05:40)
  10. Back to MI6 (01:30)
  11. Good to Have You Back (01:17)
  12. Lovely to See You Again (01:25)
  13. Home (03:45)
  14. Norway Chase (05:06)
  15. Gearing Up (02:53)
  16. Poison Garden (03:58)
  17. The Factory (06:42)
  18. I'll Be Right Back (04:59)
  19. Opening the Doors (02:44)
  20. Final Ascent (07:25)
  21. No Time to Die (performed by Billie Eilish) (04:04)

Czas całkowity: 71:00

Opis i prezentacja wydania

Soundtrack z „Nie czas umierać” wydano w estetycznym digipacku. W załączonej książeczce znajdziemy obszerną listę osób zaangażowanych w produkcję muzyki oraz kilka fotosów z filmu. Pewnym zgrzytem pozostaje fakt, że informacje o muzycznych nawiązaniach podano odnosząc się nie do numerów ścieżek na płycie CD, ale na winylu (A2, B5, D2 itd.), co nieco komplikuje sprawę z ich odszyfrowaniem. Do tego dochodzi wspomniana wcześniej wpadka z błędnie podanym czasem trwania płyty (i ze względu na te niedociągnięcia obcinam pół punktu z oceny). Cóż, widać, że w dzisiejszych czasach priorytetem jest wydanie na vinylu, a CD to już tylko dodatek. Szkoda.

4+
Wydawnictwo

Oceny końcowe

5
Muzyka na płycie
4+
Wydawnictwo
4+
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

Gdzie kupić soundtrack do filmu „Nie czas umierać”?

Płytę do recenzji otrzymaliśmy dzięki uprzejmości firmy Universal Music Polska.

zdj. Universal Pictures / MGM / Forum Film