Te filmy walczyły w kinach tak jak „Barbie” i „Oppenheimer”. Lista POTĘŻNYCH starć dużego ekranu

Kinomani żyją już najbliższym weekendem, kiedy to na ekrany jednocześnie trafią dwa najbardziej wyczekiwane widowiska tego lata. Mowa oczywiście o „Oppenheimerze” i „Barbie”. Choć wspólna premiera obu tytułów zrobiła w sieci prawdziwą furorę, sama sytuacja nie jest bynajmniej żadnym precedensem. W historii kina wielokrotnie zdarzały się już sytuacje, w których tego samego dnia debiutowały produkcje uznawane dziś za kultowe. Zerknijcie na najważniejsze przykłady.

W dyskusjach poświęconych obu filmom – których wspólną premierę ochrzczono mianem „Barbenheimera” – często spekuluje się, czy jeden z nich odwróci uwagę od drugiego, skutkując kiepskim boxoffisowym wynikiem „przegranego”. Coraz częściej w sieci pojawiają się jednak raporty wskazujące, że widzowie zdecydowali się z podwójnej premiery uczynić nietypowy kinowowy double-feature. W tym kontekście warto dodać, że niegdyś praktyka wypuszczania dwóch głośnych hollywoodzkich hitów tego samego dnia była znacznie częstsza i nie wiązała się z równie nagłaśnianą sensacją – słabszy wynik w ciągu debiutanckiego weekendu nie zaburzał bowiem, w oczach wytwórni, perspektywy sukcesu w kolejnych tygodniach. Poniżej przedstawiamy Wam kilka słynnych produkcji, które rywalizowały z sobą w ramach jednoczesnej kinowej premiery. Zwróćcie też uwagę, ile ostatecznie zarobiły.

„Pogromcy duchów” (reż. I. Reitman) i „Gremliny rozrabiają” (reż. J. Dante) – 8 czerwca 1984 r.

Pogromcy duchów Gremliny.JPG

W czerwcu 1984 roku w kinach zmierzyły się wytwórnie Columbia Pictures i Warner Bros. Choć obie ich produkcje – komediowy dreszczowiec o pogromcach duchów i familijny horror z kultowymi włochatym stworkami – fenomenalnie poradziły sobie w amerykańskich kasach i przez wiele miesięcy utrzymywały się na ekranach kin – obronną ręką ze starcia wyszła produkcja z Haroldem Ramisem, Billem Murrayem i Danem Aykrodyem w rolach głównych. Oryginalni „Pogromcy duchów” przez aż siedem tygodni bronili pierwszego miejsca w zestawieniu najchętniej oglądanych kinowych filmów i stali się jednym z czterech filmów, które zarobiły tego roku więcej niż 100 milionów dolarów

„Łowca androidów” (reż. R. Scott) i „Coś” (reż. J. Carpenter) – 25 czerwca 1982 r.

Łowca androidów Coś.JPG

Dwa ikoniczne filmy science fiction zadebiutowały tego samego dnia ponad czterdzieści lat temu i – co niezwykle trudno sobie obecnie wyobrazić – oba okazały się katastrofalnymi finansowymi wpadkami wytwórni. Podczas gdy „Łowca androidów” zarobił łącznie nieco ponad 27 i pół miliona dolarów (przy budżecie wynoszącym trzy miliony więcej), „Coś” poradziło sobie jeszcze gorzej, przynosząc wytwórni końcowy zysk w postaci niespełna 20 milionów (przy o połowę niższym od filmu Scotta, piętnastomilionowym budżecie). Co ciekawe, winą za porażkę obu produkcji należy obarczyć nie je same, a debiutującego dwa tygodnie wcześniej „E.T.” Stevena Spielberga, który królował w amerykańskich kin na długo po pierwszym weekendzie. 

„Gwiezdne wojny: Imperium kontratakuje” (reż. I. Kershner) i „Lśnienie” (reż. S. Kubrick) – 21 i 23 maja 1980 r.

Imperium kontratakuje Lśnienie.JPG

Ależ to był weekend! Dwie legendarne produkcje – najlepszy do dnia dzisiejszego epizod „Gwiezdnych wojen” i bodaj najchętniej omawiany dreszczowiec w historii kina – trafiły na ekrany kin niemal jednocześnie. Trzeba jednak zaznaczyć, że choć „Imperium kontratakuje” zadebiutowało na setkach ekranów na terenie całych Stanów Zjednoczonych, „Lśnienie” pojawiło się w dziesięciu kinach w największych amerykańskich metropoliach (szersza premiera filmu miała odbyć się dopiero kilka tygodni później) – między innymi z tego powodu sequel „Gwiezdnych wojen” okazał się niemożliwym do zakwestionowania zwycięzcą weekendu. Nim zniknął z ekranów, film produkowany przez George'a Lucasa zarobił w USA niemal 292 miliony dolarów (i nieco ponad pół miliarda globalnie).

By pogłębić ciekawe powiązanie między obiema produkcjami, warto przypomnieć, że w trakcie realizacji „Lśnienia” na terenie popularnego wówczas kompleksu Elstree Studios w Wielkiej Brytanii, Stanley Kubrick wykorzystał sztuczny śnieg wyprodukowany na potrzeby „Imperium kontratakuje” i scen rozgrywających się na śnieżnej planecie Hoth.

„Batman” (reż. T. Burton) i „Kochanie, zmniejszyłem dzieciaki” (reż. J. Johnston) – 23 czerwca 1989 r.

Batman Kochanie zmniejszyłem dzieciaki.JPG

O dziwo, ryzykowna decyzja Disneya, by stanąć w szranki z samym Mrocznym Rycerzem, nie okazała się dla wytwórni całkowicie chybiona. Choć komediowa produkcja „Kochanie, zmniejszyłem dzieciaki” nie mogła równać się z wielką machiną promocyjną, która napędziła boxoffisowy sukces „Batmana” produkcja zdołała zgromadzić w USA imponujące 130 milionów dolarów (222 miliony dolarów globalnie). Z kolei hit Tima Burtona ze słynną rolą Michaela Keatona zawrócił w głowach widzów, kończąc amerykańskie pokazy kinowe z 250 milionami dolarów (i ponad 410 milionami przy uwzględnieniu zagranicznych pokazów). 

„Mroczny rycerz” (reż. C. Nolan) i „Mamma Mia!” (reż. P. Lloyd) – 18 lipca 2008 r.

Mroczny Rycerz Mamma Mia.JPG

Na koniec warto przytoczyć współcześniejszy przykład batalii o uwagę kinomanów – kolejnej z resztą, w którą zaangażowano film autorstwa Christophera Nolana. W 2008 roku tego samego dnia na ekrany trafił wyczekiwany sequel „Batmana – Początku” – obecnie uważany za jeden z najlepszych superbohaterskich filmów w historii – oraz wyprodukowana przez Universal Pictures adaptacja hitowego broadwayowego musicalu. Choć w amerykańskich kasach ani przez chwilę nie było wątpliwości, kto z kinowego starcia wyjdzie zwycięską dłonią – odzianą w czarne rękawice pokryte kevlarem – to już za oceanem kwestia nie była tak oczywista. W zagranicznych kasach „Mamma Mia!” zarobiło aż 465 milionów dolarów, zaś „Mroczny rycerz” – 469. Oczywiście, ostatecznie film Nolana okazał się jednym z najchętniej oglądanych widowisk w historii, przynosząc globalny zysk przekraczający miliard dolarów. Z kolei musical w reżyserii Phyllidy Lloyd zakończył pokazy kinowe, mając na koncie imponujące 610 milionów.

A jak Wy podejdziecie do Barbenheimera, czyli pierwszego po niemal równo piętnastu latach porównywalnego filmowego starcia? Wybieracie się na oba filmy? A może macie swojego faworyta? Dajcie znać w komentarzach.

Źródło: Box Office Mojo / zdj. Sean Longmore / Universal / Warner Bros. / Disney