
W lutym, obok absolutnie fantastycznego i wspaniale wydanego „Supermana na wszystkie pory roku”, Egmont wypuścił do sprzedaży również pierwszy tom przygód Supermana napisanych przez Joshuę Williamsona. Przekonajcie się, czy poza klasyką warto zapoznać się także z nowymi historiami o Kal-Elu.
Już niedługo do kin trafi „Superman” w reżyserii Jamesa Gunna i nie tylko z tego powodu rok 2025 minie nam pod znakiem litery S. Do tego stanu rzeczy przyczynił się także Egmont, który przy okazji premiery filmu Gunna zaplanował wypuszczenie do sprzedaży kilku komiksów o Supermanie. Poza wspomnianym na wstępie dziełem Jepha Loeba i Tima Sale’a pojawi się też nowe wydanie innego klasyka, mowa oczywiście o „All-Star Superman” Granta Morrisona i Franka Quitely'ego, a w maju dojdzie do „Powrotu Supermana”. Do tego w styczniu mogliśmy zapoznać się z finałem zdecydowanie zbyt krótkiego runu Toma Taylora, zaś od lutego wydawnictwo przystąpiło do publikowania opowieści rozpoczętych w ramach inicjatywy Dawn of DC.
Czy są wśród Was osoby, które do tej pory były zainteresowane komiksami o Supermanie, ale obawiały się, czy dany tytuł będzie dobry na start? Jeśli tak, to śpieszę z wieścią, że już nie musicie się martwić. Oto przed Wami idealny moment na wejście do świata Kal-Ela. „Supercorp” jest zaskakująco przyjazny dla nowych czytelników, a jednocześnie scenarzyście udało się również dogodzić wiernym fanom opowieści o Ostatnim synu Kryptona. Brzmi zbyt super, by mogło być prawdziwe? A jednak takie jest!
Joshua Williamson wprowadza odbiorców w specyficzne realia. Z jednej strony na kartach omawianego komiksu znajdziemy sporo znajomych elementów, a z drugiej nowych i powracających odbiorców witają też intrygujące zmiany. Najważniejszą z nich jest tytułowy Supercorp. Pod tą nazwą kryje się stary i od teraz rzekomo dobry LexCorp. Przebywający w zakładzie karnym Lex Luthor doszedł do przekonania, że najlepszą osobą do opieki nad jego przedsiębiorstwem będzie nikt inny jak Superman. Taka decyzja może wydawać się zaskakująca, ale nie brak w niej logiki — w końcu każda inna osoba na tym stanowisku nie wiązałaby się dla Lexa z gwarancją powrotu do szefowania swoim imperium.
Ten interesujący punkt wyjścia scenarzysta wykorzystał do stworzenia opowieści niepozbawionej humoru, ciepła i wielu zaskakujących zwrotów akcji. Fabuła ściśle wiąże się z przeszłością Lexa, a ten trzon obudowano kilkoma mniejszymi bądź większymi wątkami. Udanie prezentuje się współpraca Supermana z Luthorem. Wiadomo, że drugi z wymienionych coś knuje i ciekawi mnie, kiedy i dlaczego Supercorp zakończy swój żywot, a na korporacyjnej mapie Metropolis ponownie zagości LexCorp. Miłośników komiksów o bohaterze z eską na kostiumie z pewnością ucieszy fakt, że powróciło sporo znanych postaci, a część z nich pojawiła się w nowej roli (zdecydowanie najlepiej wypadła Silver Banshee, ale pomysły na pozostałych bohaterów też są całkiem ciekawe). Nowych czytelników za to powinien przekonać całkiem niski próg wejścia — najważniejsze informacje zostały wyjaśnione, a kolejne tajemnice wprowadzane i rozwiązywane są na bieżąco.
Całość została opowiedziana sprawnie i czyta się to nadzwyczaj dobrze. Szczególnie dobrze scenarzysta sprawdza się w wątkach drobniutkich i tworzących piękny obraz Supermana. Szczególnie do gustu przypadł mi króciutki fragment ukazujący wizytę tytułowego bohatera na ślubie nieznajomych. Za jego pomocą zarówno Kal-Ela oraz Clarka zaprezentowano od najlepszej strony. Spodobało mi się również to, jak sprawnie Williamson przeskakuje między gatunkami. Między okładkami odnajdziemy sporo cech charakterystycznych dla komedii (także romantycznej) czy opowieści obyczajowej, ale nie brakuje tu też horroru. Warto przy tym dodać, że w każdym z tych momentów scenariusz i oprawa graficzna wypadają nad wyraz dobrze.
A skoro o warstwie wizualnej mowa. Większość plansz wyszła spod ręki Jamala Campbella i patrząc na jego prace, raz po raz dochodziłem do przekonania, że był on jednym z najlepszych możliwych wyborów na stanowisko głównego rysownika „Supermana”. Może i kadrowanie jest standardowe, ale za to rysunkom nie brakuje szczegółów i czytelności (nadzwyczaj udanie wypadają sceny akcji), zaś odpowiedzialny za nie artysta dobrze sprawdza się w każdym momencie. Campbell fantastycznie podkreśla nastrój zarówno spokojniejszych fragmentów, jak i tych horrorowych. Artyści odpowiedzialni za zamieszczony w zbiorze „Annual” także zaprezentowali się z dobrej strony. Szczególnie moje oczy ucieszyło ponowne spotkanie z Mahmudem Asrarem — miło wspominam rysowaną przez niego „Supergirl” z The New 52.
Komiks został solidnie wydany. Otrzymaliśmy standardowy format amerykański, miękką oprawę, dobrej jakości druk i papier oraz utrzymane na zadowalającym poziomie tłumaczenie. W ramach dodatków zamieszczono galerię alternatywnych okładek.
Joshua Williamson obiecująco rozpoczął swojego „Supermana”. Jeśli dalsze tomy okażą się równie udane, to będziemy mogli mówić, że zaczął się super czas dla fanów Człowieka ze stali.
Oceny końcowe komiksu „Superman” tom 1
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
*Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.
Scenariusz |
Joshua Williamson |
Rysunki |
Jamal Campbell, Nick Dragotta, Mahmud Asrar, Edwin Galmon, Jack Herbert, Max Raynor, Caitlyn Yarsky |
Przekład |
Jakub Syty |
Oprawa |
miękka ze skrzydełkami |
Liczba stron |
180 |
Druk |
kolor |
Data premiery |
12 lutego 2025 |
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Zdj. Egmont / DC Comics