„Nieśmiertelny Hulk” tom 2 – recenzja komiksu. Witaj w piekle Bruce

W komiksach często kojarzymy danego superbohatera z autorem, który rozwinął go najmocniej, a proponowana historia najbardziej zapadła w pamięć. Nawet jeśli scenarzysta nigdy nie osiągał wielkich sukcesów, czasami nagle udaje mu się trafić na postać, którą rozumie najlepiej. I tak właśnie jest z „Nieśmiertelnym Hulkiem” w wykonaniu Ala Ewinga. Zapraszamy do lektury naszej recenzji.

Popularnych „związków” scenarzysty z superbohaterami Marvela jest wiele. Żeby nie szukać daleko, to współczesnego Thora kojarzymy wyłącznie z Jasonem Aaronem, z kolei Kapitana Amerykę z genialnym runem Eda Brubakera. Punisher idealnie spasował Garthowi Ennisowi, a np. Jessica Jones, to jedna z wielu postaci, którą niezwykle rozwinął Brian Michael Bendis. Z kolei Hulk, czy też Bruce Banner takiego szczęścia nigdy nie miał. A przynajmniej nie kojarzę zjawiskowego i zapadającego w pamięć runu, który przeszedł do historii komiksu. Aż popularny (również za sprawą filmów i roli Marka Ruffalo) superbohater trafił na warsztat do Ala Ewinga.

Ewing do Domu Pomysłów przybył w 2013 roku, ale nigdy nie miał przyjemności pracy nad daną serią dłużej, niż kilkanaście zeszytów. Przeważnie zajmował się bohaterami drugiego szeregu, ale Brytyjczyk stopniowo zwracał na siebie uwagę np. komiksem „Loki: Agent of Asgard”, czy kilka lat później „Strażnikami Galaktyki”. Postać Hulka przejął bez wielkich oczekiwań ze strony wydawcy, który dał mu dużą swobodę kreatywną. Tak dużą, że Ewing wlał w tę historię ogrom siebie i doprowadził do nominacji do nagrody Eisnera. Na łamach Filmożerców zachwycałem się pierwszym tomem „Nieśmiertelnego Hulka”, nazywając go jednym z najlepszych komiksów Marvel Fresh. Kontynuacja jest równie mocna, przepełniona atmosferą grozy i napięcia, ale jednocześnie trochę bardziej męczy, niż poprzednio.

Nie traktujcie tego jako zarzut, a bardziej moje prywatne odczucie, być może wynikające z tego, że nie spodziewałem się po Marvelu, tak odważnego i nieoczywistego komiksu, osadzonego w tej samej serii wydawniczej, co „Deadpool”, czy „Amazing Spider-Man”. Al Ewing i jego „Nieśmiertelny Hulk” udowadnia, że w Domu Pomysłów miejsce jest na każdą historię, zarówno lekką, przyjemną, jak i zabawną, ale też na odważny, psychologiczny horror, oparty na zupełnie niespotykanej w komiksach Marvela konwencji. Hulk nie jest tutaj jednoznacznie pozytywną postacią, nie ratuje świata przed złem, czy też inwazją przybyszów z kosmosu. Ewing doskonale zdaje sobie sprawę z psychologicznych aspektów jego natury i nieprzewidywalności Hulka, wykorzystując jego różne twarze w najbardziej pokręcony sposób.

Nieśmiertelny Hulk plansza z komiksu-min.jpg 

Jeśli czytaliście poprzedni tom, to wiecie, że po otwarciu Zielonych Wrót, na Ziemi rozlało się piekło, a w samym jego centrum znalazł się nasz tytułowy bohater. Nie jest jednak sam, bo do żywych wracają postacie z przeszłości, ważne dla Bannera i jego genezy. W ten sposób Ewing nawiązuje do przeszłości Hulka, a pozornie wydaje się, że są osoby, które mają wzmocnić pozytywną naturę bohatera. Praktyka okazuje się jednak zupełnie inna. Przyznaję, że byłem zdumiony, jak dobrze scenarzysta rozumie niejednoznaczność postaci Hulka i jak mądrze przekazuje czytelnikowi, co Bannerowi siedzi w głowie.

W efekcie „Nieśmiertelny Hulk” staje się dziełem ponadczasowym. Nikt nie pisał tak o Hulku, jak robi to Al Ewing. Mało tego – nikt nie rysował jego przygód tak spektakularnie, jak robi to Joe Bennett. Są w tym komiksie takie kadry i takie momenty, że zastanawiałem się, jakim cudem ten komiks przeszedł klasyfikację wiekową i został dopuszczony dla nastolatków. Może trochę przesadzam, ale duet Ewing-Bennett nie hamował się, popisując się nadmierną brutalnością. Ta z kolei pokazana jest tutaj w stylu gore (oczywiście z odpowiednim złagodzeniem). Kończyny fruwają, krwi nie brakuje, a całość tworzy idealną harmonię z pokręconym stylem pisania Ewinga.

Podsumowanie

Tak, jak wspominałem na początku – komiksy o superbohaterach kojarzymy z wyjątkowych duetów, gdzie scenarzysta zrobił coś wyjątkowego dla dalej postaci. Jestem przekonany, że po „Nieśmiertelnym Hulku”, zielony bohater będzie na długo związany z Alem Ewingiem. Hulk długo czekał na kogoś takiego, kto zrozumie go na płaszczyźnie psychologicznej. I nawet jeśli nie czyta się tej historii łatwo, to polecam Wam się nią delektować, spędzać z nią kilkanaście minut dziennie, oczekując na kontynuację. Ta nadejdzie w przyszłym roku.  

Oceny końcowe

5
Scenariusz
5+
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
3
Przystępność*
4+
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum. 

Specyfikacja

Scenariusz

Al Ewing

Rysunki

Joe Bennett, Kyle Hotz

Oprawa

miękka ze skrzydełkami

Druk

Kolor

Liczba stron

228

Tłumaczenie

Jacek Żuławnik

Data premiery

23 listopada 2022

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

zdj. Egmont/Marvel