NOSTALGICZNA NIEDZIELA #16:  Dzień świstaka

Nostalgicznej Niedzieli przybliżamy Wam klasyczne, często pomijane produkcje kinowe i telewizyjne z ubiegłych dekad. Tym razem film, który, co prawda, wypadałoby obejrzeć w ubiegły piątek, ale że za kilka dni mija dwadzieścia pięć lat od jego premiery, to jeszcze znajdzie się po temu stosowna okazja. „Dzień świstaka” w reżyserii Harolda Ramisa.

Komedie romantyczne to z pewnością nigdy nie był, nie jest, ani nie będzie mój ulubiony gatunek filmowy. W większości przypadków jadą na tym samym schemacie i jeśli nawet jakąś obejrzę, to zwykle kończy się na jednym seansie, a o filmie szybko zapominam. Jest jednak od tej reguły kilka wyjątków. Zazwyczaj są to przypadki, które wzbogacono o jakiś element przykuwający moją uwagę (np. „Samotnicy” Camerona Crowe'a, gdzie elementem tym jest muzyka i osadzenie akcji w Seattle na początku lat 90-tych), takie, w których wszystko, co istotne zagrało wyjątkowo dobrze – chemia między odtwórcami głównych ról, scenariusz itd. („Kiedy Harry poznał Sally”) – albo takich, w których wykorzystano interesujący koncept, punkt wyjściowy. Do tej ostatniej grupy (choć po części i do drugiej również) zalicza się właśnie „Dzień świstaka”, będący nie tylko moją ulubioną komedią romantyczną, ale i komedią w ogóle. Dość powiedzieć, że po pierwszym seansie (przeszło dwadzieścia lat temu), tuż po zakończeniu filmu przewinąłem taśmę, by bezzwłocznie obejrzeć go raz jeszcze.

A co jeśli jutra nie będzie? Dzisiaj go nie było.

Bohater filmu, prezenter telewizyjny (a dokładniej „pan od pogody”), a przy tym arogancki buc, Phil Connors (Bill Murray), jedzie do miasteczka Punxsutawney, by relacjonować przebieg miejscowego święta. Tytułowy świstak ma ponoć przepowiadać, jak długo potrwa jeszcze zima. Jak się okazuje, dla Phila potrwa ona w tym roku wyjątkowo długo. Gdy po skończonej robocie zostaje on uwięziony w miasteczku przez zamieć, spędza tam noc, a nazajutrz z przerażeniem stwierdza, że oto znowu nastał dzień świstaka. Sytuacja będzie się powtarzać wielokrotnie, stając się przy tym okazją dla szeregu zabawnych (choć nie tylko) sytuacji. Nasz bohater przejdzie kolejne etapy, w których jego nastawienie do swego położenia (oraz wszystkich wokół) ulegać będzie diametralnym zmianom. Czy jednak zdoła znaleźć sposób na wyrwanie się z pętli czasowej? No i jak poradzi sobie z uczuciem do producentki (Andie McDowell), skoro na rozwinięcie romansu ma tylko jeden dzień, a nazajutrz wybranka serca o niczym nie pamięta?

Koncepcja, którą tu wykorzystano, była później stosowana przez filmowców niejednokrotnie, choć do dziś jest powszechnie określana mianem „dnia świstaka” i kojarzona przede wszystkim z omawianym tu filmem. Sama w sobie stanowi ona niezwykle atrakcyjny materiał dla scenarzystów, ale wymaga też dogłębnego przemyślenia, by dało się zbudować na jej bazie zgrabną historię. Czasami, jak w tym przypadku, udaje się to znakomicie, innym razem niekoniecznie – jak choćby w filmie SF z Tomem Cruise'em „Na skraju jutra”, gdzie, choć korzystano z tej koncepcji stosunkowo sprawnie, to jednak zupełnie zabrakło pomysłu na interesujące (i oparte na niej) zakończenie całej historii. Na szczęście Danny Rubin (od którego wyszedł pomysł na film) oraz Harold Ramis (współscenarzysta i reżyser) poradzili sobie ze stojącym przed nimi zadaniem śpiewająco. Po drodze scenariusz uległ pewnym zmianom – pierwotnie mieliśmy poznać głównego bohatera już w czasie, gdy znajduje się w pętli od lat, ostatecznie uznano jednak, że lepiej będzie pokazać widzom początek całej sytuacji. Zrezygnowano też (na szczęście) z wątku poprzedniej dziewczyny Phila, którą ten miał porzucić, za co zemstą była rzucona przez nią klątwa, której efektem była właśnie pętla czasowa.

Ciekawym aspektem filmu jest przedstawienie w nim szeregu sytuacji, odpowiadających na kilka interesujących pytań tyczących się zachowania człowieka, któremu nie grożą żadne konsekwencje za jego czyny, człowieka, który ma na wyciągnięcie ręki wiedzę niedostępną dla innych. W jaki sposób z niej skorzysta? Czy w jego sytuacji jest sens mieć jakiekolwiek skrupuły? I w jaki sposób położenie bohatera wpłynąć może na rozwój jego osobowości? Jakim ulegnie przemianom? Przedstawione w filmie odpowiedzi na te pytania, choć obficie podlane komediowym sosem, są jednocześnie zaskakująco wręcz realistyczne. Dzięki temu nietrudno wczuć się w bohatera, a nawet utożsamiać się z nim, mimo że niektórych z podejmowanych przezeń decyzji trudno nie uznać za co najmniej moralnie wątpliwe. Zadajmy sobie jednak pytanie – czy na miejscu Phila postępowalibyśmy inaczej? Może i tak, ale... czy aby na pewno?

Prócz świetnie rozwiniętego pomysłu wyjściowego, najważniejszym atutem „Dnia świstaka” jest z pewnością odtwórca roli głównej. O ile każdego z aktorów drugoplanowych, nawet jeśli radzą sobie bez zarzutu, można byłoby spokojnie wymienić na kogoś innego, tak nie wyobrażam sobie tego filmu bez Billa Murraya. Daje on tutaj niesamowity wręcz popis, którego nie zawaham się nazwać rolą życia. I choć ma on na koncie szereg innych udanych ról, to jednak właśnie „Dzień świstaka” jest filmem, który załatwił mu miejsce na liście moich ulubionych aktorów.

Jeśli więc czyta te słowa ktokolwiek, kto filmu jeszcze nie widział (są tacy w ogóle?), gorąco zachęcam do zapoznania się z nim – wiadomo, że co widz to inna opinia, ale zdaniem niżej podpisanego lepszej komedii próżno szukać. Tych zaś, którzy jeszcze nie dołączyli „Dnia świstaka” do swej domowej videoteki (albo dołączyli, ale skłonni są to zrobić raz jeszcze) przypominam, że film miał niedawno premierę na UHD i można go dostać w tej postaci również z polską wersją językową m.in. w USA, Wielkiej Brytanii, Niemczech czy Hiszpanii. Alternatywą pozostają także polskie wydania Blu-ray i DVD (to ostatnie w kiepściutkiej, nawet jak na DVD, jakości obrazu), zaopatrzone w napisy i lektora, którego obowiązki objął w tym wypadku Jacek Sobieszczański (poradził sobie nieźle, ale głos Jacka Brzostyńskiego, który przeczytał jedną z telewizyjnych wersji, zdecydowanie lepiej się zgrywa z tym filmem).

Więcej informacji o wydaniach filmu znajdziecie na forum: Dzień świstaka / Groundhog Day.

źródło: Sony Pictures