„Problem trzech ciał” – recenzja serialu science fiction. Wszystkie grzechy Netfliksa

Netflix przychodzi do nas z kolejną serialową adaptacją. Tym razem streamingowy gigant zabrał się za przeniesienie na mały ekran powieści „Problem trzech ciał” wydanej w 2006 roku. Książka okazała się wielkim sukcesem i zyskała już miano współczesnego klasyka science fiction. Czy tak samo będzie z serialem? Zapraszamy do lektury przedpremierowej i wolnej od spoilerów recenzji.

Problem trzech ciał – opinie o serialu. Czy warto obejrzeć nowość na Netflix?

David Benioff i DB Weiss przez osiem lat odpowiadali za „Grę o Tron”, serial, który przeszedł do historii jako jedna z najpopularniejszych produkcji w historii telewizji i streamingu. Od 2011 roku przez sześć sezonów duet showrunnerów wywiązywał się ze swojego zadania wyśmienicie i zgrabnie radził sobie z przenoszeniem na telewizyjne realia niezwykle rozbudowanej sagi George'a R. R. Martina. Wprowadzając zmiany, które były do przełknięcia dla fanów oryginału i sprawiały, że historia staje się przystępna dla widzów totalnie niezaznajomionych z literackim pierwowzorem Benioff i Weiss stworzyli globalny fenomen przyciągający przez lata milionową publikę.

Problem pojawił się jednak wtedy gdy zaczęło brakować materiału źródłowego w postaci książek Martina i na serialowej „Grze o Tron” szybko pojawiały się głębokie rysy, a w ostatnim sezonie serial rozpadł się niczym domek z kart, niwecząc cały wysiłek poświęcony przez lata na rozwijanie tej historii i jej bohaterów.

Sprawdź też: Kim są kosmici z „Problemu trzech ciał”? Czym książka różni się od serialu Netfliksa?

Po zakończeniu pracy przy megahicie od HBO współtwórcy „Gry o Tron” zamienili kablowego giganta na streamingowego hegemona i związali się ogólną umową z Netfliksem. W ramach nowego kontraktu zdecydowali o zaangażowaniu się w kolejny ambitny projekt, ale chcąc jednocześnie spróbować swoich sił w innym gatunku, porzucili świat fantasy i sięgnęli po twarde science fiction. Padło na składającą się z trzech tomów serię „Wspomnienie o przeszłości Ziemi” autorstwa chińskiego pisarza Liu Cixina, która w opinii wielu podobnie jak „Pieśń lodu i ognia” była sagą, której adaptacja (z nieco innych powodów) wydawała się nierealna.

Wielu było jednak pewnych, że współczesny klasyk fantastyki naukowej trafił w najlepsze z możliwych rąk i póki David Benioff i DB Weiss (tym razem przy współpracy z Alexandrem Woo) będą –  podobnie jak przy pierwszych sezonach „Gry o Tron” – trzymać się w miarę wiernie oryginału, to w netfliksowym „Problemie trzech ciał” czai się potencjał na kolejny serialowy klasyk. Cóż, szkoda, że twórcy nie tylko nie wyciągnęli wniosków z tego, jak ogół widzów przyjął i ocenił ich końcowy etap pracy przy serialu HBO, ale postanowili, że tym razem od razu podążą własnymi ścieżkami i już na starcie wprowadzą sporo poważnych zmian w literackim pierwowzorze... 

Czym różni się serial „Problem trzech ciał od książki? Najważniejsze różnice

Problem trzech ciał serial netflix

Saga Liu Cixina sprawia trudności w adaptacji nie tylko ze względu na swój kosmiczny rozmach wymagający od twórców zarówno sporych nakładów finansowych, jak i ogromnej wyobraźni. Problemem jest przede wszystkim to, że „Wspomnienie o przeszłości Ziemi” to seria skoncentrowana na zbiorowym bohaterze, jakim jest tutaj cała ludzkość i niepochylająca się zbyt mocno nad rozbudową konkretnych postaci. To także historia mocno osadzona w chińskim kontekście kulturowym opierająca się przy tym na wielu złożonych pojęciach z dziedziny nauki i filozofii. Nie było więc wątpliwości, że jej ekranizacja wymagała od twórców wprowadzenia sporych zmian, które pomogą w dotarciu do szerokiego grona odbiorców. Netfliksowy „Problem trzech ciał” idzie jednak o kilka kroków za daleko w zuniwersalizowaniu powieści – chociaż trzeba przyznać, że część pomysłów wprowadzonych przez trio Benioff, Weiss i Woo przynajmniej w teorii wydawała się w pełni uzasadniona. Szkoda tylko, że ich wykonanie pozostawia wiele, naprawdę wiele do życzenia.

Literacki pierwowzór to przedstawiciel wyjątkowo twardej fantastyki naukowej która, mimo że zaczyna się jak rasowy thriller kryminalny to im dalej w las, tym bardziej stawia na filozoficzne i naukowe rozważania opowiadające o kondycji ludzkości i tego, jakie konsekwencje mają nasze działania jako gatunku. Historia rozpoczyna się w latach 60. ubiegłego wieku w Chinach podczas Wielkiej rewolucji kulturalnej. Rozprawę z ówczesną inteligencją i „wyznawcami zachodniej propagandy” obserwujemy z perspektywy wykształconej dziewczyny, której ojciec, wybitny fizyk pada ofiarą brutalnych działań zwolenników maoizmu. Życie Ye Wenjie rozpada się na kawałki, a jej osobista tragedia będzie miała wpływ na losy całej ludzkości. Tymczasem we współczesnych Chinach, które serial zamienia na Wielką Brytanię, zaczyna dochodzić do masowych morderstw (a może samobójstw?) wybitnych naukowców, w tym przede wszystkim fizyków. W to wszystko wplątana zostaje też wyjątkowo zaawansowana technologicznie gra komputerowa, a gdy okazuje się, że nad ludzkością wisi widmo całkowitej zagłady, startują globalne przygotowania do starcia z niezwykle niebezpiecznym przeciwnikiem.

Problem trzech cial kiedy 2 sezon

Serial jest dosyć wierny w przedstawianiu wątku Ye Wenjie rozgrywającego się pod koniec lat 60. XX wieku w Chinach, ale pokazuje go w mocno ekspresowym tempie, czym nie pozwala odpowiednio wybrzmieć fundamentalnym wydarzeniom kładącym podwaliny pod rozwój wszystkich kolejnych zdarzeń oraz mającym pchnąć nas do rozważań, z którymi niedługo będą borykali się absolutnie wszyscy ludzie na planecie. Pośpiech jest jednym z głównych grzechów pierwszego sezonu „Problemu trzech ciał”, który już teraz zupełnie niepotrzebnie czerpie też z kolejnego tomu sagi. Wydarzenia związane bezpośrednio z nadciągającym zagrożeniem pędzą na przestrzeni wszystkich ośmiu odcinków na złamanie karku, odhaczając kolejne fragmenty historii znane z literackiego pierwowzoru. Konsekwencją tego jest całkowity wręcz brak napięcia – najważniejszą scenę dla całego serialu oglądamy bez żadnych emocji, na co składa się już nie tylko brak czasu na jej podbudowę, ale też przeciętne aktorstwo i fatalna ścieżka dźwiękowa.

Czym więc serial postanowił wypełnić powstałą pustkę? Trio showrunnerów zdecydowało, że dobrym pomysłem będzie rozbicie jednego książkowego bohatera na kilka postaci i tak oto zamiast do współczesnego Pekinu trafiamy do współczesnego Londynu, a historia Wang Miao, naukowca odgrywającego istotną rolę w pierwszej powieści zostaje zasadniczo rozbita na dwie bohaterki należące do grupy naukowców, która jeszcze w czasach studenckich poznała się na Oksfordzie i po latach nadal tworzy zgraną paczkę przyjaciół. I jasne, seriale rządzą się własnymi prawami i widzowie potrzebują nieco większej puli istotnych bohaterów, więc strategia Benioffa, Weissa i Woo przynajmniej na papierze wygląda przekonująco, ale problem pojawia się w momencie, kiedy zamiast jednego bohatera z krwi i kości dostajemy pięć tekturowych postaci, których los, pomimo usilnych starań scenarzystów, obchodzi nas równie mocno co zeszłoroczny śnieg.

Będzie drugi sezon „Problemu trzech ciał”? To dopiero początek historii, ale czy warto się angażować?

Problem trzech ciał netflix serial

W powieści spora i przede wszystkim istotna część historii rozgrywa się w grze opartej na rzeczywistości wirtualnej zabierającej nas do tajemniczego świata, w którym gracze muszą rozwiązać tytułowy problem trzech ciał stanowiący faktyczne zagadnienie w dziedzinie astrofizyki. I o ile Liu Cixin poświęca sporo czasu na zainteresowanie czytelników tym zadaniem oraz zbudowanie odpowiedniego klimatu skomplikowanej zagadki, tak serial znowu grzeszy na tym polu zbyt dużym pośpiechem i ignorancją. Mimo że otoczeni jesteśmy zgrają najwybitniejszych fizyków, to showrunnerów niespecjalnie interesuje naukowy aspekt tej historii. Przez grę mkniemy równie prędko, co przez wątek osadzony w przeszłości, a czas ekranowy mają pochłaniać mniej ciekawe rozterki z życia naszych protagonistów. Prowadzi to także do sporego ograniczania czasu na przedstawienie natury nadciągającego zagrożenia, co również negatywnie wpływa na odbiór całej historii i podkreślenie jej głównego przekazu.

Serialowego „Problemu trzech ciał” nie ratuje też oprawa wizualna. CGI jest tutaj na typowo netfliksowym poziomie, a czasami przypomina wręcz seriale ze stacji CW, co w połączeniu z kiepską scenografią, kostiumami i brakiem wyobraźni u twórców sprawia, że końcowy efekt wręcz odrzuca nas od ekranu. Trudno w zasadzie znaleźć w nowej produkcji od twórców „Gry o Tron”, coś, co mogłoby posłużyć do jej zarekomendowania. Jeśli znacie literacki pierwowzór, to po serial sięgać nie ma sensu, bo Netflix zaserwuje Wam kompletnie wypraną z emocji i napięcia ekranizację, która na siłę wpycha wątki kompletnie nieciekawych bohaterów i zamiast skupić się na tym co istotne oraz wprowadzić do tego świata nieco filozoficznych i naukowych rozważań zajmuje nas wydarzeniami, które mamy totalnie gdzieś.

problem trzech cial serial netflix czy warto obejrzec

Jeśli do seansu mielibyście zasiąść bez znajomości historii, to nastawcie się na płaski scenariusz i pozbawionych charyzmy bohaterów oraz typowo netfliksową oprawę wizualną wyjęta wprost z generatora słabiutkiego science fiction. Aktorsko również nie macie co liczyć na zbyt wiele godnych zapamiętania występów. Większość wypada tutaj co najwyżej przeciętnie – jeśli już kogoś miałbym wyróżnić to Benedicta Wonga w roli typowego detektywa o szorstkim charaterze i rodzinnymi problemami w tle. Jego wersja Da Shiego nie jest co prawda tak bezwzględna i tym samym mniej ciekawa od oryginału, ale aktorsko gwiazdor Marvela wyróżnia się tutaj na plus. Wyjątkowo ciężko patrzy się natomiast na Johna Bradleya znanego z roli Sama w „Grze o Tron”. O kolejnym kiepściutki występie Eizy González chyba nie muszę wspominać?

Serial zbyt nieudolnie podchodzi do wprowadzania zmian względem oryginału i chcąc stworzyć bardziej przystępną dla widza opowieść pobieżnie traktuje większość najważniejszych pomysłów Cixina. Jeden z bohaterów serialu stwierdza w pewnym momencie, że nie zamierza zbytnio przejmować się tym, co stanie się z ludzkością i kompletnie lekceważy widmo jej całkowitej zagłady. Cóż, po obejrzeniu pierwszego sezonu w pełni rozumiem jego postawę i mimo że „Problem trzech ciał” jak mało która ze współczesnych powieści science fiction potrafił rozbudzić we mnie chęć do sięgnięcia po drugi rozdział „Wspomnień o przeszłości Ziemi”, tak serial jest w tym aspekcie jej całkowitym przeciwieństwem i sprawia, że niespecjalnie zależy mi na losach głównych bohaterów, a ich „unicestwienie” poprzez ewentualny brak drugiego sezonu byłoby z mojej perspektywy wyjątkowo rozsądną decyzją.

Ocena serialu „Problem trzech ciał”: 2+/6

Serial „Problem trzech ciał” debiutuje na platformie Netflix już 21 marca. W dniu premiery pokazane zostaną wszystkie odcinki pierwszego sezonu.

zdj. Netflix