Reżyser „Nagiego instynktu” krytykuje kino rozrywkowe i narzeka na brak seksu w filmach o Bondzie

Na fali krytyki współczesnego kina rozrywkowego surfować zaczął również Paul Verhoeven, reżyser, który w swoim dorobku ma tak kultowe produkcje, jak „Nagi instynkt” czy „RoboCop”. Holenderski twórca nie porównuje jednak mainstreamowych obrazów do parków rozrywki czy końca Hollywoodu, głównym zarzutem filmowca jest brak seksu na ekranie, przynajmniej w filmach z Jamesem Bondem.

Udzielając wywiadu brytyjskiemu tygodnikowi The Sunday Times, Verhoeven dał upust swej frustracji, spowodowanej charakterem współczesnego kina rozrywkowego. Głównym zarzutem europejskiego filmowca jest mianowicie to, że dzisiejszy hollywoodzki mainstream jest „zupełnie pozbawiony seksu”. Twórca zeszłorocznej, kontrowersyjnej „Benedetty” swoje niezadowolenie skierował głównie do franczyzy filmów o kultowym agencie 007.

Chciałbym wrócić do rzeczywistości, kiedy wyskakujące w niebo samochody nie były na porządku dziennym. [...] W Bondzie zawsze był seks! Może nie pokazywali na ekranie piersi ani niczego innego, ale zawsze było trochę seksu.

Sprawdźcie też: Film „Nie czas umierać” w maju trafi na HBO i HBO Max

Verhoeven okazał się być fanem pierwszej odsłony franczyzy o Bondzie z udziałem Daniela Craiga, czyli „Casino Royale” z 2006 roku. W tamtym filmie znalazły się erotyczne sceny rozgrywające się pomiędzy odtwórcą głównej roli a postacią agentki Vesper Lynd graną przez Evę Green. Z kolei w debiutującym ubiegłego roku „Nie czas umierać”, w którym scen seksu zabrakło, reżyser nie odnalazł nic dla siebie. W tej samej rozmowie filmowiec przyrównał dzisiejsze kino wysokobudżetowe do „kraks i wybuchów” i wyznał, że poza tymi elementami, nie ma w nich żadnego innego punktu skupienia.

W tych filmach chodzi o ciągłe kraksy i wysadzanie rzeczy w powietrze. Czasem te produkcje są zabawne, ale narracja nie mówi nic o nas obecnie. Nie widzę innej myśli przewodniej w filmach o Marvelu czy Bondzie.

Źródło: Variety / Zdj. Sony Pictures