Road to Oscars 2020 – kto zgarnie statuetki? Omówienie tegorocznych nominacji

W nocy z niedzieli na poniedziałek poznamy laureatów 92. edycji Nagród Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej, popularnych Oscarów. Kto ma największe szanse na zwycięstwo?

Na naszych oczach dokonuje się właśnie cyfrowa rewolucja. Wpływy z kin przestają zauważalnie rosnąć, a ogólny wynik ratowany jest przede wszystkim poprzez pojedyncze blockbustery. I choć „Avengers: Koniec gry” strącił z piedestału najbardziej dochodowego filmu w historii „Avatara” (2,8 miliarda dolarów), to na rynku amerykańskim zaobserwować można rok do roku prawie 5-procentowy spadek przychodów z kin. Analizując sytuację, główny wniosek nasuwa się w zasadzie sam i sprowadza do rosnącego udziału modelu streamingowego. Baza klientów Netfliksa w ciągu 2019 roku wzrosła ze 139 do 167 milionów. Swoje platformy uruchomił już Disney oraz Apple, a w kolejce czeka należący do WarnerMedia Entertainment, HBO Max. Czas oczekiwania na obejrzenie filmu w domowym zaciszu skrócił się względem kinowych premier, a niejednokrotnie oczekiwanie to nie jest już w ogóle potrzebne, gdyż popularny tytuł można odtworzyć bezpośrednio z poziomu konsoli lub laptopa. Rok temu zwiastunem tej przemiany była „Roma”. Obraz Alfonso Cuaróna zebrał dziesięć nominacji (z piętnastu należących do Netfliksa) i pewnie kroczył po tytuł najlepszego filmu roku. Na ostatniej prostej plany pokrzyżował mu „Green Book”. Tegoroczna ceremonia jest pierwszym przypadkiem w historii, kiedy to sumarycznie najwięcej nominacji zebranych przez studio filmowe przypadło właśnie platformie streamingowej. Amerykańska firma z dwudziestoma czterema wyróżnieniami wyprzedziła tym samym giganta, jakim jest Walt Disney Company wraz z wykupionym przez niego Foxem. Netflix zdominował ceremonię Złotych Globów, gdzie w głównej kategorii najlepszego filmu dramatycznego, na pięć tytułów, reprezentowały go trzy („Irlandczyk”, „Historia małżeńska” oraz „Dwóch papieży”). Finalnie wieczór skończył się rozczarowaniem, gdyż na trzydzieści cztery nominacje zdobył tylko dwie statuetki.

Na prestiżu zyskuje także kino wywodzące się z powieści graficznych. Dekadę temu w głównej kategorii zabrakło miejsca dla „Mrocznego Rycerza”, ale już przed rokiem cztery nagrody zdobyła „Czarna Pantera”. Obecnie „Joker”, z jedenastoma nominacjami, jest liderem wśród wszystkich tytułów. Gatunkiem niezmiennie pomijanym przez członków Akademii (mimo naprawdę udanych ostatnich lat) pozostaje kino grozy. W 2019 roku zignorowano takie tytuły jak „Suspiria”, „Ciche miejsce” czy „Hereditary. Dziedzictwo”, w tym – tradycję kontynuuje „Midsommar. W biały dzień”, „To my” czy „Lighthouse” (wyróżniony wyłącznie za zdjęcia).

Nie przedłużając, spójrzmy, jak kształtują się szanse tegorocznych nominowanych.

Najlepszy film dokumentalny

AAAABXWtviGoOUxgrfZf6TL-e4oKs5sJ1mnnQYds3bwbask3IHd-N0SVvgTfiVx94Xtm0DOXnvo-FMqfeJd4u5aU8RebZUhy.jpg

Podobnie jak przed rokiem, kategoria najlepszego dokumentu dostarczyła jednej z największych niespodzianek już na etapie nominacji. W 2019 pominięty został murowany faworyt „Won’t You Be My Neighbor?” Morgana Neville’a o popularnym telewizyjnym prezenterze Fredzie Rogersie. W tym roku próżno szukać w gronie nominowanych „Apollo 11”. Wzbogacona o nigdy wcześniej niepublikowane sceny rekonstrukcja dziewiczego lotu na księżyc otrzymała nagrodę Critics Choice Documentary oraz Złoty Laur Amerykańskiej Gildii Producentów Filmowych. Motywem przewodnim dla kategorii okazał się ostatecznie temat symbiozy ujęty przez dokumentalistów w soczewce mikrokosmosu, będącego zarazem reprezentatywną próbą dla makro problemów. Tak jest w przypadku macedońskiej „Krainy miodu” (zwycięzca Amerykańskiego Stowarzyszenia Krytyków Filmowych (NSFC), Sundance oraz Millenium Docs Against Gravity), gdzie w oparciu o zestawienie dwóch kontrastów obserwujemy koegzystencję na linii człowieka z naturą, a także w produkcji Stevena Bognara oraz Julii Reichert, „American Factory”, gdzie na pierwszy plan wysuwa się relacja międzyludzka. Obraz podnosi temat kulturowego konfliktu amerykańskich oraz chińskich robotników w nowo powstałej fabryce azjatyckiego miliardera wybudowanej w Ohio. Spośród tych dwóch tytułów wyłoniony zostanie zwycięzca i przypuszczam, że zostanie nim, wymieniony przez Barracka Obamę na liście najlepszych filmów roku, „American Factory”.

Dokument dostępny jest do obejrzenia na platformie Netflix.

Najlepszy film animowany

toy-story-4-min111144.png

Jedną z najciekawszych chwil tegorocznej gali wręczenia Złotych Globów był moment, kiedy z grona „Krainy lodu II”, „Toy Story 4”, „Jak wytresować smoka 3” oraz „Króla Lwa” nagrodę odebrali całkowicie zaskoczeni twórcy animacji „Praziomek”. Choć w aspekcie humorystycznym doceniłbym powtórkę scenariusza, rozsądek podpowiada mi, że tak się nie stanie. Pozostając w temacie niespodzianek, za takową uznać należy brak „Krainy lodu II”. Mimo że film zebrał dość letnie recenzje, nie sposób odmówić mu miana społecznego fenomenu. Na obecną chwilę dochody filmu dobijają do półtora miliarda dolarów, plasując „Krainę lodu II” na pierwszym miejscu najbardziej dochodowych animacji (zaraz przed pierwszą częścią oraz „Iniemamocnymi 2”), a także na jedenastej pozycji w ogóle. Należy przy tym wspomnieć, że wyżej znajduje się tegoroczny „Król Lew” (1,6 mld przychodów i siódme miejsce na liście wszech czasów), jednak ze względu zastosowanej technologii nie do końca rozpatrywać go można w ramach „tradycyjnej” animacji. Nieobecność „Króla Lwa” oraz „Krainy lodu II” spowodowała, że nawet w przypadku filmu animowanego, czyli głównej domeny Disneya, palmę pierwszeństwa w ilości nominacji dzierży Netflix. Bardzo cieszę się z obecności „I Lost My Body”. Francuska pozycja deklasuje konkurencję swoją oryginalnością i oczarowuje ilością nieszablonowych rozwiązań. Podejmując poważne tematy adolescencji, akceptacji oraz tożsamości, uplasowuje film Clapina bliżej pamiętnego „Persepolis” lub „Walca z Baszirem”, wyraźnie odstając przy tym od nurtu w większości skierowanego do młodszego odbiorcy. Czarnym koniem okazać się może „Klaus”. Świąteczna opowieść otrzymała niedawno aż siedem nagród Annie (nagrody Międzynarodowego Stowarzyszenia Twórców Filmu Animowanego) i choć ma sporą szansę, by zakończyć wieczór ze statuetką, to mimo wszystko przewiduję sukces „Toy Story 4”. Pixar ostatnimi laty króluje w dziedzinie animacji  i mimo że pożegnanie Chudego oraz jego paczki nie przypadło mi osobiście do gustu, powinno znaleźć uznanie Akademii.

Najlepszy montaż

parasite-mi1n324r-434ed.png

Kategoria montażu mocno łączona jest z kategorią najlepszego filmu, przez co powstała teoria, że jeżeli główny faworyt wieczoru otrzymuje nagrodę za montaż, to również można spodziewać się jego zwycięstwa pod koniec gali. Mam obiekcje wobec tej hipotezy i podchodzę do niej ze sporym dystansem. Ostatnim takim przypadkiem był bowiem 2013 rok, kiedy to wpierw William Goldberg odebrał Oscara za montaż, a następnie mimo nieobecności Afflecka w kategorii reżyserskiej, za najlepszy film uznano „Argo”. Kolejne sześć lat (z jednym wyjątkiem) było już nobilitacją efektownego montażu nastawionego na częste cięcia, dynamiczną narrację oraz zróżnicowane zdjęcia. Wygrywały tytuły takie jak „Whiplash”, „Mad Max: Na drodze gniewu”, „Przełęcz ocalonych”, „Dunkierka” czy „Bohemian Rhapsody”. Tym jednym wyjątkiem była prowadzona na długich ujęciach „Grawitacja” Alfonso Cuaróna. Podążając powyższym trendem, faworyta upatrywałem w pojedynku Forda z Ferrari. „Le Mans ’66” otrzymał Satelitę (nagrodę Międzynarodowej Akademii Prasowej), BAFTA oraz wyróżnienie Stowarzyszenia Krytyków Filmowych z San Francisco. Z drugiej strony kilka lat temu Akademia kompletnie zignorowała podobny tematycznie, a do tego zdecydowanie lepszy jako film, „Wyścig” Rona Howarda. Siedemnastego stycznia obraz Jamesa Mangolda uległ także w kategorii najlepszego montażu w dramacie na najbardziej branżowej gali Amerykańskiego Stowarzyszenia Montażystów. Nagrody EDDIE trafiły do „Parasite” (za dramat) oraz do „Jojo Rabbit” (za komedię). W obliczu powyższych faktów wydaje się, że nagrodę otrzyma Yang Jinmo za „Parasite”.

Najlepszy dźwięk / montaż dźwięku

ford-feer131-3c885-eaa85.png

Kategorie dźwięku mogą rozpocząć triumfalny marsz filmu „1917”. To właśnie dzieło Mendesa ma największe szansę na statuetki. Otrzymał on Złotą Szpulę (nagroda Amerykańskiego Stowarzyszenia Montażystów Dźwięku) za najlepszy montaż dźwięku w filmie pełnometrażowym – dialogi i technika ADR. Odpowiedzialni za pracę na planie, Mark Taylor oraz Stuart Wilson, mogli pochwalić się łącznie już siedmioma nominacjami do Oscara, przy czym ani razu nie udało się im wygrać. Taylor był uprzednio nominowany za „Kapitana Phillipsa” oraz „Marsjanina”, natomiast Wilson za trzy filmy z serii „Gwiezdne wojny” („Przebudzenie Mocy”, „Łotr 1”, „Ostatni Jedi”), a także „Czas wojny” i „Skyfall”. Przypuszczam, że tym razem los się do nich uśmiechnie i nagrodę za dźwięk otrzyma „1917”. Innej decyzji spodziewam się natomiast w przypadku montażu. Donald Sylvester wyśmienicie przywrócił do życia odgłosy legendarnego wyścigu na torze Circuit de la Sarthe, dzięki czemu również skończy wieczór ze statuetką. „Le Mans ‘66” doceniony został Złotą Szpulą w kategorii Najlepszego montażu dźwięku w filmie pełnometrażowym – efekty i imitacje dźwiękowe oraz Satelitą.

Najlepsze zdjęcia

1917-min13e.png

Wiele lat czekał na swojego pierwszego Oscara legendarny operator Roger Deakins. Dwanaście kolejnych nominacji nie przyniosło mu zwycięstwa, choć wśród nich znajdowały się naprawdę wielkie oraz pięknie skadrowane tytuły: „Skazani na Shawshank”, „Fargo”, „To nie jest kraj dla starych ludzi”, „Prawdziwe męstwo”, „Skyfall” czy „Sicario”. Dopiero dwa lata temu Akademia w pełni zasłużenie uznała jego pracę przy filmie „Blade Runner 2049”. Na szczęście nie będzie musiał długo czekać na kolejną nagrodę. Deakins wzorem innego wielkiego operatora, Emmanuela Lubezki, poprowadził „1917” złudzeniem pojedynczego, ciągłego ujęcia w czasie rzeczywistym. Miałem przyjemność obejrzeć ten film już dwukrotnie, przy czym ponowny seans w większości poświęciłem na analizę ruchu kamery. I naprawdę zdumiewające jest, iż nawet znając trasę kadrowania, nie ma w scenografii, ułożeniu statystów czy konstrukcji scen dosłownie żadnych przygotowanych udogodnień, skrótów czy widocznych rozwiązań wskazujących na kompromis użytego sposobu narracji. Chapeau bas!

Miłym akcentem jest nominacja dla Jarina Blaschke (nagroda Spotlight Amerykańskiego Stowarzyszenia Operatorów Filmowych (ASC)). Żałuję, że „Lighthouse” nie został dostrzeżony także w innych kategoriach, niemniej sama obecność produkcji Roberta Eggersa na gali cieszy i warto ją odnotować.

Roger Deakins o pracy przy „1917”:

Jak powstawała TA scena:

Najlepsze kostiumy

little-women-min14-93d04.png

Wynik batalii o kostiumy wydaje się trudny do przewidzenia. Satelitę oraz Critics Choice otrzymała całkowicie pominięta Ruth E. Carter (Oscar za „Czarną Panterę” (2019)) za kreacje do „Nazywam się Dolemite”. Natomiast faworyzowane „Małe kobietki” zignorowano w nominacjach do nagrody CDG (Amerykańskiej Gildii Kostiumologów). Tę, zaskakująco, przyznano Mayes C. Rubeo za „Jojo Rabbit”. Walka o nagrodę rozegra się pomiędzy „Pewnego razu… w Hollywood” a „Małymi kobietkami”. To szósta nominacja dla Jacqueline Durran, którą wszyscy miłośnicy mody kojarzą za sprawą niezapomnianej, zielonej sukni Keiry Knightley w „Pokucie” (nominacja w 2008 r.). Durran odpowiada także za mundury w „1917”, a obecnie zaangażowana jest w prace na planie nowego „Batmana”. W „Małych kobietkach” stworzyła bardziej złożone oraz wystawne stroje niż jej kontrkandydatka z filmu Tarantino. Choć szansę oceniam pół na pół, zdecyduję się na adaptację powieści Louisy May Alcott.

Najlepsze efekty specjalne

a4-dscv-131a8.png

Zaskakujące wybory towarzyszą losom nagrody za efekty specjalne. Rok temu brak nominacji dla „Aquamana” niepochlebnie na Twitterze skomentował James Wan, a w tym roku środowisko głośno krytykuje pominięcie „Alita: Battle Angel”. Pretendent często zawstydza tu faworyta. Biały niedźwiedź ze „Złotego kompasu” pokonał „Transformers” oraz „Piratów z Karaibów: Na krańcu świata”, a skromna „Ex Machina” wychodziła zwycięsko z pojedynku z „Przebudzeniem Mocy”. Co zaskakujące, z całej sagi Skywalkerów nagrodę za efekty otrzymała wyłącznie „Nowa nadzieja” (1978). Nie podejrzewam, żeby miało to ulec zmianie. W „Irlandczyku” udało się całkiem przekonująco zretuszować starą gwardię Martina Scorsese, jednak nałożenie komputerowych markerów na twarzach aktorów nie spowoduje, że prawie osiemdziesięcioletni Robert De Niro nabierze ruchów trzydziestolatka. I niestety w scenach, w których musi wykonać energiczny wymach czy zastosować mafijną komunikację niewerbalną, iluzja pryska, a całość nabiera karykaturalnego wyrazu. Mimo że dwanaście miesięcy temu „Pierwszy człowiek” zostawił z pustymi rękami „Avengers: Wojnę bez granic”, tym razem Oscar w końcu trafi do Marvela za „Avengers: Koniec gry”. Uwierzcie bowiem lub nie, ale ostatnim filmem uniwersum, który otrzymał Oscara za efekty specjalne, był (na długo przed erą Kevina Feigego) „Spider-Man 2” w 2004 roku.

Najlepsza scenografia

prwh-min1e-5f5bc-6d9a2.png

Już od dłuższego czasu zabieram się do ponownego seansu „Pewnego razu… w Hollywood”. Z pierwszego pamiętam bowiem niezliczone momenty, w których to Brad Pitt całą wieczność spędzał za kierownicą cadillaca, a ja walczyłem z powiekami, osadzony głęboko w kinowym fotelu. Czytałem wywiad, w którym Tarantino nawiązywał do ilości tychże scen, tłumacząc je wspomnieniami z dzieciństwa, kiedy to z tylnego siedzenia samochodu obserwował magnetyczne neony miasta. Barbara Ling oraz Nancy Haigh idealnie odtworzyły ów klimat Los Angeles końca lat sześćdziesiątych, pieczołowicie odwzorowując nie tylko Hollywood Boulevard, lecz specyfikę całego hippisowskiego Los Angeles. „Pewnego razu… w Holywood” otrzymało już za scenografię nagrody Stowarzyszenia Krytyków Filmowych z San Francisco, Los Angeles, Critics Choice oraz nagrodę Amerykańskiej Gildii Scenografów. Oscar wydaje się formalnością. Porażkę najciężej przeżyje wtedy Dennis Gassner, który równie skutecznie przywrócił do życia front I wojny światowej w „1917” (tegoroczna nagroda BAFTA).

Interesujący materiał o scenografii w „Pewnego razu… w Hollywood”:

Najlepsza charakteryzacja

bombshell-min1kj.png

Kiedy w Internecie pojawiło się pierwsze zdjęcie Joaquina Phoenixa w pełnej charakteryzacji Jokera, spotkało się ono raczej z chłodnym przyjęciem i krytycznymi komentarzami. Zarzucano mu zbyt zachowawcze podejście oraz nieobecność aury psychicznego braku równowagi postaci. Ostatecznie, wiadomo już, że wizja Todda Phillipsa sprostała oczekiwaniom fanów, a Nicki Ledermann oraz Kay Georgiou wymieniani są w gronie faworytów do Oscara za charakteryzację. Podejrzewam, że nagroda trafi jednak do Kazu Hiro (we współpracy z Anne Morgan oraz Vivian Baker) za pracę na planie filmu „Gorący temat”. Hiro (Oscar w 2018 r. za charakteryzację do filmu „Czas mroku”) przez kilka godzin dziennie upodabniał Charlize Theron oraz Nicole Kidman do Megyn Kelly i Gretchen Carlson. Historia seksualnych występków byłego dyrektora stacji FOX News, Rogera Ailesa, otrzymała trzy nagrody na gali Amerykańskiej Gildii Wizażystów i Stylistów Fryzur, BAFTA, a także Critics Choice.

Kazu Hiro opowiadający o charakteryzacji do filmu „Gorący temat”:

Najlepsza muzyka

joker-242-cc2cf-70597-ec0a8-b8645.png

Bardzo mocna kategoria. John Williams za „Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie” otrzymał pięćdziesiątą drugą nominację, co jest oczywiście rekordem największej ich liczby wśród żyjących osób (więcej ma wyłącznie Walt Disney – pięćdziesiąt dziewięć). Doceniam nastrojowy soundtrack Alexandre’a Desplata w „Małych kobietkach” oraz melancholijne dźwięki Randy’ego Newmana w „Historii małżeńskiej”. Oscara wraz z pierwszą nominacją otrzyma natomiast Hildur Gudnadottir za ścieżkę dźwiękową do „Jokera”. Jest to wyjątkowy rok dla islandzkiej kompozytorki. Nie dość, że uhonorowana została już Złotym Globem, Critics Choice, BAFTA oraz Satelitą, to odniosła także sukcesy telewizyjne. Soundtrack do serialu „Czarnobyl” przyniósł jej dodatkowo nagrodę Emmy oraz Grammy.

Nie każdemu znany jest fakt, że Hildur Gudnadottir jest utalentowaną wiolonczelistką:

Motyw przewodni z filmu „Joker”:

Najlepsza piosenka

rocketman-min-03-8a6e0-2d9f2-8c866.png

Mimo przeciętnych recenzji, osobiście doceniam aktorską wersję „Aladyna”. Podoba mi się wystawność, koloryt oraz bezpretensjonalność adaptacji Guya Ritchiego, a także feministyczny manifest pod postacią specjalnie stworzonej na potrzeby filmu piosenki „Speechless”. Jej autorami są twórcy tekstów piosenek do filmu „La La Land” (Oscar w 2017 r.), Benji Pasek oraz Justin Paul. „Speechless” podzieliło niestety losy innego utworu wykreowanego na potrzeby reanimacji klasycznej opowieści Disneya, „Spirit” z „Króla Lwa”. Obydwa całkowicie pominięte zostały w nominacjach. Wśród obecnych, zarówno „Into the Unknown” z „Krainy lodu II” oraz „I Can’t Let You Throw Yourself Away” z „Toy Story 4” wyraźnie ustępują dokonaniom poprzedników. Próżno szukać w nich siły „Let it Go” („Kraina lodu” – Oscar 2014 r.) czy przyjacielskiego ducha z „We Belong Together” („Toy Story 3” – Oscar 2011 r.). Ciekawostką jest fakt wyróżnienia Cynthii Erivo, która poza nominacją za „Stand Up” z filmu „Harriet”, ma również szansę w kategorii aktorki pierwszoplanowej. Oscar trafi natomiast do Eltona Johna oraz jego wieloletniego partnera, Berniego Taupina, za piosenkę „(I’m Gonna) Love Me Again” do filmu „Rocketman”. Panowie otrzymali już Złoty Glob, Satelitę oraz Critics Choice.

Najlepszy film międzynarodowy

parasite-movie-trailer-1183601-1280x0.jpeg

Nieznaczącą z poziomu zasad przyznawania nagrody, lecz wartą odnotowania kwestią jest tegoroczna zmiana nazwy kategorii. Dotychczasowa Best Foreign-Language Film zastąpiona została przez Best International Feature Film. Podstawą do takiej decyzji była chęć ograniczenia polaryzacji środowiska filmowego poprzez nadanie mu bardziej spójnego oraz partnerskiego charakteru. Akademia chciała zdystansować się od negatywnych konotacji słowa „foreign” (cudzoziemski/zagraniczny/obcy), a także zaakcentować uniwersalność wartości, jakie przyświecają filmowcom na całym świecie. Podejrzewam, że w decyzji miał swój znaczący udział Alfonso Cuarón, który odbierając w zeszłym roku Oscara za „Romę” w kategorii najlepszego filmu nieanglojęzycznego, w swojej przemowie przekornie zażartował: „Dorastałem, oglądając filmy obcojęzyczne, inspirowały mnie oraz nauczyłem się z nich wiele. Filmy takie jak Obywatel Kane, Szczęki, Ojciec chrzestny czy Do utraty tchu”. Zmiana jest tym bardziej zasadna, że z roku na rok udział kina spoza Hollywood okazuje się coraz bardziej kluczowy i zauważalny. W 2019 r. mieliśmy wspomnianą „Romę” oraz rodzimą „Zimną wojnę”. W tym natomiast, poza ramy jednej kategorii, ekspansji dokonują „Parasite”, „Ból i blask” czy „Kraina miodu”. „Kraina miodu” jest przy tym pierwszym filmem w historii, który zdobył nominację zarówno jako dokument, jak i film zagraniczny. Bardzo cieszę się, że Polska zaczyna odważnie oraz systematycznie gościć wśród nominowanych. Po ogłoszeniu shortlisty (dziesięć wstępnych tytułów) obawiałem się, że „Boże Ciało” ulegnie senegalskiemu „Atlantykowi” i skończy na szóstym miejscu, czyli pierwszym poza pulą nominowanych. Serdecznie gratuluję Janowi Komasie powtórzenia wyczynu Pawła Pawlikowskiego. Na Oscara przyjdzie nam jednak poczekać. Stuprocentowym faworytem i murowanym zwycięzcą zostanie Joon-ho Bong, który ma również ogromną szansę na główną nagrodę wieczoru. Koreański „Parasite” zdobył już Złoty Glob, Złotą Palmę, Critics Choice, BAFTA czy National Board of Review.

Najlepszy scenariusz adaptowany

jojo-rabit-min-7afda.png

Bardzo nikłe szanse posiada „Dwóch papieży” oraz „Joker”. Szczególnie szanuję skrypt Todda Phillipsa i Scotta Silvera, którzy mierzyli się z naprawdę ciężkim wyzwaniem. Origin Jokera czerpie to, co najlepsze z „Zabójczego żartu” Alana Moore’a, dokładając do tego autorską wizję scenarzysty i reżysera. Po ośmiu latach kolejną nominację otrzymał Steven Zaillian. Autor tekstów do takich filmów jak „Przebudzenia”, „Gangi Nowego Jorku”, „Moneyball” czy przynosząca mu Oscara – „Lista Schindlera”, wiernie przełożył na filmowy język książkę Charlesa Brandta „Słyszałem, że malujesz domy…” (pod nowym tytułem „Irlandczyk”). Interesującym wyborem okazałoby się uhonorowanie „Jojo Rabbit”. Taika Waititi w swoim niepokornym stylu podszedł do materiału źródłowego. Książka Christine Leunens „Niebo na uwięzi” znacząco różni się ciężarem od interpretacji nowozelandzkiego reżysera. Zachowując ducha oryginału, Waititi nadał mu groteskowego charakteru znanego z poprzednich filmów. Wprowadził choćby postać Adolfa Hitlera jako wyimaginowanego przyjaciela głównego bohatera, którego próżno szukać na stronach powieści. Skrypt doceniony został przez Stowarzyszenie Krytyków Filmowych z San Francisco, otrzymał nagrodę BAFTA, Australijskiej Akademii Sztuki Filmowej i Telewizyjnej (AACTA) oraz Amerykańskiej Gildii Scenarzystów (WGA). Powinno się to przełożyć także na Oscara. W tym wypadku wielkim przegranym zostanie Greta Gerwig za „Małe kobietki”. Autorka potwierdziła swoją wrażliwość już przy „Frances Ha” czy też „Lady Bird”. Kanonicza powieść Louisy May Alcott okazała się więc naturalnym wyborem. Jak sama mówi: „Jest wiele niesamowitych brytyjskich powieści, Amerykanie posiadają natomiast tylko dwie: Małe kobietki oraz Moby Dicka. Przy czym nie byłam zainteresowana kręceniem Moby Dicka”. Scenariusz wyróżniony został Critics Choice oraz, często spójną z decyzją Akademii, nagrodą Rady Bibliotecznej USC (University of Southern California).

Najlepszy scenariusz oryginalny

1 7nKY_T7ZQiNtDs6rcN1Pdw.jpeg

„Na noże” jest moją największą filmową niespodzianką roku i mimo braku szansy na zwycięstwo, niezmiernie cieszę się z nominacji Riana Johnsona. Kryminał przeplata się tu z komedią, a fabularnych twistów nie powstydziłaby się sama Agatha Christie. Ponadto film sprawia wrażenie, jakby wszyscy na planie bawili się wyśmienicie, a gwiazdorska obsada tylko intensyfikuje pozytywny przekaz. Myślę, że na nominacji skończy się w przypadku „1917” oraz „Historii małżeńskiej”. Wojenny film Mendesa oddziałuje mocniej na poziomie formy niż treści, natomiast w tekście Noaha Baumbacha brakuje większej dyscypliny. Oczywiście w „Historii małżeńskiej” są sceny, które poruszają oraz zapadają głęboko w pamięć, jednak na polu dekompozycji związku zarówno Robert Benton w „Sprawie Kramerów”, jak i Mike Nichols w „Kto się boi Virginii Woolf?” dokonali bardziej kompleksowej ewaluacji. Niespodziankę sprawić może „Parasite”. Koreańska produkcja szturmem zdobywa sezon nagród, a tekst Bong Joon Ho oraz Han Jin Won wyróżniony został przez Amerykańską Gildię Scenarzystów, Afroamerykańskie Stowarzyszenie Krytyków Filmowych (AAFC), a także gremia z Atlanty, Chicago, Nowego Jorku czy San Francisco. Wydaje mi się, że Akademia uhonoruje jednak scenariusz Quentina Tarantino do „Pewnego razu… w Holywood”. Nie tylko przywraca on do życia wielką erę Hollywood, lecz jest także hołdem oraz pocztówką minionej epoki (już sam tytuł nawiązuje znacząco do takich klasyków Sergio Leone jak „Pewnego razu na Dzikim Zachodzie” czy „Dawno temu w Ameryce”).

Najlepsza aktorka drugoplanowa

UzgIvyIBRnteXtFmHFDsBMrKDydEkm.png

Zdecydowanie najbardziej zaskakująca kategoria w kontekście nominacji. Pominięta została Awkwafina, która za swoją rolę do filmu „Kłamstewko” otrzymała Złoty Glob, Satelitę oraz nagrodę Gotham, a także Jennifer Lopez za odważną kreację w „Ślicznotkach”. Nie wpłynęło to jednak w żaden sposób na obniżenie rangi kobiecego drugiego planu. Nareszcie dostrzeżona została Florence Pugh. Talent aktorki już w 2017 roku doceniła Europejska Akademia Filmowa (nominacja za „Lady M.”). Choć za bardziej złożony i pamiętny uznaję jej tegoroczny występ w „Midsommar. W biały dzień”, tak rola Amy March w „Małych kobietkach” z pewnością zasługuje na znalezienie się w tym zaszczytnym gronie. Scarlett Johansson jest dopiero dwunastą osobą, która w tym samym roku otrzymała nominację zarówno drugo-, jak i pierwszoplanową. Pionierką w historii była w 1939 r. Fay Baitner za „White Banners” oraz „Jezebel - Dzieje grzesznicy”, natomiast pierwszym mężczyzną – Barry Fitzgerald w 1945 r. Co dość komiczne, Fitzgerald otrzymał obydwie nominacje (najlepszy aktor pierwszoplanowy oraz drugoplanowy) za tę samą rolę, w tym samym filmie. Za zagranie Ojca Fitzgibbona w „Idąc moją drogą” zwyciężył w kategorii drugoplanowej oraz przegrał z kolegą z planu w kategorii głównej (Bing Crosby, również za „Idąc moją drogą” (1945)). Po zaistniałym paradoksie, Akademia zmieniła zasady regulaminu, ograniczając możliwość ubiegania się o więcej niż jedną nominację za ten sam występ. W XXI wieku scenariusz Scarlett Johansson zdarzał się trzykrotnie. W 2003 r. Julianne Moore („Daleko od nieba” oraz „Godziny”), 2005 r. Jamie Foxx („Ray” oraz „Zakładnik”), 2008 r. Cate Blanchett („Elizabeth: Złoty wiek”, „I’m Not There. Gdzie indziej jestem”). Wcielenie się Blanchett w Boba Dylana to zarazem drugi przypadek w historii, kiedy kobieta otrzymała nominację za zagranie męskiego bohatera (wcześniej Linda Hunt, „Rok niebezpiecznego życia” (1984)). Podwójnie nominowani nigdy nie zdobyli dwóch statuetek. Nie stanie się tak również i tym razem. Wszystko wskazuje, że Oscara za „Historię małżeńską” otrzyma Laura Dern. Rola pragmatycznej prawnik specjalizującej się w rozwodach zapewniła już aktorce Złoty Glob, Critics Choice, BAFTA oraz nagrodę Amerykańskiej Gildii Aktorów Filmowych.

Najlepszy aktor drugoplanowy

pewnego-1-19aab.png

Drugoplanowa rola męska jest od lat najmocniejszą kategorią. Wystarczy spojrzeć, jakie nazwiska znalazły się wśród wybranej piątki (Tom Hanks, Al Pacino, Joe Pesci, Anthony Hopkins oraz Brad Pitt). Każdy z Panów posiada już Oscara. Jedynie Pitt nie otrzymał go w kategorii aktorskiej, lecz jako producent filmu „Zniewolony. 12 lat niewolnictwa” („Zniewolony. 12 Years a Slave”). Niedopatrzenie to zostanie skorygowane, ponieważ Brad Pitt za rolę Cliffa Bootha w „Pewnego razu w… Hollywood” do Złotego Globu, Critics Choice, BAFTA oraz nagrody Amerykańskiej Gildii Aktorów Filmowych bez wątpienia dołoży także złotego rycerza. Szkoda, że w gronie nominowanych zabrakło miejsca dla obsady „Lighthouse”. Zarówno Willem Dafoe, jak i Robert Pattinson zaprezentowali w nim kawał solidnego rzemiosła.

Najlepsza aktorka pierwszoplanowa

judy-min.png

Bardziej jako ciekawostkę niż faktyczną szansę na zwycięstwo traktować należy nominację dla Cynthii Erivo za „Harriet”. Erivo jest zarazem jedyną czarnoskórą osobą wyróżnioną wśród wszystkich czterech aktorskich kategorii. Żałuję, że rola Harriet Tubman została zauważona przez Akademię kosztem naprawdę wybornego występu Lupity Nyong’o w „To my”. Saoirse Ronan dzięki „Małym kobietkom” stała się drugą najmłodszą aktorką z czterema nominacjami w wieku dwudziestu pięciu lat („Pokuta” (2008), „Brooklyn” (2016), „Lady Bird” (2018), „Małe kobietki” (2020)). Wyprzedza ją o cztery miesiące Jennifer Lawrence („Do szpiku kości” (2011), „Poradnik pozytywnego myślenia” (2013), „American Hustle” (2014), „Joy” (2016). O nagrodę powalczą Scarlett Johansson (są to jej pierwsze nominacje, wyróżnienia nie otrzymała nawet za „Między słowami”) oraz powracająca do najwyższej formy Renée Zellweger. Johansson za rolę żony oraz matki rozdartej między własną samorealizacją a rodzinną rutyną zdobyła Satelitę oraz wyróżnienia krytyków filmowych z Denver, Detroit, a także Florydy. Zellweger – Złoty Glob, Critics Choice, BAFTA oraz nagrodę Amerykańskiej Gildii Aktorów Filmowych i National Board of Review. Wcielając się w postać Judy Garland oraz śpiewając kultowe „Over the Rainbow”, Renée Zellweger za „Judy” otrzyma najprawdopodobniej również Oscara.

Utwór „Over the Rainbow” w wykonaniu Renée Zellweger z filmu „Judy”:

Najlepszy aktor pierwszoplanowy

joker013-min1-b6af5-38922-f93e9-7bd6f.png

Dwanaście miesięcy temu Rami Malek odebrał Oscara za główną rolę męską, dzięki sztucznemu uzębieniu oraz wiernemu lip-sync’owi w „Bohemian Rhapsody”. Szkoda, że niedoceniona została transformacja Tarona Egertona w filmowej biografii Elthona Johna. Nie dość, że Egerton miał cięższe wyzwanie już na poziomie fizjonomii, to również w kwestii wokalnej, sam wykonał utwory legendarnego piosenkarza. „Rocketman” jest ponadto filmem zwyczajnie lepszym od ugrzecznionej historii wokalisty Queen. Mówiąc o nieobecnych, z pewnością niekomfortowo czuć się może Robert De Niro. Zarówno Al Pacino, jak i Joe Pesci nominowani zostali za „Irlandczyka”. De Niro, mimo najdłuższego czasu ekranowego, aprobaty nie zyskał i pozostaje mu wyłącznie kibicować starym znajomym w kategorii drugoplanowej. Po raz pierwszy nominowany został Antonio Banderas. Posiada on w swoim dorobku pięć nominacji do Złotych Globów, jednak dopiero rola w „Bólu i blasku” przełożyła się na debiutancką szansę na Oscara. W początkowej fazie sezonu faworytem nagród wydawał się Adam Driver. Zdobył on międzynarodową nagrodę AACTA, Gotham oraz gratyfikację krytyków z Chicago, Atlanty, Austin, Detroit czy Florydy. Trudno się temu dziwić, gdyż jego występ w „Historii małżeńskiej” jest najmocniejszym punktem filmu, a także (obok „Patersona”) najdojrzalszą rolą w dotychczasowym dorobku aktora. Wyczynu niemożliwego dokonał jednak Joaquin Phoenix. Podjął się on roli Jokera, która już wcześniej zapisała się złotymi zgłoskami w historii kina. Niezapomniany był zarówno Jack Nicholson w adaptacji Tima Burtona, jak i Heath Ledger, który skradł każdą scenę w „Mrocznym Rycerzu” (Oscar w 2009 r.). Phoenix od podstaw wykreował złożonego, tragicznego bohatera, z którego samotnością się empatyzuje, przy jednoczesnej chęci odizolowania go od społeczeństwa. Ironicznie, społeczeństwo w filmie Todda Phillipsa jest jeszcze mroczniejsze i zwichrowane oraz całkowicie bezradne w protekcjonalnej i asymilacyjnej roli względem jednostki. Tym samym, zamiast pełnić podstawową funkcję socjalną, w miejsce ładu destrukcyjnie zasiewa zalążek anarchii. Przejmująca, popisowa rola Joaquina Phoenixa i w pełni zasłużony Oscar za film „Joker”.

Najlepsza reżyseria

Dobitnie komentowany jest brak nominacji za reżyserię dla Grety Gerwig za „Małe kobietki”. Należy ona do wąskiej grupy pięciu kobiet, którym taka sztuka w ogóle się udała (Lina Wertmuller („Siedem piękności Pasqualino”), Sofia Coppola („Między słowami”), Jane Campion („Fortepian”), Kathryn Bigelow („The Hurt Locker. W pułapce wojny”), Greta Gerwig („Lady Bird”)). Absencja wywołała ponowną dyskusję na temat równości szans oraz marginalizowanej roli kobiet w środowisku filmowym. Sytuacja zdaje się tym bardziej napięta, że Gerwig miała okazję przejść do historii jako pierwsza, która zdobyła reżyserską nominację po raz drugi. Intrygujący w poruszanym kontekście jest fakt, że analizując globalne statystyki, tegoroczne rozdanie Oscarów stanowi rekord w ilości nominacji przyznanych płci żeńskiej. 31,1% nominowanych zajmują bowiem kobiety (65 z 209 indywidualnych nazwisk). Porównując do lat poprzednich: 27,5% w roku 2018 (62 na 225), 26,8% w 2017 r. (57 z 213) oraz 22,7% w 2016 r. (48 z 211). Parytet zaczyna się więc historycznie równoważyć. Osobiście wyróżniłbym Gretę Gerwig w miejsce Todda Phillipsa. Uznaję „Jokera” za film niezwykle udany, jednak na polu reżyserii, twórca „Kac Vegas” bezpardonowo skopiował styl Martina Scorsese. Ten zresztą jest także nominowany. Wyróżnienie „Irlandczyka” spowodowało, że Scorsese jest obecnie najczęściej nominowanym żyjącym reżyserem (aż dziewięć razy). Więcej posiada wyłącznie zmarły już William Wyler (dwanaście). O nagrodę powalczą Joon-ho Bong oraz Sam Mendes. Obaj Panowie zdobyli ex aequo Critics Choice. Stawiam na zwycięstwo Sama Mendesa za „1917”. Brytyjczyk otrzymał Złoty Glob oraz bardzo istotną nagrodę Amerykańskiej Gildii Reżyserów Filmowych (GDA), której przyznanie od sześciu lat pokrywa się z Oscarem (odstępstwem był przypadek Bena Afflecka i „Argo” w 2013 r.).

Najlepszy film

1917-min1qw-841a7-b90ac.png

Dziewięć tytułów wyróżnionych zostało w głównej kategorii wieczoru. Wyłącznie iluzoryczne szanse posiada „Le Mans ‘66”. Dzieło Mangolda jest solidnie zmontowaną oraz zagraną historią, jednak wyraźnie odstaje od reszty stawki. Żałuję, że pozbawiona nadziei jest adaptacja prozy Louisy May Alcott. Doceniam serce włożone w ożywienie klasyka oraz istotne wartości, jakie porusza. Historia o byciu wiernym sobie naturalnie wiąże się tutaj z chęcią pomocy drugiemu człowiekowi oraz rodzinnymi wartościami. Piękna afirmacja życia oraz zwykłej codzienności. Wydaje mi się, że na nagrodę nie zasługuje „Irlandczyk”. Wzbudza on, co prawda, sentyment za rasowym kinem gangsterskim, lecz jest to zarazem jego głównym problemem. Zbyt zakorzeniony w przeszłości, nie utrzymuje ciężaru tematycznej spuścizny „Chłopców z ferajny” czy też „Kasyna”. Prawdopodobnie zabraknie głosów na „Jojo Rabbit”, „Historię małżeńską”, „Pewnego razu w… Hollywood” oraz „Jokera”. Tak jak w kategorii reżyserskiej, rozstrzygnięcie nastąpi pomiędzy „1917” a „Parasite”. Łączący formy dramatu, komedii, a nawet kina grozy, okraszony również perspektywą społecznego komentarza film Joon-ho Bonga jest jedenastym przypadkiem, w którym to film zagraniczny znajduje się w głównej kategorii. Natomiast dopiero szóstym, który ma szansę zarówno na najlepszy film obcojęzyczny, jak i film roku (wcześniejsze takie sytuacje: francuskie „Z” (1970), włoskie „Życie jest piękne” (1999), tajwański „Przyczajony tygrys, ukryty smok” (2001), francusko/austriacko/niemiecka „Miłość” (2012), meksykańska „Roma” (2019)). Żaden nie zdobył obydwu tych nagród, jak również nie otrzymał Oscara za najlepszy film. Najbliżej była „Roma”, jednak ostatecznie Oscara zainkasował wtedy „Green Book”. Główną przyczyną jest fakt, że wielu członków Akademii niechętnie podchodzi do wizji przydzielania jednemu tytułowi dwóch nagród za najlepszy film. Dysonans między zagraniczną a główną kategorią doprowadził prawdopodobnie do porażki Cuaróna i może być sporym wyzwaniem dla koreańskiego tytułu. Tylko na pozór bardziej komfortową sytuację ma „1917”. Istnieje wiele wybitnych filmów kina wojennego, które często z niezrozumianych przyczyn nie zdobywały statuetki. Najgłośniejszym przypadkiem był rok 1999, kiedy to „Szeregowiec Ryan” oraz „Cienka czerwona linia” przegrały z „Zakochanym Szekspirem”. Tytuły takie jak „Full Metal Jacket” czy „Helikopter w ogniu” nie otrzymały natomiast nawet nominacji. „1917” zdobyło jednak Złoty Glob za najlepszy dramat, BAFTA, a także Złoty Laur Amerykańskiej Gildii Producentów Filmowych (PGA), co czyni go faworytem do miana najlepszego filmu roku.

źródło: zdj. Sony Pictures / RoadsideFlix / Warner Bros. / Universal Pictures / Netflix / Pixar / Neon / 20th Century Studios / Marvel / Disney / MGM