Saul Goodman powraca po raz (przed)ostatni. Omawiamy „Zadzwoń do Saula” i przypominamy zakończenie 5. sezonu

Lada dzień z nowymi odcinkami zadebiutuje pierwsza część finałowego sezonu „Zadzwoń do Saula”, celebrowanego prequela „Breaking Bad”. W Polsce produkcja trafi na na platformę Netflix dopiero we wtorek, dlatego poprzedzając premierę (przed)ostatniego spotkania z patronem podrzędnych kryminalistów Saulem Goodmanem przypominamy początki serialu i omawiamy zakończenie poprzedniego sezonu

To miał być prawniczy sitcom w formacie „nowy tydzień – nowa sprawa”

Gdy na fali sukcesu „Breaking Bad” twórcy serialu, Vince Gilligan i Peter Gould, zapowiedzieli kolejną serię osadzoną w swojej wersji Albuquerque, nikt – a zwłaszcza oni sami – nie mógł się spodziewać, w jakim kierunku powędruje opowieść Saula Goodmana (a właściwie Jimmy'ego McGilla). Po pięciu sezonach „Better Call Saul” wiemy, że postać, którą w oryginalnym serialu wykorzystywano głównie  jako comic relief, jest równie – a może i bardziej – skomplikowana od Waltera White'a. Od strony metrażu, dekonstrukcja postaci zdesperowanego prawnika z Nowego Meksyku zajęła twórcom więcej sezonów, niż liczy sobie całe „Breaking Bad”. Gdy serial powróci na Netflix po raz ostatni w lipcu tego roku (ostatni sezon został rozdzielony przez AMC na dwie części), na jego koncie znajdą się łącznie sześćdziesiąt trzy odcinki, czyli dokładnie o jeden więcej od serii-matki. Kompletnie zaskoczeni byli z początku widzowie, którzy oczekiwali „po prostu” odtworzenia w serialu humorystycznych scenek z „Breaking Bad” w poszerzonej formule. Tak samo mogli zareagować ci, którzy spodziewali się, że spirala Jimmy'ego w stronę Saula Goodmana zajmie scenarzystom jeden, góra dwa sezony.  Zamiast tego otrzymaliśmy precyzyjny dramat psychologiczny z elementami komedii i rozwojowym wątkiem kryminalnym. Narastanie tego ostatniego wraz z każdym kolejnym sezonem mierzy dystans, który bohater skraca do ostatecznego zespojenia ze swoim alter ego. Obok czołowego antyherosa, „Better Call Saul” ciągnie na dno kilka innych postaci – Mike'a, Chucka, Kim, Nacho i Gusa, których historie opisują niemniej intensywną podróż do jądra ciemności i z powrotem.

Sprawdź też: „Zadzwoń do Saula” – recenzja pierwszego odcinka szóstego sezonu. Obywatel Goodman.

To powiedziawszy, oryginalny zamysł na „Better Call Saul” zapowiadał widowisko zupełnie innego kalibru i konwencji. W końcówce 2013 roku, gdy Gilligan i Gould dopiero przymierzali się do realizacji serialu, wczesne losy Goodmana wyobrażano sobie jako komedię sytuacyjną, w której co tydzień prezentowano by odmienną sprawę prawnika-kryminalisty. „Gdy po raz pierwszy pojawił się pomysł na spin-off, wyobrażaliśmy sobie, że każdy odcinek potrwa pół godziny” – tłumaczył Gilligan w jednym z wywiadów. „To byłoby coś w stylu [animacji Comedy Central] Dr. Katz. Czyli po prostu Saul Goodman, w swojej szalonej kancelarii z kolumnami ze styropianu, do którego co tydzień z problemem przychodzi inny stand-upowy komik”. Duet ostatecznie zrezygnował z tego zamysłu – głównie przez brak doświadczenia w realizowaniu sitcomów. A jednak, obaj wciąż chcieli, by „Zadzwoń do Saula” odwróciło formułę „Breaking Bad”: „pomyśleliśmy sobie, że okej, jeden odcinek ma godzinę... ale niech to będzie naprawdę zabawna godzina. „Breaking Bad” to jakieś dwadzieścia pięć procent komedii i siedemdziesiąt pięć dramatu. Tutaj moglibyśmy to odwrócić”. Na etapie czwartego sezonu, który od strony dramaturgicznej nie ustępował już w żadnym stopniu serialowi z Bryanem Cranstonem i Aaronem Paulem twórcy wciąż byli zaskoczeni, tym jak bardzo odsunęli się od oryginalnego planu. „W ogóle się tego nie spodziewałem” – wyznał Gilligan jeszcze w zeszłym miesiącu – „nie oczekiwałem, że będzie to takie dobre”. Z podobnym nastawieniem twórca zapowiedział ostatnio nowy sezon, stwierdzając, że w jego oczach finałowy sezon „Better Call Saul” przebije zakończenie „Breaking Bad”. „To nasz najlepszy sezon. I to naprawdę nie przesada, choć wiem, jaką mamy za sobą podróż. [Ostatnie odcinki] przekroczyły moje oczekiwania. Nie sądziłem, że ten serial będzie tak dobry. (...) Stwierdzenie, że jest lepszy od „Breaking Bad” nie będzie przesadą.”

„Pew, pew”. Zakończenie 5. sezonu „Zadzwoń do Saula

„Better Call Saul”, a przynajmniej ta część serialu, która rozgrywa się przed „Breaking Bad”, musi skończyć się tragedią. Wiemy bowiem, gdzie większość bohaterów znajduje się, gdy do świata Gilligana i Goulda dołącza Walter White i nie jest to położenie, którego życzyliby sobie na początku prequela (może z wyjątkiem Gusa Fringa). Ostatni kawałek układanki niesie z sobą nie tylko zrestartowanie szachownicy pod krótkotrwałe imperium Heisenberga, ale też rozwiązanie wątków oryginalnych postaci „BTS”: Nacho Vargi i Kim Wexler. Zwłaszcza w kontekście tej ostatniej bohaterki, między czwartym i piątym sezonem „Better Call Saul” pojawiła się pomysłowa zależność. Choć trajektoria serialu od początku opisuje upadek Jimmy'ego McGilla i uformowanie Saula Goodmana, finał piątej serii zapowiedział, że dokończenie tej transformacji może potoczyć się zupełnie inaczej, niż oczekiwaliśmy – przede wszystkim właśnie w odniesieniu do roli, jaką odegra w niej postać znakomicie zagrana przez Rheę Seehorn.

Bohaterka była do tej pory swoistym moralnym kompasem dla tytułowego antybohatera, ale w zakończeniu ostatniego sezonu zobaczyliśmy jej zupełnie nową (albo skrzętnie do tej pory ukrywaną) twarz. Piąta seria pokazała, jak Kim powoli skłania się ku podzieleniu nieetycznych metod Jimmy'ego/Saula, jak porzuca karierę we wpływowej kancelarii Schweikart i Cokely, by skupić się na sprawach pro bono i zamiast zdystansować się od toksycznego partnera – proponuje mu małżeństwo. To rozwiązanie fabuły skłaniało do uznania, że Kim poszukuje w Jimmym tych samych cech, które przejawiała jej matka – jak dowiadujemy się z tego sezonu, miała ona podobnie autodestrukcyjne skłonności, cierpiąc na alkoholizm. Trop narracyjny pożyczony z teorii Freuda okazał się jednak swego rodzaju zmyłką. Ostatnią wspólną scenę świeżo upieczonych małżonków zainscenizowano bowiem tak, by jak lustro odbijała ona zakończenie sezonu czwartego. Tym razem jednak widzowie pozostają nie z Kim, rozczarowaną wówczas bezwzględnością Jimmy'ego, a z samym bohaterem, zastanawiającym się, jaki miał udział w przeciągnięciu bohaterki na „drugą stronę”. Być może była tam od samego początku? Być może jej matkę najbardziej przypomina nie Jimmy, a sama Kim, bo sama również nieopatrznie wpadła w uzależnienie – wprawdzie nie od alkoholu, a euforii związanej ze wspólnymi krętactwami. W finale sezonu dowiedzieliśmy się, że Kim zamierza zrujnować Howarda Hamlina i kosztem jego kariery wymusić ugodę w sprawie Sandpiper Crossing. Pamiętając, że bohaterki nie zobaczyliśmy w „Breaking Bad” dalsze losy Kim to jeden z najciekawszych wątków następnego sezonu. „W wielu względach, na szali znajduje się [jej] dusza” – tłumaczył niedawno Gould. „Wiemy – na dobre i na złe – jakim człowiekiem Saul Goodman wydaje się być w Breaking Bad. Ale co stanie się z Kim Wexler? Gdzie zmierza? Jest wiele możliwości. Wiele niezbyt fortunnych”.

83C478E1-2B19-4C2E-86CC-EFC849551EA1.jpegZakończenia czwartego i piątego sezonu „Better Call Saul”

Możemy założyć, że niezależnie od tego, gdzie zmierza postać Seehorn, jej los przypieczętuje przemianę Jimmy'ego w Saula Goodmana i doprowadzi do kompletnego – przynajmniej na parę lat – pogrzebania osobowości, którą poznaliśmy w poprzednich sezonach. Więcej dowiemy się też o przyszłości samego Jimmy'ego, który w finale „Breaking Bad” porzuca personę Saula Goodmana i pod przykrywką Gene'a Takovica, managera w Cinnabon ukrywa się w stanie Omaha. W odcinkach piątego sezonu zobaczyliśmy, że i tę maskę McGill będzie musiał wkrótce zrzucić. Po tym jak w centrum handlowym rozpoznaje go jeden z dawnych klientów, obecnie kierowca taksówki, Jimmy dzwoni do Eda Galbraitha, czyli znanego z oryginalnego serialu „specjalisty od znikania” zagranego przez Roberta Forstera. Po krótkiej wymianie i uzgodnieniu warunków nastepnej zmiany tożsamości, McGill zmienia zdanie i stwierdza, że problemem zajmie się tym razem sam. Na chwilę obecną trudno spekulować, gdzie seria zabierze Jimmy'ego aka Gene'a, ale jeszcze w zeszłym roku sam Bob Odenkirk wróżył, że widzowie nie powinni liczyć na jednoznaczny happy ending.

W podobnie trudnym położeniu znajdzie się w szóstym sezonie Nacho Varga. W poprzednich odcinkach bohater usiłował uniezależnić się od meksykańskiego kartelu i uwolnić spod wpływu Gusa Fringa i – jak przystało na „Better Call Saul” – pod koniec sezonu skutecznie udaremnił próby osiągnięcia i jednego i drugiego. W następnej odsłonie serialu największym zagrożeniem dla bohatera będzie Lalo Salamanca, który w finałowym odcinku piątego sezonu przetrwał zamach na swoje życie i zbiegł z meksykańskiej posiadłości ze świadomością, że wyrok śmierci wydał na niego właśnie Nacho. Obietnicę jego zemsty znakomicie podkreślono w montażu dźwięku – łącząc kroki bohatera w finałowym ujęciu z grzmotem nadchodzącej burzy (ten moment odnajdziecie poniżej). Niepowodzenie zamachu uderzy też w pozostałe dwie postacie, które znamy z „Breaking Bad”: Gusa (w piątym sezonie po raz ostatni widzieliśmy go po tym, jak dla podtrzymania przykrywki Nacho podpalił restaurację Los Pollos Hermanos) i Mike'a Ehrmantrauta. Bohater zagrany przez Jonathana Banksa na dobre związał się z organizacją Fringa i w szóstej serii najpewniej kontynuuje cementowanie relacji z narkotykowym bossem. W zakończeniu ostatniej serii Mike pojawił się po raz ostatni, zdradzając Jimmy'emu, że w planach znajduje się zamordowanie Salamanki.  

Sezon 6. „Better Call Saul” – powrót Waltera White'a i Jessego Pinkmana 

Powrót do dwóch głównych bohaterów serialu „Breaking Bad”, twórcy „Better Call Saul” omawiali jeszcze przed premierą pierwszego sezonu. W wywiadach poprzedzających debiutanckie odcinki z 2015 roku, Gilligan wyjawił, że liczy na ponowne zaangażowanie do obsady zarówno Bryana Cranstona, jak i Aarona Paula, ale na taki epizodyczny i sentymentalny udział aktorów będzie trzeba długo poczekać. Siedem lat temu współtwórca serialu tłumaczył, że do cameo musi dojść organicznie: „jeśli będzie to wyglądało jak jakaś sztuczka z naszej strony, to znaczy, że jako scenarzyści nie wykonaliśmy zbyt dobrej roboty”. Twórca nie przesadzał, wskazując, że odkopanie Pinkmana i White'a zajmie sporo czasu. „Better Call Saul” wyemitowało dokładnie pięćdziesiąt odcinków nim łysa głowa Bryana Cranstona znów znalazła się na horyzoncie. A dowiedzieliśmy się tego najpewniej tylko dzięki nieplanowanemu „przeciekowi”, na który na czerwonym dywanie szóstego sezonu pozwolili sobie ostatnio Gould i Gilligan. Obaj twórcy najpierw wahali się z odpowiedzią na pytanie, czy Walt i Jesse raz jeszcze przetną szlaki z Saulem Goodmanem, ale ostatecznie skłonili się do niebezpośredniego przyznania, że do epizodycznego występu obu postaci w istocie dojdzie. „cholera, byłaby to duża szkoda, gdyby serial skończył się bez udziału [Cranstona i Paula] prawda?” – usłyszeliśmy w krótkim wywiadzie. Wkrótce po tym komentarzu AMC zmieniło podejście do kampanii reklamowej nowego sezonu i nie kryjąc się z niespodzianką dla fanów, wprost potwierdziło, że mogą oni oczekiwać ponownego spotkania z kultowym duetem. Poniżej wpis z oficjalnego profilu serialu na Twitterze.

„Better Call Saul” – kiedy premiera ostatnich odcinków? Czy powstaną kolejne seriale w świecie „Breaking Bad”?

Szósty sezon „Better Call Saul” to ostatnia wizyta w świecie wykreowanym przez Gilligana i Goulda. Przynajmniej przez jakiś czas. Tak wynika z komentarzy obu twórców, którzy tłumaczyli niedawno, że od spin-offów „Breaking Bad” muszą trochę odpocząć. Obaj nie wykluczają przy tym, że do świata z obu dotychczasowych seriali mogę jeszcze kiedyś powrócić. Gould komentował sprawę następująco: „kocham te postacie, kocham ten świat. Może kiedyś do tego dojdzie, ale osobiście zrobię sobie małą przerwę od tego świata i spróbuję czegoś innego, żeby udowodnić, że potrafię”. O konieczności odstąpienia na jakiś czas od świata Waltera White'a i Saula Goodmana wspomniał również Gilligan, choć przyznał przy tym, że są jeszcze historie, które skłoniłyby twórców do powrotu.

Premierę finałowego sezonu „Better Call Saul” zaplanowano na 18 kwietnia. W Polsce produkcja powróci na mały ekran jednak dopiero 19 kwietnia. Odcinki będą debiutowały z tygodniową przerwą. Z kolei emisja ostatnich sześciu epizodów rozpocznie się w streamingu 11 lipca

Sprawdź też: 

zdj. Netflix