„Serce dębu” to film przyrodniczy, który zadebiutował na ekranach polskich kin raptem sześć dni temu. Francuska produkcja jest idealną propozycją dla widzów złaknionych relaksu przy zarejestrowanych obrazach i dźwiękach natury, połączonych z refleksją na temat niezauważalnych gołym okiem przejawów życia. Warto dodać, że dystrybutor nawiązał współpracę z Fundacją Las Na Zawsze, by w przyszłym roku zasadzić drzewa za część przychodów z biletów na seans. Czy warto zatem zainwestować w wizytę w kinie? Zapraszam do lektury poniższego artykułu.
Hollywoodzkie produkcje uczą nas, w szczególności na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat, iż zbudowanie wartkiej i wizualnie olśniewającej opowieści wymaga obezwładniających środków finansowych oraz wykreowania środowiska nie z tego świata. Bogate, wystawne scenografie i tworzenie alternatywnych rzeczywistości skutecznie pomagają w poczuciu eskapizmu, a przeznaczone na ich realizację budżety sięgające dwustu milionów dolarów nikogo nie powinny już dziwić. Inna idea przyświecała natomiast Laurentowi Charbonnierowi i Michelowi Seydoux – wykorzystując dobrodziejstwa technologii zdjęć cyfrowych postanowili przedstawić historię, której współautorami są mali mieszkańcy liczącego już 212 lat drzewa. „Serce dębu” to bezwątpienia dzieło z ekologicznym przesłaniem, lecz trzymające uwagę widza głównie połączeniem urokliwości głównych bohaterów z formą filmowego kalejdoskopu gatunkowego.
Za kamerą tego obrazu przyrodniczego stanął doświadczony w branży duet – Seydoux jest producentem filmów fabularnych („Cyrano de Bergerac”, „Cyrulik syberyjski”), debiutującym w roli współreżysera, a Charbonnier wypracowywał swój warsztat w kinie dokumentalnym zarówno jako operator („Makrokosmos”), jak i na stołku reżyserskim („Zakochane zwierzęta”). W celu uzyskania narracyjnej zwięzłości w pełnym metrażu opowieści, projekt był konsekwentnie rozwijany przez 10 lat, jednakże w 2017 roku rozpoczęto intensywne prace preprodukcyjne, mające na celu zachowanie storytellingowego charakteru pod czujną kontrolą badaczy z Muzeum Historii Naturalnej w Paryżu. Okres zdjęciowy trwał aż 18 miesięcy, co jest konsekwencją czteroczęściowej koncepcji dzieła, ukazującej zmieniającą się florę oraz różnorodne taktyki przetrwania fauny w kolorowym wachlarzu wszystkich pór roku.
Trzonem, bądź bardziej tematycznie – pniem, idei prezentowanej w „Sercu dębu” jest naturalny cykl wydarzeń w obrębie tytułowego, życiodajnego drzewa, znajdującego się w lesie geograficznego regionu Sologne w środkowej Francji. Jest ono schronieniem, źródłem pożywienia, a także płaszczyzną dramatycznych, międzygatunkowych starć rdzennych lokatorów jego korony, kory, a także ściółki otaczającej miejsce akcji. Poruszane zagadnienia produkcji przyrodniczej zostały, w zamyśle Seydoux i Michela Fesslera, współscenarzysty przedsięwzięcia, przekute w narrację z epizodyczną strukturą. „Epizodyczność” ta nie powinna być rozumiana w klasycznym rozumieniu tego sformułowania, bowiem dotyczy bardziej wariacji na temat znanych tropów oraz schematów gatunkowych (w kontekście filmowym). Dzięki temu obserwacja codziennych zwyczajów miejscowych zwierząt, pozbawiona edukującego głosu z offu, jest dynamizowana sekwencjami wzbogaconymi odpowiednim podkładem muzycznym Cyrille’a Auforta, podkreślającym źródło nawiązań i ich emocjonalny korzeń.
Scena ulewnego deszczu, zatapiającego podziemne tunele myszarki leśnej, może kojarzyć się z kinem katastroficznym; imponujący, powietrzny pościg jastrzębia za sójką zwyczajną przywołuje dynamikę filmu sensacyjnego; widok węża zakradającego się do gniazda z pisklętami jest natomiast nasączony suspensem niczym pierwszorzędny thriller. Nie brakuje tu również akcentów humorystycznych, z których najbardziej pamiętnym jest bodaj wykorzystanie utworu „Sway” w wykonaniu Deana Martina, stanowiącego ilustrację muzyczną do „romantycznych uniesień” pary słoników żołędziowców. Ta stricte filmowa zabawa z naszą znajomością języka kina to niezwykle kreatywny sposób na urozmaicenie procesu obserwacji dzikiej natury, a także nadania rozrywkowego wymiaru refleksji na temat cyklu życia.
Twórcy „Serca dębu” deklarowali, iż ich „głównym zamiarem jest przedstawienie widzowi czegoś, czego nigdy nie widział” i cel ten został w pełni osiągnięty. Obiektyw Mathieu Giombiniego z fascynacją i dociekliwością penetruje zakamarki drzewa, koncentrując przysłonę na oddaniu bogactwa pulsującego ekosystemu oraz jego nieskazitelnego piękna. Dla uzyskania odpowiedniej jakości malowanego na ekranie krajobrazu, a także zazwyczaj niedostępnych, mikroskopijnych przestrzeni, użyte zostały nowoczesne rozwiązania technik realizacyjnych. Ekipa zdjęciowa korzysta z kamer 360 stopni lub technologii 4K, a do zilustrowania rozrastającego się systemu korzeniowego posłużono się efektami komputerowymi. Ingerencja człowieka w obraz dziewiczej przyrody nie jest gwałtem na myśli stojącej za powstaniem filmu; pomaga ona w przyspieszeniu pewnych naturalnych procesów, co działa na korzyść filozoficznych intencji dzieła. Dzięki tym zabiegom możemy zajrzeć do rozwijającej się w glebie larwy, bądź sprawdzić losy zakopanego przez wiewiórkę pospolitą żołędzia.
Po polskiej, kwietniowej premierze „Ducha śniegów”, „Serce dębu” jest kolejnym majestatycznym filmem dokumentalnym zasilającym szeregi francuskiej kinematografii. Produkcja Marie Amiguet i Vincenta Muniera portretowała życie, a także dynamikę relacji działalności człowieka z naturą na rozległych przestrzeniach Płaskowyżu Tybetańskiego – Charbonnier i Seydoux używają natomiast innych środków oraz innej skali do przedstawienia swoich refleksji. Twórcom można zarzucić, że nagminne estetyzowanie przyrody jest niepotrzebne, a w przedstawianym cyklu życia niemal całkowicie zabrakło miejsca na śmierć jako jego naturalnego elementu. Niemniej jednak, zaproponowana poetyka obrazu może oczarować i nawet bez funkcji tradycyjnego narratora – nie brakuje tu wartości edukacyjnych. Warto skryć się w cieniu starego dębu, by poznać się z jego mieszkańcami.
Ocena filmu „Serce dębu”: 4+/6
Film „Serce dębu” wyświetlany jest na ekranach polskich kin od 7 października.
zdj. Best Film