W „Metalowym Słoniu” Quaz zaśpiewał: Lord Vader wkracza do gry / bez ręki i nogi, więc jest trochę zły. Nie bez powodu przypomniałem fragment utworu promującego grę „Star Wars Battlefront” (2015), bowiem złość Vadera jest jednym z głównych motywów siódmego tomu jego serii. Przekonajcie się, czy warto poznać kolejną historię o udręce i wściekłości Mrocznego Lorda.
W siódmym zbiorze z serii „Star Wars. Darth Vader” znajdziemy trzy opowieści, a każdą następną niewiele łączy z poprzednią. Pierwsza historia wieńczy (przynajmniej na jakiś czas) wątek Sabé, druga stanowi wstęp do „Mrocznych droidów” (nowego wydarzenia, które powiąże ze sobą wszystkie serie Star Wars — główny tom trafi do sprzedaży w listopadzie), a w ostatniej odbiorcy otrzymują możliwość cofnięcia się w czasie do początków nowego kanonu. I nie, nie jest to równoznaczne z odkrywaniem jakichś tajemnic stojących za przedstawionymi przed laty wydarzeniami — po prostu w albumie zamieszczono przedruk trzeciego zeszytu z runu Kierona Gillena i Salvadora Larroci. Z jednej strony miło było przypomnieć sobie pierwsze spotkanie Dartha Vadera i doktor Aphry, ale z drugiej chyba wolałbym nieco chudszy album niż sztuczne podbijanie objętości danego wydania zbiorczego. Niestety ktoś w Marvelu doszedł do wniosku, że więcej stron będzie wyglądać lepiej, a ty czytelniku musisz płacić za coś, co już masz.
Wracając do opowieści autorstwa Grega Paka. Scenarzysta znalazł się w obliczu kolejnego crossovera, przez co rozwijane od jakiegoś czasu wątki zepchnięto na dalszy plan. I to niemal dosłownie! Darth Vader nie dość, że stracił kontrolę nad swoją mocą, to jeszcze po raz kolejny udowodnił, jak dużo złości i nienawiści w nim kipi. Sabé próbowała udzielić wsparcia udręczonemu Sithowi, ale w efekcie została wepchnięta do morza i słuch po niej zaginął. Szkoda, bo kwestia dawnej dwórki Padmé i jej stosunku do tytułowego bohatera zaczęła się interesująco rozkręcać, na co zwróciłem już uwagę w recenzji poprzedniego tomu, a teraz całość została wstrzymana. Tę część czyta się całkiem nieźle — o ile ciekawie wypadły starania Sabé, a sprawy dotyczące Mocy i jej użytkowników przedstawiają się intrygująco, o tyle w niektórych momentach Pak za mocno pędził i brakowało tu choćby chwili na oddech.
Ten sam zarzut można postawić wobec drugiej opowieści. Ponownie scenarzysta mknął przez wydarzenia i co chwilę serwował czytelnikom jakąś scenę akcji. Szczątkowa i tak fabuła jest wybitnie pretekstowa, a gonitw, wybuchów i walk tu nie brakuje, więc miłośnicy tego typu historii raczej nie będą mieć powodów do marudzenia. Ja jednak ponarzekam, bo wolałbym nieco krótsze pojedynki Vadera z przeciwnikami, by więcej miejsca dostały rozmowy Aphry z Ochim lub jej dawnym pracodawcą.
A skoro o przebojowej archeolożce mowa. Ogromnie ucieszyła mnie obecność Aphry w tym tomie i to nie tylko dlatego, że zadebiutowała ona w jednej z poprzednich serii o Vaderze (mowa oczywiście o runie Kierona Gillena i Salvadora Larroci), co siłą rzeczy wywołało szereg miłych wspomnień (wzmocnionych przez dodatkowy zeszyt). To moja ulubiona postać z obecnego kanonu i zwyczajnie cieszy mnie każde jej pojawienie się w innych tytułach — tym bardziej, jeśli scenarzyście uda się odpowiednio ująć specyficzny charakter Aphry. Można Gregowi Pakowi to czy tamto zarzucić, ale zeszytami zamieszczonymi w tym zbiorze udowodnił, że potrafi dobrze pisać przygody Aphry, a do tego autor nie stroni od humorystycznych fragmentów, przez co całość czyta się przyjemnie. Gdyby jeszcze pozwolił bohaterom (a przy okazji czytelnikom) na dłużej odetchnąć, to już w ogóle byłoby super.
Strona wizualna jest przyjemna dla oka. Rysownicy Adam Gorham i Raffaele Ienco oraz kolorysta Federico Blee robią wszystko, by czytelnik miał na co popatrzeć. Nie zawsze im to wychodzi, ale na szczęście artyści nie spadają poniżej pewnego poziomu. Powiem więcej — czasami nawet zdarza im się wznieść ponad własne możliwości. Pisząc te słowa mam przede wszystkim na myśli pierwszą planszę drugiego zeszytu. Stojący w tumanach piachu Darth Vader wywołuje niemałe wrażenie, a zniszczenia widoczne na jego zbroi sprawiają, że ma się jeszcze większą ochotę na dokładniejsze studiowanie tej pracy. To jeden z tych rysunków, które chciałoby się posiadać w oryginale i oprawione wyeksponować gdzieś w domu.
Komiks został solidnie wydany. Otrzymaliśmy standardowy format amerykański, miękką oprawę oraz dobrej jakości druk i papier. W ramach dodatków zamieszczono galerię alternatywnych okładek.
Siódmy tom serii „Star Wars. Darth Vader” aż wrze od fragmentów pełnych akcji, ale poza nimi znajdziemy też sporo humoru (głównie związanego z postacią doktor Aphry). Przede wszystkim jest to jednak intrygujący wstęp do „Mrocznych droidów”.
Oceny końcowe komiksu „Star Wars. Darth Vader” tom 7
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
*Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.
Specyfikacja
Scenariusz |
Greg Pak, Kieron Gillen |
Rysunki |
Adam Gorham, Raffaele Ienco, Salvador Larroca |
Oprawa |
miękka ze skrzydełkami |
Druk |
Kolor |
Liczba stron |
120 |
Tłumaczenie |
Jacek Drewnowski |
Data premiery |
23 października 2024 |
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Zdj. Egmont / Marvel Comics