„To my” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe]

Od 19 sierpnia ze sklepowych półek patrzy na nas przerażające oblicze Czerwonej – postaci odegranej przez znakomitą Lupitę Nyong'o. „To my” jest najnowszym horrorem Jordana Peele'a, teraz dostępnym dla polskiego widza na krążku Blu-ray. Zapraszamy do lektury naszej recenzji wydania oraz samego filmu.

„To my” (2019), reż. Jordan Peele

(dystrybucja w Polsce: Filmostrada)

Film:

„Byłem kiedyś na lotnisku w Londynie, siedziałem sobie spokojnie, z płaszczem w ręce i aktówką między nogami. Gdy podniosłem wzrok i spojrzałem przed siebie, po drugiej stronie pomieszczenia dostrzegłem mężczyznę. Miał metr siedemdziesiąt wzrostu, zupełnie jak ja. Płaszcz, identyczny do mojego, i aktówkę, podobnie jak moja, wykonaną z bydlęcej skóry. Wpatrywałem się w niego długo,  zmrożony osobliwą pewnością, że jeżeli mężczyzna się odwróci, okaże się być mną samym. Co wtedy zrobię?”. Oto wstęp do osobistego koszmaru Roda Serlinga, kreatywnego geniusza stojącego za oryginalną „Strefą mroku”. Motyw sobowtóra, złego doppelgangera i paranormalnego naśladowcy jest w tekstach kultury niezwykle popularny, jego symbolizm zaś każdorazowo niesie ze sobą różnorakie interpretacje, nieodłącznie jednak związane z paranoją i kryzysem tożsamości. Sam Serling wykorzystał go w odcinku pod tytułem „Lustrzane odbicie”, w którym tajemnicza bliźniaczka prześladuje główną bohaterkę na dworcu autobusowym. David Lynch natomiast użył konceptu doppelgangera w przełomowym „Miasteczku Twin Peaks”. W kanonie mitologii serialu, każdy kto wkracza do sennego wymiaru zwanego Czerwonym Pokojem mierzy się ze swoim złym odbiciem, jeżeli zaś nie dokona tego z czystym sercem i niezachwianą odwagą, nie będzie w stanie powrócić do rzeczywistego świata.

00246.m2ts_snapshot_01.03.42-min.png

Sobowtóry, którymi Jordan Peele straszy w „To my”, wyszły z tuneli pod Ameryką. Tuneli, które – jak narracja informuje na początku filmu – biegną pod każdym amerykańskim miastem. Odziane w jednolite czerwone kombinezony rodem z teledysku Michaela Jacksona i uzbrojone w nożyce estetyką nawiązujące do „Koszmaru z ulicy Wiązów” wcielają w życie biblijną apokalipsę, mordując i zastępując swoje „oryginalne” odpowiedniki. „Połączeni” – bo tak nazywa ich scenariusz – bardziej niż wiernym odbiciem masakrowanych Amerykanów są tego odbicia wykrzywioną i skrzywdzoną trawestacją. Niezdolnym do komunikacji dziełem malarza-sadysty popełnionym na obcym, choć przecież znajomym płótnie. Jordan Peele uprawia gatunek, który sam określił mianem „social horror”, a kiedy indziej jako „film popcornowy do pomyślenia”. Pod znakomicie suspensywną fabułą „Uciekaj!” – swego głośnego debiutu sprzed dwóch lat – Peele przekazał głęboki niepokój odczuwany przez czarnoskórych mieszkańców USA, dotykając przy tym problematyki współczesnych odmian rasizmu. W „To my” reżyser, a zarazem scenarzysta, idzie o krok dalej, rozszerza spektrum tematyczne i pogrąża całą, a nie tylko czarną Amerykę w alegorycznej strefie mroku. Przyjmując na swoje barki niełatwe zadanie, film podejmuje się dekonstrukcji człowieka na trzech różnych płaszczyznach. Jako współodpowiedzialnego elementu społecznej zbiorowości, jako członka najbliższego, kilkuosobowego plemienia i w końcu – jako jednostki zdolnej represjonować i dusić własną naturę, własne grzechy i winy. Przyjęcie każdego z owych rozumień pozwala na wydobycie z szeregu rozbudowanych symboli i metafor przeróżnych tez. Punktem wyjścia jest dla Peele'a motyw dualizmu, nieustannie rezonujący w teksturze filmu. „Samo istnienie nas zakłada istnienie jakichś ich. Kim więc są oni?” – pyta reżyser. Pod płaszczykiem horroru, „To my” podejmuje się przede wszystkim ostrej krytyki względem biernej, uprzywilejowanej Ameryki, wytyka niezdrowe i fasadne sposoby radzenia sobie z osobistymi i narodowymi traumami. Ostatecznie, Peele rozbija iluzję wewnętrznej harmonii i nakazuje głównym bohaterom spojrzeć wewnątrz siebie i przyjrzeć starannie wypieranym stronom własnej natury. Trudno nie zauważyć, że film nieprzypadkowo powstał właśnie w obecnym socjopolitycznym klimacie. Podczas gdy w strefie artystycznej fikcji kontrolowanej przez Jordana Peele'a mordercze sobowtóry reprezentujące cząstkę nas samych wychodzą z ukrycia, a amerykańskie Id przejmuje kontrolę i wznosi mury przecinające Amerykę na pół, co uważniejsi widzowie zauważą, że oto spojrzeli w doskonale krzywe zwierciadło swej własnej rzeczywistości.

Porównianie do serialu Roda Serlinga jest w kontekście „To my” nieprzypadkowe. W swoim dotychczasowym dorobku Peele wyraźnie się kultową antologią inspiruje – szczególnie w odniesieniu do konstrukcji opowieści, ze szczególną lubością stawiającej jeden niespodziewany zwrot akcji na drugim. Tropów pozwalających wyśledzić uwielbiane przez artystę dzieła popkultury jest tu z resztą co niemiara, aczkolwiek mają one charakter raczej kosmetyczny, aniżeli wtórny czy jakkolwiek rażący. Mając w dorobku zaledwie dwa filmy, Peele zdążył ukształtować własną poetykę i głęboko autorski język, którym operuje z namacalną swobodą. Nie brakuje w „To my” celnie wymierzonej ironii opakowanej w psychotyczną quasi-satyrę i „przyjemne szaleństwo”. Również od strony aktorskiej nie ma w drugim dziele Peele'a słabych punktów. Co więcej, Elizabeth Moss, a zwłaszcza Lupita Nyong'o tworzą kreacje, które – i nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości – wrosną w kanon opowieści grozy na podobieństwo najbardziej kultowych ról w historii gatunku. Co najważniejsze jednak, mimo obfitego w interpretacje symbolizmu, alegoria ani na moment nie przysłania w filmie pierwszego planu – akcja rozwija się w wyważonym, równym tempie, każda z postaci otrzymuje zasadniczą rolę w fabule, a tajemnica, której poszlaki pomysłowo poukrywano w elementach inscenizacji, znajduje bardzo satysfakcjonujące rozwiązanie w pojedynczej scenie ekspozycji. Nawet wtedy jednak „To my” zdradza wyłącznie tyle, ile potrzebuje, by zamknąć historię rodziny głównych bohaterów, świadomie pozostawiając mnóstwo niedomówień i otwartych na interpretacje światotwórczych luk.

00246.m2ts_snapshot_01.29.05-min.png

Mówiąc krótko, Peele zaprojektował majstersztyk kina grozy, pomysłowy, bezbłędnie zagrany, nakręcony i zmontowany. Co więcej, konwencja horroru płynnie komponuje się tu ze znajomą już skłonnością reżysera do posługiwania się humorem jako narzędziem krótkotrwałego rozładowania napięcia. Oryginalny świat wykreowany przez reżysera „Uciekaj!” jest przez to miejscem nieprzewidywalnym. Miejscem, w którym bariera między komizmem a makabrą nie istnieje. Miejscem, które chętnie nas rozbawi tylko po to, by chwilę później zmierzyć nas z obrazem zbiorowego szaleństwa i odebrać desygnatom znajome definicje. W owym świecie właśnie, „To my” wstrząśnie nami i nie raz da do myślenia, nie odmawiając nam przy tym widowiskowej, popcornowej rozrywki najwyższej próby.

6
Film

Obraz:

Stroną wizualną filmu zajął się operator Mike Gioulakis, którego pracę mogliśmy wcześniej doceniać chociażby przy okazji fantastycznie oświetlonego i nakręconego „Coś za mną chodzi” oraz dwóch projektów M. Nighta Shyamalana („Glass” i „Split”). W przypadku „To my” większość ujęć (jak wskazuje Peele w dodatkach – około 90%) została nakręcona według starannie rozrysowanych storyboardów, plan zakładał też nadanie filmowi „czystego” wyglądu. Ponieważ spora część fabuły ma miejsce w nocy bądź w głęboko zaciemnionych lokalizacjach, kluczowym – jak opowiada Gioulakis – było odnalezienie złotego środka między utrzymaniem odpowiednio mrocznej tonacji, przy jednoczesnym przywiązaniu do szczegółów i detali kompozycji. Jest w filmie jedno, szczególnie piękne statyczne ujęcie, w ramach którego Peele jednocześnie operuje dwoma planami – na jednym Adelaide („dobra” wersja postaci Nyong'o) uchwycona w planie ogólnym powoli przesuwa się w stronę kamery, po prawej stronie kadru zaś dominuje ogromna twarz Czerwonej w efektownym zbliżeniu. Jest to jedno z takich ujęć, w których z pewnością docenimy jakość, oferowaną przez krążek Blu-ray – każdy szczegół twarzy jest tu znakomicie widoczny, podobnie każde drobne drgniecie umęczonej twarzy tej niezwykłej postaci. Generalnie, trzeba powiedzieć, że jakość, którą otrzymujemy w wydaniu, nie pozostawia niczego do życzenia – kolory, szczególnie te cieplejsze, są przyjemnie żywiołowe (zwłaszcza w scenie otwierającej film oraz pod koniec, gdy Adelaide zjeżdża po fantastycznie oświetlonych ruchomych schodach), gdy kamera faworyzuje detal przy większych zbliżeniach, dostrzegamy każdy szczegół faktury twarzy i elementów scenografii, natomiast gdy miękkie światło utrzymuje bohaterów w ciemności, zaprezentowana czerń nie budzi wątpliwości i prezentuje się odpowiednio jednolicie tam, gdzie artyści tego oczekiwali.

„To my” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe] „To my” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe]

„To my” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe] „To my” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe]

„To my” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe] „To my” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe]

„To my” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe] „To my” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe]

„To my” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe] „To my” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe]

„To my” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe] „To my” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe]

„To my” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe] „To my” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe]

„To my” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe] „To my” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe]

Wykres bitrate'u wideo na płycie Blu-ray

Poniżej prezentujemy wykresy bitrate'u video recenzowanej płyty Blu-ray, a dodatkowo także bitrate obrazu filmu „To my” dostępnego w bibliotece serwisu iTunes dla posiadaczy urządzeń Apple TV i Apple TV 4K w rozdzielczości 4K i Full HD. Pamiętajcie, że w przypadku filmu 4K został użyty inny kodek.

Po kliknięciu w obrazek przejdziecie do narzędzia, w którym można wyłączyć wybrany wykres i sprawdzać bitrate w konkretnym miejscu.

us-2019-bitrate-bd-it.png

5
Obraz

Dźwięk:

W kontekście zapisu dźwięku, punktem programu wydania Blu-ray jest oczywiście anglojęzyczny Dolby Atmos oddający „To my” znakomicie przestrzenny i bogaty pejzaż, płynnie manewrujący gradacją dźwięków tła (każda scenografia oczarowuje bogactwem i soniczną obfitością), dialogów i detali. Owe detale właśnie, zaprojektowane według najlepszych wzorców kina grozy nieraz w większym stopniu, aniżeli bodziec wizualny, postarają się wstrząsnąć i sukcesywnie zgorszyć widza. Mając za sobą trzy seanse „To my” – dwa w kinie i jeden na Blu-ray – muszę przyznać, że (w sensie dźwiękowym) dopiero domowy seans pozwolił mi w pełni odczuć niektóre zaprojektowane przez specjalistów Peele'a rewelacje. W scenie „siedmiosekundowej masakry”, na przykład, wrażenie robią szczególnie „paskudne” dźwięki bulgoczącej krwi, sadystycznie wytłuszczone i ciarkogennie namacalne. W Atmosie usłyszymy tego bardzo dużo, doświadczenie będzie przez to znacznie bardziej osobiste – czy jesteśmy na to gotowi, czy nie. W teksturze najlepiej odznacza się wszelako ścieżka dźwiękowa Abelsa (o niej samej już pisaliśmy), której transfer oddaje ogromną część uwagi, płynnie wkomponowując ją w świat Połączonych i amplifikując odbiór dudniącym basem, groteskowymi dźwiękami smyczków i osobliwymi, bełkotliwymi mantrami. Mówiąc krótko, mamy tu do czynienia z jednym z najlepszych horrorowych soundtracków ostatnich lat – szczególnie cennym jest więc, że film robi z tego pełny użytek.

Polska wersja językowa to z kolei klasyczne Dolby Digital 5.1 i omijać należy ją szerokim łukiem. Abstrahując od nieuniknionego „przykrywania” finezyjnej ekspresji aktorów, kluczową winę w fatalnej jakości zapisu ponosi tu lektor, który wypowiadając kwestie bez żadnej emocjonalnej emfazy na każdym kroku udawadnia, że absolutnie się do swej roli nie nadaje.

6
Dźwięk

Dodatki:

US-menu-min.png

W dodatkach specjalnych do „Uciekaj!” znalazł się mój ulubiony materiał bonusowy, jak żaden inny zachęcający do zakupu wydania. Mowa tu o komentarzu reżysera. W kontekście debiutu Peele'a wydawał się on szczególnie cenny – reżyser miał bowiem wyraźną wizję co do mitologii rodziny Armitage'ów i wyjątkowo rozbudowany katalog skojarzeń i koncepcji, które przyczyniły się do powstania każdej ze scen. W „To my” – filmie znacznie szerszym tematycznie – dodatek taki byłby więc bardzo cenny. Niestety na krążku nie znajdziemy komentarza, z niewiadomych powodów reżyser takowego w przypadku swego drugiego filmu nie nagrał. Zamiast tego otrzymujemy tu zestaw dość klasycznych mini-dokumentów i niezłych, ale w najmniejszym stopniu niewyczerpujących materiałów zza kulis.

  • Dwoistość fabuły w filmie „To my” (10 minut) – Jordan Peele wraz z członkami obsady opowiada o podstawowych motywach filmu – porusza kilka zagadek i podrzuca kilka tropów interpretacyjnych. Bardzo fajny materiał i zbrodniczo zbyt krótki.
  • Eksploracje scen (8 min) – Peele przygląda się trzem konkretnym scenom i opowiada o procesie powstawania każdej z nich. Jakkolwiek ciekawy, jest to zaledwie drobny ułamek tego, co usłyszelibyśmy w komentarzu reżysera, więc materiał bardziej frustruje, niż wynagradza.  
  • Obok - kręcąc dwukrotnie (7 min) – obsada i reżyser opowiadają o niezwykłym procesie kręcenia scen podwójnie – raz jako „oryginalne” wersje siebie, a następnie – jako Połączeni.
  • Wszyscy umieramy (6 min) – nieedytowane fragmenty improwizowanej rozmowy Winstona Duke'a z Timem Heideckerem w scenie na plaży.
  • Odświeżanie gatunku: Jordan Peele buduje własną odmianę kina grozy (6 min) – kilka słów od obsady i reżysera.  
  • Potwory w nas (5 min) – jeszcze jeden krótki dokument, który z powodzeniem można by wmontować w którykolwiek z poprzednich, bez konieczności przełączania między jednym a drugim.
  • Pas De Deux (5 min) – pełna wersja sceny tańca.
  • Stając się Czerwonym (4 min) – jeden z najciekawszych dodatków. Na czas kręcenia scen Czerwonej Lupita Nyong'o zdecydowała się pozostawać „w roli” również między określonymi ujęciami. Dodatek zawiesza kamerę na aktorce, uwieczniając jej przerażające przygotowania do odegrania sceny. 
  • Sceny usunięte (6 min)
4
Dodatki

Opis i prezentacja wydania:

Mimo że „To my” opakowano w klasyczne, w gruncie rzeczy, opakowanie plastikowe typu Elite, pierwszy i najlepszy efekt daje ładny kartonowy sleeve, w którym znajduje się typowe niebieskie pudełko. Wystylizowana grafika robi bardzo fajne, minimalnie bardziej eksluzywne wrażenie, zwłaszcza w kontekście jednolicie czarnego tła, niezepsutego na pierwszy rzut przez niebieskie, blu-rayowe ramki. Pod sleeve'em mamy już z kolei typowe opakowanie, o którym wiele nie można powiedzieć poza tym, że wybrana okładka jest ładna i nastrojowa (kopiująca przy tym dokładnie wygląd sleeve'a). Wewnątrz znajduje się pojedyncza płytka z nadrukiem będącym powieleniem grafiki z okładki.   

P1180042.jpg P1180044.jpg

P1180050.jpg P1180052.jpg

P1180059.jpg P1180062.jpg

4
Opakowanie

Specyfikacja wydania:

Dystrybucja

Filmostrada

Data wydania

19 sierpnia

Opakowanie

Elite

Czas trwania [min.]

116

Liczba nośników

1

Obraz

Aspect Ratio: 16:9 - 2.39:1

Dźwięk oryginalny

Dolby Atmos angielski

Polska wersja

Dolby Digital 5.1 (lektor) i napisy

Podstawowe informacje z raportu BDInfo:

Disc Title: Us
Disc Size: 44,573,311,804 bytes
Length: 1:56:27.647 (h:m:s.ms)
Size: 33,872,861,184 bytes
Total Bitrate: 38.78 Mbps

VIDEO:

Codec Bitrate Description
----- ------- -----------
MPEG-4 AVC Video 29401 kbps 1080p / 23.976 fps / 16:9 / High Profile 4.1

AUDIO:

Codec Language Bitrate Description
----- -------- ------- -----------
Dolby TrueHD/Atmos Audio English 3625 kbps 7.1 / 48 kHz / 3177 kbps / 16-bit (AC3 Embedded: 5.1 / 48 kHz / 448 kbps / DN -27dB)
Dolby Digital Audio Polish 640 kbps 5.1 / 48 kHz / 640 kbps / DN -31dB

SUBTITLES:

Codec Language Bitrate Description
----- -------- ------- -----------
Presentation Graphics English 34.591 kbps
Presentation Graphics Polish 18.779 kbps

Pełny raport BD-info dostępny jest pod odnośnikiem: To my” – raport BDInfo z płyty 2D.

Podsumowanie: 

Decydując się na zakup „To my” na Blu-ray, otrzymujemy przede wszystkim fenomenalny horror z elementami filmu akcji i komedii oraz miażdżąco profetycznym, społecznym podtekstem. Jordan Peele ma wyraźną wizję co do swoich narracji i bezbłędny audiowizualny zapis dostępny na krążku pozwala w pełni owej wizji zakosztować – jakkolwiek bez przesadnego bogactwa dodatków specjalnych, które mogłyby pozwolić nam na lepsze zrozumienie architektury świata Połączonych. 

Kompletne informacje na temat wydania Blu-ray z filmem „To my” znajdziecie na Filmoskopie.

6
Film
5
Obraz
6
Dźwięk
4
Dodatki
4
Opakowanie
5
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

Gdzie kupić film „To my”: 

Wydanie do recenzji otrzymaliśmy dzięki uprzejmości firmy Filmostrada.

źródło: zdj. Universal Pictures / Filmostrada