
W styczniu nakładem wydawnictwa Egmont ukazała się u nas komiksowa adaptacja powieści „Ostatni Mohikanin” Jamesa Fenimore Coopera. Zapraszamy do recenzji.
Jak już wspominałem przy okazji artykułu poświęconemu filmowej adaptacji „Ostatniego Mohikanina” spod ręki Michaela Manna, z historią tą zetknąłem się po raz pierwszy w formie wydanego u nas w 1988 roku węgierskiego komiksu ze scenariuszem Tibora Horvatha i rysunkami Erno Zorada (którzy mają też na koncie komiksową wersję „Winnetou”). Ta adaptacja była z pewnością wierniejsza oryginałowi niż wyżej wspomniany film Manna, choć także nie do końca (nie wiadomo po co wstawiono do niej choćby motyw pojedynku/wyścigu w rzece wyciągnięty prosto z „Winnetou”). Jednak do czasu gdy kilkanaście lat później sięgnąłem w końcu po film Manna, moje wyobrażenie o bohaterach powieści Coopera bazowało właśnie na tym komiksie. Gdy więc ostatnio pojawiła się na sklepowych półkach kolejna komiksowa adaptacja „Ostatniego Mohikanina” ciekawość wzięła górę i zdecydowałem się zapoznać także i z nią.
Fabuła to w dużej mierze odzwierciedlenie powieści, zatem tych czytelników, którzy znają tylko film czeka tu mnóstwo niespodzianek. Punkt wyjścia mamy jednak ten sam — XVIII wiek, Anglicy walczą z Francuzami o panowanie w nowym świecie. Obie strony starają się pozyskać sojuszników wśród indiańskich plemion. Podróżujące do fortu William Henry córki angielskiego pułkownika, Kora i Alicja, eskortowane są przez młodego majora Heywarda, dołącza do nich nauczyciel śpiewu Dawid Gamut (jeden z elementów, których zabrakło w filmie Manna). Ich indiański przewodnik, Magua, ma jednak względem kobiet niecne zamiary. Cała nadzieja podróżnych w napotkanej na szlaku trójce myśliwych, którzy podejmą się odprowadzenia ich w bezpieczne miejsce — są wśród nich Sokole Oko (znany też jako Długa Strzelba), jego indiański brat Chingachgook i syn tegoż, Unkas. Zaczyna się najeżona niebezpieczeństwami wędrówka, obfitująca w potyczki z wrogo nastawionymi Indianami i szereg innych atrakcji. Mamy tu strzelaniny, bijatyki, pościgi na łodziach, porwania i różnorakie fortele, którymi posłużą się bohaterowie celem wyjścia z kolejnych opresji. Czyli dokładnie to, czego się po „Ostatnim Mohikaninie” należałoby spodziewać. Komiks jest stosunkowo wierną adaptacją, choć tu i tam zmienia pewne szczegóły i czasami trudno dojść powodu tych zmian — jak choćby sposób rozprawienia się z głównym antagonistą (który nie jest ani taki jak w oryginale, ani taki jak w filmie Manna). Po co? Jeden Marc Bourgne raczy wiedzieć.
Jak więc to wszystko wygląda? Ano, powiedziałbym, że tak sobie. Ilość stron odpowiada co prawda starej komiksowej adaptacji, ale wielkość i sposób rozmieszczenia kadrów, a także znacznie większa ilość dialogów przynajmniej w teorii powinna pozwolić na dokładniejsze oddanie książkowej fabuły. Cóż jednak z tego, gdy tekst miewa posmak naiwnej ramotki (nie jestem w stanie dziś stwierdzić, czy to wina książkowego oryginału, scenariusza, czy może tłumaczenia), a rysunki pozostawiają sporo do życzenia — zwyczajnie brak im klimatu, jakiejkolwiek ekspresji czy też dynamiki w scenach akcji. Mamy niby miejscami brutalne (i dość krwiste) walki, ale wszystko to zaprezentowane jest w sztywnej i mdłej formie (choćby na stronie 11 znaleźć można kadry przedstawiające scenę krwawej potyczki w sposób, który przypomniał mi komiksy, które rysowałem w zeszycie na przerwie w piątej klasie podstawówki). Zdarzają się także problematyczne pod względem perspektywy kadry (choćby panorama fortu na stronie 13, gdzie mam wrażenie, że bliższy brzeg jeziora narysowano jakby znajdował się dalej, niż widoczny na przeciwległym brzegu fort — popatrzcie tylko na drzewa). Zaraz po zakończonej lekturze sięgnąłem dla porównania po stary komiks i choć rysunki w nim odznaczają się miejscami pewną niedbałością, do jednak kresce nie brak ekspresji, a większość kadrów prezentuje poziom, do którego rysownik nowej wersji, Marcel Uderzo (brat tego Uderzo od Asterixa), nie jest się w stanie zbliżyć na odległość zasięgu strzelby Sokolego Oka. Całość nie wzbudza emocji nawet gdy jesteśmy świadkami dramatycznych (przynajmniej teoretycznie) wydarzeń. Na dokładkę w nowej wersji mamy jeszcze jeden zgrzyt — Unkas wygląda tu bardziej jak Magua zwykł wyglądać we wcześniejszych adaptacjach, a ten ostatni z kolei bardziej przypomina Chingachgooka (tyle że z wrednym wyrazem twarzy), co w moim przypadku tylko potęgowało ogólne rozdrażnienie (ale to akurat drobiazg w porównaniu z innymi problemami). Również pod względem prowadzenia narracji nowa wersja wyraźnie utyka — miejscami brnięcie przez kolejne najeżone drętwymi dialogami strony robi się naprawdę męczące, podczas gdy przez stary komiks nawet mimo jego szarpanej i skokowej narracji przemknąłem szybko i bezboleśnie (i to dosłownie zaraz po przeczytaniu nowego), co jest w dużej mierze zasługą tego, że tam przynajmniej jest na co popatrzeć.
Film Manna namieszał w fabule całkiem sporo, jednak pochodzące zeń pomysły nie mają odbicia w komiksowej adaptacji (nie spodziewajcie się więc romansu Sokolego Oka z Korą), jednak jej lektura przypomniała mi tylko, że zmiany, które wprowadził Mann (inspirując się wcześniejszą filmową adaptacją), całkiem często były zmianami słusznymi, niwelującymi w znacznym stopniu nieco naiwny charakter oryginału. Tu natomiast otrzymujemy Mohikanina „po staremu” (tyle że w niespecjalnie atrakcyjnej oprawie), co zdecydowanie mu nie służy — w dodatku pewne elementy niby zaczerpnięte z oryginału przedstawione są w sposób, który budzić może tylko uśmiech politowania (jak choćby Sokole Oko przebrany za niedźwiedzia). Aż prosiłoby się o ciekawszą formę, a kto wie, może i nawet jakieś sensowne fabularne „ulepszenia”, które przynajmniej sprawiłyby, że byłby powód o tej wersji w ogóle pamiętać.
Jeśli więc ktoś ma ochotę na komiksową adaptację „Ostatniego Mohikanina” (choć spójrzmy prawdzie oczy — najlepiej po prostu obejrzeć film) to i owszem, istnieje taka, którą mimo pewnych wad mógłbym polecić (choć może bez wielkiego entuzjazmu), ale nie jest to niestety dzieło Marca Bourgne i Marcela Uderzo.
Oceny końcowe komiksu „Ostatni Mohikanin”
Specyfikacja
Scenariusz |
Marc Bourgne na podstawie powieści Jamesa Fenimore Coopera |
Rysunki |
Marcel Uderzo |
Oprawa |
miękka |
Druk |
Kolor |
Liczba stron |
48 |
Tłumaczenie |
Marek Puszczewicz |
Data premiery |
2025-01-22 |
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.