NOSTALGICZNA NIEDZIELA #137: „Ostatni Mohikanin” (1992)

 W Nostalgicznej Niedzieli przybliżamy Wam  produkcje kinowe i telewizyjne z ubiegłych dekad. W dzisiejszym odcinku ponownie lata 90. i niezapomniany „Ostatni Mohikanin” Michaela Manna.

Od najmłodszych lat z przyjemnością oglądałem puszczane w TV westerny (bodaj najbardziej zapadły mi w pamięć z tamtych czasów „Złamana strzała” i „Siedmiu wspaniałych”), a gdy tylko opanowałem jakże istotną umiejętność czytania, regularnie sięgałem po przygodowe powieści o Indianach. Z początku były to przede wszystkim kolejne powieści Karola Maya z cyklu o Winnetou (o którego filmowych adaptacjach była mowa jakiś czas temu), gdy tych zabrakło, przyszła kolej na „Tomka na wojennej ścieżce” Alfreda Szklarskiego, „Łowców wilków” i „Łowców złota” Jamesa Olivera Curwooda, oraz oczywiście Pięcioksiąg Przygód Sokolego Oka autorstwa Jamesa Fenimore’a Coopera. Akcję tego powstałego w latach 1827-1841 cyklu powieściowego osadzono w drugiej połowie XVIII wieku, w czasach pionierów i wojen o panowanie nad kolonizowanymi terenami Ameryki Północnej. Jest to zatem epoka o całe stulecie poprzedzająca okres, który  zazwyczaj przedstawiają westerny. W skład cyklu wchodzą następujące powieści (kolejność wg chronologii opisywanych wydarzeń): „Pogromca zwierząt”, „Ostatni Mohikanin”, „Tropiciel śladów”, „Pionierowie” oraz „Preria”, przy czym za zdecydowanie najbardziej znany tom uchodzi oczywiście „Mohikanin”. Bohaterem książek jest niejaki Natty Bumppo, myśliwy i traper, który w każdym tomie nosi inny przydomek (w trzech pierwszych przypadkach jest nim tytuł tomu, w „Pionierach” bohater znany jest jako Skórzana Pończocha, a w ostatnim tomie po prostu jako „traper”). Zakres czasowy obejmuje wydarzenia rozgrywające się w ciągu 66 lat, a bohatera poznajemy jeszcze jako młodzieńca. Drugą najważniejszą postacią cyklu jest Mohikanin Chingachgook (który to pojawia się w czterech tomach). 

Na przestrzeni lat książki Coopera (w szczególności „Mohikanin”) doczekały się szeregu adaptacji kinowych i telewizyjnych, z których pięć pierwszych powstało jeszcze przed II wojną światową. Mimo swego zainteresowania kinem poruszającym taką tematykę jakoś nigdy nie miałem sposobności zapoznania się z którąkolwiek z licznych ekranizacji, a „Ostatniego Mohikanina” poznałem w formie komiksowej (dość wiernej) adaptacji wydanej przez KAW w 1988 roku. Jakiś czas później sięgnąłem także po powieściowy oryginał (a także pozostałe tomy, z wyjątkiem „Prerii”, z którą do dziś się nie zapoznałem). Utrwalony na podstawie komiksu i powieści wizerunek postaci i przebieg wydarzeń mocno wyrył mi się w głowie, toteż, gdy po latach sięgnąłem w końcu po film w reżyserii Michaela Manna,  nie raz i nie dwa unosiłem brwi ze zdumienia. Ale o tym za chwilę. 

Pomysł na realizację kolejnej adaptacji „Ostatniego Mohikanina” siedział w głowie Michaela Manna od czasów dzieciństwa, kiedy to obejrzał wersję z 1936 roku z Randolphem Scottem w roli głównej. Planując swoją wersję zaprowadził szereg zmian, robiąc z Sokolego Oka przybranego syna Chingachgooka (którego ten był w oryginale rówieśnikiem i przyjacielem) i znacząco odmładzając bohatera. W roli tej obsadził Daniela Day-Lewisa znanego już wtedy z filmu  „Moja lewa stopa”. Chcąc całkowicie scalić się z odgrywanym bohaterem, aktor spędził kilka tygodni żyjąc w dziczy, polując i oprawiając zwierzynę, pływając kanoe i nie rozstając się ze strzelbą. Zdjęcia zrealizowano w górach Północnej Karoliny, a zbudowany na potrzeby filmu plan zdjęciowy przedstawiający Fort William Henry powstał na bazie autentycznych planów budynku sprzed dwustu lat. Mann stawiał na maksymalny autentyzm i zdecydowanie widać to na ekranie. Przepiękne zdjęcia Dante Spinottiego (w większości filmowane w możliwie zbliżonym do naturalnego oświetleniu) dodatkowo wzmocniły efekt. Prócz Day-Lewisa w obsadzie znaleźli się Madeleine Stowe (jako Cora), Jodhi May (Alice), Russell Means (Chingachgook), Wes Studi (Magua), Eric Schweig (Uncas), Steven Waddington (major Heyward) oraz Maurice Roeves (pułkownik Munro). W zdjęciach wzięło także udział około 900 statystów o pochodzeniu indiańskim.

Oparta na książce fabuła przedstawia nam losy ostatnich przedstawicieli plemienia Mohikanów – Chingachgooka, jego syna Unkasa i przybranego syna, Nathaniela, znanego jako Sokole Oko na tle konfliktu między Anglią i Francją na terenie amerykańskich kolonii. Trójka bohaterów udziela pomocy podróżującym do Fortu William Henry córkom pułkownika Munro (wzorowanym na postaci historycznej o tym samym nazwisku), których eskorta zostaje wybita podczas ataku Indian z plemienia Huronów, zorganizowanym przez zdradzieckiego Maguę. Kobiety i towarzyszący im major Heyward (w wolnych chwilach zalecający się do starszej z sióstr, Cory), zostają bezpiecznie odeskortowani do fortu, ten jest jednak oblegany przez wojska francuskie i wkrótce zostaje zmuszony do kapitulacji. Na opuszczających fort uchodźców, wśród których znajdują się ledwo co ocalone panny Munro, po raz kolejny czyhają wrogo nastawieni, sprzyjający Francuzom Indianie (w tym Magua szukający zemsty za dawne krzywdy na pułkowniku i przy okazji jego córkach). W wydarzenia te wpleciony zostaje wątek romansowy, bowiem Sokole Oko i Uncas nie pozostają obojętni na wdzięki Cory i Alice. Po drodze zostajemy uraczeni szeregiem widowiskowych potyczek i pościgów w pięknych plenerach, rozgrywających się przy akompaniamencie niesamowitej muzyki… no właśnie. Muzyka. Coś z czego „Ostatni Mohikanin” słynie i przy czym wypadałoby się na moment zatrzymać. 

Nim jeszcze przyszło mi obejrzeć film, miałem okazję wielokrotnie przesłuchać soundtrack skomponowany przez Trevora Jonesa i Randy’ego Edelmana. Droga wiodąca do jego powstania była wyboista, bowiem reżyser, który nie tylko zmieniał po drodze zdanie co do tego, jakiego rodzaju muzykę chce w filmie słyszeć (początkowo miało to ponoć iść w bardziej elektronicznym kierunku), to jeszcze przemontowywał film w nieskończoność aż do premiery, co pociągało za sobą konieczność ciągłego przerabiania gotowej już muzyki, na co w końcu zabrakło czasu Jonesowi mającemu także inne zobowiązania. Dlatego też pod koniec zastąpił go Edelman, któremu przypadło w udziale uzupełnianie luk i dokończenie tego, co zaczął Jones. I choć wyszło mu to całkiem  sprawnie, to jednak kompozycje Jonesa pozostają tu zdecydowanie daniem głównym i to właśnie ze względu na nie, o tej muzyce się pamięta. Należy w tym miejscu dodać, że słynny motyw przewodni powstał na bazie utworu „The Gael”, pod którym podpisał się Dougie MacLean, a na dokładkę dostajemy jeszcze przepiękny utwór w wykonaniu zespołu Clannad doskonale znanego fanom serialu „Robin z Sherwood”

Ścieżka dźwiękowa z „Ostatniego Mohikanina” po dziś dzień pozostaje moim absolutnie ulubionym filmowym soundtrackiem, do którego wracałem niezliczoną ilość razy i wciąż wracam. Nie znajduję słów, by zarekomendować ją tak, ja na to zasługuje – jest to wzorcowa ilustracja, która sprawdza się wyśmienicie tak w filmie, jak i w oderwaniu od niego. Sam fakt, że znałem ją doskonale jeszcze przed pierwszym seansem filmu miał tylko i wyłącznie pozytywny wpływ na jego odbiór. 

Całościowo dzieło Manna sprawdza się znakomicie i to do tego stopnia, że nawet szereg zmian w stosunku do materiału źródłowego nie był w stanie zepsuć mi jego odbioru, co więcej, część z nich uważam wręcz za zmiany na lepsze. W kolejnym akapicie znajdzie się parę słów dotyczących porównania między powieścią a filmem, które zawiera dość konkretne spoilery, jeśli więc ktoś jeszcze filmu nie widział, może (a wręcz powinien) w tym momencie przeskoczyć ten akapit. 

Prócz modyfikacji wieku głównego bohatera oraz charakteru jego relacji z towarzyszami, jedną z największych zmian w adaptacji jest wprowadzenie wątku romansowego między Sokolim Okiem a Corą. W oryginale traper był bliższy wiekiem jej ojcu (i bardziej po ojcowsku ją i jej siostrę traktował) i zdecydowanie nie w głowie mu były amory, za to Corą interesował się Uncas, który w filmie kieruje swą uwagę ku Alice (tę z kolei miał w powieści na oku Heyward). W obu przypadkach Uncas ginie z ręki Maguy, a śmierć ponosi także jego wybranka (w filmie jest to – Alice, w powieści – Cora), choć w różny sposób – Mann w tym miejscu wzoruje się nie na książce, lecz na filmie z 1936 roku. Śmierć Uncasa zostaje pomszczona w obu przypadkach, jednak w powieści przez Sokole Oko, w filmie przez Chingachgooka (po raz kolejny wzorem filmu z Randolphem Scottem).  Zupełnie inna jest także relacja na linii Sokole Oko – Heyward: w powieści panowie nie konkurują o Corę, traktują się z wzajemnym szacunkiem, podczas gdy w filmie występują między nimi „poważne różnice zdań” i mocne tarcia, a sam Heyward przedstawiany jest w zdecydowanie gorszym świetle. W dodatku zarówno on, jak i pułkownik Munro giną, co w książce nie miało miejsca. Kolejna istotna zmiana dotyczy postaci Dawida Gamuta – powieściowy comic relief w filmie w ogóle się nie pojawia i nie sądzę, by ktoś za nim specjalnie tęsknił. Zamiast niego mamy w adaptacji wątek nieobecny w powieści tyczący się powołanych do armii osadników, którzy chcą bronić własnych domostw przed niebezpieczeństwem ze strony Indian. Zważywszy, że poświęca się tej sprawie sporo czasu, można się zastanawiać, czy nie dzieje się to kosztem bohaterów, jakby nie patrzeć, Chingachgook i  Uncas są u Manna nieco zaniedbani, szczególnie gdy porównać ich rolę do Sokolego Oka. Można przypuszczać, że wiele sfilmowanych scen z ich udziałem nie znalazło się w finalnej wersji filmu, szczególnie, że jeśli wierzyć słowom Jodhi May – to samo spotkało jej postać, której rola w fabule ściśle wiąże się z Uncasem.

Jak więc widać zmieniono sporo, jednak jest to przypadek adaptacji, w której zmiany przeprowadza się umiejętnie i z wyczuciem. W sposób, który jest zrozumiały i całkowicie sensowny – historia przebiega co prawda inaczej, niż jej oryginalna wersja, lecz mimo to nie sprawia, że widz co chwilę łapie się za głowę z okrzykiem „Co tu się znowu odwaliło?!” (jak to ma miejsce średnio co pięć minut w trakcie oglądania nieszczęsnego drugiego sezonu „Wiedźmina” na Netfliksie). Co również istotne, w porównaniu do takich choćby ekranizacji książek Maya o Winnetou, „Ostatni Mohikanin” pozostaje bardziej wierny oryginałowi, jednocześnie zmieniając ton opowieści na zdecydowane poważniejszy, podczas gdy filmowy Winnetou w porównaniu do już i tak nieco naiwnych powieści, nie dość, że zmieniał większość książkowej historii, to jeszcze wyglądał chwilami jak jej parodia.

Świetne tempo, reżyseria, piękne zdjęcia, niesamowita muzyka, niepowtarzalna atmosfera i niezapomniany, emocjonujący finał – te wszystkie atuty składają na film wielokrotnego użytku, przykład świetnej adaptacji, twór idealny lub przynajmniej bardzo ideałowi bliski. Krótko mówiąc, wielkie kino i pozycja obowiązkowa w każdej filmowej kolekcji. Tu jednak pojawia się pewien zgrzyt – otóż jest problem z dostępnością oryginalnej wersji kinowej na Blu-ray – w ostatnich latach pojawiło się co prawda kilka wydań ją zawierających (we Francji, Niemczech i Australii), jednak transfer w żadnym z nich nie powala. Z kolei ostateczna wersja reżyserska Manna, dostępna na Blu-ray (wydana swego czasu także w Polsce) cechuje się dość ciemnym obrazem w żółtawych odcieniach i brakuje w niej kilku drobnych momentów, które osobiście lubię. Na razie pozostaję więc przy wersji kinowej, którą kiedyś wydano u nas na DVD (całkiem przyzwoita jakościowo jak na możliwości formatu) – warto w tym miejscu wspomnieć, że pierwsze wydanie (z napisami PL) otrzymało dodatek w postaci wyizolowanej ścieżki audio zawierającej samą muzykę, co akurat w przypadku tego filmu jest bardzo wartościowym dodatkiem. Wznowienie zaopatrzone w lektora (Maciej Gudowski), a także wydanie Blu-ray (tylko napisy PL), już tej ścieżki niestety nie zawierają. Pozostaje tylko żałować, że choć „Ostatni Mohikanin” otrzymał już trzy oficjalne wersje (po drodze wyszła jeszcze „Director’s Expanded Edition” na DVD w USA), to jednak nie ma wśród nich wersji reżyserskiej z prawdziwego zdarzenia (wszystkie różnią się tak naprawdę szczegółami, ot tu coś trochę przycięto, tam coś lekko wydłużono), a ponoć pierwotna wersja zmontowana przez Manna, zanim polecono mu skrócić film, liczyła sobie blisko trzy godziny.

Więcej informacji o poszczególnych wersjach  i wydaniach filmu znajdziecie na naszym forum. 

Zdj. Fox