„Ultimate X-Men” tom 5 – recenzja komiksu. Lizanie ran

Seria „Ultimate” ma się w naszym kraju całkiem dobrze, gdyż Egmont nie zwalnia z wydawaniem kolejnych tomów serii „X-Men” (oraz „Spider-Man”). Na fotelu scenarzysty Brian K. Vaughan zastąpił Briana Michaela Bendisa i nie mam przekonana, że była to właściwa zmiana. Zapraszamy do lektury recenzji.

Bendis w „Ultimate X-Men” zrobił swoje. Przejmując serię po Marku Millarze, rozhulał ją, doskonale znając to uniwersum z czasów prac nad przygodami Petera Parkera. Odkrył nowe wersje dobrze znanych bohaterów tylko po to, by jedną ważną personę w czwartym tomie uśmiercić. I to główne do tego wątku najmocniej stara się nawiązywać Vaughan. Zastajemy więc bohaterów w dość ponurych nastrojach, bojących się o swoje własne zdrowie i życie. Mutanci zrozumieli, że nie są nieśmiertelni, a śmierć czyha na każdego z nich. Obawy X-Menów oraz rywalizacja z morderczym Mister Sinisterem to najlepszy element piątego tomu, który dobrze funkcjonuje od początku do końca. Niestety ta historia to tylko jedna trzecia całego tomu.

Tom piąty „Ultimate X-Men” składa się bowiem z trzech, dość niezależnych od siebie story-arków. Owszem, ciągłość wydarzeń jest zachowana, ale każda historia wyróżnia się innym zestawem artystów, a także samą dynamiką. Lubię w X-Menach wątki, gdzie bohaterowie są w potrzasku i czują zagrożenie. Tym razem takie prawdziwe i szczere, gdyż pochodzące od kogoś bezwzględnego, kto morduje ich gatunek z zimną krwią. Dodatkowo łatwo wyczuć napięcie po śmierci Beasta i ból, z jakim mierzy się np. Storm. Całość działa całkiem nieźle, jeśli przymkniecie oko na wspomnienia o prawdziwym Sinisterze. W uniwersum „Ultimate” ma co prawda kilka sztuczek w zanadrzu, ale nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że jego postać została nieco spłycona i nie wykorzystano pełni jej możliwości.  

Drugi story-arc spodoba się wam tylko, gdy lubicie obyczajówki w klimatach Mutantów. Najważniejszą rolę w tej historii odgrywa bowiem Gambit i Rogue, a i sam story-arc jest dość familijny. Nie brakuje wątków miłosnych, trójkątów, nastoletnich uniesień. W tej historii Vaughan ociera się o teen dramę, proponując dość lekkostrawną historię ze świetnymi rysunkami Andy’ego Kuberta.

ultimate-x-men-tom-5-plansza-z-komiksu-min.jpg

„Najniebezpieczniejsza gra”, czyli ostatni story-arc jest z kolei najbardziej oderwany od głównej fabuły i jednocześnie najmniej przypadł mi do gustu. To klasyczna historia X-Men, którą mam wrażenie, gdzieś już kiedyś czytałem. Oparta na dość przyziemnym pomyśle stworzenia reality show, w którym ludzie polują na Mutantów, co tylko potwierdza, w jakiej kondycji są obecnie podopieczni Xaviera. Ten wysyła na miejsce ekipę ratunkową, próbując zażegnać nieprzyjemną sytuację, a jednocześnie nie wzbudzić kolejnego konfliktu międzynarodowego.

W efekcie piąty tom „Ultimate X-Men” nie do końca zgrywa mi się pod względem konstrukcji. Niezależne story-arki dość mocno różnią się od siebie zarówno dynamiką, powagą, jak i realizmem (o ile w komiksach o superbohaterach można mówić o realizmie). O ile pierwsza historia z Mister Sinisterem jest naprawdę dobra i angażująca, to już druga z powrotem Gambita kompletnie nie trzyma tempa i – mam wrażenie – skierowana jest do zupełnie innego czytelnika. Trzecia historia o reality show to z kolei totalne oderwanie od rzeczywistości, bardzo X-Menowe, ale w wielu momentach absurdalne podejście do bohaterów i ich sytuacji w świecie Ultimate. Na szczęście pod względem wizualnym znów jest dobrze, bo za rysunki odpowiada dobrze znany Stuart Immonen, Kanadyjczyk znany z prac nad „Ultimate Spider-Man”.

Podsumowanie

„Ultimate X-Men” to seria dużo bardziej chaotyczna niż „Ultimate Spider-Man”. Nieprzypadkowo porównuję obie te serie, gdyż dzieją się one w tym samym uniwersum i miały okazję się wzajemnie przecinać. Zaufanie jednemu twórcy (Bendisowi) w przygodach Petera Parkera pozwalało na dużo lepsze zaplanowanie kolejnych wydarzeń.

W przypadku Mutantów odnoszę wrażenie, że kolejna zmiana scenarzysty zrobiła więcej złego, niż dobrego. Zarówno Millar, jak i później Bendis, a teraz Vaughan ma swoją wizję i swoje pomysły. Oryginalności nie brakuje, a każdy z twórców stara się wrzucić do tego kotła coś od siebie. W efekcie jednak historia jest dość niespójna, niekonsekwentna i nie ma jednego, wspólnego kierunku, który tak dobrze działał w „Ultimate Spider-Manie”.

Oceny końcowe

3+
Scenariusz
4+
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
3
Przystępność*
4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum. 

67773472o.jpg

Specyfikacja

Scenariusz

Brian K. Vaughan

Rysunki

Brandon Peterson, Andy Kubert, Stuart Immonen

Oprawa

twarda

Druk

Kolor

Liczba stron

300

Tłumaczenie

Marcin Roszkowski

Data premiery

26 października 2022

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

zdj. Egmont / Marvel