
Seria „Ultimate X-Men” zmierza powoli do końca, a wraz z wydawnictwem Egmont dotarliśmy do ostatniego scenarzysty, który miał okazję tworzyć ten tytuł. I to nie byle jakiego, bo samego Roberta Kirkmana („Invincible”, „The Walking Dead”), który błyskawicznie odciska na tej historii swoje piętno, wprowadzając sporo luzu i swobody.
Za nami run Marka Millara, Briana Michaela Bendisa oraz Briana K. Vaughana. Każdy z nich mimo wspólnych elementów dodawał coś od siebie. Nie inaczej jest z Kirkmanem, który wchodzi do tego uniwersum bez żadnego respektu, uruchamiając ważne dla X-Menów wątki. Robi to jednak dwutorowo. Poświęca sporo miejsca Charlesowi Xavierowi, którego tajemnicza randka jest początkiem wątku Kościoła Oświecenia Shi’ar i budzącej się w Jean Grey mocy Phoenix. Jednocześnie bawi się w romantyczne przygody łączące Jean z Cyclopsem, Billy’ego z Rogue, a także przyjacielską relację Wolverine’a ze Storm. Każdy z nich w ramach pierwszego story-arcu „Noc na mieście” wypada świetnie i czyta się je bardzo szybko.
Kluczowa jest tu jednak Jean i potencjał, jaki nosi w sobie. Kirkman bawi się z czytelnikiem, delikatnie zmieniając wątki z oryginalnego uniwersum. Kościół Oświecenia Shi’ar ma nieco inne motywacje, niż w oryginalnej serii, ale scenarzysta zachowuje to co najlepsze, szczególnie w momencie, gdy Phoenix pojawia się na kartach jego komiksu. Jest to wizyta piekielnie wybuchowa i potrafi zrobić niemałe wrażenie. Jestem bardzo ciekaw, jak mocno ten watek Kirkman będzie eksploatował w pozostałych dwóch tomach i jak mocno odróżni go od „Mrocznej Phoenix” z klasycznego uniwersum.
„Ultimate X-men” dopełniają wątki typowo szkolne, wraz z pojawieniem się nowego rekruta zwanego Magicanem. Mutant dość szybko zadomawia się w instytucie Xaviera i nieprzypadkowo pewne rzeczy dzieją się tutaj za szybko, a podstęp czuć z daleka. Intryguje też relacja Nightcrawlera i Dazzler, czemu poświęcony jest drugi Annual, choć to zeszyt mocno depresyjny i niepokojący.
Kirkman w „Ultimate X-Men” robi dokładnie to, co w innych swoich seriach. Błyskotliwymi dialogami i stawianiem na relacje pomiędzy bohaterami, wciąga czytelnika do swojego świata i sprawia, że obchodzi nas ich los. Mocno zagubiona Jean, zupełnie „nowa” Rogue, czy wiecznie randkująca z Peterem Parkerem Kitty Pride są tego idealnym przykładem. W efekcie „Ultimate X-Men”, to – podobnie jak przygody Spider-Mana w tym uniwersum – świetne miejsce, by zacząć przygodę z Mutantami. Może niekoniecznie od runu Kirkmana, bo jednak w poprzednich 6 tomach działo się sporo, ale jeśli nie czytaliście wcześniej X-Menów, w serii Ultimate odnajdziecie się bez problemu.
O ile scenariuszowo 7. tom „Ultimate X-Men” wypada bardzo dobrze, to tego samego napisać nie mogę o warstwie wizualnej, która jest małym potworkiem, szczególnie w pracach Toma Raneya. Pociągłe, mało wyraziste twarze bohaterów momentami wyglądają okropnie, a i kolorystyka wydaje się być mocno stonowana i wyblakła. W przypadku Bena Olivera jest nieco lepiej, ale tam z kolei było dużo prościej bawić się wizerunkiem Phoenix, która zawsze robi wrażenie.
Podsumowanie
„Ultimate X-Men” wchodzi w decydującą fazę pod batutą Roberta Kirkmana. Pierwszy z trzech tomów jego runu zapowiada naprawdę mocną historię. Z pozoru dobrze znaną, ale jednak w pewien sposób oryginalną. Czekam też na więcej Rogue, która poza romantycznym wątkiem, u Kirkmana, póki co jest nieco pomijana. Najważniejsza będzie jednak Phoenix i Jean Grey, czyli moc, którą trudno okiełznać.
Oceny końcowe komiksu „Ultimate X-Men”. Tom 7
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.
Specyfikacja
Scenariusz |
Robert Kirkman |
Rysunki |
Tom Raney, Ben Oliver, Salvador Larroca, Leinil Francis Yu |
Oprawa |
twarda |
Druk |
Kolor |
Liczba stron |
264 |
Tłumaczenie |
Marcin Roszkowski |
Data premiery |
29 maja 2024 |
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.
zdj. Egmont / Marvel