„Uśmiechnij się” – recenzja filmu. Podaj dalej

W ostatni piątek, czyli 30.09.2022 roku, odbyła się polska premiera horroru „Uśmiechnij się” autorstwa, debiutującego w długim metrażu, Parkera Finna. W ostatnich latach filmy grozy zaskakują rozpiętością poruszanych tematów, a także nietypowymi narzędziami użytymi do wywołania niepokoju wśród kinowej publiczności. Rozmaitość smaków serwowanych w ramach gatunku zaostrza apetyt nie tylko wśród koneserów ekranowego strachu. Na jakim poziomie zatem prezentuje się najnowsza produkcja z Sosie Bacon w roli głównej? Zapraszam do zapoznania się z poniższą recenzją.

Według obiegowej opinii kino współczesne przeżywa od niemal dekady istny renesans horroru. Będąc na bieżąco z obecnymi trendami oraz ewolucją gatunku trudno się z tym twierdzeniem nie zgodzić – zwłaszcza gdy przyjrzymy się produkcjom o niewielkim budżecie lub powstających dla niezależnych wytwórni. Paradoksalnie – mniejsze koszta pozwalają na zachowanie większej autonomii niepokornym, młodym twórcom, co owocuje dziełami nieszablonowymi, wprowadzającymi nową jakość do obowiązujących ram. Mimo nieoczywistych tropów i niecodziennych rozwiązań dwa pierwsze obrazy Ariego Astera lub Jordana Peele’a zdobyły nie tylko uznanie krytyki filmowej, ale również uwagę publiczności, czego dowodem są ich box office’owe wyniki. W szczególności warto wyróżnić spektakularny sukces „Uciekaj!”, które przy budżecie szacowanym na 4,5 miliona dolarów, zarobiło na świecie ponad 255 milionów. Bardziej mainstreamowe podejście do tematyki kina grozy często skutkuje zrewidowaniem znanych już historii bądź sięgnięciem po mniej wyszukane formy straszenia widza – nie zmienia to jednak faktu, iż w tej kategorii także znajdziemy intrygujące tytuły oraz utalentowanych artystów. Dogłębne zrozumienie praw rządzących gatunkiem i jego źródeł jest fundamentem kariery Jamesa Wana, atmosfera kina nowej przygody zapewniła sukces pierwszej części dylogii „To” w reżyserii Andy’ego Muschiettiego, a „Niewidzialny człowiekLeigh Whannella fascynuje przełożeniem popularnego motywu fabularnego na grunt metafory przemocy domowej.

Omawiane przykłady oraz taktyki implementowania grozy na ekranie są żywymi dowodami na to, jak pojemnym naczyniem narracyjno-tematycznym jest horror. Tę pojemność stara się wykorzystać Parker Finn w debiutanckim filmie pełnometrażowym pod tytułem „Uśmiechnij się”, opartym na koncepcie swojej krótkometrażówki „Laura Hasn't Slept”. Wierzchnia warstwa prezentowanej opowieści wygląda niczym produkcja, którą już oglądaliśmy – Rose Cotter (Sosie Bacon), psychoterapeutka z powołania, była świadkiem tragicznego wydarzenia w szpitalu z udziałem nowoprzybyłej pacjentki. Niedługo po tym incydencie zaczyna być prześladowana przez złego ducha / siłę nieczystą / czarci pomiot (niepotrzebne skreślić), którego aktywności doświadcza wyłącznie ona. Ta utarta klisza jest wzbogacona przez młodego twórcę wątkiem nieprzepracowanej traumy głównej bohaterki – sytuacja z dzieciństwa naznaczyła psychikę Rose, kładąc się cieniem na jej relacji z siostrą, a także tworząc bardziej osobisty kontekst rzuconej na nią klątwy. Śledztwo prowadzone z jej byłym partnerem, Joelem (Kyle Gallner), w założeniach scenariusza spełnia zatem podwójną funkcję – zrozumienia zasad działania złośliwej zmory oraz katharsis protagonistki. Łańcuch przypadków powiązanych z losami Rose zabiera publiczność w rejony, które znamy choćby z filmów „W sieci zła”, „The Ring” lub „Coś za mną chodzi”, natomiast na jego końcu bohaterkę czeka nieuchronne zmierzenie się ze swoimi wewnętrznymi, nomen omen, demonami.

Smile_02.jpg

Pod względem technicznym „Uśmiechnij się” jest produkcją absolutnie bez zarzutu – w nakręconym za średniej wielkości budżet horrorze widać multum nakładu pracy oraz wizualnej kreatywności. Idea niepokoju budzonego przez złowrogi uśmiech jest konsekwentnie rozwijana w trakcie seansu, ale nie brakuje również nasączonych wisielczym humorem scen gore, czy ciekawego designu postaci. Poza Jessiem T. Usherem, którego na szczęście na ekranie jest niewiele, cały zespół aktorski pracuje na najwyższych obrotach – epizodyczna rola Caitlin Stasey zapada w pamięć, a Sosie Bacon nadaje swojej bohaterce tragicznego wymiaru. Pracoholiczka, która praktyką w szpitalu próbuje uśpić zżerające ją poczucie winy harmonijnie łączy się z efektem klątwy, prowokując proces rozprawienia się ze swoją przeszłością. Niestety, w ogólnym rozrachunku nic – ani udana reżyseria, ani aktorstwo, ani pomysłowa praca kamery Charliego Sarroffa – nie było w stanie uratować tego projektu przed zgrozą przewidywalności. Parker Finn tak mocno ugrzązł w koleinach sztampowej konwencji, iż cały trud ekipy niknie w obliczu banalnych rozwiązań, nawet mimo kilku interesujących pomysłów inscenizacyjnych oraz nadania Rose przejmującego rysu psychologicznego. Mało zaskakująca ścieżka fabularna zostaje dodatkowo pogrążona brakiem różnorodności w formach straszenia widza – „Uśmiechnij się” to produkcja rozmiłowana w jumpscare’ach, traktująca je jako szczytowe osiągnięcie kina grozy. Kilka z nich jest zresztą dość efektywna, a nagłe wzdrygnięcie się skwitowane nerwowym śmiechem może być częstą reakcją w trakcie projekcji – kiedy jednak uświadomimy sobie nadużycie tej mało wyszukanej taktyki to wszelkie napięcie zostaje zabite.

Finn najwyraźniej czuje perwersyjną przyjemność z tłuczenia po uszach głośnymi efektami dźwiękowymi swojego widza. Być może reakcja na jumpscare’y jest dla niektórych twórców kina grozy wystarczającą nagrodą za ich trudy, jednakże element szoku to raptem kilka sekund, a film trwa dalej… Przywołane środki ekspresji w horrorze potrafią być zapalnikiem dynamicznej akcji lub pointą doskonale skrojonej sceny, ale nie celem samym w sobie. Ograniczenie się do jednej metody straszenia, a także jej nagminna repetytywność nie pozwala dziełu Parkera Finna zalśnić docelowym blaskiem. Jestem przekonany, że ta klasyczna formuła znajdzie swoich entuzjastów, a wiele czynników produkcji wskazuje na potencjał drzemiący w młodym reżyserze. Niestety, w tym przypadku nawet atmosfera budowana przez muzykę Cristobala Tapię de Veera nie wybrzmiewa z odpowiednim echem, zagłuszona przez dźwięk potworów nagle wyskakujących z szafy. Okazało się, że demon w filmie „Uśmiechnij się” ma założoną sztuczną szczękę – jego zęby wyglądają pięknie, ale nie gryzie zbyt mocno.

Ocena filmu „Uśmiechnij się”: 3/6

zdj. Paramount Pictures