Pod koniec 2024 roku wydawnictwo Egmont postawiło m.in. na komiksy cyberpunkowe. Do sprzedaży trafił zarówno jeden z klasyków gatunku, chodzi oczywiście o „Ronina” Franka Millera, a także pozycje związane z popularnymi markami - „Cyberpunk 2077. XOXO” i „Blade Runner 2039”. Przekonajcie się, jak wypadł ostatni z wymienionych tytułów.
Data obecna w tytule omawianego tomu pozwalała na przypuszczenie, że być może w serii pojawią się wreszcie jakieś konkretniejsze nawiązania do filmu „Blade Runner 2049”. Opis potwierdził słuszność tych domysłów, a przy okazji pobudził apetyt na nową historię. Replikantka Luv jest jednym z najjaśniejszych punktów dzieła Denisa Villeneuve’a i ucieszyło mnie, że w omawianym komiksie pełni jedną z głównych ról.
Fabuła „Blade Runner 2039” w znacznej mierze skupia się na kwestii dążeń Niandera Wallace’a do stworzenia nowej generacji replikantów. Oczywiście pojawiają się również, zapoczątkowane jeszcze w oryginale autorstwa Philipa K. Dicka, rozważania na temat wolności i człowieczeństwa, ale odnoszę wrażenie, że tym razem twórcy postanowili silniej związać swoje dzieło z filmem z 2017 roku. Zatem na pierwszym planie mamy temat rozmnażania się androidów, a dodatkowo w obu dziełach istotna rola przypadła w udziale Luv.
W komiksie zaprezentowano wcześniejsze losy tej postaci oraz jeszcze mocniej skupiono się na specyficznej relacji replikantki z jej twórcą i muszę przyznać, że czytało się to naprawdę bardzo dobrze. Na moją ocenę z pewnością wpływa też fakt, że w gruncie rzeczy jest to mocno klasyczna historia detektywistyczna, gdzie śledczy niejako przy okazji mierzy się też z własnymi problemami (ich źródłem są m.in. zwierzchnicy i osoby z pracy), a takie treści są miodem na moje serce.
Za sprawą powieści Kevina Jetera, będących kontynuacją dzieła Ridleya Scotta, na długo zraziłem się do pomysłu replikantów mogących się rozmnażać. Mocno przeszkadzało mi to nawet podczas kilku pierwszych seansów „Blade Runnera” w reżyserii Villeneuve’a. O ile wciąż nie jestem w stu procentach przekonany do tej kwestii, o tyle przyzwyczaiłem się do niej na tyle, by zacząć doceniać, jak film i komiksy podjęły ten temat. Zwłaszcza intrygujące okazało się, zaprezentowane na kartach omawianej pozycji, podejście Ash. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale twórcy w całkiem interesujący sposób przedstawili kolejne spojrzenie na możliwości, jakie niosą ze sobą androidy zdolne do reprodukcji.
A skoro o byłej łowczyni mowa. Spieszę poinformować, że również jej wątek został poprowadzony w zadowalający sposób. Przez większość czasu z przyjemnością śledziłem poczynania Ash i jedynie niewielki zgrzyt pojawił się pod koniec recenzowanego zbioru. Komiks jest prequelem i wiadomym było, że nic złego nie spotka ani Luv ani tym bardziej Niandera Wallace’a, co końcówkę opowieści skutecznie pozbawiło napięcia. Przynajmniej zostało to zrekompensowane zaprezentowaniem wspomnianego wcześniej spojrzenia bohaterki na jeden z głównych tematów poruszonych na kartach „Blade Runner 2039”.
Strona wizualna wypada całkiem nieźle. Andres Guinaldo dobrze oddał ducha obu filmów z serii „Blade Runner”, a na kilku planszach można nawet na dłużej zawiesić oko. Przez większość stron mamy jednak do czynienia z mało wyróżniającymi się pracami, jakich pełno w amerykańskich komiksach. Nie jest źle, ale i tak rysunki z pewnością nie będą powodem, dla którego „Blade Runner 2039” zapadnie mi w pamięć.
„Blade Runner 2039” to solidnie wydana pozycja. Otrzymaliśmy twardą oprawę i standardowy format amerykański. W zbiorze zamieszczono ogrom dodatków, a wśród nich znajdziemy m.in. galerię okładek alternatywnych, szkice, fragmenty scenariusza oraz plansze na różnych etapach tworzenia komiksu. Jakość papieru, druku i tłumaczenia jest zadowalająca. Doszło jedynie do drobnej wpadki na okładce. Możemy zobaczyć tam zdanie:
Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w zeszytach #9-12 z docenionej przez krytyków, przebojowej serii Blade Runner 2039.
Oczywiście powinna się tam znaleźć informacja o zeszytach od 1 do 12. Podejrzewam, że najprawdopodobniej doszło tu do skopiowania części opisu z trzeciego z zamieszczonych w zbiorze tomów. Swoją drogą, skoro już wspomniałem o „Ash”, to wspomnę jeszcze, że ta część w Stanach Zjednoczonych trafiła do sprzedaży w sierpniu 2024 roku, a już w grudniu otrzymaliśmy polskie wydanie. Cieszy tak niewielka różnica między datami premier wydań od Titan Comics i Egmontu.
„Blade Runner 2039” to udane zamknięcie serii, na dodatek zgrabnie łączące historię Ash z filmem w reżyserii Denisa Villeneuve’a. Lektura powinna dostarczyć sporo zadowolenia miłośnikom tego uniwersum, a także osobom chętnie sięgającym po cyberpunkowe opowieści.
Oceny końcowe komiksu „Blade Runner 2039”
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
*Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.
Scenariusz |
Mike Johnson, Mellow Brown |
Rysunki |
Andres Guinaldo |
Przekład |
Maria Jaszczurowska |
Oprawa |
twarda |
Liczba stron |
324 |
Druk |
kolor |
Data premiery |
4 grudnia 2024 |
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Zdj. Egmont / Titan Comics