Widzowie chcą zobaczyć początek inwazji. Nowe „Ciche miejsce” od początku świetnie zarabia!

Wracamy do świata wykreowanego przez Johna Krasinskiego w filmie Ciche miejsce z 2018 roku. Tym razem dowiemy się w końcu, jak rozpoczęła się inwazja kosmicznych stworów reagujących na dźwięki. Prequel zatytułowany „Dzień pierwszy” trafił właśnie do kin. Jak poradzi sobie w pierwszy weekend i co to oznacza dla przyszłości franczyzy?

Nowe „Ciche miejsce” znowu zarobi! Co dalej z serią?

Pierwsza odsłona serii z 2018 roku spotkała się ze świetnym przyjęciem wśród widzów i krytyków i przy budżecie wynoszącym zaledwie 17 mln dolarów była w stanie zebrać z kinowych kas ponad 340 mln dolarów. Trzy lata później do kin zawitała kontynuacja, która przy budżecie wynoszącym około 50 mln dolarów zgromadziła od widzów nieco mniej, bo 297 mln dolarów. Nadal był to jednak wynik, który dawał wytwórni Paramount Pictures przyzwoity zysk, a pamiętajmy, że debiut przypadał na okres pandemii i to właśnie „Ciche miejsce 2” było pierwszym filmem tego okresu z wynikiem przekraczającym 100 mln dolarów wpływów na krajowym podwórku.

Prequel wchodzący właśnie do kin rozpoczął swój pobyt na dużym ekranie od czwartkowych pokazów przedpremierowych, z których zebrał bardzo dobre 6,8 mln dolarów. Jest to drugi najlepszy wynik dla filmu grozy w popandemicznym okresie. Film osiągnął rezultat lepszy od takich tytułów jak „Nie” (6,7 mln dolarów), „Krzyk 6” (5,7 mln dolarów), „Halloween. Finał” (5,4 mln dolarów). Jest to także najlepszy wynik serii przebijający 4,8 mln dolarów drugiej części i 4,3 mln dolarów debiutanckiej odsłony.

Sprawdź też: Serial „Władcy Pierścieni” pokaże kolejne postacie pominięte w filmach. Tak wyglądają Upiory Kurhanów!

Aktualnie prognozy zakładają, że film „Ciche miejsce: Dzień pierwszy” może osiągnąć otwarcie nawet w granicach 60-65 mln dolarów, co oznaczałby zdecydowanie lepszy wynik od wcześniejszych analiz sugerujących weekendowy wynik w granicach 40-45 mln dolarów. Możemy powoli przyzwyczajać się już do perspektywy tego, że prequel utwierdzi w przekonaniu włodarzy wytwórni Paramount, że seria jest pewnym punktem w ich portfolio i warto nadal stawiać na jej rozwijanie. Na wyprodukowanie filmu wydano 67 mln dolarów, co oznacza, że do wyjścia na zero potrzebny będzie wynik w kinach wynoszący około 140 mln dolarów.

Na razie jest jeszcze za wcześnie, aby zastanawiać się nad tym, jak będzie wyglądała przyszłość franczyzy, ale Paramount na pewno zrobi wiele, aby namówić Johna Krasinskiego i Emily Blunt do powrotu do głównej serii. Cały czas możemy też oczekiwać dalszego rozwijania marki w ramach spin-offów, które jak widać też mają spory potencjał finansowy.

zdj. Paramount Pictures