Wycieczka z historią w tle. Recenzja komiksu „Star Wars. Dziedzictwo Beztroskiego”

W kwietniu do sprzedaży trafił zbiór zawierający opowieści z różnych okresów w historii uniwersum Star Wars. Sprawdźcie, czy warto się z nimi zapoznać i na pokładzie Beztroskiego wyruszyć w podróż po odległej galaktyce.

„Star Wars. Dziedzictwo Beztroskiego” to komiks, którego naczelnym założeniem była reklama atrakcji Disneya, czyli hotelu Star Wars: Galactic Starcruiser oferującego nie tylko nocleg, ale również przeżycie własnej przygody w odległej galaktyce. Owo innowacyjne przedsięwzięcie nie zostało jednak ciepło przyjęte przez fanów (m.in. ze względu na wysokie ceny) i nieco ponad rok po otwarciu zostało ono zamknięte. Jedną z pamiątek przypominających o istnieniu SW:GS jest omawiany zbiór. Co ciekawe, autor zamieszczonych w nim opowieści odpowiadał także za powstanie „Star Wars: Galaxy's Edge”, czyli niewydanej w Polsce miniserii promującej disneyowski park rozrywki Star Wars: Galaxy's Edge

A jak wypadło promowanie przez Sacksa disneyowskiego hotelu? Cóż, gdyby Star Wars: Galactic Starcruiser nadal działało, to „Dziedzictwo Beztroskiego” w najmniejszym stopniu nie zachęciłoby mnie do odwiedzenia tej atrakcji. Na łamach zbioru poznajemy opowieści z pięciu rozdziałów w historii odległej galaktyki — Wielkiej Republiki, ery Republiki, wojen klonów, galaktycznej wojny domowej oraz w okresie konfliktu między Najwyższym Porządkiem a Ruchem Oporu. Tło wydarzeń jest zatem atrakcyjne, ale niestety tego samego nie mogę powiedzieć na temat samej akcji. Jeśli przygody przeżywane podczas wizyty w SW:GS były równie emocjonujące, to chyba dobrze się stało, że zamknięto to miejsce.

Stworzone przez Ethana Sacksa historie sprawiają wrażenie napisanych na kolanie podczas przerwy między powstawaniem scenariuszy do innych tytułów. Ktoś może zapytać się, czego oczekiwałem po komiksie reklamowym. Chciałem, aby lektura mnie jakkolwiek zaangażowała i nie pozostawiła wyłącznie z rozżaleniem wynikającym z przeznaczenia czasu na poznanie nijakich opowiastek. Fabuły zawartych w zbiorze opowieści poznaje się całkiem szybko i to chyba jedyna ich zaleta. Przez większość czasu Sacks w mało emocjonujący sposób przedstawia nam wydarzenia z różnych epok, a ożywia się jedynie wtedy, gdy do akcji wkraczają łowcy nagród, przemytnicy i piraci. Wyraźnie widać, że czas spędzony przez scenarzystę na pracy nad Łowcami nagród zrobił swoje i najlepiej czuje się on w towarzystwie postaci reprezentujących wspomniane przed chwilą grupy.

Star Wars. Dziedzictwo Beztroskiego komiks.jpg 

„Dziedzictwo Beztroskiego” powinno za to przypaść do gustu osobom, które zamiast angażujących i emocjonujących opowieści oczekują jedynie występów lubianych postaci. Aurra Sing, Anakin i Padmé, Maz Kanata czy Lando Calrissian — ich pojawienia się powinny wywołać uśmiech na twarzach fanów, którym do zadowolenia wystarczy wyłącznie widok znanej buźki. W sumie omawianą pozycję można nazwać „Spider-Manem: Bez drogi do domu” komiksów Star Wars. W filmie wyreżyserowanym przez Jona Wattsa niedostatki fabularne również postanowiono przykryć obecnością kochanych przez wielu bohaterów. Jeśli kogoś to cieszy, to super — i stwierdzam to bez uszczypliwości. Sam jednak nie preferuję takiego stanu rzeczy i nie zamierzam podchodzić inaczej do dzieł Sacksa i Wattsa.

Will Sliney, czyli artysta odpowiedzialny za warstwę wizualną „Dziedzictwa Beztroskiego”, także jest znany miłośnikom uniwersum Star Wars. W recenzji komiksu Star Wars. Kylo Ren. Początki wspomniałem, że wolałbym już nie sięgać po ilustrowane przez niego komiksy, w których pojawiają się postacie znane z ekranu. Widoczne w omawianej pozycji twarze Anakina i Padmé utwierdzają mnie w tym przekonaniu. Zdecydowanie lepiej rysownikowi wypadł Lando Calrissian, ale i tak nadal wolałbym, aby w przyszłych tytułach, nad jakimi Sliney będzie pracować, nie musiał on już mierzyć się z koniecznością tworzenia podobizn bohaterów znanych z filmów i seriali. Pomijając kwestię twarzy, to ogólnie prace artysty można określić mianem całkiem przyjemnych dla oczu. Sliney świetnie sprawdziłby się w opowieści o kosmicznych bitwach czy przygodach dowolnych droidów. Statki (tych na szczęście na łamach „Dziedzictwa Beztroskiego” nie brakuje) i postacie mechaniczne wychodzą mu najlepiej. Dobrze też ogląda się stworzone przez niego tła. 

Komiks został solidnie wydany. Otrzymaliśmy standardowy format amerykański, miękką oprawę oraz dobrej jakości druk i papier. Tłumaczenie jest na zadowalającym poziomie. W ramach dodatków zamieszczono galerię alternatywnych okładek.

Egmont co roku wydaje sporo dobrych bądź bardzo dobrych tytułów ze świata Star Wars. Niestety „Dziedzictwo Beztroskiego” jednym z nich nie jest i można ten zbiór polecić jedynie ogromnym miłośnikom poszczególnych postaci, którzy nie odpuszczą żadnego tytułu, w jakich pojawili się ich ulubieńcy.

Oceny końcowe komiksu „Star Wars. Dziedzictwo Beztroskiego”

2
Scenariusz
4
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
5
Przystępność*
4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6. 

*Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum. 

 

Scenariusz

Ethan Sacks

Rysunki

Will Sliney

Przekład

Jacek Drewnowski

Oprawa

miękka ze skrzydełkami

Liczba stron

128

Druk

kolor

Data premiery

23 kwietnia 2025 

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Zdj. Egmont / Marvel Comics