„X-Men. Punkty zwrotne” tom 4: „Upadek mutantów” – recenzja komiksu. Koniec nowym początkiem

Egmont kontynuuje w naszym kraju wydawanie komiksów o X-Menach z serii „Punkty zwrotne”. Po trzech bardziej współczesnych tomach, przyszedł czas na „Masakrę mutantów” oraz „Upadek mutantów”. Ten drugi różni się konstrukcją od poprzedników, ale kierowany jest wyłącznie do grona czytelników, którzy doceniają komiksy Marvela z lat 80. Zapraszamy do lektury recenzji.

„X-Men. Punkty zwrotne” to seria, która pozwala czytelnikom spojrzeć na największe i najważniejsze wydarzenia z przeszłości Mutantów, która często obfitowała w przełomowe momenty. Poprzednie cztery tomy „Punktów zwrotnych” skupiały się wyłącznie na potężnych crossoverach, gdzie fabuła kilku serii opowiadających o X-Menach łączyła się w ramach jednego, dużego eventu. Taka konstrukcja całego tomu sprawiała, że czytelnik wraz ze scenarzystami i rysownikami przeskakiwał z serii na serię, starając się utrzymać uwagę na głównym wątku. „Upadek mutantów” jest nieco inny, a i samego tytułu nie należy traktować dosłownie. Owszem, są to ważne wydarzenia dla losów X-Menów, ale nie brakuje w nich nieco infantylnych zakończeń, zwiastujących lepsze jutro.

Wydając w naszym kraju „Punkty zwrotne” Egmont niejako zamknął sobie drogę do przygód X-Menów w bardzo dobrze przyjętej w naszym kraju serii Epic Collection (w jej ramach wydawane są aktualnie przygody Spider-Mana i Punishera, a za moment dołączy do nich Wolverine). Ale czy na pewno? „Upadek mutantów” (podobnie z resztą jak „Masakra mutantów”) pokazuje ledwie wycinek z dużo bardziej skomplikowanej i wielowątkowej historii, rozgrywanej na kartach aż trzech serii Marvela”: „Uncanny X-Men”, „New Mutants” i „X-Force”. Recenzowany tom zbiera w sobie ledwie po 3 zeszyty każdej z wymienionych serii, a do tego jego konstrukcja różni się od poprzednich. „Upadek mutantów” nie jest crossoverem, zbiera w sobie różne historie trzech grup Mutantów, a zeszyty ułożone są seriami. I tak naprawdę tylko jedna z nich jest warta uwagi.

„Uncanny X-Men” to najbardziej klasyczna historia o Mutantach, jaką można spotkać na kartach komiksów Marvela. Autorem scenariusza jest Chris Claremont, teoretycznie w formie, ale w praktyce trzy zeszyty napisane przez niego oferują historię, w którą trudno się „wgryźć”, a jeszcze trudniej zrozumieć i czerpać przyjemność z czytania. Na tle np. historii z lat 80. z Peterem Parkerem w roli głównej widać, że Mutanci nie przetrwali próby czasu. Nie inaczej jest w drugiej serii o młodych Mutantach, czyli „New Mutants”, pisanej przez Louise Simonson, ale tam ważnym momentem są zwyczajne, ludzkie emocje, pokazywane po stracie kogoś bliskiego. To jedyny fragment, który na dłużej zapada w pamięć.

x-men-punkty-zwrotne-tom-4-upadek-mutantow-plansza-min.jpg

Zdecydowanie najlepiej wypadają z kolei zeszyty oparte na grupie „X-Factor”, pewnie też dlatego, że historia skupia się na klasycznej grupie (Cyclops, Jean Grey, Beast, Angel, Iceman), która musi zmierzyć się z samym Apocalypsem i jego Jeźdźcami. To historia poprowadzona dynamicznie, szybko i bardzo ważna z perspektywy rozwoju postaci Angela. Czytając jednak tę historię nadal brakowało mi lepszego zrozumienia kontekstu wydarzeń, a jednocześnie chęci pójścia krok dalej i zobaczenia, jak bohaterowie poradzą sobie w przyszłości. Bo mimo że „Upadek Mutantów” brzmi jako tytuł tego tomu dość brutalnie, to tak naprawdę dla większości bohaterów jest nowym otwarciem.

Pod względem wizualnym „Upadek Mutantów” to klasyka Marvela z lat 80. Czasem nieco szalona (jak np. pewien ptak w „New Mutants”), a innym razem mocno odjechana. Nie jest to mój styl i nie ukrywam, że z trudem rozróżniałem na kolejnych stronach bohaterów, zlewających się w jedną całość. Podobnie jak scenariusz i dialogi, tak warstwa wizualna „X-Menów” z lat 80. dość mocno się zestarzała. Ten styl trzeba traktować z pewnym dystansem, by czerpać z niego przyjemność.

Podsumowanie

„X-Men. Punkty zwrotne” jest tomem kierowanym w większości do czytelników, którzy pamiętają komiksy z lat 80. i lubią wracać do klasyki Marvela. Ten komiks nie trafi jednak do każdego, nie tylko przez swój wiek, ale też przez dość niski poziom przystępności. Lubię rozumieć, co czytam i znać dużo szerszy kontekst, niż trzyzeszytowe wycinki dużo większej historii. Zdaję sobie sprawę, że jej część miała miejsce w poprzednim tomie, ale to zbyt mało, podobnie jak wstęp autorstwa Kamila Śmiałkowskiego, który w teorii ma pomóc w odbiorze.

Oceny końcowe „X-Men. Punkty zwrotne” tom 4: „Upadek mutantów

3
Scenariusz
3
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
2
Przystępność*
3+
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum. 

Specyfikacja

Scenariusz

Chris Claremont, Louise Simonson

Rysunki

Marc Silvestri, Bret Blevins, Walter Simonson

Oprawa

twarda

Druk

Kolor

Liczba stron

280

Tłumaczenie

Nika Sztorc

Data premiery

26 kwietnia 2023

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

zdj. Egmont / Marvel