Za nami event „X Mieczy”, ale Jonathan Hickman nie zamierza kończyć swojej przygody z Mutantami. I tak oto wchodzimy w kolejny rozdział epopei o X-Menach, która nazwana została „Rządy X”. Niestety pierwszy tom rozczarowuje swoją niespójną konstrukcją i jest zlepkiem kilku różnych historii.
Uniwersum X-Men pod przywództwem Jonathana Hickmana rozrosło się do niebotycznych rozmiarów. To tak naprawdę wielkie uniwersum w jeszcze większym uniwersum Marvela. Świadczy o tym choćby lista postaci, które występują w tym tomie, gdzie jesteśmy w stanie naliczyć 27 bohaterów. Podziwiam wszystkich tych, którzy nadal potrafią odnaleźć się w zagmatwanych pomysłach Hickmana, bo ja niestety zaczynam się w tym coraz mocniej gubić. Pierwszy tom „Rządów X” tego nie ułatwia, bo 5 zeszytów, które znalazły się w tym tomie, to tak naprawdę 4 odrębne historie, które niespecjalnie są ze sobą połączone.
Najłatwiej jest na samym początku. Zeszyt nr 16 jest swoistym epilogiem do wydarzeń z “X Mieczy”, gdzie X-Meni oczekują na wielkie połączenia wyspy Krakoa z Arakko. Okazuje się jednak, że jest to dużo bardziej skomplikowane, niż mogło się wydawać w poprzednich zeszytach, a wyspy wciąż dzieli dużo. Mieszkający na Arakko X-Meni mają zupełnie inną kulturę, inne moce i język. Jest ich też dużo więcej i są absolutnymi dominatorami w swoim świecie (przeciwnie do Mutantów, którzy dzielą swój świat z ludźmi). Z kolei wśród tytułowych bohaterów dochodzi do przetasowań, również w rządzącej radzie, gdzie Cyclops wpada na oryginalny pomysł zapełnienia miejsc przy najważniejszym stole.
W kolejnych zeszytach z kolei dzieje się jeden wielki chaos. Zeszyt nr 17 i 20 to wyrwane z kontekstu i chronologii przygody w kosmosie, jak i na Krakoi z udziałem Mistique. Jedyną połączoną historią jest z kolei tajemnicza Krypta (18 i 19), do której trafiają: Laura X-23, Darwin i Synch. To najciekawszy element całego tomu, ale również wyrwany z chronologii, gdyż w Krypcie czas płynie zupełnie inaczej i wydarzenia, które oglądamy na kartach komiksu dzieją się przez dziesiątki lat.

Brak jakiegokolwiek punktu zaczepienia w pierwszym tomie „Rządów X” to największy problem tego komiksu. Tylko zeszyt będący epilogiem ma jakiekolwiek odniesienie do poprzednich wydarzeń. Cała reszta z kolei wydaje się być kompletnie zbędna i nic nie wnosi do głównej historii Mutantów. Zdaję sobie sprawę, że uniwersum Hickmana rozrosło się do tego stopnia, że zeszyty zaczynają przypominać kolejne odcinki mniejszych serii. Nie wszystko jednak w naszym kraju wydaje Egmont, przez co czytelnik może czuć się mocno zagubiony.
Więcej dobrego mogę powiedzieć o warstwie graficznej komiksu, która jest całkiem przyzwoita. Mimo tego, że za każdy story-arc odpowiada inny rysownik, są one w dużej mierze spójne, zarówno pod względem kolorystyki, jak i atmosfery. Jako całość wypadają lepiej, niż scenariusz.
Podsumowanie
„X-Men. Rządy X” w pierwszym tomie rozczarowują pod względem konstrukcji. Recenzowany zbiór jest zlepkiem kilku mniejszych historii, z których tylko jedna ma głębsze znaczenie. Całą resztą możecie zwyczajnie pominąć. Szkoda, bo po Hickmanie spodziewałem się dużo więcej.
Oceny końcowe komiksu Rządy X. X-Men. Tom 1
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

Specyfikacja
|
Scenariusz |
Jonathan Hickman |
|
Rysunki |
Mahmud Asrar, Brett Booth, Francesco Mobili, Phil Noto |
|
Oprawa |
miękka ze skrzydełkami |
|
Druk |
Kolor |
|
Liczba stron |
132 |
|
Tłumaczenie |
Marek Starosta |
|
Data premiery |
25 września 2024 |
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.
zdj. Egmont / Marvel