„Znajdujemy ich, gdy są już martwi” tom 1: „Poszukiwacz” – recenzja komiksu. Sci-fi dla wytrwałych

Ambitne science fiction – gatunek w komiksach, któremu daleko do mainstreamu, ale to nie przeszkodziło wydawnictwu Non Stop Comics sięgnąć po nominowaną do nagrody Eisnera historię „Znajdujemy ich, gdy są już martwi” autorstwa Ala Ewinga. Nie jest to jednak lektura łatwa w odbiorze.

Al Ewing miał okazję zaprezentować swój kunszt w naszym kraju nie tak dawno, bo Egmont opublikował na naszym rynku pierwszy tom „Nieśmiertelnego Hulka”, który miałem okazję recenzować na łamach Filmożerców. Tam Brytyjczyk zaskoczył mnie gatunkowym podejściem do komiksu superbohaterskiego, który był mocno nacechowany elementami horroru. „Znajdujemy ich, gdy są już martwi” to z kolei komiks mocno niezależny, niełatwy w odbiorze i skierowany niemal wyłącznie do fanów ambitnego science fiction. Jestem przekonany, że jeżeli tylko lubicie ten gatunek, znajdziecie w tej historii coś dla siebie.

Gorzej, gdy fanami ambitnego science fiction nie jesteście. Wtedy zaczną się problemy. Al Ewing nie pokusił się o jakiekolwiek wprowadzenie do przedstawionego świata. Nie nakreślił żadnego wstępu, który pozwoli zrozumieć, w jakiej sytuacji znajdują się bohaterowie. Mało tego, trudno w pierwszej chwili załapać, kim są główne postacie i wokół kogo tak naprawdę toczyć się będzie akcja. Dopiero kolejne strony, a nawet zeszyty, powoli rozbudowują charaktery czteroosobowej załogi statku kosmicznego, która pozyskuje surowce z... martwych bogów.

Fabularnie Al Ewing kreuje świat dość osobliwy i z pozoru autorski, ale jednak inspirowany rozgrywanymi w kosmosie komiksami superhero. Gospodarka wszechświata oparta jest bowiem na tytułowych „martwych”, czyli zwłokach bogów, na których żerują ludzkie statki kosmiczne, pozyskujące surowce (w tym np. mięso) z ich ciał. Bogowie dość wyraźnie inspirowani są choćby Celestialami czy też Galactusem, czyli postaciami z uniwersum Marvela. Są ogromni, przerażający, ale jednocześnie… nie żyją. Dryfują w kosmosie odnajdywani przez ludzkie statki kosmiczne, które robią z nich użytek.

Znajdujemy ich, gdy są już martwi plansza 01.jpg

Historia zaproponowana przez Ewinga oczywiście szybko zadaje kolejne pytania i nie sili się na zbyt wiele odpowiedzi. Kim są bogowie? Dlaczego nie żyją? A co wydarzy się, gdy ktoś odnajdzie żyjącego boga? Właśnie to ostatnie pytanie staje się kluczowym elementem całej fabuły, która nakręca całą historię przez pięć pierwszych zeszytów (drugi tom NSC wyda prawdopodobnie w przyszłym roku).

Celowo nie wspominam tutaj o bohaterach „Znajdujemy ich, gdy już są martwi”, gdyż miałem wrażenie, że odgrywają oni w całej historii dość marginalną rolę i zupełnie nie zapadają w pamięć. Są totalnie przezroczyści, a Ewing wykorzystuje ich tylko po to, by budować ekspozycję wielkiego świata i konfliktów (również za pomocą retrospekcji). W efekcie nie ma w tym komiksie postaci, z którymi mógłbym się identyfikować i napisać, że obchodzi mnie ich los. Mało tego, mam wrażenie, że ogrom świata przedstawionego Ewinga nieco przerósł. Być może odbuduje się w drugim tomie, ale na dziś fabularnie to komiks duszny, ciężki, w którym mimo zamiłowania do sci-fi nie potrafiłem się odnaleźć.

Oprawa wizualna „Znajdujemy ich, gdy już są martwi” zaskakuje z kolei pozytywnie. Mimo tego, że akcja w zdecydowanej większości rozgrywa się w przestrzeni kosmicznej, twórcom udało się uchwycić klaustrofobiczność statków kosmicznych, w których przesiadują bohaterowie, i poczucie zaszczucia, gdy rozbierają na czynniki pierwsze umarłych bogów. Całość osadzona jest w ciepłej, czerwono-pomarańczowej stylistyce, udanie kontrastującej z ciemnym, mrocznym kosmosem. Szkoda tylko, że wokół naprawdę niezłych kadrów kompletnie zapomniano o wyeksponowaniu bohaterów. Czasem wręcz trudno dostrzec ich na kolejnych stronach komiksu, co w sumie dość trafnie spina się ze scenariuszem.

Doceniam starania Non Stop Comics związane z okładką. „Znajdujemy ich, gdy są już martwi” nie zastąpiło na niej angielskiego tytułu, a jest jedynie dodatkiem. Dobry wybór. A sam komiks wydano w standardowej, miękkiej oprawie, bez skrzydełek, charakterystycznej dla komiksów NSC.

Podsumowanie

„Znajdujemy ich, gdy są już martwi” to komiks wymagający i zdecydowanie nie dla każdego. Na pewno mocniej docenią go osoby, które lubią ambitne powieści, czy też filmy i seriale science fiction, skupione na ekspozycji świata, kosztem bohaterów. Niestety obawiam się, że grono odbiorców tego komiksu będzie dość wąskie. To ciężka lektura, która powoli buduje kolejne elementy układanki i stawia pytania, zapominając o odpowiedziach.

Al Ewing przedstawił przyszłość w pesymistycznych barwach, zabierając nas do prawdziwie umierającego wszechświata, w którym ludzie robią wszystko, by przetrwać. I sam pomysł uznaję za udany. Koncept faktycznie jest na tyle intrygujący, że chce się dążyć do końca. Jednak po drodze coś wyraźnie nie działa w warstwie scenariuszowej, dlatego też życzę Wam dużo wytrwałości w dobrnięciu do końca tej opowieści.

Oceny końcowe

3+
Scenariusz
4+
Rysunki
5
Tłumaczenie
4
Wydanie
3+
Przystępność*
4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

Znajdujemy ich, gdy są już martwi tom 1

Specyfikacja

Scenariusz

Al Ewing

Rysunki

Simone Di Meo

Oprawa

miękka

Druk

Kolor

Liczba stron

136

Tłumaczenie

Paweł Bulski

Data premiery

13 października 2021

Dziękujemy wydawnictwu Non Stop Comics za udostępnienie egzemplarza komiksu.

zdj. NSC / BOOM Studios