Alan Silvestri „Avengers: Endgame” – recenzja soundtracku

7 czerwca do sprzedaży trafiła ścieżka dźwiękowa z filmu „Avengers: Koniec gry”, której autorem jest Alan Silvestri. Zapraszamy do lektury naszej recenzji tego wydawnictwa. 

Alan Silvestri „Avengers: Endgame”

(Hollywood Records / Universal Music Polska 2019)

Recenzja muzyki zawartej na płycie:

Na pytanie o najważniejszą filmową premierę tego roku mam tylko jedną odpowiedź i udzieliłbym jej bez chwili wahania. Oczywiste, że nie chodzi tu o „Gwiezdne wojny”, które ostatnimi czasy zaliczają potknięcie za potknięciem, będąc modelowym przykładem na to, jak skutecznie zarzynać słynną markę. Całkowitym przeciwieństwem tej sytuacji jest to, co się aktualnie dzieje z filmowym uniwersum Marvela, a najlepszym na to dowodem jest czwarta część „Avengersów” święcąca triumfy w box office (nawet jeśli szanse na pokonanie światowego wyniku „Avatara” spadły już niemal do zera). Sam film nie dorównał w mojej opinii zeszłorocznej „Wojnie bez granic”, lecz mimo to stanowi satysfakcjonujące i ze wszech miar udane zwieńczenie rozpoczętej w 2008 roku sagi. Mógłbym się w tym momencie rozpisać o samym filmie, lecz może znajdzie się jeszcze ku temu lepsza okazja. Tymczasem jednak wpadła w moje ręce płyta z muzyką z „Końca gry” (nie mogę przeboleć tego tłumaczenia tytułu) i zamierzam podzielić się wrażeniami z odsłuchu. Warto w tym miejscu wspomnieć, że sam fakt wydania tej płyty na polskim rynku to już coś, z czego należałoby się cieszyć, bowiem do tej pory MCU nie miało do tego szczęścia. Tylko nieliczne soundtracki wchodzących w skład tej serii filmów mogliśmy znaleźć na sklepowych półkach w naszym kraju, widać jednak spektakularny sukces „Endgame” skłonił wydawców do takiej, a nie innej decyzji.

Nim jednak przyjrzymy się bliżej zawartości płyty, warto poświęcić kilka chwil na małe wprowadzenie. Filmowe uniwersum Marvela przez długi czas nie było w stanie odnaleźć muzycznej spójności. Liczne zmiany na stanowisku kompozytorów w ramach serii pociągały za sobą wprowadzanie nowych motywów muzycznych dla poszczególnych postaci. Twórcy muzyki tylko sporadycznie nawiązywali do pracy swych poprzedników, co uniemożliwiało zachowanie muzycznej ciągłości. Wspominałem już o tym problemie przy okazji omawiania płyty z muzyką do trzeciego „Thora”. Na szczęście w przypadku samych „Avengersów” sytuacja przedstawia się nieco lepiej. Muzykę do części pierwszej skomponował Alan Silvestri (twórca pamiętnych ścieżek dźwiękowych do „Predatora”, „Forresta Gumpa” czy „Sędziego Dredda”), któremu udało się stworzyć wpadający w ucho i na długo zostający w pamięci klasyczny, superbohaterski motyw przewodni. Nie był to jednak pierwszy soundtrack stworzony przez tego kompozytora dla MCU, wcześniej pracował on bowiem także nad muzyką do pierwszej części „Kapitana Ameryki”. Stwarzało to pewne podstawy do budowy wspólnej muzycznej tożsamości całej serii. Niestety Silvestriego nie zaproszono do współpracy przy drugiej fazie uniwersum, a jego miejsce zajęli Henry Jackman (w serii „Kapitan Ameryka”) i Brian Tyler („Avengers: Czas Ultrona”), którego pracę dokończył i uzupełnił Danny Elfman. W tym drugim przypadku, nieobecność Silvestriego nie przeszkodziła jednak w wykorzystaniu stworzonych przezeń fundamentów. Usłyszeliśmy więc w filmie temat przewodni Avengersów w zmodyfikowanej, odświeżonej, lecz wciąż rozpoznawalnej postaci. Gdy zaś rozpoczęły się prace nad dwoma kolejnymi częściami, ogłoszono, że do roli kompozytora powróci autor muzyki do części pierwszej. Nie ukrywam, że przyjąłem tę wiadomość ze sporym entuzjazmem. Co prawda, w „Wojnie bez granic” używał on charakterystycznego tematu przewodniego dość oszczędnie (co zresztą miało sens zważywszy na to, że tytułowa drużyna jest tam w zasadzie w rozsypce), to jednak spodziewałem się, że w przypadku „Endgame” sytuacja ulegnie zmianie. Kinowy seans potwierdził te przypuszczenia, a muzyka Silvestriego spełniła wszelkie pokładane w niej nadzieje. Przyjrzyjmy się jej nieco bliżej.

Na płycie otrzymujemy przeszło 77 minut muzyki podzielonej na 28 ścieżek. Jeśli komuś będzie mało, jest także dostępna wersja cyfrowa, zawierająca blisko dwie godziny materiału. Już pierwsze witające nas dźwięki utworu „Totally Fine” stanowią wyraźne nawiązanie do ponurego zakończenia „Wojny bez granic”. Melancholijnie i lirycznie będzie tu co jakiś czas, ale autor muzyki do „Forresta Gumpa” czuje się w takich okolicach bardzo dobrze. Początek drugiego utworu „Arrival” budzi skojarzenia z motywem przewodnim „Kolumba odkrywcy” autorstwa Cliffa Eidelmana (co jednak mało kto zauważy, zważywszy na nikłą popularność filmu Johna Glena), z kolei jego koniec to już pierwsze (z wielu) wejście tematu Avengersów. Pewną dawkę niepokojących brzmień serwuje końcówka „Becoming Whole Again”, lecz już po chwili otrzymujemy kolejną dawkę muzycznego relaksu („I Figure it Out”) akcentowanego delikatnymi klawiszami. Tego rodzaju utwory przeplatają się z mocniejszymi uderzeniami („Perfectly not confusing” i „You shouldn't be here”) oferującymi bogatsze brzmienie orkiestry, podkreślone perkusją. Z kolei „The How Works” proponuje nam w interesujący sposób odświeżone od strony instrumentalnej spojrzenie na motyw przewodni, w pewnym momencie serwowany w swingującym wydaniu. Muzyka nabiera tu (nie po raz ostatni, będzie jeszcze „In Plain Sight”) charakteru dobrze korespondującego z atmosferą „heist movie”, wyraźnie odczuwalną w drugim akcie filmu. Chwilami można wręcz odnieść wrażenie, że muzyka Silvestriego sprawdziłaby się nieźle w filmie o Bondzie. Bardziej klasyczne, heroiczne aranżacje głównego motywu („One shot”) nie pozwalają nam jednak zapomnieć, czym „Avengers” jest przede wszystkim. Z kolei pierwsze sekundy „Snap out of it” przenoszą nas na skandynawskie wybrzeże (wyraźnie przy tym nawiązując do „Twilight of Gods” z trzeciego „Thora”). Zdarzają się także momenty przywodzące na myśl wspomnianego uprzednio „Sędziego Dredda” („He Gave it Away”). Znajdziemy tu także muzyczne nawiązania do pierwszego „Kapitana Ameryki” („Whatever it takes”) czy (może nawet zbyt dosłowne) do poprzedniej części „Avengersów” („Not Good”). Muzycznych cytatów zatem nie brakuje, a że znajome dźwięki uatrakcyjniają odsłuch płyty, przywołując zarazem w pamięci obraz znanych z filmu scen, to i wypada uznać to za zaletę tej ścieżki dźwiękowej.

3-03952-min.JPG

Im dalej w las, tym więcej akcji – tak w filmie, jak i na płycie – od utworu dwudziestego wyraźnie słychać, że jesteśmy coraz bliżej finału i konfrontacji z Thanosem („Tres Amigos”). Następny utwór („Worth it”) zawiera kolejne odwołanie do motywu Kapitana Ameryki, które nie przypadkiem się tu znalazło, bowiem moment ilustrowany przez ten utwór w filmie, to jedna z najbardziej pamiętnych scen z udziałem tego bohatera. Kolejnemu heroicznemu momentowi towarzyszy podniosły utwór „Portals” stanowiący jeden z najjaśniejszych punktów tej części płyty. Nie mogło tu oczywiście zabraknąć triumfalnej wersji tematu przewodniego. „The One” to już ostateczne starcie, głośne, krzykliwe, lecz niezapadające w pamięć nawet w połowie tak, jak poprzedzający je utwór. Po nim następuje melancholijne wyciszenie („You did Good”), dobrze oddające to, co widzimy w tym momencie na ekranie. „The Real Hero” to kolejna dawka nastrojowej liryki znakomicie wpasowującej się w atmosferę zakończenia filmu. Ostatni utwór („Main on End”), jak zresztą można oczekiwać, przechodzi wprost z brzmień w tonie zbliżonym do poprzednika w heroiczny temat Avengers, co stanowi zarazem satysfakcjonujące ukoronowanie całości.

Podsumowując: ścieżka dźwiękowa z ostatniej (jak dotąd) części „Avengers” nie zawodzi. Silvestri serwuje cały szereg nawiązań, nie szczędzi nam motywu głównego, oferuje muzykę z odpowiednią dawką dramaturgii, zarówno przyjemnie brzmiącą ilustrację spokojniejszych scen, jak i solidne utwory akcji. Potrafi także momentami nieco zaskoczyć, choć nie wychodzi poza dość klasyczne ramy, w których mieszczą się także rozrzucone tu i tam swoiste retro-wstawki. Przyznam, że z porównania z albumem z „Infinity War”, soundtrack do „Endgame” wychodzi zwycięsko, nawet jeśli sam film w mojej opinii nie dorównał poprzednikowi. Muzyka Silvestriego wywiązuje się z postawionego przed nią zadania, stanowiąc godne uzupełnienie wielkiego widowiska braci Russo i w przeciwieństwie do wielu innych ścieżek dźwiękowych filmów MCU (i nie tylko) sprawdza się wyśmienicie także poza filmem. Co za tym idzie – warto płytkę z nią postawić na półce.

5
Muzyka na płycie

Spis utworów: 

1 Totally Fine 4:29
2 Arrival 1:49
3 Where Are They? 3:12
4 Becoming Whole Again 3:48
5 I Figured It Out 4:30
6 Perfectly Not Confusing 4:46
7 You Shouldn't Be Here 3:33
8 The How Works 3:50
9 One Shot 2:04
10 Snap Out Of It 2:24
11 So Many Stairs 1:51
12 Watch Each Other's Six 3:56
13 I Can't Risk This 4:48
14 He Gave It Away 3:42
15 The Tool Of A Thief 2:58
16 The Measure Of A Hero 3:05
17 In Plain Sight 3:14
18 Whatever It Takes 2:56
19 Not Good 1:53
20 I Was Made For This 4:37
21 Tres Amigos 3:37
22 Worth It 4:15
23 Portals 3:17
24 The One 2:08
25 You Did Good 1:57
26 The Real Hero 5:54
27 Go Ahead 2:57
28 Main On End 3:11

Czas trwania płyty:  77:12

Opis i prezentacja wydania:

Wydaną w standardowym jewel case płytę zaopatrzono w rozkładaną wkładkę ze zdjęciami z filmu (czy raczej zwiastunów), listę płac i krótką notkę pochwalną pod adresem kompozytora, podpisaną Russo Brothers. Samą płytę charakteryzuje (podobnie jak tył okładki) oszczędny czarny design z logo filmu. Na froncie umieszczono najpopularniejszy plakat. W porównaniu z soundtrackiem „Infinity War”, zaopatrzonym w liczącą 20 stron książeczkę, mamy tu do czynienia z pewnym regresem.

1-1.jpg 2-65ba1.jpg

img-5864-min.JPG

img-5867-min.JPG

+3
Wydawnictwo

Oceny końcowe:

5
Muzyka na płycie
+3
Wydawnictwo
4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6. 

Gdzie kupić płytę „Avengers: Endgame”:

Płytę do recenzji otrzymaliśmy dzięki uprzejmości firmy Universal Music Polska

źródło: zdj. Marvel