„Bardziej jak brytyjski thriller szpiegowski niż Gwiezdne Wojny”. Pierwsza opinia o spin-offie „Łotra 1” zapowiada oryginalne widowisko

Choć pokazy prasowe czterech odcinków „Andora” już się odbyły, aż do niedawna żadna z opinii o nowym serialu z „Gwiezdnych Wojen” nie przedostała się do sieci. W pierwszym opisie wrażeń, który ukazał się na łamach jednego z serwisów publikujących przecieki z Lucasfilmu produkcję z Diego Luną opisano jako jedno z najpoważniejszych dokonań w odległej, odległej galaktyce.

Krótka recenzja spin-offu „Łotra 1” ukazała się na forum ResetEra. Anonimowy użytkownik tego serwisu ma w dorobku podobnie szczegółowe i doinformowane przedpremierowe wpisy o takich seriach jak „Ms. Marvel”, czy „Sandman”, przez co uznany został przez redaktorów portalu Bespin Bulletin, za rzetelne źródło w sprawie nowej produkcji Disney+. Oto co miał do powiedzenia.

Widziałem pierwsze cztery [odcinki] i w większości jest to najpoważniejsza i najbardziej stonowana rzecz w historii „Gwiezdnych Wojen”. [Serial jest] bardziej jak brytyjski thriller szpiegowski niż „Gwiezdne Wojny”. Za nic ma darowanie kolejnych momentów fanserwisu. Zamiast tego próbuje pokazać, jak to jest być mniejszym „graczem” w tym świecie, codziennie rano wstawać i robić swoje. To nie space opera. To kosmiczny dramat. Jest powolny, zdeterminowany i złożony (jak na „Gwiezdne Wojny”). Wymaga od widza, by ten dał coś od siebie. Nadaje ludzki pierwiastek postaciom, które w uniwersum „Gwiezdnym Wojen” kojarzą się ze złymi postaciami z kreskówek. [Serial] usiłuje przy tym opowiedzieć dorosłą opowieść i wydaje mi się, że sporo fanów może ten element znienawidzić. Obecność obu Gilroyów [Tony'ego i Dana] czuć na każdym kroku. [„Andor”] ma też w sobie tę jakość „kina prawdy”, którą miały też główne filmy o Bournie. [Oglądając] trafiacie wprost do tego świata, jak nigdy wcześniej. Czy sam ten świat jest w stanie utrzymać się przy takim stopniu obserwacji to już kwestia dyskusyjna. Ale i tak jest to fascynujące. 

Dodajmy, że w komentarzach do tego wpisu, autor tekstu wyjawił, że trzy odcinki, które powędrują do subskrybentów Disney+ na premierę „Andora” opowiadają zamkniętą historię, którą porównał do skali filmu pełnometrażowego. Co więcej, najciekawszymi elementami serialu są podobno wątki, które rozgrywają się po „imperialnej” stronie fabuły. Anonimowy recenzent zwrócił przy tym uwagę, że najbardziej obiecujące historie podarowano Mon Mothmie i Luthenowi Railowi, czyli postaci granej przez Stellana Skarsgårda. „Sam Andor jest najprawdopodobniej najmniej ciekawą postacią, ale trzeba pamiętać, że jeszcze długa droga nim dotrzemy do jego wersji z Łotra 1” – czytamy na ResetEra. 

Andor” przedstawi widzom wczesne losy Cassiana Andora, członka Sojuszu Rebeliantów, stawiającego sobie zadanie doprowadzenia do zmiany w galaktyce pod reżimem Imperium. Produkcja opowie o rodzącym się na pięć lat temu przez „Łotrem” ruchu oporu przeciwko Imperatorowi. Ostatnia wypowiedź Tony'ego Gilroya, głównego twórcy serialu, wskazuje przy tym, że historia ostatecznie zazębi się z wydarzeniami przedstawionymi w pierwszym pełnometrażowym widowisku z „Gwiezdnych Wojen”, osadzonym poza Saga Skywalkerów. Pierwszy sezon, na który złoży się dwanaście odcinków, rozegra się w ciągu jednego roku. Z kolei drugi sezon, który zakończy historię Cassiana obejmie cztery pozostałe lata z życia Rebelianta.

Sprawdź też: Przynajmniej jeden z odcinków serialu „Ahsoka” został zmontowany. Rosario Dawson opisuje: „to było religijne doświadczenie” 

Oprócz powracającego w głównej roli Luny na ekranie pojawią się Skarsgård, Forest Whitaker, Kyle Soller, Alex Lawther, Denise Gough oraz Genevieve O'Reilly, która po raz kolejny wcieli się w rolę Mon Mothmy. W gronie reżyserów znajdują się Toby HaynesBen Caron („Sherlock”, „Wallander”) i Susann White („Kroniki Times Square”, „Masters of Sex”).

Andor” zadebiutuje na Disney+ pod koniec przyszłego miesiąca, a dokładnie 21 września. Rzućcie okiem na pokazany parę tygodni temu zwiastun

Źródło: Bespin Bulletin / zdj. Disney