Blade Runner 2049 - recenzja filmu i wydania Blu-ray [2D, opakowanie elite]

7 lutego do polskich sklepów trafiły wydania DVD, Blu-ray, Blu-ray 3D i 4K UHD z kontynuacją słynnego dzieła Ridleya Scotta. Zapraszamy do naszej recenzji filmu i wydania Blu-ray.

„Blade Runner 2049” (2017), reż. Denis Villeneuve

(dystrybucja w Polsce: Imperial CinePix)

Film:

Gdy w sieci pojawiły się pierwsze zwiastuny sequela „Łowcy androidów” byłem jednym z wielu kręcących nosem i marudzących. Po kontynuacji filmu tej klasy, którego siła leżała w dużej mierze we współtworzonej przez warstwę audiowizualną atmosferze, oczekiwałem przede wszystkim wpasowania się w ten właśnie klimat, który cechował oryginał. Tymczasem wszystko, co zobaczyłem na ekranie monitora, sprawiało wrażenie sterylnej, wyczyszczonej i w pewnym sensie pustej wersji świata, w którym zakochałem się po kilku seansach dzieła Ridleya Scotta. Kolejne zwiastuny ugruntowały tylko to niezbyt przyjemne wrażenie, toteż nastawienie wobec filmu miałem stosunkowo chłodne. A potem zaczęły napływać recenzje, a choć przeważały wśród nich pochwały pod adresem wyreżyserowanego przez Denisa Villeneuve'a sequela, to wciąż nie czułem się przekonany. Ileż to razy wcześniej zachwyty krytyków okazały się zwodnicze? Ile razy za ich sprawą człowiek wychodził z kina rozczarowany? Było tak w przypadku siódmego epizodu „Gwiezdnych Wojen”, było tak w przypadku „Skyfall” – trzeciej odsłony przygód Bonda-Craiga – nieszczęsnej „Dunkierki", jak i jednego z wcześniejszych dokonań twórcy „Blade Runnera 2049”, czyli mocno kulejącego na poziomie scenariusza „Sicario”. Wszystkie te pozycje, mimo uwielbienia wśród krytyków, znalazły sobie zasłużone miejsce na mojej prywatnej liście filmowych rozczarowań. Tak więc recenzjom nie uwierzyłem, ale że kinowego seansu kontynuacji jednego z najlepszych filmów wszech czasów nie wypadało sobie odpuścić, to o tym, jak faktycznie poradził sobie z powierzonym mu zadaniem reżyser „Nowego początku”, postanowiłem przekonać się osobiście. Kilka dni temu film zawitał także na mojej półce, a powtórka w domowych warunkach tylko utwierdziła mnie w opinii, jaką wyrobiłem sobie w październiku. Jaka to opinia? Do tego dojdziemy za chwilę, wpierw jednak słów kilka o fabule.

Kontynuacja przenosi nas w czasie o trzy dekady do przodu. Od wydarzeń przedstawionych w pierwszym „Łowcy” wiele się zmieniło. Znana z pierwszego filmu korporacja Tyrrell zbankrutowała po wprowadzeniu zakazu produkcji replikantów, których uznano za niebezpiecznych, a następnie została przejęta przez niejakiego Niandera Wallace'a. Ten zaś zdołał przekonać decydentów do zmiany ich postanowienia, a następnie wprowadził na rynek nową generację sztucznych ludzi, którą w założeniu cechować miały uległość i posłuszeństwo. W międzyczasie, wskutek zdarzenia zwanego „zaćmieniem”, doszło do utraty przechowywanych w cyfrowej formie danych, co przysporzyło dodatkowych trudności przy poszukiwaniu i eliminacji pozostałych na wolności replikantów starszych generacji. Tym właśnie zajmuje się główny bohater sequela, oficer K (Ryan Gosling), którego poznajemy w trakcie pełnienia obowiązków służbowych. Nie bez znaczenia pozostaje fakt (z czego film nie robi żadnej tajemnicy), że K sam jest replikantem. Po wykonaniu zadania natrafia on na tajemnicze zwłoki, których przebadanie wykazuje coś, czego nikt się do tej pory nie spodziewał, a co może się okazać punktem zwrotnym w dziejach ludzkości. O co chodzi? Tym, którzy wolą uniknąć tego tyczącego się początku filmu spoilera, radzę w tym momencie bezzwłocznie przeskoczyć do kolejnego akapitu, tym zaś, których to ciekawi, powiem, że wspomniane szczątki należały do kobiety zmarłej przy porodzie. Nie byłoby w tym zapewne nic dziwnego, gdyby nie fakt odnalezienia niezbitych dowodów na to, że była ona replikantką.

br2049_plansze (2).png

Przełożona naszego bohatera (Robin Wright) nakazuje mu bezzwłoczne zajęcie się tą sprawą, przez co rozumieć należy zatarcie wszelkich śladów wraz z usunięciem pozostałych przy życiu osób związanych z tym niezwykłym odkryciem. By tego jednak dokonać, K będzie potrzebował pozyskać wiedzę o wydarzeniach sprzed trzydziestu lat i odnaleźć kogoś, kto od tamtej pory pozostaje w ukryciu. Chodzi tu oczywiście o Ricka Deckarda (stary, ale jary Harrison Ford), bohatera pierwszej części, którego osoba nie pozostaje bez związku ze sprawą. Po drodze K będzie zmuszony radzić sobie z podwładnymi zainteresowanego całą sprawą Niandera Wallace'a (niepokojący Jared Leto), którym przewodzi bezwględna Luv (zimna jak lód Sylvia Hoeks), narastającymi z czasem wątpliwościami związanymi z powierzonym mu zadaniem, a także sprawami prywatnymi. Wśród tych ostatnich na plan pierwszy wysuwa się jego holograficzna dziewczyna, Joi (śliczna Ana de Armas w bardzo udanej roli). Jej wątek, może nie nazbyt oryginalny, jest mimo wszystko jedną z mocnych stron filmu i z nim właśnie wiąże się kilka spośród najbardziej emocjonalnych (a przy tym zwyczajnie pięknych) scen, z których jedna nieodparcie kojarzy się z filmem „Uwierz w ducha”. Nie miałbym absolutnie nic przeciwko temu, by poświęcono mu nieco więcej czasu, choć muszę przyznać, że udało się twórcom zachować właściwe proporcje. W ogóle to właśnie scenariusz, mimo pewnych uproszczeń w trzecim akcie, jest tym, czym sequel góruje nad oryginałem. Tak, panie i panowie, dokładnie to, co napisałem. Fabularnie mamy tu do czynienia z filmem ciekawszym, a zarazem i bardziej angażującym niż dzieło Scotta, choć ta ostatnia przewaga jest jednak po części zasługą podbudowy, jaką daje nam oryginał. Bez jego znajomości mimo wszystko sporo tracimy, tak więc każdemu, kto zamierza sięgnąć po „Blade Runnera 2049”, radzę to zrobić tylko i wyłącznie po zapoznaniu się z jego poprzednikiem. Warto to uczynić choćby ze względu na to wszystko, w czym ten jest od kontynuacji lepszy. O co chodzi? Strona audiowizualna filmu Scotta była bezdyskusyjnym arcydziełem. Poprzeczka była zawieszona na tyle wysoko, że nie udało się jej przeskoczyć czy choćby dobić do tego samego poziomu. I to właśnie było powodem mojego rozczarowania zwiastunami kontynuacji – pokazywały one w zasadzie ten sam świat, ale czegoś tam jakby brakowało... A może należałoby to ująć inaczej? W „Blade Runnerze 2049” zobaczymy bowiem znajome obrazki, podobne ciemne, skąpane deszczem i oświetlone neonami ulice, a choć bogactwo detali w kolejnych ujęciach zdaje się nie dorównywać temu, co miał do zaoferowania oryginał (choć bywają wyjątki w tej materii), to jednak warto byłoby docenić go za coś innego. Blade Runner 2049” nie jest tylko kopią słynnego poprzednika. Mimo że Villeneuve kontynuuje w swoim filmie tamtą historię, to jednak zarówno pod względem fabuły, jak i prezentowanego widzowi świata stara się wnieść coś od siebie. Tło nowego „Łowcy” to już nie tylko Los Angeles nocą. Odwiedzimy tu także inne miejsca, jak choćby sierociniec otoczony złomowiskiem czy wymarłe Las Vegas, w którym wciąż usłyszeć można Elvisa (nawet jeśli tylko w postaci zacinającego się hologramu). Zaznamy też nieco światła dziennego, choć na słoneczną pogodę nie ma co liczyć. Świat Blade Runnera zostaje zatem nieco rozszerzony. I koniec końców to również trzeba policzyć sequelowi na plus.

Jak się można domyślać, po raz kolejny postawione zostają fundamentalne pytania o istotę człowieczeństwa, to, czy sztuczna inteligencja może w ogólnym rozrachunku okazać się bardziej ludzka niż sam człowiek, w którym dokładnie miejscu przebiega granica oddzielająca przedstawicieli obu grup i na ile jest ona płynna. Szereg dających do myślenia scen jest kolejnym powodem, dla którego film na długo zostaje w głowie w przeciwieństwie do wielu współczesnych blockbusterów, które nawet jeśli zapewniają dobrą rozrywkę, to z chwilą gdy na ekranie pojawiają się napisy końcowe, nie są w stanie dłużej utrzymać przy sobie naszej uwagi.

br2049_plansze (1).png

Kolejnym atutem, którego nie wypada pominąć, jest fakt, że choć nasz powrót do świata łowcy androidów trwa przeszło dwie i pół godziny, to jednak film potrafi widza zauroczyć i przykuć do ekranu, nie pozwalając się nudzić (pod warunkiem, że nie przywykliśmy zanadto do typowego dla współczesnych produkcji szybkiego tempa i zdołamy się „zsynchronizować” z nieśpieszną narracją). Spora w tym zasługa sprawnie rozpisanego scenariusza (niektóre zwroty akcji zdołają niejednego widza zaskoczyć), przekonująco odegranych postaci, jak również znakomitych zdjęć autorstwa słynnego operatora Rogera Deakinsa. Także i budująca klimat muzyka stanowi udane dopełnienie całości, aczkolwiek w oderwaniu od filmu sprawdza się już zdecydowanie gorzej niż kompozycje Vangelisa (o czym wspominałem już przy okazji recenzji soundtracku).

Koniec końców mamy tu do czynienia z dziełem, pod adresem którego trudno mi wysunąć jakiekolwiek sensowne zarzuty. Z filmem kompletnym, w pełni satysfakcjonującym, godną kontynuacją znakomitego oryginału, która w pewnych aspektach nie tylko mu dorównuje, ale i przewyższa. Nieczęsto patrząc na płynące po ekranie napisy końcowe odczuwam satysfakcję podobną tej, jaka towarzyszyła obu seansom „Blade Runnera 2049”. W przeciwieństwie do nieudanego powrotu innego dziecka Ridleya Scotta – xenomorpha w zeszłorocznym „Obcym: Przymierzu" – tym razem nie ma mowy o najmniejszym nawet rozczarowaniu. Wręcz przeciwnie – nie spodziewałem się, że może być aż tak dobrze. Mówiąc krótko:  film roku 2017, a przy okazji jeden z najlepszych sequeli (o ile nie najlepszy), jakie dane mi było oglądać.


6
Film

Obraz:

„Blade Runner 2049” został nakręcony przy pomocy kamer Arri Alexa przez wspomnianego wcześniej Rogera Deakinsa. Przygotowano dwie wersje kadrowania, 1.90:1 dla projekcji w IMAXie oraz 2.40:1 dla standardowych kin, i to właśnie ta ostatnia wersja, preferowana również przez twórców, trafiła na płyty UHD, Blu-ray i DVD. Oczywiście można by tu debatować nad tym, czy wydanie tylko i wyłącznie jej było słusznym posunięciem, ale osobiście jestem zdania, że filmy tego typu zdecydowanie lepiej prezentują się w szerokim aspect ratio. Inna sprawa, że możliwość wyboru zawsze byłaby mile widziana. Film został sfilmowany w rodzielczości 3,4K, dzięki czemu korzysta z dobrodziejstw 4K w większym stopniu niż wiele innych współczesnych produkcji, o czym szerzej przeczytacie w recenzji wydania UHD. Tutaj skupimy się na tym, co ma do zaoferowania standardowe wydanie Blu-ray.

br2049_plansze (3).png

Na starcie zaznaczmy, że nie jest to oczywiście film porażający bogatą kolorystyką. Charakterystycznym dlań zjawiskiem jest trzymanie się w danej scenie określonych barw – zarówno siedziba Wallace'a, opuszczone Vegas czy nawet mieszkanie głównego bohatera – wszystkie te miejsca zdają się mieć przypisany sobie dominujący kolor. Łamanie tego schematu ma miejsce najczęściej przy pomocy różnorakich projekcji (jak wyświetlany tu i tam wizerunek Joi) czy rozświetlających ulice neonów, tylko sporadycznie wyróżniają się kolorowe stroje. W porównaniu do oryginału, sequel odznacza się bardziej stonowaną paletą, kolory bywają stłumione, a światło rozproszone. Wszystko to ma jednak swoje uzasadnienie w tym, co widzimy na ekranie. Należy także zaznaczyć, że nie mamy tu do czynienia z ujęciami zbytnio zaciemnionymi czy też „spranymi”. Wręcz przeciwnie, tam, gdzie obraz potrzebuje wyrazistości i kontrastu, tam ich nam nie poskąpiono. Dobrym przykładem tego mogą być nieliczne sceny dzienne oraz sekwencje w siedzibie Wallace'a, gdzie dodatkowo mamy do czynienia z grą cieni i świetlnych refleksów na ścianach pomieszczeń (Deakins zdaje się lubić takie zabiegi). Z kolei w scenach rozgrywających się w sierocińcu, który odwiedza główny bohater, imponuje odwzorowanie niezliczonych detali. Nadzwyczaj efektownie prezentują się ujęcia lasu w projekcji, którą zobaczymy przy okazji wprowadzenia na arenę wydarzeń jednej z drugoplanowych postaci, a także sekwencja bijatyki w Vegas, okraszona światłem migających, kolorowych lamp. Zachwycają także szczegółowością te spośród panoram miasta, w których nie niknie ono w mroku i mgle.

Mimo że jest to jeden z filmów, w przypadku których porównanie z wersją UHD, nawet bez uwzględnienia HDR, wypada zdecydowanie na korzyść nowego nośnika, a różnica w rozdzielczości jest wyraźna i widoczna na pierwszy rzut oka, to jednak wciąż mamy tu do czynienia z wzorową prezentacją wizualną, której w ramach standardu Blu-ray trudno cokolwiek zarzucić.

vlcsnap-2018-02-16-19h06m18s216.jpg vlcsnap-2018-02-16-19h11m01s48.jpg

vlcsnap-2018-02-16-19h17m56s76.jpg vlcsnap-2018-02-16-19h25m13s159.jpg

vlcsnap-2018-02-16-19h40m37s187.jpg vlcsnap-2018-02-16-19h36m11s92.jpg

6
Obraz

Dźwięk:

Film zaopatrzono w angielską ścieżkę audio Auro 11.1/DTS-HD MA 5.1 (recenzja dotyczy tej drugiej opcji). Odznacza się ona bardzo dobrą dynamiką dźwięku – w jednej chwili potrafi brzmieć subtelnie i delikatnie (dźwięki pianina, brzęczenie pszczół), a gdy zajdzie potrzeba, uderzy z siłą grzmotu. Robią wrażenie zarówno dźwięki silników pojazdów czy wystrzałów, otaczają widza odgłosy życia na ulicach i nieodłączny dla tego świata deszcz. Dźwięk szczelnie wypełnia przestrzeń między głośnikami, muzyce Benjamina Wallfischa i Hansa Zimmera nie brakuje wyrazistości i mocy, dialogi są dobrze słyszalne. Nie stwierdzono żadnych niedociągnięć ani braków, które mogłyby choćby w najmniejszym stopniu wpłynąć na komfort odbioru.

Zwolennicy seansów z lektorem znajdą na płycie ścieżkę DD 5.1, na której listę dialogową czyta Andrzej Leszczyński. Mimo że nie zalicza się on do grona tych najbardziej znanych i popularnych lektorów (zetknąłem się z nim do tej pory jedynie na wydaniach 47 Roninów, Szybkich i wściekłych 5, Atomic Blonde oraz obu części Johna Wicka), to jednak dysponuje dość wyrazistym głosem i w przeciwieństwie do wielu innych lektorów spotykanych na wydaniach z ostatnich lat słucha się go całkiem nieźle. Ścieżka została przygotowana w należyty sposób – lektor ani nie zagłusza całkowicie aktorów, których głosy wciąż bez problemu usłyszymy, ani nie ginie w morzu innych dźwięków i może jedynie ze dwie lub trzy kwestie zdają się być wypowiedziane/nagrane ciszej od pozostałych.

6
Dźwięk

Dodatki:

br_2049_bd_menu_min.png

W skład ubogiego zestawu dodatków, jaki znalazł się na płycie, wchodzą:

  • Prologues (28:06) – trzy filmy wprowadzające w świat BR2049, poprzedzone wprowadzeniami Denisa Villeneuve'a. Nie ma opcji wybrania z poziomu menu dowolnego z nich, zostaje tylko przeskakiwanie rozdziałów.
    - 2022 Blackout – animowana historia „zaćmienia”, dowiemy się z niej, jak doszło do tego wydarzenia, spotkamy starych znajomych, a także posłuchamy znanej z soundtracku piosenki „Almost Human".
    - 2036 Nexus Dawn – drugi z prologów pokazuje (no, nie do końca), jak Wallace pozyskał pozwolenie na tworzenie replikantów po „Zaćmieniu”.
    - 2048 Nowhere to Run – bezpośrednie wprowadzenie do filmu: historia ze znanym z otwierającej film sceny Sapperem Mortonem (Dave Bautista) w roli głównej.
    Wszystkie trzy krótkie filmy wpisują się całkiem zgrabnie w „bladerunnerowską” konwencję, trzymają klimat i zaostrzają apetyt. Aż chciałoby się zobaczyć więcej.
  • Designing the World of Blade Runner (21:55)
    Niezbyt długi, ale konkretny i treściwy materiał, przybliżający nam kulisy powstawania świata, który oglądamy w filmie: lokacje, plany zdjęciowe, rekwizyty. Dowiemy się tu także nieco o podejściu reżysera do filmowania i jego preferowanych metodach pracy. Dokument z rodzaju tych, które nie nudzą, ale zostawiają spory niedosyt.
  • Blade Runner 101 (11:22) – seria króciutkich i bardzo pobieżnych materiałów, poruszających kilka konkretnych zagadnień. Niestety, niewiele z nich wynika i nie dość, że są krótkie, to jeszcze sporą część z nich stanowią migawki z filmu. Kolejno:
    - The Replicant Evolution (2:07) – kilka słów o replikantach...
    - Blade Runners (1:33) – ...oraz łowcach androidów.
    - Rise of Wallace Corp (1:50) – rzut okiem na postać Niandera Wallace'a.
    - Welcome to 2049 (2:04) – zbiór ogólników z cyklu „opowiedzmy o świecie w dwie minuty”.
    - Jois (2:21) – materiał przybliżający jedną z ciekawszych postaci w BR2049, niestety nie wynika z niego nic, czego nie wiedzielibyśmy z samego filmu.
    - Within the Skies: Spinners, Pilotfish and Barracudas (1:23) – i na koniec dwa słowa o pojazdach.

Niestety, zestaw dodatków w jednopłytowym wydaniu Sony jest okrojony względem analogicznego wydania Warnera dla regionu A. Zabrakło siedemnastominutowego dokumentu To Be Human: Casting Blade Runner 2049, czyli poruszenia kwestii dość kluczowej (w niektórych krajach pojawiły się wydania z dodatkową płytą, zawierającą kolejne 35 minut materiałów, w tym ten brakujący). Powoduje to, że zestaw dodatków jest tu w praktyce nie tylko ubogi, ale i wybrakowany. Nie licząc prologów (dostępnych w internecie już przed premierą filmu), dostajemy zaledwie 30 minut materiałów (z czego 1/3 to niewiele wnoszący telegraficzny skrót). Na domiar złego są one zaopatrzone tylko w angielskie napisy. Wszystko to sprawia, że trudno być usatysfakcjonowanym tym aspektem wydania.

+2
Dodatki

Opis i prezentacja wydania:

Omawiane wydanie otrzymało standardowe, niebieskie pudełko elite. Na przedniej okładce umieszczono kinowy plakat (nawiasem mówiąc – ładniejsza grafika niż wszystko to, co wrzucono na fronty dostępnych w sprzedaży steelbooków) w nieco innej wersji niż ta, która trafiła na okładkę wydania UHD i soundtracku. Z tyłu znajdziemy kilka zdjęć, specyfikację, w tym także niedokładny spis dodatków oraz informację drobnym druczkiem o tym, że są one w wersji oryginalnej. Płytę zaopatrzono w klimatyczny nadruk. Całość, jak na tego rodzaju standardowe wydanie, prezentuje się całkiem przyzwoicie.

img-4642.jpg img-4643.jpg

img-4640.jpg img-4641.jpg

4
Opakowanie

Podsumowanie:

Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko polecić każdemu, a w szczególności miłośnikom kina sci-fi, dołączenie najnowszego dzieła Denisa Villeneuve'a do swojej kolekcji. „Blade Runner 2049”, wbrew temu, co mogą twierdzić fani Gwiezdnych Wojen, był filmowym wydarzeniem roku, jeśli chodzi o kino fantastyczne, a przy tym zaskakująco udaną kontynuacją kultowego dzieła. Omawiane tu wydanie oferuje pierwszorzędną prezentację audiowizualną w ramach możliwości formatu Blu-ray, a choć załączone materiały dodatkowe pozostawiają sporo do życzenia, ostateczny werdykt może być tylko jeden.

6
Film
6
Obraz
6
Dźwięk
+2
Dodatki
4
Opakowanie
5
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

Specyfikacja wydania:

Dystrybucja

Imperial CinePix

Data wydania

07.02.2017

Opakowanie

Elite

Czas trwania [min.]

163

Liczba nośników

1

Obraz

Aspect Ratio: 16:9 - 2.40:1

Dźwięk oryginalny

Auro-3D 11.1 (core: DTS-HD MA 5.1) angielski

Polska wersja

Dolby Digital 5.1 640 kbps (lektor: Andrzej Leszczyński) i napisy

Gdzie kupić wydanie Blu-ray z filmem „Blade Runner 2049”?

źródło: Sony Pictures