Daniel Pemberton "The Man from U.N.C.L.E." (Kryptonim U.N.C.L.E.) - recenzja soundtracku [VINYL]

Kilka lat temu Guy Ritchie, autor „Przekrętu”, „Porachunków” i „Sherlocka Holmesa” w wersji z Iron Manem, zaoferował światu unikalny remake pewnego serialu z lat sześćdziesiątych. Jego „Kryptonim U.N.C.L.E.” to z jednej strony pastisz kina szpiegowskiego, a z drugiej – niezwykle elegancki i emocjonujący wpis w sensacyjnym katalogu dokonań owego, jakkolwiek nierównego często reżysera. Jednym z elementów, które odznaczają się w filmie najbardziej jest – obok znakomitych kreacji głównego tria bohaterów i sprawnego jak radziecki podsłuch tempa – ścieżka dźwiękowa Daniela Pembertona. Tę ostatnią od jakiegoś czasu możecie doceniać w wersji na płytach winylowych dzięki niezawodnej holenderskiej wytwórni Music On Vinyl. Zapraszamy do lektury naszej recenzji krążków składających się na nastrojowe „The Man from U.N.C.L.E.”.

Daniel Pemberton "The Man from U.N.C.L.E."

(WaterTower Music / Sony Classical / Music On Vinyl / JAWI, 2015/2018)

Recenzja muzyki zawartej na płytach

Początek lat sześćdziesiątych. Pośród napięć trwającej w najlepsze zimnej wojny agent CIA – Napoleon Solo (Henry Cavill) i Iliya Kuryakin - agent KGB (Armie Hammer) zmuszeni zostają do zakopania topora wojenna i podjęcia ścisłej, długofalowej współpracy. Rywalizacja między mężczyznami nabiera na sile, gdy w międzynarodową intrygę wplątuje się córka zaginionego niemieckiego naukowca (Alicia Vikander).

Guy Ritchie dał się poznać jako artysta, który uwielbia odciskać swoje wyraźne piętno na produkcji, uwspółcześniając materiał źródłowy i wypełniając go korpusem autorskich zabiegów artystycznych, które na potrzeby niniejszej recenzji z braku lepszego słowa określimy mianem „ritchizmów” (a więc obowiązkowe czołówki, ukradkowo nakręcone pościgi, ścisły udział slow-motion, sekwencje wypełnione drastycznie szybkimi cięciami, które podkręcają tempo filmu itd. itp.). Wystarczy wspomnieć, chociażby jego ujęcie opowieści o słynnym londyńskim detektywie, opartej na serii powieści Arthura Conana Doyle'a. Mimo dzielenia czasoprzestrzeni z książkowym Sherlockiem Holmesem, narracja i pierwszej i drugiej części to w mniejszym stopniu hołd i wierna adaptacja, a przede wszystkim film Guya Ritchiego. I kiedy tylko film ten nie jest „Królem Arturem: Legendą Miecza”, reżyser działa skutecznie i diablo charyzmatycznie. Nie inaczej jest też w przypadku „Kryptonimu U.N.C.L.E.”. Mimo że ujęcia bardzo rzadko nie eksplodują olśniewającą elegancją i estetyką lat sześćdziesiątych, to trudno nie dojść do wniosku, że Ritchiemu udało się w przeważającej części wyzbyć podobieństw czy narracyjnych inspiracji zarówno oryginalną serią telewizyjną, jak i językiem dawnego kina. Jego „U.N.C.L.E.” to bardzo nastrojowe, współczesne kino akcji, jakkolwiek nasycone barwami dawno minionej dekady.

Soundtrack Daniela Pembertona, z którym Ritchie współpracował jeszcze przy okazji „Legendy Miecza”, zdaje się kontynuować w pewnym sensie misję filmu, jaką jest nadanie nowej twarzy klasycznym narracjom szpiegowskim. Kompozytor (odpowiedzialny ostatnio, chociażby za ścieżkę do „Ocean's 8”, a wcześniej między innymi za „Steve'a Jobsa”), choć korzysta z dziedzictwa gatunku w odniesieniu do ogólnej atmosfery i tonu (duchy Jerry'ego Goldsmitha i Henry'ego Mancini nawiedzają każdą sekundę ścieżki), to nie usiłuje w najmniejszym stopniu powielać schematów, oferując w to miejsce jedyną w swoim rodzaju quasi-jazzową, quasi-rockową ilustrację wizji Ritchiego. Efekt jest - mówiąc delikatnie – eklektyczny.

55ced9c6-92f8-4f6c-b5b0-c5ec9abcb2d3-min.jpeg

„Out of the Garage” - pierwsza spośród oryginalnych kompozycji albumu oferuje bardzo kompleksowe wprowadzenie do atmosfery tej wersji „Kryptonimu U.N.C.L.E.”. Charakterystyczne riffy wydobywane z klawesynu, wspierane potężnymi bębnami i szarpanymi strunami cytry składają się na utwór, w którym dominują modernistyczne tendencje z wnętrzem ociekającym atmosferą klasycznych produkcji szpiegowskich. „His Name is Napoleon Solo” brzmi natomiast jakby sam Ennio Morricone, zdecydował się oprawić motyw głównego bohatera. Dwie i pół minuty kompozycji oparte na gitarze i perkusji w najlepszy sposób kojarzą się z portretem muzycznym Bezimiennego Mężczyzny z trylogii słynnych spaghetti westernów Sergia Leone. Podobieństwa do twórczości wspaniałego włoskiego artysty odznaczają się również przy okazji wybrzmiewającego muzyką mariachi „Breaking Out (The Cowboy Escapes) i „Take You Down”. Drastyczny skok tempa soundtracku odznacza się przy okazji „Escape from East Berlin”. Psychotyczny flet basowy (który nie tylko mi skojarzył się z szalonymi solówkami głównego bohatera „Anchorman”), bębny i uwielbiane przez Guya Ritchiego bongosy gwarantują tu jeden z najlepszych momentów na ścieżce, a w zderzeniu z resztą kompozycji jest to niemałe osiągnięcie. W wypełnionym napięciem jazzowym „Mission: Rome” pierwszy raz subtelnie odznacza się odwiedzany jeszcze kilka razy na soundtracku temat na klawesynie – niknący nieco pod powracającym fletem i delikatną perkusją. Imponujący zestaw instrumentów zgromadzonych wobec bezdennej kreatywności Pembertona powiększa się, gdy w „Bugs, Beats and Bowties” wzbogaca brzmienia dźwiękami klasycznego syntezatora Jennings Univox. Skoro o nagromadzeniu mowa – druga połowa „The Drums of War” inkorporuje egzotyczne dźwięki „każdej perkusji, którą mogliśmy odnaleźć w Londynie” (jak opowiada Pemberton w jednym z wywiadów). Słychać tu między innymi węgierskie „mleczne dzbany”, wielkie bębny basowe, bongosy, afrykańskie kongi, kastaniety. Niesamowity zbiór składa się na kolejną wyjątkową kompozycję. „Man from U.N.C.L.E.” nigdy nie przestaje pozytywnie zaskakiwać – nawet w obliczu narastających z utworu na utwór oczekiwań. Na etapie hipnotycznego „Laced Drinks (Betrayal Pt.II)” rozwijającego motyw na klawesynie z „Mission: Rome” i wieńczącej album neo-retro-ballady „The Unfinished Kiss” nie sposób nie być wszechstronnie innowacyjnymi dokonaniami Daniela Pembertona absolutnie urzeczonym.

Co ciekawe, ścieżka unika choćby najdrobniejszego nawiązania do klasycznego motywu telewizyjnego „U.N.C.L.E.” w kompozycji Jerry'ego Goldsmitha i Lalo Schifrina. Zabieg tym bardziej podkreśla chęć odcięcia się od poprzedniej inkarnacji opowieści i utrzymania preferowanej przez Ritchiego indywidualizacji.

Na soundtracku odnajduje się jeszcze kilka piosenek z czasów oryginalnego „Kryptonimu U.N.C.L.E.”. Szczęśliwie – klasyczne piosenki każdorazowo bardzo naturalnie wplątują się pomiędzy impresje Pembertona. Mamy tu między innymi „Compared To What” Roberty Flack i „Take Care of Business” wspaniałej Niny Simone. Co więcej „Che vuole questa musica stasera” towarzyszące jednej z najzabawniejszych sekwencji filmu zostało przez Pembertona wzbogacone o smyczkową „podbudowę”, której brakowało oryginałowi.

„Chciał by ten score nie brzmiał jak score, a bardziej jak świetna muzyka, którą zdecydował się wesprzeć scenę” - powiedział Pemberton o życzeniu Ritchiego względem ścieżki dźwiękowej. Bez najmniejszych wątpliwości kompozytorowi udało się w "The Man from U.N.C.L.E." stworzyć jeden z najlepszych soundtracków 2015 i moim zdaniem jedną z najbardziej charakterystycznych, romantycznych, czarujących i szalenie, szalenie rytmicznych ilustracji kina szpiegowskiego.

+5
Muzyka na płycie

Spis utworów:

LP1 – SIDE ONE:

  1. "Compared To What" - Roberta Flack (5:16)
  2.  "Out of the Garage" (3:47)
  3.  "His Name is Napoleon Solo" (2:38)
  4.  "Escape from East Berlin" (4:25)
  5.  "Jimmy, Renda-Se" - Tom Ze and Valdez (3:37) 

LP1 – SIDE TWO:

  1. "Mission: Rome" (2:40)
  2.  "The Vinciguerra Affair" (3:22)
  3.  "Bugs, Beats and Bowties" (1:52)
  4.  "Cry To Me" - Solomon Burke (2:34)
  5. "Five Months, Two Weeks, Two Days" - Louis Prima (2:09)
  6. "Signori Toileto Italiano" (2:37)
  7. "Breaking In (Searching The Factory)" (3:04)

LP2 – SIDE THREE:

  1. "Breaking Out (The Cowboy Escapes)" (2:04)
  2. "Che vuole questa musica stasera" (3:37)
  3. "Into The Lair (Betrayal Pt. I)" (1:47)
  4. "Laced Drinks (Betrayal Pt. II)" (3:40)
  5. "Il Mio Regno" - Luigi Tenco (2:25)
  6. "Circural Story" (4:03)

LP2 – SIDE FOUR:

  1. "The Drums of War" (5:11)
  2. "Take You Down" (3:26)
  3. "We Have Location" (2:29)
  4. "A Last Drink" (1:48)
  5. "Take Care Of Business" - Nina Simone (2:05)
  6. "The Unfinished Kiss" (2:53)

Czas trwania albumu: 73:29

Opis i prezentacja wydania:

Music On Vinyl, a konkretniej - oddział At The Movies przy każdej możliwej okazji odznacza się niezwykłą starannością w odniesieniu do szaty graficznej i wykonania swych wydawnictw. W poprzedniej recenzji wysoko oceniliśmy ich opakowanie ścieżki dźwiękowej z pięknego „Call Me By Your Name”. Dziś trzymam w dłoniach równie fantastyczne opakowanie, jakkolwiek o nieco uboższej (w kontekście materiałów dodatkowych) zawartości. Zacznijmy jednak od początku. Jak zwykle w przypadku Holendrów mamy do czynienia z grubą warstwą folii PVC ze srebrną nalepką oznaczającą logotypy i specyfikację wydania. W skład wydania wchodzą następujące elementy:

  • Gatefold – dwuskrzydłowy, rozkładany, wykonany z solidnej, twardej tektury. Okładkę zdobi najpopularniejsza grafika utożsamiana z kampanią marketingową "The Man from U.N.C.L.E.". Widzimy na niej trio głównych bohaterów na tle nieco rozmytego wizerunku antagonistki. Na odwrocie znajduje się spis utworów, które składają się na ścieżkę dźwiękową. Po rozłożeniu ujrzymy kolaż zdjęć z sesji nagraniowej. Wgląd za kulisy jest niewątpliwie miłym akcentem, a jednak czarno-białe fotografie zostały nieco zbyt topornie wkomponowane na niepasujące kolorystycznie tło. 
  • Dwie płyty winylowe – niewątpliwie najbardziej wyróżniający element wydania. Dwie czerwone płyty winylowe nie posiadają najmniejszych niedoskonałości technicznych. Obie mogą pochwalić się utrzymanymi w estetyce starych winylowych wydawnictw etykietami, prezentującymi kartę tytułową "Kryptonimu U.N.C.L.E." Winyle ukryto w dwóch, stylowych czarnych kopertach wyłożonych cienką, antystatyczną folią. Piękne płyty rekompensują nieco delikatnie nietrafioną kolorystykę wnętrza opakowania.
  • Booklet – rozkładany, zawiera kilka grafik z filmu oraz informacje dotyczące każdej z piosenek, oraz krótką notkę od kompozytora - Daniela Pembertona. Najtrafniejsze z grafik zdobią właśnie pierwszą stronę bookletu i jego odwrót. To dopiero one, w opozycji pozostałych wyselekcjonowanych dla wydawnictwa, oddają atmosferę i filmu Ritchiego i ścieżki Pembertona. 

kryptonim-uncle-1.jpg kryptonim-uncle-2.jpg

kryptonim-uncle-7.jpg kryptonim-uncle-8.jpg

kryptonim-uncle-4.jpg kryptonim-uncle-3.jpg

kryptonim-uncle-6.jpg 5.jpg

+4
Wydawnictwo

Oceny końcowe:

+5
Muzyka na płycie
+4
Wydawnictwo
5
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

Gdzie kupić soundtrack z filmu "The Man From U.N.C.L.E." (LP)?

W chwili obecnej w najpopularniejszych polskich sklepach internetowych soundtrack jest niedostępny. Można go jednak kupić np. w stacjonarnych punktach sieci Media Markt i Saturn w cenie ok. 150-160 zł. Lista sklepów znajduje się na stronie Music On Vinyl.

Wydanie do recenzji otrzymaliśmy dzięki uprzejmości firm JAWI i Music On Vinyl.

źródło: zdj. Warner Bros.