„Diuna” tom 1: „Ród Atrydów” – recenzja komiksu. Spojrzenie w przeszłość

Wraz z premierą filmu Denisa Villeneuve’a, „Diuna” otrzymała drugie życie. Wielu z Was sięgnęło zapewne po książkę, a na polskim rynku ukazują się też komiksowe adaptacje. „Diuna. Ród Atrydów” to pierwszy tom serii prequeli, które rzucają nieco inne światło na świat stworzony przez Franka Herberta.

Kilka tygodni temu miałem okazję na łamach Filmożerców recenzować oryginalną „Diunę” w formie powieści graficznej, która ukazała się w naszym kraju nakładem wydawnictwa Rebis. Historię stworzoną przez Briana Herberta i Kevina J. Andersona oceniłem dość krytycznie. Ten sam duet twórców powraca w kolejnej historii z uniwersum „Diuny”, również opartej na książkowych pierwowzorach. Tym razem na „Preludium Diuny”, czyli serii trzech książek, będących oficjalnymi prequelami, opartymi na notatkach Franka Herberta.

„Ród Atrydów” utrzymany jest w podobnej stylistyce, co oryginał, ale różni się sposobem opowiadania historii. Ta niczym u George’a R.R. Martina pokazana jest z punktu widzenia łącznie czterech bohaterów płci męskiej. Brak kobiecych postaci jest tutaj nadzwyczaj mocno odczuwalny, ale tak to pisał Herbert i trudno czepiać się autorów komiksu. Co istotne – na tę chwilę, a w pierwszym tomie dostaliśmy 4 zeszyty, losy postaci w żaden sposób się nie łączą. Mało tego, dzieją się w odległych zakątkach świata i na różnych planetach. Zapewne w przyszłości się to zmieni, ale na ten moment są to bardzo niezależne wątki.

diuna tom 1 plansza

Dodam, że „Diuna. Ród Atrydów” była moim pierwszym zetknięciem się z serią „Preludium Diuny”. Nie znam prequelowych książek, więc część postaci, jak i wydarzenia przedstawione na kartach komiksu były dla mnie czymś nowym. Zdecydowanie najbardziej do gustu przypadł mi wątek Pardota Kynesa. Być może dlatego, że jest to postać, która w samej „Diunie” nie pojawia się bezpośrednio, a jest jedynie wspominana i występuje w formie wizji przed oczami swojego syna. W „Rodzie Atrydów” możemy poznać go bliżej, zrozumieć jego zawód (planetolog) i fascynację Arrakis, na której rozpoczyna swoją pracę, pozwalającą zrozumieć klimat i szczególne właściwości tej planety. Dowiadujemy się też, dlaczego i w jaki sposób dołącza do Fremenów.

Bardzo fajnie wypadają też knucia, kombinacje i zdrady na dworze cesarskim Elrooda Corrino IX, gdzie walka o Tron Złotego Lwa przypomina przywoływaną tutaj przeze mnie wcześniej „Grę o tron”. Z kolei najbardziej rozczarowały mnie wątki postaci tak dobrze znanych z oryginalnej „Diuny”, a także z filmu, czyli młodociane lata Leto Atrydy i Duncana Idaho. Wątek Leto jako „dziecka szczęścia” jest nużący i niewiele wnosi. W przypadku Duncana jest trochę lepiej, bo możemy przyjrzeć się jego trudnemu dzieciństwu, które spędził jako niewolnik, i przygody, która tak naprawdę dopiero się rozpoczyna.

diuna tom 1 plansza

Rozumiem zamysł pisania przez Herberta i Andersona tych historii i zdaję sobie sprawę, że niełatwo jest znaleźć w nich wspólny mianownik, szczególnie na tak wczesnym etapie prezentowania historii, bo akcja dzieje się około 35 lat przed „Diuną”. W efekcie jednak „Ród Atrydów” staje się komiksem totalnie nieprzystępnym dla czytelnika, który nie zna oryginalnej powieści Franka Herberta i niewiele zrozumie, znając tylko film. Smaczków w „Rodzie Atrydów” jest wiele i faktycznie osoba obeznana z uniwersum będzie w stanie się odnaleźć i nawet nieźle bawić. I tylko ona.

Mimo tylko 112 stron i 4 zeszytów, wydawnictwo Non Stop Comics zdecydowało się na twardą oprawę i był to dobry ruch. Komiks prezentuje się na półce bardzo dobrze (biały grzbiet) i fajnie leży w dłoniach podczas czytania. Jestem też pozytywnie zaskoczony rysunkami, które w „Diunie” od wydawnictwa Rebis były brzydkie. Tutaj jest zupełnie odwrotnie. Dev Pramanik postawił na ciepłą, jasną kolorystykę i wyraziste twarze bohaterów. Już sama okładka trafnie obrazuje, co znajdziecie w środku. Zdecydowanie trafił w mój gust.

Podsumowanie

Nie wiem, czy to efekt tego, że nie znam prequeli „Diuny”, ale „Ród Atrydów” podobał mi się bardziej niż powieść graficzna oryginału, która nie była dla mnie niczym nowym. Pardot Kynes to zdecydowanie najbarwniejsza postać w pierwszym tomie i cieszy, że z pomocą tej historii można było bliżej poznać przyszłego przywódcę Fremenów.

Podział na cztery niezależne historie może nie wszystkim przypaść do gustu, ale musicie zrozumieć, że wątki te tworzone były na podstawie zapisków i notatek Franka Herberta, które wykorzystał jego syn. „Diuna. Ród Atrydów” udanie rozbudowuje uniwersum „Diuny” i z niecierpliwością czekam na kolejny tom. Jeśli jesteście fanami Franka Herberta, a poza oryginalną „Diuną” nie czytaliście „Preludium”, sięgnijcie po ten komiks. Naprawdę warto.

Oceny końcowe

4+
Scenariusz
4+
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
2
Przystępność*
4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

DIUNA Ród Atrydów tom 1

Specyfikacja

Scenariusz

Kevin J. Anderson, Brian Herbert

Rysunki

Dev Pramanik

Oprawa

twarda

Druk

Kolor

Liczba stron

112

Tłumaczenie

Paulina Braiter

Data premiery

7 października 2021

Dziękujemy wydawnictwu Non Stop Comics za udostępnienie egzemplarza komiksu.

zdj. NSC / BOOM Studios