Obcinanie uszu, wymiotowanie krwią czy nogi wylatujące w powietrze po zderzeniach czołowych — w filmach Quentina Tarantino roi się od obrazów wypełnionych przemocą. Jeśli myśleliście jednak, że reżyser rozmiłowany w brutalnych strzelaninach i krwawych jatkach jest w stanie pokazać na ekranie wszystko, to byliście w błędzie. Twórca „Kill Billa” i „Pulp Fiction” opowiedział o jednej rzeczy, której nigdy nie pokaże. Co to takiego?
U Quentina Tarantino nigdy nie zobaczycie przemocy względem zwierząt. Dlaczego?
Legendarny reżyser, który zbliża się do realizacji swego ostatniego filmu, wziął udział w specjalnym spotkaniu z widownią w trakcie zakończonej niedawno 76. edycji festiwalu w Cannes. Podczas eventu Amerykanin poruszył wiele kinowych i okołokinowych tematów, wśród których znalazł się ten o granicy przemocy w jego filmach. Zahaczając o ekranową brutalność, Tarantino wyznał, że w jego przypadku temat kończy się na pokazywaniu okrucieństwa wobec zwierząt.
Mam duży problem z zabijaniem zwierząt w filmach. Tej granicy nie przekroczę. Tak samo z owadami. O ile nie płacę za obejrzenie jakiegoś dziwacznego dokumentu, nie zamierzam płacić za oglądanie prawdziwej śmierci. Po części działa to dlatego, że to wszystko jest po prostu udawane.
W kontekście ekranowego okrucieństwa Tarantino przywołał słowa swojej matki, która miała mu kiedyś powiedzieć, że widzowie są w stanie znieść obrazy przemocy, jeśli nada się im odpowiedni kontekst. Pomimo tego, że właściwie każdy film z dorobku twórcy zawiera w sobie sporą dawkę brutalności, reżyser postanowił wyznaczyć sobie kilka moralnych granic. Kwestia pokazywania przemocy względem zwierząt jest jego zdaniem „niekompetencją” ze strony filmowców.
Jestem w stanie znieść brutalne sceny, dlatego, że my wszyscy po prostu się wygłupiamy. Ale zwierzęta - jakiś pies, jakaś lama, jakaś mucha, jakiś szczur - mają w dupie twój film. Mógłbym zabić milion szczurów, ale niekoniecznie chcę zabijać jednego w filmie lub zobaczyć, jak jest zabijany w filmie, ponieważ nie zamierzam płacić za oglądanie prawdziwej śmierci.
Sprawdź też: Który serial z „Gwiezdnych wojen” kosztował Disneya najwięcej, a który najmniej? Odpowiedź Was zaskoczy
Ostatni film Quentina Tarantino. Co wiemy o projekcie? Kto wystąpi w roli głównej?
Odkąd reżyser „Wściekłych psów” zaanonsował światu pomysł na swój ostatni (dziesiąty) film, w mediach zaczęło pojawiać się wiele spekulacji na temat tego, o czym i o kim dokładnie miałaby opowiedzieć produkcja zatytułowana „The Movie Critic”. Amerykanin wyznał, że fabuła zabierze widzów do Los Angeles późnych lat 70. XX wieku i skupi się na bohaterze określanym jednym z najbardziej wpływowych krytyków filmowych w historii.
Początkowo mówiło się, że w centrum historii znajdzie się kobieca bohaterka, która okazać się może legendarna krytyczka Pauline Kael. Z czasem Tarantino jednak zdementował tę informację i wyznał, że — choć film zainspirowany został prawdziwą postacią — protagonistą będzie mężczyzna. Nowym faworytem wydaje się być William Mangold, działający w latach 70. krytyk filmowy i historyk filmów pornograficznych, o którym filmowiec wspomniał w swojej książce „Cinema Speculation”. Do spekulacji twórca także odniósł się na spotkaniu.
To długa historia, której nie mogę wam opowiedzieć, dopóki nie zobaczycie filmu. Kusi mnie, by zrobić teraz monolog niektórych postaci, ale nie zamierzam. Może gdyby było tutaj mniej kamer. Musicie po prostu poczekać i to obejrzeć.
Może zainteresuje Cię: Ten film jest skazany na porażkę? Disney wydał na niego kolosalne pieniądze
Jeśli wierzyć słowom Tarantino, scenariusz do „The Movie Critic” został skompletowany już w pierwszej połowie tego roku i obecnie filmowiec ma przygotowywać się do wejścia na plan jesienią. W przeciągu kilku najbliższych tygodni reżyser najpewniej wejdzie w etap przedprodukcji, skupiając się na poszukiwaniach odtwórcy roli głównej. Oto co Tarantino miał do powiedzenia na ten temat:
Jeszcze nie zdecydowałem, ale będzie to ktoś w wieku 35 lat. Zdecydowanie będzie to dla mnie nowy rodzaj męskiego bohatera pierwszoplanowego. Mam już pewien pomysł na kogoś, kogo wyobrażam sobie w tej roli naprawdę dobrze...
Źródło: Variety / Indie Wire / Zdj. Sony Pictures