Do oferty Disney+ trafił dziś nie tylko nowy odcinek „Andora”, a również kolejna animowana seria osadzona w uniwersum „Gwiezdnych wojen”. Jak wypada antologia „Opowieści Jedi”, za którą jako główny pomysłodawca odpowiada Dave Filoni? Zapraszamy do lektury recenzji i zestawienia odcinków wchodzących w skład pierwszego sezonu.
„Gwiezdne wojny” ciągle szukają nowego głosu i nie ogranicza się to już tylko do projektów live-action i niekanonicznych eksperymentów (jak ubiegłoroczne „Wizje”). Podczas gdy ostatnia animacja z uniwersum odległej galaktyki – czyli mająca na koncie jeden sezon „Parszywa zgraja” – pociągnęła ton hołubionych przez fanów „Wojen klonów”, debiutujące dziś „Opowieści Jedi” próbują czegoś zupełnie nowego. Sześć krótkometrażowych historii rozgrywających się na różnych etapach ery prequeli (na wiele lat przed „Mrocznym widmem”, pomiędzy wydarzeniami trylogii i wkrótce po niej) wnosi kolejny, tym razem bardzo szaro-brudny, odcień do kosmicznej sagi Lucasa.
Każdy z rozdziałów nowej serii przybliża po jednym wycinku z życiorysów grupki rycerzy Jedi – przede wszystkim hrabiego Dooku (w filmach granego przez Christophera Lee, tutaj do kreacji głosowej powraca Corey Burton) i Ahsoki Tano, jednej z najcenniejszych postaci z pozafilmowego dorobku sagi. Nie bez znaczenia pozostaje tu też wianuszek sprawnie wplecionych bohaterów drugoplanowych, do których zaliczają się Qui-Gon Jinn, Mace Windu i Anakin Skywalker. W porównaniu do szybkich przygodowych fabuł „Wojen klonów”, opowiadanie staje się tym razem ciekawie minimalistyczne, często wręcz medytacyjne. Każdy z odcinków posługuje się tytułem rysującym główny temat – najczęściej odnosząc się do wieloznacznych idei (życie, śmierć, wybór, sprawiedliwość) – kontrastując w ten sposób z gładkim dydaktyzmem ze wstępów „Wojen klonów”. Same opowieści – mroczne historie o porwaniach, zabójstwach, żałobie i brudach polityki – szukają głębi w miejscach, które wcześniej nie dysponowały (przynajmniej na ekranie) szczególną wymiarowością. Bohaterowie, uchwyceni w wyrwanych z kontekstu (choć kluczowych) momentach znajdują się na ruchomych fundamentach. Wiemy, gdzie ostatecznie znajdzie się każda z nich, ale przeznaczenie – cyzeluje Dave Filoni na przykładzie sześciu pięknie zanimowanych epizodów – jest skomplikowane. „Opowieści Jedi” wypełniają kontinuum gwiezdnej sagi w istocie samymi cennymi dla fanów informacjami. A jednak, w zbiorze znalazło się też miejsce dla takich odcinków, które mimo ciekawego tonu nie wzbudzają równie silnych emocji, co inne. Zerknijcie, jak w naszym zestawieniu nowa antologia rysuje się w skali od najlżejszego, pod tym względem, do najlepszego rozdziału. Bez spoilerów.
6. Odcinek 1. „Life and Death”
Sam początek serialu zdecydowano się poświęcić Ahsoce Tano. W odcinku „Life and Death” oglądamy pojedynczy epizod z najwcześniejszego życia Togrutanki, która w ramach tradycji, wraz z matką udaje się na polowanie (głosu starszej bohaterce udziela Janina Gavankar znana z gry „Star Wars: Battlefront II”). Obserwowane z malickowskim uwrażliwieniem pejzaże Dave Filoni z reżyserem Nathanielem Villanuevą przedstawia w powiązaniu z fabułą o wartości życia i pierwszych krokach Ahsoki jako istoty uwrażliwionej na cudze istnienie i Moc. Prościutka opowieść nie mówi wprawdzie o przyszłej Jedi niczego, czego nie wiedzielibyśmy o niej z innych produkcji, ale przy zminimalizowaniu dialogów i komunikacji ograniczonej przede wszystkim do obrazów wprowadzenie kluczowych cech postaci sprawnie zapowiada jej przyszłe losy.
Ocena: 4/6
5. Odcinek 5. „Practice Makes Perfect”
Odcinek wyreżyserowany przez Saula Ruiza najmocniej wiąże się z „Wojnami klonów” – zarówno w kontekście tytułu, czasu akcji, jak i zaangażowanych weń aktorów głosowych. Pretekstem do ponownego spotkania z grupą ulubionych postaci jest w tym przypadku metoda treningowa, którą Ahsoka stosuje na przestrzeni konfliktu z Separatystami i później, w kluczowym momencie znanym z celebrowanego serialu. Odcinki z Togrutanką nie stanowią najlepszej części „Opowieści Jedi” – ten tytuł przez samą wagę narracji wędruje z pewnością do części poświęconej Dooku – ale i w tym przypadku kwadrans upływa pod znakiem ciekawego pogłębiania postaci. Nie sposób też nie docenić ironii podkreślonej w tekście Filoniego: że ostatecznie to Anakin odpowiada za wykształcenie w Ahsoce zdolności do przetrwania w okolicznościach, które w zakończeniu „Wojen klonów” – w pewnym sensie – sam dla niej stworzył.
Ocena: 4/6
4. Odcinek 6. „Resolve”
Ostatni rozdział „Opowieści Jedi” raz jeszcze podejmuje postać byłej Jedi – tym razem przenosząc akcję za wydarzenia z „Zemsty Sithów”. Ten okres w życiu Ahsoki to nic nowego dla fanów pozafilmowego kanonu „Gwiezdnych wojen”, bo w dobrze przyjętej powieści biorącej tytuł od imienia bohaterki pisała o nim już E.K. Johnston. W odcinku dostajemy skompresowaną wersję wydarzeń zarysowanych w tamtej książce, choć w scenariuszu Dave'a Filoniego znalazło się też sporo odmienności dekanonizujących dzieło pisarki. Pozostawiając jednolitość uniwersum na boku, odcinek wygrywa ciekawe podobieństwa między Ahsoką a hrabią Dooku, wiąże bohaterkę z kolejnym istotnym momentem z kinowych widowisk i tłumaczy jej ponowne zaangażowanie w walkę o kształt galaktyki. Dla fanów postaci będzie to niewątpliwie kolejne cenne spotkanie.
Ocena: 4/6
3. Odcinek 3. „Choices”
„Opowieści Jedi” przyglądają się pozornie odrębnym wydarzeniom z życia Dooku i Ahsoki, szukając powiązań, rysując zależności i budując między nimi ciekawą przyczynowość. Znacznie większą wagę mają przy tym opowieści o Dooku – być może dlatego, że postać ta nigdy nie otrzymała na ekranie równie ciekawej podbudowy, co główne postacie sagi. Nowa antologia oddaje arystokracie z planety Serenno trzy bardzo intrygujące fabuły, będące zarazem prologiem i domknięciem wątków z „Mrocznego widma” oraz wprowadzeniem do „Ataku klonów”. Odcinek trzeci rzuca Dooku w posępną narrację murder mystery, raz jeszcze prowadzoną w tempie radykalnie odróżnionym od dotychczasowych animacji. Rozwiązując zagadkę śmierci pewnej mistrzyni Jedi, przyszły Sith konsekwentnie traci wiarę w metody zakonu, widząc w nim już wyłącznie instrument skorumpowanego ustroju.
Ocena: 5/6
2. Odcinek 4. „The Sith Lord”
Kulminacja wątku Dooku działa na wielu poziomach: jako wytłumaczenie pewnych elementów „Ataku klonów”, intymne zbliżenie na chylącego się ku upadkowi, niezrozumianego, ale i mocno zradykalizowanego mistrza i – zaskakująco – jako epilog wobec jednej z długo pomijanych w kanonie bohaterek trzeciego planu „Mrocznego widma” (do tej pory bohaterka miała więcej szczęścia w powieściach i komiksach). Zarówno ten odcinek, jak i pozostałe dwa stanowią bodaj najlepsze wpisy w animowanym dorobku „Gwiezdnych wojen”. Stonowana i mroczna opowieść przenosi potężne emocje, jak na zaledwie piętnastominutowy metraż, rysując przy tym obiecującą przyszłość wobec form opartych na pojedynczych okruchach, starannie zoomujących na wybrane elementy kontinuum. Dodajmy, że w obsadzie tego odcinka powraca też Ian McDiarmid, raz jeszcze wnosząc do roli przyszłego imperatora swoją niezastąpioną złowieszczość. W połączeniu ze ścieżką dźwiękową nawiązującą do najlepszych momentów soundtracku „Zemsty Sithów” otrzymujemy tu opowieść kolejnego epickiego upadku Sagi Skywalkerów, którego można było uniknąć, choć przecież uniknąć się nie dało.
Ocena: 6/6
1. Odcinek 2. „Justice”
Epizod z młodym Qui-Gon Jinnem i jego mistrzem, zaczynającym dostrzegać zalety Ciemnej Strony, opiera się na bardzo prostej fabule i rysowaniu dramaturgii w wydłużonych, starannie skomponowanych ujęciach. Dwójka trafia na nienazwaną planetę w ramach misji ratunkowej po tym, jak zaginął syn wpływowego senatora. Krótkie śledztwo prowadzi do odkryć rodem z kina noir i rzuca cień na Republikę, deklarującą opiekuńczość wobec swoich poddanych, a w istocie chroniącą rządzących przed koniecznością wzięcia na siebie odpowiedzialności. Klimatyczna opowieść, stylem kojarząca się bardziej z bezbarwnością świata „Wiedźmina” z szortów Bagińskiego niż z „Gwiezdnymi wojnami”, nie odmawia widzom optymistycznego akcentu, ale wizja galaktyki wydaje się jednolicie ponura – i to w zupełnie inny sposób niż za czasów Imperium. W obliczu takiej szarości, jaką widzimy w tym odcinku, nawet miecze świetlne tracą blask. „The Sith Lord” może i niesie z sobą największy emocjonalny ładunek antologii, ale to właśnie „Justice” jako pierwsze przenosi gwiezdnowojenne animacje w zupełnie nowe rejestry.
Ocena: 6/6
Ocena serialu „Gwiezdne wojny: Opowieści Jedi”: 5/6
Serial „Gwiezdne wojny: Opowieści Jedi” dostępny jest na platformie Disney+ od 26 października.
zdj. Lucasfilm