Liam Neeson, który wcielił się w postać mistrza Jedi, Qui-Gona Jinna, w „Gwiezdnych Wojnach: Mroczne Widmo”, przyznał, że nie był zadowolony z tego, jak jego postać zginęła w pojedynku z Darthem Maulem.
Liam Neeson nie chce wracać do roli mistrza Jedi
Aktor związany z uniwersum „Gwiezdnych Wojen” wyjawił, że śmierć jego bohatera wydała mu się zbyt nieadekwatna do statusu mistrza Jedi. W rozmowie z GQ, Neeson stwierdził, że scena walki z Maulem była zbyt przewidywalna. „Mój bohater dał się złapać na podstęp, który jest zbyt banalny. ‚Idę po twój kark! Nie, jednak po brzuchu! ‚Ach, trafiłeś mnie! Proszę... to nie jest godne mistrza Jedi!” – żartował aktor, krytykując niedociągnięcia tej sceny.
Sam Neeson jednak przyznał, że nie czuje się już na siłach, by wrócić do tej roli. „Jestem za stary na to, wiecie? Po prostu nie widzę siebie w tej roli. To byłoby dziwne” – stwierdził, choć zaznaczył, że współpraca z Georgem Lucasem i Ewanem McGregorem była dla niego niezapomnianym doświadczeniem.
Mimo to, Neeson nie ma negatywnych odczuć względem całego doświadczenia związanego z rolą w „Gwiezdnych Wojnach”. Wspomniał również o swojej współpracy z Georgem Lucasem, który, jak twierdzi, nie przepadał za reżyserowaniem. „George nie lubi reżyserować. Mówił mi to wprost” – wyjawił Neeson, dodając, że Lucas woli pracować w montażowni, niż na planie. Takie podejście może tłumaczyć, dlaczego Lucas nie stanął za kamerą w żadnym filmie od czasu „Zemsty Sithów” (2005).
Sprawdź też: „Naga broń” – recenzja filmu. Przebudzenie parodii
Aktualnie Neeson powraca na ekrany w zupełnie innej roli – w rebootcie „Nagiej broni”, gdzie gra detektywa Franka Drebina Jr. Film zdobył znakomite recenzje i jest aktualnie wyświetlany w kinach.
źródło: Comicbookmovie/zdj. Disney