„Mortal Kombat”: kto przeżył? Co z kontynuacją? Wyjaśniamy zakończenie filmu

Pierwsza odsłona nowego podejścia do serii „Mortal Kombat” już za nami. Poniżej wyjaśniamy zakończenie widowiska i spekulujemy jak słabiutki debiut nowej franczyzy Warner Bros. zapowiada następne filmy. Uwaga! Poniżej SPOILERUJEMY wszystkie tajemnice zakończenia. Jeśli jeszcze nie widzieliście filmu, rzućcie okiem na naszą bezspoilerową recenzję.

Zakończenie „Mortal Kombat” w reżyserii Simona McQuoida nie kryje ambicji Warnera, by bijatykę wywiedzioną z gier NeatherRealm Studios obrócić w kolejną przewodnią franczyzę wytwórni. W tym kontekście ostatnie sceny widowiska otwierają wyraźną furtkę do nieuchronnego powrotu Shan Tsunga, władającego wymiarem znanym jako Outworld oraz aktorskiego debiutu kultowego Johnny'ego Cage'a, którego śladem rusza protagonista „jedynki”, Cole Young.

Co wydarzyło się w zakończeniu „Mortal Kombat”?

Mehcad Brooks jako Jax Briggs i Joe Taslim jako Sub-Zero w filmie „Mortal Kombat”

Po zwalczeniu topowych wojowników Shan Tsunga w pociętej kulminacji filmu, Cole Young staje twarzą w twarz z Sub-Zero, najgroźniejszym przedstawicielem Outworldu. Nierówna walka kończy się, gdy Cole używa krwawego ostrza kunai, by przywołać z niebytu ducha swojego przodka, legendarnego Hanzo Hasachi. Bohater, znany teraz jako Scorpion, podejmuje drugą rundę przeciwko Sub-Zero. Scorpion i Cole zwyciężają starcie, zaś sama sekwencja kończy się odtworzeniem kultowego fatality z gier – ognistego oddechu Scorpiona. Brutalne zwycięstwo z siłami Shang Tsunga nie oznacza bynajmniej końca rywalizacji z obcym wymiarem. Nekromanta powraca do Outworldu, zabierając z sobą ciała Sub-Zero i czteroramiennego Shokana znanego jako Goro. 

Dodajmy, że finał efektownego starcia z Sub-Zero nie oznacza też ostatecznego odejścia wojownika. Choć nie dowiemy się tego z samego filmu, możemy zakładać, że mroczna magia przywołana przez Shang Tsunga zabrała ciało Sub-Zero w to samo miejsce, do którego powędrowała dusza Hanzo w prologu widowiska. Mowa tu o piekielnym wymiarze znanym jako Netherrealm. O ile następne filmy powędrują podobną ścieżką, co ich growe pierwowzory, odejście Sub-Zero powiąże się z uzyskaniem przez niego jeszcze większej potęgi. W serii gier, wojownik Outworldu ginie z rąk Scorpiona, tylko by stać się Noobem Saibotem, istotą złożoną z czystego cienia i żądzy zemsty. Mając na względzie dłuższe plany franczyzowe, nie możemy też wykluczyć, że Bi-Han raz jeszcze powróci do wizerunku Sub-Zero. Trudno wszak spodziewać się, by Warner miał przekreślić najlepiej rozpoznawalną postać serii już w pierwszym filmie. Tym bardziej że sam aktor grający Sub-Zero zdradził niedawno, że jego zobowiązania wobec serii dotyczą występu w pięciu odsłonach: Film „Mortal Kombat” może doczekać się nawet czterech kontynuacji.

Finish him! Kto zaliczył fatality?

Ludi Lin jako Liu Kang w filmie „Mortal Kombat”

Zgodnie z oczekiwaniami, w pierwszym „Mortalu” pojawiły się liczne odniesienia do growych pierwowzorów, w tym brutalne finishery, którymi zwieńczono kilka widowiskowych pojedynków. W ramach buchających posoką fatalities, ze stwórcą spotkali się Kano (wykończony przez Sonyę Blade z pomocą pewnego ogrodowego gnoma), Mileena, Kabal, Syzoth, Nitara, Goro i Reiko. Bez strat nie obyło się też w grupie Raidena. Po stronie Earthrealmu, w ramach brutalnej sekwencji poległ dobrze znany graczom mnich Shaolin, Kung Lao, którego duszę wyssał sam Shang Tsung. Dodajmy też, że poza Colem Youngiem, do napisów końcowych pierwszego filmu dotrwali Jax, Sonya Blade i Liu Kang.  

Co z tytułowym turniejem filmu?

Wzmianki o turnieju znanym jako tytułowy Mortal Kombat padają w filmie parokrotnie, ale do samego wydarzenia, ku pewnemu rozczarowaniu, nigdy nie dochodzi. Choć w zwieńczeniu widowiska, wojownicy Ziemi wydają się niepisanymi zwycięzcami, Shang Tsung zapowiada, że jeszcze powróci, tym razem „z całymi armiami”. Wydaje się więc, że i w drugiej części twórcy mogą porzucić starożytną rywalizację i zamiast tego pokazać widzom pełnoprawną wojnę między wymiarami. W grach już do niej dochodziło więc i tu nie byłoby precedensu. 

„Mortal Kombat 2” będzie filmem Johnny'ego Cage'a

Jessica Mcnamee jako Sonya Blade w filmie „Mortal Kombat”

O nieobecności Johnny'ego Cage'a w pierwszej części nowych adaptacji „Mortala” wspomniał niedawno scenarzysta filmu, Todd Garner. Twórcy widowiska zdecydowali się zrezygnować z udziału kultowej postaci, by móc opowiedzieć bardziej zwartą, spójną historię: 

Johnny Cage to oczywiście największa niewypowiedziana kontrowersja. Jest dużo powodów, dla których Johnny Cage od samego początku był dla nas problemem. Po pierwsze, ta postać ma ogromną osobowość, prawda? Potrzebuje własnej przestrzeni. Bardzo trudno po prostu wrzucić go do filmu, tak jak zrobiliśmy to, powiedzmy, w przypadku Kano. Wyciągnięcie go z filmu było bardzo korzystne nie tylko w kontekście tego widowiska, ale i sequela. Chciałbym nakręcić kontynuację i mógłbym użyć w niej Johnny'ego Cage'a, którego tu zabrakło. Mam tu więc swoistą marchewkę na kiju (...). Po drugie, jeśli zwrócicie uwagę na „Mortal Kombat”, na atmosferę tego filmu to będziecie mieli bardzo „azjatyckie” odczucie. Nie czułbym się komfortowo, mając białego protagonistę na czele takiej grupy. Wydawałoby mi się to nadmiernie hollywoodzkie (...).  Próbujemy zrobić coś innego, bardziej różnorodnego i prawdziwszego. Nie chcielibyśmy mieć nagle kogoś w stylu Ryana Reynoldsa - nie jego osobiście, ale wiecie, o co chodzi – który prowadziłby tę grupę, byłoby to nieautentyczne. (...) 

Nadchodzące w drugiej części wprowadzenie Cage'a najbardziej bezpośrednio zapowiada ostatnia scena filmu, w której Cole Young rusza do Hollywood. Śladem nowych mistrzów sztuk walki, nominowanych przez Raidena, mają podążyć też inni wojownicy, toteż po „dwójce” spodziewać możemy się wprowadzenia takich bohaterów Earthrealmu, jak chociażby Nightwolf, czy Kitana. 

Na chwilę obecną, Warner Bros. nie ujawniło jeszcze planów na realizację drugiej część „Mortala”, ale przy wynikach rejestrowanych przez widowisko, zapowiedź taka jest w zasadzie tylko kwestią czasu.   

Zdj. Warner Bros.