„Nie czas umierać” – recenzja filmu i wydania Ultra HD Blu-ray. Finał z przytupem

W marcu nakładem dystrybutora Galapagos do sprzedaży trafiły wydania DVD, Blu-ray, oraz 4K UHD z najnowszą odsłoną przygód Jamesa Bonda. Jak wypada edycja Ultra HD Blu-ray z filmem „Nie czas umierać”? Zapraszamy do recenzji.

„Nie czas umierać” (2021), reż. Cary Joji Fukunaga
(dystrybucja w Polsce: Galapagos)

Film „Nie czas umierać”

Na ostatni film z Danielem Craigiem w roli agenta 007 przyszło nam niespodziewanie długo poczekać. Nie dość, że musiało minąć parę ładnych lat od poprzedniej części nim w ogóle rozpoczęto produkcję, to jeszcze premierę przesuwano kilkukrotnie w związku z pandemią koronawirusa, która w znacznym stopniu wyhamowała świat kina w 2020 roku. Ostatecznie w październiku 2021 James Bond powrócił w dwudziestym piątym filmie serii i była to zarówno dla mnie jak i dla wielu milionów widzów jedna z bardziej wyczekiwanych premier ostatnich lat. O tyle ciekawa sytuacja, że jeszcze w pierwszych latach XXI stulecia postać agenta nie budziła we mnie najmniejszego zainteresowania. Owszem, zdarzyło się obejrzeć kilka filmów z Connerym i Moore'em przy okazji telewizyjnych emisji, czy nawet dwukrotnie „Goldeneye” (po raz pierwszy jeszcze na kasecie video) z Pierce'em Brosnanem, ale żaden z tych filmów nie wywołał we mnie zainteresowania postacią agenta 007, które sprawiłoby, bym z własnej inicjatywy dążył do powtórnych seansów. Postrzegałem je jako głupkowate i nieszczególnie interesujące filmy akcji, a kolejnymi premierami kinowymi nie byłem zainteresowany. A potem, za namową żony, która przeczytała gdzieś recenzję „Casino Royale” mające być filmem zupełnie odmiennym od poprzednich, po raz pierwszy w życiu wybrałem się do kina na Bonda. No i się zaczęło. 

Kinowy debiut Daniela Craiga w roli słynnego agenta okazał się wyśmienitym kinem akcji, niemającym zbyt wiele wspólnego z klimatem, do którego przyzwyczaiły widzów poprzednie filmy. Tymi wciąż nie byłem (i do dziś nie jestem) zainteresowany, ale zapowiedziana kontynuacja z miejsca znalazła miejsce na liście najbardziej oczekiwanych przeze mnie premier. „Quantum of Solace” z 2008 roku miało przed sobą trudne zadanie – dorównać ideałowi. Trudno się dziwić, że nie sprostało oczekiwaniom, wciąż jednak stanowiło udaną, kipiącą energią (choć nieco zbyt chaotycznie poszatkowaną w montażowni) kontynuację, której kolejne seanse zawsze okazywały się satysfakcjonującym doświadczeniem. Cztery lata później, na kinowych ekranach zawitał „Skyfall” w reżyserii Sama Mendesa. Entuzjastycznie przyjęty tak przez krytyków jak i widownię (najlepiej zarabiający film serii) okazał się jednym z największych kinowych rozczarowan, jakich kiedykolwiek doświadczyłem. Ewidentnie inspirowany dokonaniami Christophera Nolana niestrawny twór o ślimaczym tempie i scenariuszu stanowiącym istny festiwal galopującej głupoty, przy tym pozbawiony jakichkolwiek robiących wrażenie scen akcji, sprawił, że na wieść o powrocie Mendesa w roli reżysera kolejnej części poczułem jedynie niesmak. Jak się można było spodziewać, „Spectre” z 2015 roku cierpiało na podobne problemy co poprzednik, a dodatkowo miało jedną z najbardziej nieciekawych sekwencji finałowych w historii kina akcji. Aż trudno uwierzyć, że ktokolwiek z osób decyzyjnych zatwierdził realizację czegoś takiego. Po kolejnych rozczarowaniach, podchodziłem ze sporą rezerwą do następnej odsłony przygód Bonda, ostatniej, w której w roli głównej miał się pojawić Daniel Craig. Po cichu liczyłem jednak na rehabilitację serii po dwóch słabiutkich produkcjach. W końcu kiedyś trzeba się odbić od dna, prawda?

Tym razem obowiązki reżysera wziął na siebie Cary Joji Fukunaga, zespół scenarzystów uległ pewnym przetasowaniom (choć wciąż znajdowali się w nim związani z serią od lat Neal Purvis i Robert Wade), a do roli kompozytora wybrano Hansa Zimmera. Spośród obsady aktorskiej, prócz Daniela Craiga w roli głównej powrócili także Naomie Harris jako Moneypenny, Ralph Fiennes jako M, Ben Whishaw jako Q, Jeffrey Wright jako Felix Leiter, Christoph Waltz jako Blofeld, Rory Kinnear, oraz Léa Seydoux jako Madeleine Swann, która jako pierwsza z dziewczyn Bonda dostała znaczącą rolę w dwóch kolejnych filmach. Od początku wiadomo było, że będzie to pożegnanie Craiga z rolą, a więc i, rzec by można, koniec pewnej epoki.

Już w prologu poznajemy głównego antagonistę, Lyutsifera Safina (Rami Malek), który ma do wyrównania rachunki z ojcem Madeleine (znany z poprzednich filmów Mr. White), oraz organizacją Spectre. Tymczasem po wydarzeniach znanych z poprzedniego filmu Bond cieszy się życiem u boku ukochanej, ale sielanka nie trwa długo. Macki organizacji Spectre sięgają po niego, zmuszając do rozstania z Madeleine. Przez jakiś czas żyje na uboczu, aż do momentu, gdy kontaktuje się z nim Felix Leiter. W rękach Spectre znalazła się niezwykle niebezpieczna broń, Bond musi zatem ponownie wkroczyć do akcji, nie wie jednak, że tym razem jego najgroźniejszym przeciwnikiem nie jest wróg, którego zdążył już poznać. By zaś jeszcze bardziej skomplikować sprawę, wychodzą na jaw sekrety skrywane przez Madeleine. Wśród kolejnych rozstawianych na szachownicy figur znajdują się także zastępująca Bonda na stanowisku agenta 007 Nomi (Lashana Lynch), a także agentka CIA, Paloma (Ana De Armas). W tym miejscu warto zaznaczyć, że spośród tych nowych postaci kobiecych pierwsza zdaje się być w filmie raczej zbędna i tak naprawdę niewiele z jej obecności wynika, druga zaś, o wiele ciekawsza i budzącą sympatię widza, ma niestety bardzo ograniczony czas ekranowy. Wielka szkoda, że nie zdecydowano się w jakiś sposób scalić tych postaci w jedną, tak, by dać Anie De Armas więcej do roboty.

00246.m2ts_snapshot_00.13.07-min.jpg

Aktorsko nieźle wypadają zarówno Léa Seydoux (błyszczy choćby w scenie w samochodzie przed napisami początkowymi), jak i wcielający się w rolę antagonisty Rami Malek, choć ten ostatni bywa przerysowany w dość teatralny sposób, co jednak niekoniecznie stanowi jakikolwiek problem. W końcu taki oślizgły, odpychający, karykaturalny wręcz typ, to idealny przeciwnik dla Bonda. Gorzej, że trochę go mało, gdyż aż do trzeciego aktu spotykamy go właściwie tylko dwa razy.

Film, choć długi (najdłuższy z całej serii), przez większość czasu utrzymuje niezłe tempo, sceny akcji biją na głowę wszystko, co miały do zaproponowania poprzednie dwie produkcje, a co najważniejsze – udaje się zawrzeć w tym wszystkim solidny ładunek emocjonalny, jakiego nie było w Bondzie od czasu „Casino Royale”. Co za tym idzie,Nie czas umierać” jest znacznie bardziej angażujący niż obydwa filmy Mendesa, nie mamy nawet czasu na analizowanie scenariuszowych głupotek.

„Nie czas umierać” to mikstura, złożona z dość różnorodnych składników – niektóre z tych elementów są mocno zakorzenione w historii serii – jak choćby typowa dla niej zlokalizowana na wyspie tajna baza głównego przeciwnika, kuloodporny, uzbrojony w broń maszynową Aston Martin, czy postać Q zaopatrującego naszego bohatera w różnorakie gadżety. Z drugiej strony elementy dla bonda raczej nietypowe – jak cały wątek Madeleine, a także podejście samego Jamesa do niej i wszystkiego, co z nią związane. Również zakończenie stanowi tu element nietypowy, który zapewne nie wszystkim miłośnikom serii przypadnie do gustu. Powiedzmy sobie wprost – widz, który oczekuje, że Bond będzie niezmiennie trzymał się ustalonego dekady temu wzorca, może być po seansie rozczarowany. Dla mnie jednak, jako kogoś, kto zainteresował się postacią, dopiero wtedy, gdy od wzorca zaczęła odchodzić, serwowane tu posunięcia scenarzystów nie stanowią najmniejszego problemu. Oczekuję dobrej zabawy, efektownej akcji, ale również emocji – tego z pewnością nie brakuje, a Craig wciąż daje radę (nawet jeśli w kilku scenach akcji chwilami zdaje się być nieco zbyt statyczny). Zdarzają się co prawda pewne zgrzyty – choćby rozegranie wątku Spectre, a szczególnie jego aspekt sprowadzający się do słowa „wszyscy” (swoją drogą – zagranie trochę w stylu Nolana) wypada mocno naiwnie; podczas konfrontacji Bond-Blofeld dochodzi do zdarzenia, które sprawia wrażenie dość wymuszonego pomysłu na przeprowadzenie pewnego zwrotu akcji, a wspomniana wcześniej agentka Nomi zdaje się być w filmie tylko po to, by twórcy mogli odhaczyć odpowiednią ilość czarnoskórych postaci. To wszystko nie ma jednak większego wpływu na odbiór całości.

W perspektywie całej serii, filmy z Craigiem jawią się jako swoisty „elseworld”, alternatywne podejście do postaci, taki bondowski odpowiednik Batmanów Nolana. Stanowią osobną, zamkniętą historię, złożoną z powiązanych ze sobą części. Największe zgrzyty na tym polu miały miejsce w filmach Mendesa, z których to pierwszy sprawiał wrażenie mocno oderwanego od poprzedników, a drugi próbował te zerwane więzy odtwarzać, czyniąc to niestety w wyjątkowo toporny, wymuszony sposób. W efekcie można więc odnieść wrażenie, że „Nie czas umierać” stoi na dość lichym fundamencie i każdy, kto tak twierdzi, będzie miał trochę racji. Jednak oceniając sam film, nie jego słabowitego poprzednika, bez wahania wystawiam jego twórcom wysoką ocenę. Po raz pierwszy od czasu „Quantum of Solace” wychodziłem z kina zadowolony po seansie Bonda, a powtórka w domowych warunkach utwierdziła mnie w przekonaniu, że gdy wziąć pod uwagę wszystkie elementy składające się na ocenę filmu, mamy tu do czynienia z drugim najlepszym spośród Bondów z Craigiem, zaraz po „Casino Royale”. Satysfakcjonujący finał na wysokim poziomie i jakże przeze mnie oczekiwana rehabilitacja serii. Dostałem dokładnie to, na co liczyłem, a na kolejne przygody agenta 007, póki co nie czekam.

5
Film

Obraz na płycie Blu-ray w filmie „Nie czas umierać”

Warstwa wizualna „Nie czas umierać” oferuje nam dokładnie to, czego należałoby się spodziewać po wysokobudżetowej produkcji tej skali. Już na standardowej płycie Blu-ray robi bardzo dobre wrażenie, w pełni wykorzystując możliwości leciwego już formatu. Obraz jest ostry, wyrazisty, bez widocznych śladów artefaktów kompresji. Tekstura skóry, odzieży, czy też efektowne ujęcia krajobrazów, wszystko to jest niezwykle szczegółowo oddane. Bez zarzutu pozostaje także żywa, nasycona i naturalna kolorystyka. W tym względzie mamy tu do czynienia ze sporym zróżnicowaniem, bowiem kolejne pojawiające się w filmie lokacje, różnią się od siebie znacząco pod względem palety kolorów. Nic dziwnego, skoro poszczególne sekwencje filmowano w rozmaitych zakątkach świata od okolic podzwrotnikowych, aż po daleką północ. Mamy więc tu skąpane w słońcu włoskie miasta Gravinę i Materę, malowniczy, skalisty brzeg morza w południowych Włoszech, zielone wybrzeża Jamajki, a z drugiej strony szary Londyn i chłodne (czasem zimowe), norweskie krajobrazy, w tym niezwykle efektowną Atlanterhavsvegen (Drogę Atlantycką), a także wyspę Kalsoy w archipelagu Wysp Owczych wcielającą się w rolę lokacji, w której rozgrywa się finałowy akt. Jest zatem co podziwiać, a wzorowa prezentacja video zdecydowanie temu sprzyja.

Obraz na płycie Ultra HD Blu-ray w filmie „Nie czas umierać”

Prezentacja w rozdzielczości 4K (3840x2160) o stałym współczynniku obrazu 2.39:1 z systemem Dolby Vision wznosi pożegnalny film Daniela Craiga na zupełnie nowy poziom wizualnych doznań. „Nie czas umierać” można traktować wręcz jako idealny przykład możliwości formatu Ultra HD Blu-ray. Nie zawodzi tutaj żaden z elementów składowych. Już od początku film pokazuje swoje możliwości w świetnym oddaniu kolorów – zachwyca zarówno norweska biel i błękit, jak i słoneczne plany Matery, czy Kuba skąpana w nocnych barwach. Na szczególną uwagę zasługuje też wyjątkowa ostrość obrazu, przed którą nie ukryją się żadne szczegóły czy to na twarzach bohaterów (warto zwrócić uwagę przede wszystkim na ujęcia twarzy Craiga), ich ubraniach czy też na otaczających nas scenografiach, których dobrym przykładem będą mury zabytkowych budowli w południowych Włoszech. Nie ma tu jednak mowy o przesadnym wyostrzeniu obrazu – każda sekunda „Nie czas umierać” wręcz olśniewa kinowym wyglądem, za który odpowiadają zdjęcia Linusa Sandgrena i zastosowane metody filmowania takie jak chociażby rozmycie dolnych fragmentów kadru oraz świetnie rozdzielone i drobne ziarno. Produkcję nakręcono na taśmie 35 mm i 65 mm za pomocą kamer Arriflex 235, 435 i 765 oraz IMAX MkIV i MSM i obiektywów Panavision. Pochwalić należy także poziom kontrastu oraz jasności obrazu, który w rozświetlonych ujęciach oferuje wyjątkowy poziom przepełnionego słońcem ekranu, ale nie traci przy tym szczegółowości w najjaśniejszych fragmentach kadru lub źródłach światła. Nie pojawiają się też żadne problemy z ciemnymi scenami i poziomami czerni. Podsumowując, płyta Ultra HD Blu-ray oferuje nam pozbawiony wad transfer, który w pełni wykorzystuje i prezentuje na ekranie możliwości szerokiej palety barw, wysokiej rozdzielczości oraz szerokiej rozpiętości tonalnej.

Autor: Mateusz Zaczyk.

nie-czas-umierac-wydanie-blu-ray-obraz (1).jpg nie-czas-umierac-wydanie-blu-ray-obraz (2).jpg

nie-czas-umierac-wydanie-blu-ray-obraz (3).jpg nie-czas-umierac-wydanie-blu-ray-obraz (4).jpg

nie-czas-umierac-wydanie-blu-ray-obraz (5).jpg nie-czas-umierac-wydanie-blu-ray-obraz (6).jpg

nie-czas-umierac-wydanie-blu-ray-obraz (7).jpg nie-czas-umierac-wydanie-blu-ray-obraz (8).jpg

nie-czas-umierac-wydanie-blu-ray-obraz (9).jpg nie-czas-umierac-wydanie-blu-ray-obraz (10).jpg

nie-czas-umierac-wydanie-blu-ray-obraz (11).jpg nie-czas-umierac-wydanie-blu-ray-obraz (12).jpg

nie-czas-umierac-wydanie-blu-ray-obraz (13).jpg nie-czas-umierac-wydanie-blu-ray-obraz (14).jpg

nie-czas-umierac-wydanie-blu-ray-obraz (15).jpg nie-czas-umierac-wydanie-blu-ray-obraz (16).jpg

Wykres bitrate'u wideo na płytach 4K UHD i Blu-ray

Poniżej prezentujemy wykresy bitrate'u video recenzowanej płyty 4K UHD i Blu-ray, a dodatkowo także bitrate obrazu filmu „Nie czas umierać dostępnego w polskiej bibliotece serwisu iTunes dla posiadaczy urządzeń Apple TV i Apple TV 4K w rozdzielczości 4K i Full HD.

Po kliknięciu w obrazek przejdziecie do narzędzia, w którym można wyłączyć wybrany wykres i sprawdzać bitrate w konkretnym miejscu.

Wykres bitrate'u wideo na płycie 4K UHD i Blu-ray „Nie czas umierać”

6
Obraz

Dźwięk w filmie „Nie czas umierać”

Jeśli mowa o dźwięku, to zarówno na płycie 4K UHD, jak i na standardowym Blu-ray mamy do dyspozycji oryginalne audio w postaci ścieżki Dolby Atmos True-HD. Nawet jeśli nie mamy tu do czynienia ze szczytem możliwości formatu, to jednak jest to z pewnością robiąca wrażenie prezentacja audio, charakteryzująca się poczuciem głębi, wyrazistością, wyważonymi basami, a także intensywnością i adekwatną do sytuacji mocą w scenach akcji (czego idealnym przykładem jest scena, w której samochód Bonda jest ostrzeliwany ze wszystkich stron). Świetnie brzmi także muzyka Hansa Zimmera, w szczególności zasługuje na osobną wzmiankę prezentacja słynnego tematu Bonda. Dialogi w centralnym kanale są dobrze słyszalne i wyraźne.

Do wyboru otrzymujemy także ścieżkę lektorską. Niestety wydania filmów Universala, często nie miały szczęścia do dobrych lektorów i tym razem jest podobnie – w przeciwieństwie do „Casino Royale”, „Skyfall” czy „Spectre”, które przeczytali jedni z najlepszych przedstawicieli tego fachu, Maciej Gudowski i Piotr Borowiec, tym razem padło na Marka Ciunela, którego mdły głos nigdy mnie nie przekonywał. Niestety tak samo jest i w tym przypadku. Z drugiej strony wciąż lepsze to, niż lektorska katastrofa, która miała miejsce w przypadku wydań płytowych „Quantum of Solace”.

5+
Dźwięk

Dodatki w filmie „Nie czas umierać”

nie-czas-umierac-menu-bd.png

W ramach materiałów dodatkowych umieszczonych w wydaniu na płycie Ultra HD Blu-ray studio Universal Pictures oferuje nam cztery materiały poświęcone kulisom realizacji filmu oraz dokument „Być jak James Bond”, który w okolicach kinowej premiery najnowszej produkcji o Agencie 007 gościł zarówno na antenie TVP1, jak i znalazł się w ofercie serwisu streamingowego HBO GO. Zacznijmy jednak od wspomnianych materiałów dedykowanych ostatniej odsłonie serii z Craigiem w roli głównej.

  • Anatomy of a Scene: Matera (11:32) – Materiał skupia się na przedstawieniu kulis kręcenia scen akcji w Materze. Otrzymujemy nieco informacji na temat najbardziej pamiętnych scen w prologu filmu – skoku na rampie oraz kręceniu bączków przez DB5. Nie znajdziemy tu jednak zbyt wielu ciekawych informacji. To klip będący przede wszystkim zbiorem ogólnych informacji o realizacjach scen przeplatany pojedynczymi ujęciami z kaskaderskich wyczynów i informacjami na temat tego jak przeprowadzono dane sceny pod względem realizacji.
  • Keeping It Real: The Action of No Time to Die (6:15) – materiał poświęcony najbardziej skomplikowanym sekwencjom akcji w filmie – zatapianie łodzi, pościg przy rzece, strzelanina na schodach na wyspie Safina. Każda z sekwencji potraktowana ponownie bardzo ogólnie. Pojawiają się zdawkowe informacje i ujęcia zza kulis. Jest też kilka ujęć z treningu do scen akcji, jakie odbyły Ana de Armas i Lynch, ale podobnie, jak w filmie zarówno Paloma jak i Nomi zostają tutaj potraktowane po macoszemu (dosłownie kilka ujęć z sali treningowej).
  • A Global Journey (7:50) – materiał o lokacjach, w które zabiera nas film. Ponownie trafiamy do tych samych miejsc, które odwiedziliśmy już we wcześniejszych klipach: na Materę, do Szkocji, która uchodzi na ekranie za Norwegię oraz na Jamajkę, która służy jako filmowa Jamajka i Kuba. Większość ujęć widzieliśmy już w poprzednich materiałach, a ten ponownie jest wyjątkowo pobieżny i jeśli już zahacza o jakiś ciekawy temat jak chociażby zbudowanie jeziora w Norwegii, to szybko go ucina i nie zamierza rozwijać.
  • Designing Bond (11:04) – materiał o kostiumach i przede wszystkim scenografii. Nieco bardziej kompletny od poprzednich, odsłaniający więcej materiałów na temat tworzenia planów – głównie skupia się na tworzeniu filmowej Kuby. Reszta tematów potraktowana została z podobnym pobłażaniem.
  • Being James Bond (46:39) – główną osią dokumentu, stanowiącego bez wątpienia najbardziej wartościową część dodatków, jest rozmowa Barbara Broccoli i Michaela G. Wilsona z Danielem Craigiem. Producencki duet oraz gwiazdor pięciu ostatnich filmów omawiają wszystkie produkcje i zdradzają przy tym nieco zakulisowych informacji na temat każdego z nich. Do całkiem przyjemne omówienie ery Craiga z kilkoma smaczkami na temat zatrudnienia go do roli i początkowego odbioru przez środowisko fanów oraz dziennikarzy. Pojawiają się fragmenty przeidealizowane, ale nie brakuje też kilku gorzkich słów o mniej udanych filmach.

Wszystkie cztery pierwsze klipy można podsumować jednym zdaniem: wypadają jak zapowiedź dłuższych materiałów, które należycie przyjrzą się każdemu z tematów i przedstawią widzom dokładne informacje na temat realizacji filmu.

Autor: Mateusz Zaczyk.

3
Dodatki

Opis i prezentacja wydania Blu-ray z filmem „Nie czas umierać”

Standardowe czarne pudełko na dwie płyty, na przedzie dość oszczędna ale i stylowa grafika przedstawiająca głównego bohatera. Całość dodatkowo zapakowana w tekturowy slipcase. Całkiem estetycznie i w zasadzie nie ma się czego przyczepić.

nie-czas-umierac-4k-udh-okladka.jpg nie-czas-umierac-4k-udh-okladka-tyl.jpg

4
Opakowanie

Podstawowe informacje z raportu BDInfo

Disc Title: No Time to Die
Disc Size: 95,412,757,848 bytes
Length: 2:43:33.803 (h:m:s.ms)
Size: 80,242,735,104 bytes
Total Bitrate: 65.41 Mbps

VIDEO:

Codec Bitrate Description
----- ------- -----------
MPEG-H HEVC Video 50870 kbps 2160p / 23.976 fps / 16:9 / Main 10 @ Level 5.1 @ High / 10 bits / HDR10 / BT.2020
* MPEG-H HEVC Video 5717 kbps 1080p / 23.976 fps / 16:9 / Main 10 @ Level 5.1 @ High / 10 bits / Dolby Vision / BT.2020

AUDIO:

Codec Language Bitrate Description
----- -------- ------- -----------
Dolby TrueHD/Atmos Audio English 3505 kbps 7.1 / 48 kHz / 3057 kbps / 24-bit (AC3 Embedded: 5.1 / 48 kHz / 448 kbps / DN -27dB)
Dolby Digital Plus Audio Polish 768 kbps 7.1 / 48 kHz / 768 kbps / DN -27dB (AC3 Embedded: 5.1 / 48 kHz / 448 kbps / DN -27dB)

SUBTITLES:

Codec Language Bitrate Description
----- -------- ------- -----------
Presentation Graphics English 34.571 kbps
Presentation Graphics Polish 24.695 kbps

Pełny raport BD-info dostępny jest pod odnośnikiem: „Nie czas umierać” – raport BDInfo z płyty Ultra HD Blu-ray i Blu-ray.

Specyfikacja wydania Blu-ray z filmem „Nie czas umierać”

Dystrybucja

Galapagos

Data wydania

09.03.2022

Opakowanie

Elite

Czas trwania [min.]

163 minuty

Liczba nośników

2

Obraz

Aspect Ratio: 16:9 - 2.39:1

Dźwięk oryginalny

Dolby Atmos / Dolby TrueHD 7.1 – angielski

Polska wersja

Dolby Digital  (lektor – Marek Ciunel) i napisy

Podsumowanie

Ostatni występ Daniela Craiga w roli agenta 007 stanowi udane pożegnanie z serią i domknięcie trwającego od kilkunastu lat rozdziału jednej z najdłuższych i najsłynniejszych serii w dziejach kina. Co prawda ze względu na pewne odstępstwa od bondowskiej tradycji, dla niektórych spośród widzów, może się ono okazać trudne do przełknięcia, ale to już kwestia subiektywnego nastawienia. Osobiście jestem jednak w pełni usatysfakcjonowany i zdecydowanie polecam ten film, oceniając go jako drugi najlepszy spośród pięciu Bondów z Danielem Craigiem. Na koniec raz jeszcze wspomnę, że prezentacja audiowizualna utrzymana jest tu na bardzo wysokim poziomie.

Kompletne informacje na temat wydania Blu-ray z filmem „Nie czas umierać” znajdziecie na Filmoskopie.

5
Film
6
Obraz
5+
Dźwięk
3
Dodatki
4
Opakowanie
4+
Średnia

Gdzie kupić wydanie 4K UHD filmu „Nie czas umierać”?

Film do recenzji otrzymaliśmy dzięki uprzejmości firmy Galapagos.

zdj. MGM / Universal Pictures