Na platformie Disney+ pojawił się dziś pierwszy odcinek nowego serialu Marvela. Debiutancki rozdział „Tajnej inwazji” z główną rolą Samuela L. Jacksona przyniósł z sobą dwa duże zaskoczenia, które na pewno warto omówić. Uwaga! Poniżej znajdą się kluczowe informacje na temat wydarzeń z pierwszej odsłony cyklu.
Kto okazał się Skrullem? Pierwszy zwrot akcji odcinka „Resurrection”
„Tajną inwazję” rozpoczynamy od spotkania ze znanym z obu części filmowej „Czarnej Pantery” agentem Everettem Rossem podążającym tropem globalnego spisku, za którym ma stać rasa zmiennokształtnych istot znanych jako Skrulle. Serial sugeruje początkowo, że bohater grany przez Martina Freemana liczy na możliwość przekazania danych wywiadowczych samemu Nickowi Fury'emu. Jego śladem wkrótce rusza tajemniczy napastnik. Debiutancką scenę akcji serialu, pościg po moskiewskich dachach, wieńczy pierwszy zwrot akcji: sam bohater Freemana jest tak naprawdę Skrullem podszywającym się pod prawdziwego agenta Rossa. Kosmita przynależy do wywrotowej grupy liczącej na przejęcie Ziemi. Serial podsuwa więc pierwsze pytania: od jak dawna pod sztucznym wizerunkiem ukrywał się agent kosmicznych przybyszów i co stało się z prawdziwym agentem CIA?
Choć na pierwsze z pytań trudno na ten moment jednoznacznie odpowiedzieć, widzom pokazano miejsce, w którym Skrulle pozyskują wspomnienia ludzi, więc istnieje szansa, że prawdziwy Ross przetrzymywany jest gdzieś w siedzibie Gravika (w tej roli debiutuje Kinglsey Ben-Adir), przywódcy zradykalizowanych Skrulli, i zobaczymy go jeszcze w kolejnych odcinkach.
Sprawdź też: Będzie reżyserska wersja „Johna Wicka 4”! Co wycięto z widowiska z Keanu Reevesem?
Spore zaskoczenie „Tajnej inwazji”. Odchodzi klasyczna bohaterka „Avengersów”
Pod koniec odcinka „Resurrection” widzimy natomiast śmierć Marii Hill, bohaterki granej jeszcze od 2012 roku przez Cobie Smulders. Choć nie brakuje fanów, którzy już snują w sieci przypuszczenia, że bohaterka mogła jakimś cudem przeżyć zdarzenia debiutanckiego odcinka, trudno nie skłaniać się raczej ku opcji, że jej odejście jest jednak ostateczne. Śmierć agentki TARCZY, choć smutna dla fanów MCU, to bowiem udany mechanizm fabularny, który posłuży do zmobilizowania dalszych działań Nicka Fury'ego.
A jednak, fani sugerują, że cień szansy na przeżycie postaci Smulders jeszcze pozostaje – w tym kontekście warto odnotować, że bohaterka znajdowała się w miejscu, w którym za moment miało zaroić się od służb medycznych. Poza dyskusją pozostaje natomiast możliwość, by i Maria Hill okazała się jednym ze Skrulli. Początek odcinka przypomina bowiem widzom, że w momencie śmierci dochodzi do powrotnej transformacji – w przypadku agentki TARCZY nie zdecydowano się na takie posunięcie, co oznacza, że śmierć poniosła rzeczywista wersja bohaterki.
Warto dodać, że jeszcze przed premierą „Tajnej inwazji” Cobie Smulders opisywała serialową kreację, jako najbardziej pogłębioną wersję Marii Hill spośród wszystkich dotychczasowych występów tej postaci. „Na tym właśnie polega piękno tych seriali Marvela” – tłumaczyła w wywiadzie. „Naprawdę można wgryźć się w tło tych postaci. O czym rozmawiają, gdy siedzą przy kawie? Nie jest tak, że musimy w momencie dorwać złych gości, zrobić to i tamto, znowu uratować świat. [W serialach] wygląda to tak, że mówimy sobie hej, porozmawiajmy, chodźmy na spacer. Dzięki takim momentom można przyjrzeć się postaciom w nieco bardziej intymny sposób”.
Źródło: Comic Book Movie / zdj. Marvel Studios