Hotele to jedno z moich ulubionych miejsc, w jakich można osadzić akcję filmu. Zamknięta przestrzeń i obietnica ciekawej historii skrywanej za każdym drzwiami sprawiają, że już na starcie jestem bardziej zainteresowany niż byłbym w przypadku historii rozpoczynającej się gdzie indziej. W czarnym kinie wszelkiego rodzaju hotele, motele i zajazdy też odgrywały istotną rolę (np. „Bezdroże”, „Mroczne miasto” czy „Dotyk zła”), ale niezwykle rzadko były wykorzystywane jako główne tło ukazywanych wydarzeń. Do nielicznych wyjątków należą m.in. „Key Largo” czy „Proszę nie pukać”.
Drugi z wymienionych filmów nie sprawia wrażenia zbyt popularnego i nawet często jest pomijany w różnych tytułach poświęconych czarnemu kinu. W „Dark City: The Lost World of Film Noir” Eddie Muller (prezenter TCM i założyciel Film Noir Foundation) poświęcił obrazowi Roya Warda Bakera raptem jedno zdanie i skupił się nie na fabule, a na występach Marilyn Monroe i Richarda Widmarka.
„Proszę nie pukać” to historia jednej nocy w pewnym nowojorskim hotelu. Bohaterów mamy kilku, a ich losy splotły się w jednym z pokoi. Jed (Richard Widmark) to pilot związany z pracującą w hotelowej restauracji wokalistką Lyn (Anne Bancroft). Eddie (Elisha Cook Jr.) to chętnie nawiązujący konwersacje operator windy, dzięki któremu jego siostrzenica Nell (Marilyn Monroe) dostała szansę sprawdzenia się jako opiekunka do dzieci zakwaterowanych w hotelu gości. Rodzice dziewczynki nie wiedzieli jednak, że pieczę nad ich pociechą będzie sprawować kobieta jeszcze do niedawna przebywająca w szpitalu psychiatrycznym, a jej krewny nie miał świadomości, że Nell nie została do końca wyleczona.
Choć przeszkadza kolejny przypadek stygmatyzowania osób chorych psychicznie jako niebezpiecznych, to trudno taki punkt wyjściowy określić słowem innym niż interesujący. Do tego dochodzi pełna głośnych nazwisk obsada i powinniśmy otrzymać niezapomniany film. Tak się jednak nie stało. Niektórym składowym omawianego obrazu zabrakło dopracowania, lecz nawet w takiej nieoszlifowanej postaci dzieło Bakera ma sporo do zaoferowania.
Akcja została sprawnie i ciekawie poprowadzona, no i jest to też mniej więcej godzina spędzona w towarzystwie Richarda Widmarka, a to jeden z tych aktorów, jakich zawsze przyjemnie się ogląda. Świetnie wypadł także Elisha Cook. Zazwyczaj błyszczał on na drugim planie i tym razem nie było inaczej. Udanie zaprezentował osobę nad wyraz ciekawską, nieco nerwową, starającą się zrobić dobre wrażenie, a przy tym łączącą cechy zatroskanego krewnego i domowego tyrana (słowa Nell na temat wujka można uznać za wyolbrzymione lub nieprawdziwe, ale z drugiej strony scena starcia szminki z jej ust była naznaczona brutalnością wobec kogoś słabszego fizycznie i psychicznie). Jednakże przede wszystkim „Proszę nie pukać” oferuje szansę obejrzenia Marilyn Monroe, jakiej prawdopodobnie nie znacie.
Jeśli Marilyn Monroe kojarzycie głównie z komedii, to podczas seansu prawdopodobnie będziecie nieźle zaskoczeni. Dla przywołanego wcześniej Eddiego Mullera była to najlepsza rola w dorobku Monroe. Sam nie byłbym aż tak przychylny (wyżej cenię jej występ w „Skłóconych z życiem” Johna Hustona), ale mogę zrozumieć, dlaczego niektórzy tak oceniają tę kreację. Może stać za tym odmienność Nell od innych postaci, w jakie wcieliła się MM. To nie jest Monroe, która w „Pół żartem, pół serio” czarująco zaśpiewała „I Wanna Be Loved by You”. O nie, Nell to kobieta potrafiąca ze spokojem grozić dziecku i już samo to wskazuje, jak daleko jej do Sugar czy bohaterek innych filmów.
- Czy masz w domu lalkę?
- Tak. Josephine.
- A gdyby ona płakała, dręczyła cię i szpiegowała? Chciałbyś się jej pozbyć, prawda? Musiałbyś! Teraz się odwrócisz i będziesz spać. I nawet nie piśniesz. I wszyscy będziemy żyć długo i szczęśliwie, ty, Josephine i ja.
Pamiętam wciąż szok, jak towarzyszył mi podczas oglądania tej sceny. Może i w niektórych fragmentach Monroe nie podołała aktorsko, za to w innych po prostu błyszczała. Scena ukazująca przytoczoną wyżej wymianę zdań została zagrana świetnie, a ja przez moment uwierzyłem, że Nell jest zdolna do najgorszych czynów. Mimo wspomnianej nierówności jestem pod wrażeniem tego, jak w kluczowych momentach zaprezentowała się Monroe – tym bardziej że była rola wymagająca, a do tego poruszająca tematy bliskie MM (zarówno postać, jak i odtwórczyni miały trudności w poradzeniu sobie z utratą partnera). Co ciekawe, w recenzji zamieszczonej w lipcu 1952 roku na łamach „The New York Times”, pod adresem (wówczas dopiero wschodzącej) gwiazdy padają krytyczne słowa: (...) jeśli oczekują (20th Century Fox – dop. KŚ), że będzie grać, to muszą wysłać ją na wiele lekcji do kompetentnego i cierpliwego trenera.
W swoich wspomnieniach na warsztatowe braki aktorki zwrócił także uwagę Richard Widmark. Stwierdził, że Monroe przydałby się wspólny występ ze Spencerem Tracym, od którego mogłaby się jednej czy dwóch rzeczy nauczyć i trzeba dodać, że mówił o tym przez pryzmat własnych doświadczeń. Widmark pojawił się u boku Tracy’ego m.in. w „Złamanej lancy” Edwarda Dmytryka (ciekawy western pochylający się m.in. nad kwestią rasizmu wobec rdzennej ludności Ameryki Północnej, który ze względu na poruszane tematy i postać Tracy’ego powinien przypaść do gustu miłośnikom serialu „Yellowstone”).
Widmark wspomniał też, że mimo sympatii do Monroe, to praca z nią nie należała do najłatwiejszych. To była jedna z jej cech rozpoznawczych. Niektórych to irytowało (np. Bette Davis podczas prac nad dramatem „Wszystko o Ewie”), u innych budziło to współczucie (np. Widmark, który zwracał uwagę na trudności, z jakimi mierzyła się Monroe), a pozostali traktowali to, jako cenę konieczną do zaistnienia wspaniałych chwil uwiecznionych na taśmie. Do grona tych ostatnich z wymienionych należał m.in. reżyser Billy Wilder, który wspomniał, że warto przeżyć tygodniową mękę, którą serwuje Marilyn, by uzyskać te trzy minuty blasku na ekranie.
Gdy przekonacie się (lub jeśli przekonaliście się wcześniej), jak Marilyn Monroe wypadła w tej niecodziennej roli w tym nietypowym filmie noir, to koniecznie w komentarzach podzielcie się swoimi przemyśleniami. Miłego seansu!
Zdj. 20th Century Fox