
Quentin Tarantino przymierza się do zrealizowania swojego ostatniego filmu w karierze. Reżyser obchodzący niedawno swoje 60. urodziny odniósł się do nieoficjalnych przecieków na temat fabuły jego finałowego przedsięwzięcia za kamerą i zdementował jedną z kluczowych informacji.
Kilka tygodni temu dowiedzieliśmy się, że Quentin Tarantino napisał już scenariusz do swojego ostatniego filmu i jesienią tego roku ma wejść na plan dziesiątego i zarazem ostatniego filmu w swoim reżyserskim dorobku. Ujawniono wówczas, że film nosi tytuł „The Movie Critic” i ma zabrać widzów do Los Angeles z późnych lat 70. XX wieku. Mówiło się też, że w centrum historii znajdzie się kobieca bohaterka, którą może okazać się Pauline Kael, jedna z najbardziej wpływowych krytyczek filmowych wszech czasów.
Sprawdź też: Prezes Marvel Entertainment zwolniony. Ike Perlmutter rozstaje się z firmą po 30 latach.
O kim NIE opowie ostatni film Quentina Tarantino?
Tarantino oficjalnie odniósł się do tych rewelacji i większość z nich potwierdził. Tytuł filmu faktycznie będzie brzmiał „The Movie Critic”, a jego akcja zostanie osadzona dokładnie w 1977 roku. To okres, który miał gigantyczny wpływ na historię kina i przyniósł widzom takie przełomowe dzieła jak „Gwiezdne wojny” i „Bliskie spotkania trzeciego stopnia”. Na koniec lat 70. ubiegłego wieku przypadał czas tak zwanego hollywoodzkiego renesansu i ugruntowania pozycji takich twórców jak Martin Scorsese, Dennis Hopper, Steven Spielberg, George Lucas i Francis Ford Coppola. Tarantino zdementowali jednak plotki sugerujące, że jego ostatni film będzie koncentrował się na Pauline Kael.
Biorąc pod uwagę, że na końcówkę lat 70. przypadała młodość Tarantino ostatni film reżysera „Pulp Fiction”, zaczyna być postrzegany jako jego filmowy list miłosny do młodości i rodzącej się fascynacji kinem. Wiele wskazuje na to, że dziesiątym i ostatnim filmem reżyser wpisze się w ostatni trend w hollywoodzkich produkcjach i stworzy coś na wzór takich tytułów jak „Fabelmanowie” od Stevena Spielberga, „Imperium światła” autorstwa Sama Mendesa czy „Licorice Pizza” od Paula Thomasa Andersona.
źródło: collider.com / zdj. Sony Pictures