
Droidy z odległej galaktyki zyskały nowe, zdecydowanie mroczniejsze od wcześniejszego oblicze. Rzućmy więc na nie nieco światła i przekonajmy się, czy warto je poznać.
Porozrzucane po różnych tytułach (i nie chodzi tu wyłącznie o wydarzenia i główne serie, ale również o poboczne historie jak „Han Solo & Chewbacca”) elementy w końcu ułożyły się w pełen obraz. Na łamach „Ukrytego Imperium” doszło do zjednoczenia Wiecznej Iskry z bliżej nieznaną starożytną sztuczną inteligencją, której obawiali się nawet Sithowie. Powstały w ten sposób byt (nazwany Plagą) zagroził całej galaktyce. Droidy obróciły się przeciwko swoim organicznym kompanom i nadzorcom, a w wielu miejscach buntom towarzyszyły rzezie i nieludzkie eksperymenty. Takich wydarzeń w uniwersum Star Wars nie spotyka się często i trochę szkoda, że ich potencjał nie został w pełni wykorzystany.
„Mroczne droidy” są niemal idealnym przykładem historii, która nie dość, że powinna być dłuższa, by lepiej mogły wybrzmieć niektóre motywy, to jeszcze należałoby zmienić czas trwania jej akcji. Zwłaszcza w pełnym cieszeniu się lekturą przeszkadza osadzenie całej opowieści pomiędzy piątym a szóstym epizodem gwiezdnej sagi. Zdaję sobie sprawę, że bez znanych bohaterów komiks sprzedałby się znacznie gorzej, ale zaangażowanie m.in. Luke’a, Leii, Lando, Lobota, C-3PO, R2-D2 i Dartha Vadera pozbawiło wydarzenia jakiegokolwiek napięcia. Jednym z filarów, na jakich Charles Soule oparł omawiany tytuł, była groza związana z nagłą zdradą ze strony najbliższego otoczenia. Ciężko wczuć się w sytuację bohaterów w momencie, gdy wiadomo, że nawet włos im z głów nie spadnie. Dodatkowo okres między „Imperium kontratakuje” a „Powrotem Jedi” zapełniono już tak mocno, że wieść o kolejnym wielkim zamieszaniu w galaktyce wywołała u mnie jedynie wzruszenie ramion - tym bardziej, że chwilę wcześniej doszło do innego szumnego zdarzenia. Trudno też nie odnieść wrażenia, że komiks skończył się zdecydowanie za szybko, a kres działaniom Plagi położono zbyt łatwo.
Pomarudziłem trochę, ale trudno też nie dostrzec zalet „Mrocznych droidów”. Największą jest chyba nietypowość zagrożenia. Głodna wiedzy i mocy sztuczna inteligencja świetnie sprawdziła się w roli oponenta bohaterów, a za pomocą Plagi do uniwersum Star Wars wprowadzono nieco świeżości - jako miłośnik tego świata każdy nowy bądź nieczesto poruszany temat przyjmuję z otwartymi ramionami. Może i zakończenie opisałem wcześniej jako przyspieszone i zbyt proste, ale za to nie mam najmniejszych zastrzeżeń do tempa reszty komiksu. Przez większość czasu czyta się to dobrze i jeśli na planszach nie pojawiają się postacie znane z filmów, to można nawet dać się porwać ciężkiemu klimatowi.
A skoro już poruszyłem kwestię klimatu. Być może zabrzmię teraz jak jakiś żądny krwi niepoczytalny osobnik, ale i tak muszę wspomnieć o zadowoleniu z lektury wywoływanym przez mroczny i charakterystyczny ton, jaki scenarzysta nadał tej opowieści. Horrorowy klimat oraz urządzane przez droidy masakry i nieludzkie eksperymenty na organicznych istotach nie tylko szokują i nadają całej sytuacji odpowiedniej grozy, ale też pozwalają „Mrocznym droidom” wybić się na tle innych innych tytułów z logo Star Wars na okładce. Niełatwo będzie zapomnieć o tym komiksie z elementami body horroru, no i naprawdę cieszy, że dostaliśmy historię daleką od typowych opowiastek z tego świata.
Przy okazji zaznaczam, że wbrew widocznemu na okładce oznaczeniu T (stosowana przez Marvel Comics informacja o tym, że dana pozycja nadaje się dla czytelników w wieku od 13 lat) nie polecam tego tytułu wrażliwym bądź młodszym odbiorcom. Tortury, okaleczenia czy widok droidów z przymocowanymi do nich ludzkimi kończynami to treści, po które mogą sięgnąć starsi i dojrzalsi nastolatkowie oraz osoby dorosłe.
Strona wizualna komiksu wypada zadowalająco. Luke Ross po raz kolejny udowodnił, że dobrze czuje się w odległej galaktyce. Jego prace są odpowiednio szczegółowe i dynamiczne oraz zawsze pozostają czytelne. Cieszy również, że w kilku miejscach artysta pobawił się kadrowaniem, a zadowolenie wywołują także projekty postaci. Na uwagę przede wszystkim zasługuje wygląd Plagi — można w nim dostrzec inspiracje jednym z wczesnych szkiców koncepcyjnych ukazujących generała Grievousa.
Komiks został solidnie wydany. Otrzymaliśmy standardowy format amerykański, miękką oprawę oraz dobrej jakości druk i papier. W ramach dodatków zamieszczono galerię alternatywnych okładek.
Może i „Mroczne droidy” nie są w pełni udanym eksperymentem w świecie Star Wars, ale z drugiej strony nie można omawianego komiksu nazwać nieudanym projektem. Charles Soule zaprezentował sporo nowych treści i choćby z tego powodu warto sprawdzić, jak Luke Skywalker i spółka poradzili sobie z nietypowym zagrożeniem w postaci sztucznej inteligencji.
Oceny końcowe komiksu „Star Wars. Mroczne droidy”
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
*Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.
Specyfikacja
Scenariusz |
Charles Soule |
Rysunki |
Luke Ross |
Oprawa |
miękka ze skrzydełkami |
Druk |
Kolor |
Liczba stron |
132 |
Tłumaczenie |
Jacek Drewnowski |
Data premiery |
27 listopada 2024 roku |
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Zdj. Egmont / Marvel Comics