NOSTALGICZNA NIEDZIELA #37: Niebezpieczne związki

Nostalgicznej Niedzieli przybliżamy Wam klasyczne, często pomijane produkcje kinowe i telewizyjne z ubiegłych dekad. W tym tygodniu przeniesiemy się do XVIII-wiecznego świata kłamstw, romansów, próżności, wielkich intryg i jeszcze większej nudy wraz z „Niebezpiecznymi związkami” w reżyserii Stephena Freaersa z 1988 roku. Zapraszamy do lektury.

Podtytuł powieści, na której oparto scenariusz „Niebezpiecznych związków” brzmi: „Listy zebrane w jednym społeczeństwie, a ogłoszone ku nauce innych”. Dzieło owe, pióra Pierre'a Choderlos da Laclos, stanowi zbiór fikcyjnej korespondencji prowadzonej przede wszystkim między Markizą de Merteuil i Wicehrabią de Valmont – dawnymi kochankami, a obecnie rywalami, wdającymi się w mnogie, zawile uknute romanse, celem zwyciężenia zawartego na początku powieści zakładu. Jeżeli de Valmont powiedzie się zadanie uwiedzenia niepodejrzewającej niczego, niewinnej Marie de Tourvel – Markiza spędzi z nim noc. Kosztem zdrowia i moralności przypadkowych ofiar dwójka bezdennie próżnych antybohaterów zwodzi, opuszcza, kłamie i manipuluje, szokując czytelnika przesuwanymi z rozbrajającą łatwością granicami. Powieść Laclos została ochrzczona mianem skandalizującego obyczaju w następstwie jej wydania w 1782 roku, aczkolwiek współcześni znawcy literatury kwestionują jej narzucający się socjopolityczny wydźwięk. Jak wiadomo bowiem, autor był znanym gościem wyższych sfer, a książka odnalazła pozytywny odzew nawet w najwyższych wówczas kręgach. Szczególnie pozytywnie wypowiadała się o niej, chociażby sama Maria Antonina, a Laclos pozostawał pod stałym patronatem Burbonów (w tym Ludwika I Orleańskiego). Co ciekawe, jako bezlitosna krytyka przedrewolucyjnego Ancien régime - „Niebezpieczne związki” zaczęły jawić się dopiero w następstwie obalenia arystokracji dekadę później, stając się wtedy symbolem zepsucia i demoralizacji, starannie ukrytej pod warstwą pudru i bielidła. Od tego czasu powieść doczekała się dziesiątek inkarnacji na scenie teatralnej, w operze, radiu, telewizji i kinie.

Temu ostatniemu niejednokrotnie zdarzyło się zamienić przedrewolucyjną scenerię na grunt współcześniejszy – chociażby do XX-wiecznych Chin, czy USA początku stulecia XXI. Ekranizacja w reżyserii Stephena Frearsa, będąca przedmiotem dzisiejszego wpisu nie wybiega w przyszłość aż tak, pozostając mniej lub bardziej wierną jednej z adaptacji scenicznych. Rzecz dzieje się więc wciąż we Francji Burbonów, a jednak w przeciwieństwie do powieści - tutaj rewolucyjne szwaczki wchodzą już w ostatnią fazę przygotowań swojego dzieła. Frears przenosi opowieść o podbojach de Valmont do roku 1788, na kilka miesięcy przed wybuchem wielkiego przewrotu. Co ciekawe - mimo tego, scenariusz „Niebezpiecznych związków”, podobnie jak sami arystokraci nie przywiązuje specjalnej wagi do sytuacji politycznej w państwie. Paradoksalnie to właśnie zabieg przesunięcia czasu akcji, a następnie niemal całkowitego pominięcia narzucających się przez to treści stają się narzędziami, za pośrednictwem których Frears komunikuje stopień hermetyczności arystokracji i jej odcięcia od obiektywnej, pozapałacowej rzeczywistości. Krótko mówiąc, to o czym film nie mówi, krzyczy najgłośniej.

20151125-dangerous-liaisons-qa-1920x1080.jpg

Świat kina oferuje mnóstwo pozycji skupiających się na zepsuciu arystokracji, próżno jednak szukać celniejszej i bogatszej w surowy symbolizm narracji od „Niebezpiecznych związków”. Ilustracja, oprawiona w bezlitosną i cierpką klamrę, operuje językiem opartym na celnej ironii i zestawianiu podniosłości desygnatów barokowego piękna z podłością co poniektórych mieszkańców epoki. Ścieżka dźwiękowa w kompozycji George'a Fentona faworyzuje przepiękny, klasyczny i dostojny styl wzbogacany tu i ówdzie wymownymi harmoniami, podszytymi brudem starannie kryjącym się za sztuką. Charakter perfidnej pary cementuje występ duetu Johna Malkovicha i nominowanej do Oscara Glenn Close (ta jest momentami bardziej przerażająca niż w „Fatalnym zauroczeniu”, a można by pomyśleć, że to niemożliwe), który od pierwszej sceny, aż do relatywnie zaskakującego, choć ułagodzonego względem powieści finału, współgra ze skutecznością dobrze naostrzonej gilotyny. Jakkolwiek bezbłędnie zagrani – koszmarni protagoniści to jednak nie wszystko, co „Związki” oferują w odniesieniu do obsady. Pojawia się tu bowiem również Michelle Pfeiffer jako udręczona Marie de Tourvel oraz Keanu Reeves w roli młodego i naiwnego romantyka – Danceny'ego.

Stephen Frears reżyseruje historię Laclos nadając jej nierzadko cechy czarnej komedii, rysującej się naturalnie na starannie wzniesionych fundamentach tragedii i kostiumowego melodramatu. To właśnie aspekt komediowy wybrzmiewa jednak podwójnym echem pośród przepychu, przerysowania i tlenionej próżności. Tam, gdzie wyimaginowane konwenanse ustępują dekadencji, Frears stawia kontrast za kontrastem, czyniąc to z ciętą i dobitną wprawą. Tam natomiast, gdzie opadają wszystkie maski, a na jaw wychodzą represjonowane emocje, udaje mu się, chociażby za pośrednictwem świetnych Malkovicha i Pfeiffer uchwycić istotę dojmującego i bezsensownego tragizmu. 

Ostatecznie, „Niebezpieczne związki” to fenomenalnie ekspresywny portret dwóch części osobowości uwięzionych po obu stronach starannie nałożonego makijażu. Film Frearsa oferuje pogląd na schyłkowy moment pewnej, moralnie wątpliwej epoki (zastąpionej bynajmniej nie lepszą), pozostając poruszającym, często ironicznie zabawnym dramatem z wyrazistą, tematyczną puentą. 

Dangerous-Liaisons-glenn-close-35236997-2429-1573.jpg

"Niebezpieczne związki" w wersji na Blu-ray, niestety pozbawione wersji z polskimi napisami, możecie odnaleźć w ofercie brytyjskiego Amazonu. Zainteresowanym polecam również zapoznanie się z książką, którą parę lat temu polskim czytelnikom zaoferowało wydawnictwo Bellona.

91H5KBKyjQL._SL1500_.jpg

źródło: zdj. Warner Bros. / Lorimar Film Entertainment