J.J. Abrams udzielił nowego wywiadu, w którym pokrótce wypowiedział się o trylogii gwiezdnowojennych sequeli. Reżyser i współscenarzysta dwóch epizodów „Star Wars” wyjaśnił, że każdy projekt zyskuje, gdy twórcy realizują go ze spójną wizją.
Przypomnijmy, że Abrams miał początkowo odpowiedzieć za wyłącznie jeden z nowych epizodów „Gwiezdnych wojen”. Twórca został zatrudniony do napisania i wyreżyserowania „Przebudzenia Mocy”, które posłużyć miało jako wstęp do nowych przygód opisanych w dwóch następnych filmach. Wiele z pomysłów wprowadzonych przez Abramsa powędrowało w mocno nieoczekiwanym kierunku w napisanym w całości przez Riana Johnsona „Ostatnim Jedi”. Mimo początkowej niechęci, Abrams powrócił do odległej galaktyki, a zarazem do całkowicie odwróconej historii, po tym jak Lucasfilm rozwiązał współpracę z reżyserem Colinem Trevorrowem. Twórca „Przebudzenia Mocy” stanął przed zadaniem „awaryjnego” rozpisania zupełnie nowych wątków w wielkim finale sagi. Jak wiemy obecnie, rozwiązania filmu zjednały sobie zarówno uznanie jak i krytykę w środowisku fanów uniwersum.
Zapytany o to, czy trylogia sequeli zyskałaby na spójniejszym planowaniu, Abrams odpowiedział nieco wymijająco, na przykładzie swojego doświadczenia w kreowaniu serii telewizyjnych.
Byłem już zaangażowany w niejedną serię telewizyjną, która z początku wydawała się wyraźnie zapowiadać, w którą stronę powędruje. A później pojawiają się różne okoliczności, czasami powodem jest aktor, czasem chodzi o relację, która nie działa na ekranie, tak dobrze jak na papierze i rzeczy, mające okazać się sukcesem, stają się katastrofą. W innych przypadkach, jeden drobny moment, albo jednoodcinkowa postać potrafi stać się kluczowa w dalszym rozwoju opowieści. Tego miałem okazję nauczyć się już kilka razy. Zwłaszcza teraz, w roku zmienionym przez pandemię, praca scenarzystów okazała się kluczowa – otrzymaliśmy lekcję, że musimy planować rzeczy, najlepiej jak się da. Jednocześnie, zawsze trzeba być gotowym na coś nieoczekiwanego.
Ostatecznie Abrams przyznał, że posiadanie szerszego planu wobec filmowego przedsięwzięcia wydaje się kluczowe.
Nigdy nie wiadomo, ale posiadanie planu – i w paru przypadkach nauczyłem się tego na własnej skórze – to naważniejsza rzecz. Bo w przeciwnym razie nie masz pojęcia, co w ogóle zapowiadasz. Nie wiesz też, na co zwrócić szczególną uwagę. Jeśli nie wiesz, jakie będzie zakończenie opowieści, wszystko będzie spoczywało na tym na, ile dobra jest ostatnia sekwencja, ostatni efekt, dowcip czy cokolwiek takiego. A powinno się zmierzać w stronę czegoś, co wydaje się nieuchronne.
Źródło: Collider / zdj. Disney