„Kręcenie scen z Leią było jak układanie puzzli” – opowiada Kelly Marie Tran

Rola księżniczki Lei w „Skywalker. Odrodzenie” jest w wielu względach zaskakująca, biorąc pod uwagę, że Carrie Fisher zmarła na długo przed rozpoczęciem produkcji. J.J. Abrams zdecydował się na ujęcie Lei w opowieści za pośrednictwem materiału, który zarejestrowano z udziałem aktorki przy okazji poprzednich epizodów. Teraz, o wyzwaniach stojących za dopasowaniem nowych ujęć do tych z „Przebudzenia Mocy” i „Ostatniego Jedi” opowiada Kelly Marie Tran, filmowa Rose Tico

Rola Kelly Marie Tran została według najnowszych doniesień drastycznie uszczuplona podczas procesu montażu. Nie mniej jednak aktorka wciąż pojawia się w sekwencjach z udziałem Carrie Fisher, ekranowej księżniczki Lei. W niedawnym wywiadzie, Tran opowiadała o trudnościach związanych z przywołaniem kultowej postaci do życia po raz ostatni: 

Najtrudniejsze było to, że graliśmy z materiałem, który został wcześniej zarejestrowany. Zamiast mieć aktora tam [na planie] i reagować na jego grę, patrzyliśmy czasem, między ujęciami jak aktor wypowiedział daną kwestię i wyobrażaliśmy sobie naszą reakcję. Na pewno zajęło nam to dużo więcej czasu i było bardzo niecodziennym doświadczeniem. Do scen z nią zrobiliśmy znacznie więcej ujęć niż do jakiejkolwiek bez niej.

Później aktorka porównała kręcenie scen do układania puzzli:

Jedna rzecz to być tam, patrzeć na ten materiał i próbować do niego reagować, ale wiele scen grupowych było jak układanie puzzli, jeżeli brzmi to sensownie. Wydaje mi się, że było znacznie więcej powtórek w tych scenach. Tylko po to by ciągle weryfikować, że sceny łączą się [z materiałem z poprzednich filmów].

Samą postać Rose Tico widzimy w „Skywalker. Odrodzenie” przez niewiele ponad dwie minuty, choć aktorka wzięła udział w wielu scenach ostatecznie w filmie nieużytych. Chris Terrio wypowiedział się ostatnio o ograniczonym udziale Tran w finalnym kształcie filmu:

(...) Było kilka scen, które nakręciliśmy z Rose, które życzyłbym sobie, by mogły pozostać w filmie w jego ostatecznej wersji. Trudno byłoby odnaleźć scenarzystę, który nie chciałby, by wszystkie jego sceny były traktowane niczym ewangelia i znalazły się w filmie, dokładnie tak jak je napisano. Ale to normalne w tego rodzaju procesie, że niektóre sceny wypadają z filmu i w pełni rozumiem i szanuję decyzje, które JJ musiał podjąć. (...) zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Abrams uwielbia Kelly i z pewnością chciał zachować w filmie każdą sekundkę, która z nią nakręcił  

źródło: Comicbook.com / zdj. Disney