27 listopada na sklepowych półkach pojawił się kolejny tom z serii „Amazing Spider-Man: Epic Collection”. Zapraszamy do recenzji.
Mija już czwarty rok, w którym towarzyszy nam polska edycja komiksowej serii „Amazing Spider-Man Epic Collection”, przez ten czas mieliśmy okazję przypomnieć sobie (lub też poznać) historie powstałe w latach 1986 do 1994 roku (w który to rok wkraczamy w najnowszym tomie). Była to niezwykle interesująca podróż, choć poziom kolejnych tomów bywał bardzo nierówny. Zaliczyliśmy solidny start z „Ostatnimi łowami Kravena”, potem przyszła era Todda McFarlane'a i jedne z lepszych tomów serii, następnie przez zeszyty ilustrowane przez Erica Larsena, w końcu dotarliśmy do „epoki Bagleya”, która prócz naprawdę udanych historii przyniosła też najsłabsze jak dotąd tomy „Każdy z każdym” czy zwłaszcza „Rzeź maksymalna”, przez którą przebrnąłem w wielkich bólach. Stwierdziłem w końcu, że czas chyba najwyższy, by się już z Pajączkiem rozstać i niniejszy tom, „Skradzione życie” będzie ostatnim, po jaki sięgnę, jednak wiedziałem też, że sporo zależy od jego zawartości. Przyjrzyjmy się jej bliżej.
Jak do tej pory słabymi punktami serii bywały zazwyczaj wszelakie annuale, na szczęście tutaj znalazł się tylko jeden i, o dziwo, nie jest taki zzły — na początek serwuje nam historię z Carnage’em zagłębiającą się nieco w przeszłość tego psychopaty. Kameralny charakter tej historii pozostaje w wyraźnym kontraście do rozbuchanego (ale strasznie miałkiego) Maximum Carnage i wychodzi jej tylko na dobre. Potem dostajemy co prawda kilka zapychaczy z postaciami takimi jak Cloak i Dagger, Rhino czy... Joe Smith, które nie są niczym szczególnym, ale ich lektura nie była też szczególnie bolesna. Dodatkowo w zeszycie The Amazing Spider-man #388 znalazły się historie o nieco „annualowym” charakterze. Pierwsza z nich opowiada o początkach Venoma, druga prezentuje nam starcie Cardiaca i Chance'a — obu tych panów zdążyliśmy już poznać w poprzednich tomach. Cała reszta zawartości tomu to już konkretne historie pochodzące z serii „The Amazing Spider-Man” oraz jedna, którą oryginalnie prezentowano na łamach czterech ukazujących się równocześnie serii komiksowych z pajączkiem.

W pierwszej z nich jesteśmy świadkami konfrontacji Spider-Mana z Hulkiem oraz doktorem Samsonem — ot klasyczna nawalanka bez większych ambicji, tak w sam raz na rozgrzewkę. Druga, trzyczęściowa historia traktuje o grupie zorganizowanej przez ojca jednej z ofiar Venoma, celem schwytania i osądzenia Spider-Mana jako osoby odpowiedzialnej za sprowadzenie na ziemię obcego symbiota, choć prawdziwy cel kryjący się za tą operacją jest jednak nieco inny niż by się zdawało. W międzyczasie ciągnięty jest dalej wątek cudownie zmartwychwstałych rodziców Petera Parkera, który to w latach 90. zdawał mi się dość intrygującą zagadką — jej rozwiązanie miałem jednak poznać dopiero teraz. Czteroczęściowa historia tytułowa kładzie nacisk właśnie na ten motyw. Na pierwszy plan wychodzi tu jednak jeden z najsłynniejszych przeciwników Spider-Mana - Sęp, który raz jeszcze powraca, a za sprawą tzw. „odmładzacza” udaje mu się przejąć młodość i siły witalne Petera Parkera (przy okazji zmieniając naszego bohatera w staruszka). Zdawać by się mogło, że będzie to podstawa do interesującej historii, jednak cały ten obiecująco się zapowiadający wątek zostaje rozegrany w nieszczególnie porywający sposób. Niestety to samo tyczy się także wątku Mary i Richarda Parkerów, który właśnie tu znajduje swój rozczarowujący finał (trudno powiedzieć, czego się po jego zakończeniu spodziewałem, ale na pewno nie tego).

Historia ta znajduje swą bezpośrednią kontynuację w czteroczęściowej opowieści zatytułowanej „Pościg” (która, jako że prezentowana na łamach różnych serii ma też różnych rysowników — próczBagleya są to Tom Lyle, Sal Buscema oraz Alex Saviuk), Spider-Man mierzy się tu przede wszystkim z Chameleonem, ale kluczową rolę w całej intrydze odgrywają... zmarli. Znajdujemy tu szereg odpowiedzi na pytania związane z fabułą wcześniejszych zeszytów, podczas gdy Peter Parker popada w coraz głębszy kryzys, co odbija się nie tylko na jego życiu, ale i jego najbliższych. Ostatnia historia, czteroczęściowy „Wrzask” (w którym powracają postacie znane z „Rzezi maksymalnej” — Shriek i Carrion), stanowi punkt kulminacyjny staczania się naszego bohatera wskutek kolejnych ciosów, jakie funduje mu życie (wygląda to chwilami, jak taki rozegrany na szybko odpowiednik knightfallu). I w zasadzie to ten aspekt finałowej historii, a nie przeciwnicy i ich pokręcona relacja stanowi tu sedno sprawy i najciekawszą część składową. Miałem co prawda chwilami wrażenie, że wewnętrzne osuwanie się Parkera w depresyjne okolice jest niewystarczająco umotywowane, ale trudno oceniać jaki wpływ mogłaby mieć na to dość traumatyczna sytuacja związana z jego rodzicami.
Całość kończy się jednak w sposób, który znacząco utrudnia mi zastosowanie się do wcześniejszego postanowienia, by w tym miejscu zakończyć czytanie serii, bo zwyczajnie ciekaw jestem, co będzie dalej (nawet jeśli wszystkie znaki na ziemi i niebie tyczące się ewentualnego kolejnego tomu mówią, że ciąg dalszy nie przypadnie mi do gustu). Cóż, mam jeszcze trochę czasu, by się nad tym zastanowić.
Cały tom prezentuje solidny poziom warstwy graficznej — mamy tu znaczącą przewagę Bagleya, którego sam akurat zawsze lubiłem i nawet jeśli jego styl przechodzi pewne zmiany, które nie do końca mnie przekonują, to jednak rysownik ten nie schodzi poniżej pewnego poziomu, dzięki czemu ilustrowane przezeń zeszyty czyta się z przyjemnością. Inni rysownicy przeważnie pojawiają się tylko w pojedynczych historiach więc nawet jeśli któryś nie przypadnie nam do gustu (w moim przypadku byłby to może Larry Alexander), to nie będziemy się musieli z takim delikwentem zbyt długo męczyć. Gorzej jeśli ktoś nie lubi Bagleya...

Za tłumaczenie ponownie odpowiada Marek Starosta i nie budziło ono zastrzeżeń (choć tym razem nie mam już z czym porównywać). Należałoby także dodać, że na końcu tomu znajduje się coś, co należałoby w zasadzie rozpatrywać w kategorii materiałów dodatkowych. Pozycja zwana „Amazing Spider-Man Ashcan Edition” zawiera kolejne (ile to już ich było?) przypomnienie kim jest Spider-Man, tym razem serwowane w czerni i bieli, do tego parę słów o jego najważniejszych przeciwnikach i garść ilustracji.
Mimo pewnej słabości rozwiązań fabularnych jakie napotykamy w „Skradzionym życiu”, na tle poprzednich tomów pozycja ta wypada nadspodziewanie solidnie (a już przy „Rzezi maksymalnej” jawi się jako pozycja wręcz bardzo dobra). I choć daleko mi do zachwytów, to jednak lektura była wystarczająco wciągająca i prezentowała przy tym na tyle wyrównany poziom, że bez znużenia łyknąłem cały tom w dwa wieczory. Ci, którzy czytają serię od początku i są przyzwyczajeni do specyfiki komiksu superbohaterskiego z pierwszej połowy lat 90. raczej nie powinni być rozczarowani tym tomem. Bywało znacznie gorzej (choć i zdecydowanie lepiej również).

„Amazing Spider-Man. Epic Collection: Łowcy bohaterów” zawiera zeszyty pochodzące z lat 1993-1994, Amazing Spider-Man #381-393, Amazing Spider-Man Annual #28, Spider-Man #45, Spectacular Spider-Man #211, Web of Spider-Man #112 oraz Amazing Spider-Man Ashcan Edition.
Oceny końcowe komiksu „Amazing Spider-Man. Epic Collection: Skradzione życie”
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.
|
Scenariusz |
David Michelinie, J.M. DeMatteis, Howard Mackie, Mike Lackey, Terry Kavanagh, Mike Kanterovich, Eric Fein |
|
Rysunki |
Mark Bagley, Steven Butler, Larry Alexander, Tom Lyle, Sal Buscema, Alex Saviuk, Anthony Williams, Mark Tenney, Ron Lim |
|
Przekład |
Marek Starosta |
|
Oprawa |
twarda |
|
Liczba stron |
492 |
|
Druk |
kolor |
|
Format |
170x260 mm |
|
Wydawnictwo oryginału |
Marvel Comics |
|
Data premiery |
27.11.2024 |
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.
Zdj. Egmont / Marvel