„Marvel Knights. Punisher” tom 2 – recenzja komiksu. Poligon doświadczalny

W drugim tomie „Punishera” Garth Ennis zmienia podejście do opowiadania przygód Franka Castle, stawiając na więcej krótkich, jedno zeszytowych historii, kosztem dłuższych, wielowątkowych story-arków. Jest w tym sporo zalet, ale też kilka wad, przez co sam tom wypada nieco słabiej od poprzednika. Zapraszamy do lektury recenzji.

Przez długi czas, w trakcie czytania drugiego tomu „Punishera” wydawanego w ramach imprintu „Marvel Knights” szukałem punktu zaczepienia dla proponowanej przez Ennisa historii. I nie było to łatwe, bo tak jak wspomniałem we wstępie, styl się zmienił. Scenarzysta zdecydował się na więcej krótkich, niezależnych historii, częściowo do siebie podobnych, ale jednocześnie dość niezależnych. Na tyle, że amerykański czytelnik bez problemu mógł wskoczyć w historię od środka, bez przejmowania się brakiem znajomości poprzednich zeszytów.

W efekcie Ennis serwuje czytelnikowi kilka eksperymentalnych pomysłów na czele z zapadającym w pamięć zeszytem umiejscowionym w gabinecie dentystycznym. Nie będę zdradzał szczegółów, przekonajcie się sami, o co chodzi. Jest też zeszyt bez dialogów, w którym kluczowe są rysunki i mimika bohaterów dla zrozumienia prostej intrygi. Część zeszytów rozgrywa się w Nowym Jorku, ale Frank wpada też z wizytą do Belfastu, mierząc się z tamtejszymi bandziorami.

Marvel Knights Punisher tom 2 plansza 01-min.jpg

Niektórym taki styl opowiadanej historii może się podobać, ale mi osobiście nieszczególnie ta forma przypadła do gustu. Z jednej strony trudno było mi się w tę historię zaangażować, bo wątki i bohaterowie znikają (lub giną) tak szybko, jak się pojawiają. Z drugiej, niestety w bezkompromisowy i wulgarny styl Ennisa wkrada się rutyna pod względem scenariuszowym. Castle angażuje się w podobne do siebie konflikty gangsterskie, przeważnie wychodząc z nich bez szwanku. Owszem, czyta się to przyjemnie i lekko, a kolejne strony mijają dość szybko. W efekcie cały gruby tom można pochłonąć w dwa wieczory, ale jednocześnie jestem pewny, że o większości tych historii szybko zapomnicie.

Są jednak wyjątki. Pierwszy z nich to krótki story-arc, w którym pojawia się Wolverine. Przyznaję, historia robi pozytywne wrażenie, a pojedynek Castle’a i Logana to kwintesencja nawalanki w stylu superhero. Sam scenariusz z kolei to idealny przykład kreatywnego szaleństwa Ennisa, szczególnie w kreacji przeciwników głównego bohatera. Podobał mi się też nieco spokojniejsza i bardziej kameralna historia, w której ranny Frank szuka pomocy u Joan, znanej z poprzedniego tomu. Oczywiście w pewnym momencie trup ściele się w niej gęsto, ale dzięki obecności na kartach komiksu płci żeńskiej (co jest niestety rzadkością w tym tomie), zapamiętałem ją chyba najbardziej.

Jak pewnie pamiętacie, zeszyty z imprintu „Marvel Knights” pisane były przed serią „Punisher Max”, tak dobrze znaną w naszym kraju. Łatwo jest więc dostrzec, że Garth Ennis traktował ten moment w pisaniu „Punishera” jako klasyczny poligon doświadczalny. Scenarzysta testował masę pomysłów, raz uderzając w nieco poważniejsze tony, by później bawić się groteską i czarnym humorem. Dzięki temu coraz lepiej rozumiał głównego bohatera, a stali czytelnicy wiedzą, że ten festiwal pomysłów ewoluował później w dużo mocniejsze i lepiej oceniane przygody Franka w serii „Max”.

Marvel Knights Punisher tom 2 plansza 02-min.jpg

Drugi tom jest też zróżnicowany graficznie, a poza doskonale znanym Steve’em Dillonem, Ennis daje się wykazać też innym artystom, takim jak m.in. Joe Quesada, Tom Mandrake czy Darick Robertson. Podobnie jak w przypadku scenariusza, to i prace rysowników są lepsze i gorsze. Moją uwagę zwrócił szczególnie zeszyt umiejscowiony w Belfaście, który różni się kolorystyką od szaro-ponurych kadrów z Nowego Jorku.

Podsumowanie

Drugi tom Punishera w ramach serii „Marvel Knights” jako zbiór kilkunastu historii broni się całkiem przyzwoicie, ale nie ukrywam, że liczyłem na coś więcej. Ennis bawi się w tym rozdziale swoim bohaterem, szuka dla niego nowych wyzwań i stawia w nietypowych sytuacjach. Wszystko podsycone klasycznym dla Ennisa wulgarnym językiem, pełnymi przemocy rysunkami i dystansem, jakiego oczekuje od odbiorcy.

Wciąż jednak mam wrażenie, że Frank Castle funkcjonuje lepiej w dłuższych story-arcach, gdzie jest więcej miejsca na rozwój bohatera i jego przeciwników, tak jak miało to miejsce w pierwszym tomie. Nie zmienia to jednak faktu, że dla fanów Punishera, seria „Marvel Knights” to pozycja obowiązkowa.

Więcej recenzji komiksów Egmontu, które mogą Cię zainteresować:

Oceny końcowe

3+
Scenariusz
4
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
5
Przystępność*
4+
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum. 

Marvel Knights. Punisher tom 2

Specyfikacja

Scenariusz

Garth Ennis

Rysunki

Steve Dillon, Joe Quesada, Tom Mandrake

Oprawa

twarda

Druk

Kolor

Liczba stron

428

Tłumaczenie

Marek Starosta

Data premiery

23 marca 2022

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

zdj. Egmont/Marvel