Pod koniec lutego nakładem wydawnictwa Egmont ukazał się trzeci tom komiksowej serii z przygodami Spider-Mana w ramach nowej linii wydawniczej Marvel Fresh. Jak z rozwijaniem odświeżonej historii popularnego herosa radzi sobie Nick Spencer? Sprawdźcie naszą recenzję.
„Niesamowitym Spider-Manem” od Nicka Spencera, wydawanym w ramach Marvel Fresh przez Egmont, zajmowaliśmy się już w zakresie dwóch pierwszych tomów, tj. „Powrotu do Korzeni” oraz „Przyjaciele i Wrogowie”, jeżeli więc trafiliście bezpośrednio na recenzję tomu trzeciego, a interesuje was wstęp do najświeższej zmiany zespołu kreatywnego w głównej pajęczej ciągłości fabularnej, to w pierwszej kolejności serdecznie zapraszamy do lektury naszych recenzji poprzednich tomów. Dla pozostałych uczciwe ostrzeżenie – siłą rzeczy, jako że to recenzja tomu trzeciego – mogą pojawić się treści stanowiące w ocenie części odbiorców spoilery do poprzednich wydań zbiorczych serii.
Mamy za sobą rehabilitację relacji Petera z Czarną Kotką i poskromienie Gildii Złodziei a tuż za rogiem Święta Bożego Narodzenia, pora więc na iście wigilijną opowieść. Przy tym nasz bohater nadal nie ma łatwo. Nieszczególnie odnalazł się zawodowo a wciąż krążą za nim widma upadłej Parker Industries, co poza reputacyjną klapą dotknęło również wszystkich jego bliskich, którzy w firmę Petera zdecydowali się zainwestować... Relacja z Mary Jane ma się przynajmniej świetnie, a ku naszemu zdziwieniu prawdziwą przemianę przeszedł były burmistrz Nowego Yorku – J. Jonah Jameson, który aktualnie jako gwiazda śniadaniowego programu radiowego nie ustaje w chwaleniu zasług bohaterskiego Spider-Mana (chwila co? czy on nie powinien uważać go za zagrożenie? – ano nie odkąd Peter zdradził mu swoją prawdziwą tożsamość). Jakby tego było mało aktualny burmistrz Nowego Yorku – Wilson Fisk niegdyś znany jako Kingpin (dobrze słyszeliście) organizuje bankiet na cześć Jonaha, z tym że chętnie zobaczyłby na nim i kontrowersyjnego redaktora i jego ulubieńca – Spider-Mana... Czy Peterowi uda się wymigać od obecności na imprezie lokalnego złoczyńcy (z aktualnie świetnym marketingiem dzięki jego zachowaniu podczas wydarzeń przedstawionych w „Tajnym Imperium”)? Jakby tego było mało Jonah i Spider-Man wpadają na Enforcers (taką staroszkolną ekipę złoli, która ewidentnie ma zlecenie na pojmanie ich obu...ktoś chyba postanowił zorganizować przy użyciu hologramów, klonów, robotów i pewnego klasycznego wroga Pająka iście świąteczną przygodę pełną wspomnień...

W tomiku trzecim przygód Spider-Mana od Nicka Spencera możecie liczyć na dwie kolejne historie „Życiowe osiągnięcie” (zeszyty 11-13) oraz „Sprawy rodzinne” (zeszyty 14-15). Osią wydarzeń będzie sukcesywne rozprawianie się z przeszłością, podczas gdy gdzieś tam w tle, pewien doskonale wam znany złoczyńca rozpoczyna knucie na szeroką skalę intrygi, którą zobaczymy już niebawem i sądząc po szczątkowych informacjach, jakie do nas docierają, będzie to coś niebywałego.
Tymczasem Spencer łapie oddech od spektakularnych historii i skupia się na Pająku nieco bardziej przyziemnym, kameralnym i osadzonym w sercu jego długoletniej mitologii. Jednocześnie, całość opowieści jakkolwiek nawiązuje do przeszłości, to czyni to niezwykle sprawnie, dostajemy więc ciekawe historie same w sobie, a przy okazji znajdujemy chwilkę, żeby niezwykle lekko i przyjemnie przemycić niezbędny historyczny kontekst. Starzy czytelnicy poczują się więc jak w domu, a nowi nie poczują się zagubieni w gąszczu nawarstwionej ciągłości fabularnej. Po latach tworzenia wokół Spider-Mana coraz to nowszych wątków i postaci niezwykle ożywczo sięga się do pozycji, która czerpie z całego tego bogactwa, wracając do rzeczy bardziej i mniej znanych, aby zbudować kolejny rozdział niekończącej się pajęczej sagi, której siłą od zawsze poza superbohaterstwem była przyziemna obyczajówka. Tym samym w drugiej z zawartych w tomiku historii sięgniemy do ostatnich wydarzeń w życiu cioci May – która, umówmy się, nie miała łatwo – aby opowiedzieć nam co nieco o jej niezłomnym charakterze. Na marginesie dowiemy się również co tam słychać u doktora Curta Connorsa i jego rodzinki. Jeżeli bowiem pamiętacie „Spisek Klonów” i jego skutki dla tej postaci, to zakładam, że będziecie niezwykle miło zaskoczeni (tak jak ja) tym, w jaki sposób te wątki zostały rozwinięte, jednocześnie lekko, a jednocześnie odrobinę abstrakcyjnie i ocierając się o niezwykle poważne, życiowe motywy. Witajcie w pajęczym świecie Nicka Spencera, w którym nawet pozornie ciężka ekspozycja może być podana w lekkostrawnej, pomysłowej formie. Reasumując – ponownie bawiłem się świetnie i chyba najlepiej ze wszystkich dotychczasowych tomów serii. Widać szerszy pomysł, a to absolutnie świetne wiadomości.
W zakresie warstwy wizualnej – powiem szczerze – jeżeli chodzi o moje gusta, nie mogło być lepiej. Za pierwszą z zawartych w tomiku historii – „Życiowe osiągnięcie” odpowiadają bowiem Ryan Ottley, nieobecny w tomie drugim rysownik, znany m.in. z serii „Invincible” oraz właśnie „Powrotu do korzeni”, czyli otwarcia całego runu Spencera. Jego czytelny, dynamiczny styl to takie współczesne wcielenie Norma Breyfogle`a, które jest dla mnie esencją współczesnego komiksu, nieprzeładowanego efektami cyfrowymi. Z kolei za historię „Sprawy rodzinne” odpowiada Chris Bachalo, doskonale znany fanom mutantów (jego prace można znaleźć od „New X-Men” Morrisona do „Uncanny X-Men” Bendisa), ale również serii Doktora Strange`a od Jasona Aarona. To zupełnie inna artystyczna bajka – niby bardziej szarpana, nieco chaotyczna w scenach walk, ale i niezwykle charakterystyczna. Osobiście lubię w stosunku do stylu Bachalo używać określenia „styl naklejkowy”, ponieważ stosowane przez niego często obramowania konturów postaci sprawiają wrażenie jakby były one umieszczone na gotowych tłach (ten zabieg artystyczny świetnie koresponduje z nieco zabałaganionymi planami i pozwala lepiej wyłowić istotę zdarzeń, co oznacza również że jest w pełni przemyślany). Subiektywnie i artystycznie – spidermanowy „match made in heaven”.

Wydanie polskie inprintu „Marvel Fresh” to klasyczny już wariant miękkiej oprawy ze skrzydełkami w standardzie dotychczasowych Marvel Now/DC Odrodzenia, konsekwentnie już z białymi grzbietami. No a w środku, jak można się spodziewać – treści poszczególnych zeszytów skrzętnie porozdzielane okładkami zeszytówek oraz kilka miniatur okładek alternatywnych jak również zapowiedź, kolejnego już, tomu czwartego serii z podtytułem „Ścigany”.
Podsumowanie
Nick Spencer nie zwalnia i chwała mu za to. W kolejnych historiach swojego runu sięga do bogatej mitologii postaci drugoplanowych, aby zbudować na nich własne opowieści, ale jednocześnie tu i ówdzie porozrzucać nienachalne nawiązania i naprostować nieco tych bohaterów, którym w ocenie scenarzysty dotychczasowe historie nie oddały sprawiedliwości. Całość będzie czytało się niezmiernie lekko i przyjemnie niezależnie od tego czy jesteście świeżym czytelnikiem czy macie pełen kontekst przedstawianych wydarzeń. Nadto tomik będzie wypakowany pracami, w mojej ocenie, jednych z najlepszych współczesnych ilustratorów komiksowych. Odkładam na półkę z nieskrywaną satysfakcją i czekam na dalsze przygody.
Więcej recenzji komiksów Marvel Fresh, które mogą Cię zainteresować:
- „Avengers. Bez drogi do domu” – recenzja komiksu
- „Avengers” tom 3: „Wojna wampirów” – recenzja komiksu
- „Spider-Gedon” – recenzja komiksu
- „Deadpool” tom 2: „Dobranoc” – recenzja komiksu
- „Strażnicy Galaktyki” tom 1: „Ostatnie wyzwanie” – recenzja komiksu
Oceny końcowe:
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

Specyfikacja
|
Scenariusz |
Nick Spencer |
|
Rysunki |
Chris Bachalo, Ryan Ottley |
|
Oprawa |
miękka ze skrzydełkami |
|
Druk |
Kolor |
|
Liczba stron |
112 |
|
Tłumaczenie |
Bartosz Czartoryski |
|
Data premiery |
23 lutego 2022 |
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.
zdj. Egmont / Marvel