„Tony Stark: Iron Man” tom 1 – recenzja komiksu. Wreszcie solowa seria z Żelaznym Mścicielem po polsku

W lutym wydawnictwo Egmont zapoczątkowało kolejną komiksową serię na naszym rynku. W ramach linii wydawniczej Marvel Fresh ukazał się pierwszy tom z przygodami Iron Mana. Czy warto się nim zainteresować? Sprawdźcie naszą recenzję.

Materiał może zawierać, w ocenie części odbiorców, spoilery do wydarzenia „II Wojna Domowa”, które miało niezwykle istotny wpływ na losy Tony'ego Starka – Iron Mana, a bądź co bądź recenzowany tom jest wydaniem zbiorczym pierwszej regularnej serii tego bohatera po „II Wojnie Domowej”.

Kiedy doszły do mnie informacje, że bieżącą, regularną serię z Tonym Starkiem – Iron Manem otrzymuje Dan Slott wypełniły mnie obawy. Slott to scenarzysta, który długo za długo pisał Spider-Mana, a do tego sprawiał wrażenie, jakby był zbyt dużym fanem postaci, przez co jego fabuły były mocno zachowawcze a miejscami wręcz męczące. Nie ukrywam, nie jestem fanem twórczości Slotta, choć bywały i jaśniejsze punkty w jego pajęczej twórczości, wliczając w to wydarzenia „Pajęcza Wyspa” oraz „Spiderversum” jak również subserię „Superior Spider-Mana”. Z drugiej strony  Iron Man w dobie sukcesu uniwersum filmowego to marka rozpoznawalna jak nigdy, więc zakładać należało, że nie zostanie oddana twórcy bez konkretnego pomysłu. Na rynku polskim solowe historie o mścicielu w złoto-czerwonej zbroi to oddzielna kwestia, bo jakoś zawsze było o nie ciężko. Ostatnio dostaliśmy wprawdzie tomik zbiorczy przygód „Niezwyciężonego Iron Mana”, ale był on w znacznej części suplementem do „II Wojny Domowej”, a nie samodzielnym zestawem przygód. Tu i ówdzie fani mogli wyłowić poszczególne opowieści z Tonym spośród kolekcji komiksowych, gdzie krążono główne wokół klasyków takich jak „Demon w Butelce”, „Extremis” czy „Pięć koszmarów”. Niestety czytanie wyrywkowe wydań kolekcyjnych to nie jest śledzenie postaci na bieżąco. Wychodzi więc z tego, że „Tony Stark. Iron Man” to pierwsza regularna seria z tą postacią, jaką będziemy mogli czytać na bieżąco po polsku. Tym bardziej byłoby miło, gdyby okazała się warta czytelniczej uwagi...bądź co bądź Tony zaliczył ostatnio sporo fabularnych perturbacji więc run Slotta miał za zadanie nie tylko opowiedzieć kompetentną przygodę, ale i ustanowić postać na nowo w wiecznie żywym uniwersum komiksowym. Po tomik będący naszym dzisiejszym bohaterem sięgnąłem więc z nieskrywaną obawą i ciekawością.  

Tony Stark – miliarder, filantrop, playboy i techniczny geniusz nie miał ostatnio łatwo. Na finale miniserii „II Wojna Domowa” praktycznie i dosłownie zmiotło go z planszy, a po uniwersum śmigała zbroja Iron Mana sterowana przez sztuczną inteligencję zbudowaną na falach mózgowych Tony'ego w czasie gdy jego ciało leżało w śpiączce. No ale cóż – w komiksowych światach powołanych intencyjne do trwania w nieskończoność – mało które wydarzenia mają permanentne skutki, tym bardziej jeżeli równolegle, w innych mediach postać zdobywa coraz to nowe rzesze fanów. Tym samym Tony spektakularnie powrócił, używając swojego geniuszu do odtworzenia swojego biologicznego ciała. Póki co zatrzymam dla siebie rozważania na temat sposobów przywracania komiksowych bohaterów i tego czy w tym przypadku faktycznie wraca nasz stary Iron Man, czy nie (podobnie jak to miało miejsce w przypadku runu Scotta Snydera w „Batmanie” pomiędzy tomami „Ostateczna rozgrywka” i „Bloom”) najistotniejsze bowiem, że postać wróciła oraz wygląda i zachowuje się jak Tony. Jednocześnie przed kierowaną przez naszego bohatera Stark Unlimited jak zawsze wiele wyzwań. Z jednej strony rozpoczęto nowy projekt eScape – wirtualną rzeczywistość, która ma komercyjnie umożliwić każdemu użytkownikowi dostęp do świata, w którym będzie on mógł realizować swoje najśmielsze marzenia. Z drugiej strony w otoczeniu Tony'ego pojawiają się postaci z jego przeszłości, w tym zarówno byty biologiczne jak Andy Bhang (robotyk i niegdysiejszy konkurent), Amanda Armstrong (biologiczna matka Tony`ego) czy Arno Stark (biologiczny syn Marii i Howarda Starków) jak i sztuczne inteligencje wyposażone we własne robotyczne ciała w tym Piętaszek (niegdyś system operacyjny zbroi) czy Jocasta Pym (niegdyś materiał na oblubienicę Ultrona wzorowany na falach mózgowych Janet Van Dyne – żony Hanka Pyma). Egzotyczna ekipa wokół naszego protagonisty stanie się przyczynkiem do rozważań o etyce pracy, w szczególności w przypadku współpracowników niebędących „cieleśniakami” (no bo czy można zmuszać do wykonywania określonych zadań istotę świadomą tylko dlatego, że stworzyło się jej algorytm?). Tymczasem gdzieś w tle zacznie działać tajemniczy antagonista, dla którego start projektu eScape będzie okazją do uruchomienia jego niezwykle spektakularnego planu, wykraczającego poza granice wirtualnej rzeczywistości. Na tym tle Tony, jak to Tony, będzie butnym geniuszem, który zawsze ma jakiegoś asa w rękawie, choć nie zawsze ten as działa dokładnie tak jak nasz wynalazca by tego chciał...

Tony Stark Iron Man tom 1 plansza komiks-min.jpg

Na polskie wydanie zbiorcze składają się zeszyty od #1 do #11 regularnej serii „Tony Stark: Iron Man” zebrane na rynku oryginalnym w dwa kolejne wydania zbiorcze „Self-Made Man” oraz „Stark Realities”, podobnie więc jak w przypadku serii Venoma czy Doktora Strange`a idziemy modelem wydawniczym powiększonego formatu w stosunku do pierwotnych publikacji wydań zbiorczych.

Dan Slott na wejście nie zaskoczy żadnego fana postaci Iron Mana. Odkąd bowiem pamiętam, przy okazji startu nowej serii z tym bohaterem musimy dostać coś nowego. Nowy projekt. Nową zbroję. Nowe ulepszenia biologicznego ciała Tony'ego. Tu dostajemy więc nową wirtualną rzeczywistość i nowe wyzwania związane z tematem bardziej na płaszczyźnie korporacyjnych przepychanek, a nie superbohaterskich wygibasów, co swoją drogą uzasadnia płynnie wciągnięcie imienia i nazwiska do nazwy serii. Będzie tu bowiem równie dużo Tony'ego co Iron Mana, o ile nie więcej. Pierwszy zeszyt przyznaje, podobał mi się z całego tomu najbardziej plasując na drugiej pozycji historię o przygodach Arno Starka, a następnie długo długo nic i wreszcie pozostałe dziewięć zeszytów. Nie zrozumcie mnie źle... jest tu parę ambitnych tematów i niezłych dialogów, tyle że całość sprawa wrażenie mocno rozciągniętej i napompowanej fabuły, co z kolei koresponduje płynnie z końcówką runu Dana Slotta w „Amazing Spider-Manie” gdzie każdy zeszyt sprawiał wrażenie mocno przeciągniętego i dopakowanego wątkami tak na wszelki wypadek. Oczywiście takie scenopisarstwo, z racji braku lepszego słowa nazwę je mocno serialowym, również będzie miało swoich fanów, zaryzykuję więc stwierdzenie że jeżeli przyjmujesz z przyjemnością poprzednią twórczość Slotta i tu możesz się rozrywkowo dobrze bawić. Mnie zabrakło wizji jakiegoś szerszego pomysłu na szczeblu całego runu a dodatkowo na poziomie pierwszych de facto dwóch story arców spodziewałem się czegoś z potencjałem na opowieść definiującą postać. Tego niestety nie dostałem. Możliwe, że za rozwodnienie fabularne odpowiada powierzenie zeszytów relatywnie szybko pojawiających się w drugiej części tomu innym scenarzystom tj. Jeremiemu Whitleyowi (#6-7) oraz Jimowi Zubowi (#9-11), a nie ukrywam, że to w tej części zacząłem odczuwać znużenie lekturą.

Tony Stark Iron Man tom 1 plansza z komiksu-min.jpg

Za oprawę wizualną odpowiada co do zasady włoski rysownik Valerio Schiti z gościnnymi występami Paolo Villanelliego oraz Maxa Dunbara i Gang Hyuk Lim`a. Schiti nie ma jeszcze jakiegoś super bogatego portfolio w Marvelu, ale jego prace, stanowiące taki współczesny superbohaterski standard możecie kojarzyć z serii „Strażników Galaktyki”. Jest więc silny kontur, umowny, ograniczony realizm i duża dynamika doładowana w obróbce cyfrowej. Generalnie do aspektu artystycznego tomu nie mam uwag, no może poza faktem, że miejscami większa ilość ujęć ustanawiających mogłaby sprawniej przeprowadzić czytelnika przez lekturę, tym bardziej w sytuacji małej statyki wielu scen.

Wydanie polskie inprintu „Marvel Fresh” to klasyczny już wariant miękkiej oprawy ze skrzydełkami w standardzie dotychczasowych Marvel Now/DC Odrodzenia. Dostaniemy tu ni mniej, ni więcej tylko jak dotychczas – historie zawarte w pierwszych jedenastu zeszytach serii i dodatki w formie kilku okładek alternatywnych, ale i cztery strony przeglądu zbrój Iron Mana, jakie przywdziewał on na przestrzeni czasu. Na zachętę zapowiedź okładki tomu drugiego serii, niestety z racji powiększonych wydań polskich, bez podtytułu.

Podsumowanie

„Tony Stark: Iron Man” od Dana Slotta nie jest do końca tym, czego oczekiwałem po pierwszej okazji czytania tej postaci w solowej serii po polsku. Jest tu całkiem ciekawy zeszyt pierwszy oraz kilka wątków ocierających się o poważne tematy, ale globalnie nie doświadczymy tu niczego więcej ponad lekką niezobowiązującą rozrywkę, miejscami chaotyczną i efektowną choć nieefektywną. Niewątpliwie fani postaci i tak sięgną po tę pozycję, nowicjuszy nadal będę odsyłał do „Extremis” lub „Pięć koszmarów”, które posługując się podobnymi zabiegami fabularnymi, osiągają dużo więcej w sektorze uczynienia z Iron Mana ciekawej postaci również poza szeregami Avengers. Jak najbardziej można sięgnąć, ale i niczego nie stracicie, pozostając przy Tonym Starku w serii Mścicieli od Jasona Aarona. 

Więcej recenzji komiksów Marvel Fresh, które mogą Cię zainteresować:

Oceny końcowe:

3
Scenariusz
4+
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
6
Przystępność*
4+
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

Specyfikacja

Scenariusz

Dan Slott

Rysunki

Valerio Schiti

Oprawa

miękka ze skrzydełkami

Druk

Kolor

Liczba stron

268

Tłumaczenie

Nika Sztorc

Data premiery

23 lutego 2022

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

zdj. Egmont / Marvel