W lipcu do sprzedaży trafił komiks „Sana Starros. Sprawy rodzinne”, czyli spin-off „Doktor Aphry”, której przygody zaczynały jako spin-off serii o Lordzie Vaderze. Sprawdźcie, czy warto zapoznać się z tą pozycją.
Sana Starros przebyła naprawdę długą drogą. Początkowo nie jawiła się ona jako pełnoprawna postać. Była raczej umiejętnie zarzuconą przynętą, za sprawą której pierwsza seria z nowego kanonu (później się okazało, że tytuł pierwszego komiksu należy do innej pozycji - szerzej opisałem to w recenzji „Syna Dathomiry”) dostała nieco dodatkowego rozgłosu w postaci informacji o nowej żonie Hana Solo. Ku mojemu zaskoczeniu i zadowoleniu Sana dość szybko doczekała się zwiększenia swojej roli, a z czasem jej dawne konszachty z najsłynniejszym szmuglerem odległej galaktyki przestały mieć znaczenie. Minęło nieco lat i Sana wciąż jest ważną postacią dla komiksów Star Wars. Doczekała się nawet własnej miniserii, której polska wersja została w lipcu wydana przez Egmont.
Zamieszanie wywołane w galaktyce przez Lady Qi’rę dobiegło końca, podobnie jak wspólne przygody Sany i Aphry. Ich drogi rozeszły się w szóstym tomie „Doktor Aphry” i tuż po tym wydarzeniu rozpoczęła się fabuła „Spraw rodzinnych”. Pragnąc odpoczynku Sana powróciła do rodziny, lecz u boku bliskich znalazła wszystko tylko nieupragnione wytchnienie. Okazało się, że jej kuzynka związała się z oficerem Imperium, będąc brzemienną uciekła od niego, by chwilę później ponownie stanąć u jego boku. Zrobiła to jednak nie z miłości czy dla dobra wciąż nienarodzonych dzieci, tylko po to, by odzyskać rodową pamiątkę. Oczywiście w tę misję wciągnięto Sanę. I to dopiero początek zawirowań, w jakie została wrzucona tytułowa bohaterka.
Omawiany komiks jest jedną wielką paradą szaleństwa i akcji. Po jednej zwariowanej i/lub nieprawdopodobnej sytuacji następuje kolejna i tak do końca. W pewnym momencie Sana nie dość, że pomogła wykraść rancora, to jeszcze jeździła na grzbiecie tego stworzenia. Ten fragment dość dobrze obrazuje to, czego można spodziewać się po „Sprawach rodzinnych”. Gdzieniegdzie przemycono tu także nieco poważniejszych tematów (trudna relacja z rodzeństwem czy radzenie sobie po zakończeniu związku), ale scenarzystka nie poświęciła im zbyt wiele miejsca i postawiła na dostarczenie czytelnikom jak największej zabawy. Przygotowana przez nią opowieść przypomina nieco sesję RPG, podczas której gracze decydowali się na możliwie jak najgorsze/najdziwniejsze rozwiązania a mimo to udawało im się brnąć do przodu i realizować cele. W podobny sposób mogę opisać fabułę dzieła Ireland.
Co prawda poznawanie tej opowieści wywołało u mnie nieco zadowolenia, ale niestety w równym stopniu wymęczyło mnie. Po prostu znalazło się tu miejsce dla jednej szalonej akcji za dużo, niekiedy wymagano ode mnie zbyt dużego zawieszenia niewiary, a do tego zabrakło mi spokojniejszych chwil, kiedy to w pełni mogłyby zostać przepracowane tytułowe sprawy rodzinne. Przez to też pierwszą miniserię o Sanie Starros bardziej postrzegam w kategorii zmarnowanego potencjału niż komiksu w istotny sposób rozwijającego protagonistkę. Szkoda, bo liczyłem na coś więcej w tej kwestii. Plusem recenzowanej historii jest za to jej przystępność. Związek Sany z Aphrą (oraz echo innych działań wspomnianej archeolożki) ma dość duże znaczenie, ale scenarzystka poprowadziła całość na tyle sprawnie, by nie pogubiły się osoby nieznające „Doktor Aphry”. Poznawanie „Spraw rodzinnych” ułatwiają także bohaterowie — ci w zdecydowanej większości zostali po raz pierwszy zaprezentowani właśnie na kartach omawianej pozycji. Zakończenie zapowiada kontynuację części wątków i byłoby dobrze, gdyby te zostały rozwinięte szybciej niż później. Może i na kilka spraw kręcę nosem, ale chętnie poznam dalsze losy tych postaci.
Strona wizualna jest przyjemna dla oka. Kreska jest całkiem standardowa, podobnie jak kadrowanie, ale w kilku miejscach rysownik udowodnił, że stać go na coś więcej. Szczególnie w pamięci zapadła mi plansza ze wspomnieniami brata Sany. Pérez postawił tam na zabawę cieniem i wyszło coś super. Cieszy również dopracowanie tła i otoczenia bohaterów, a także udane wykorzystywanie kolorów do podkreślania emocji. Ze zdziwieniem przyjąłem informację, że nad „Sprawami rodzinnymi” pracowało aż trzech kolorystów. Podczas lektury nie jest to bardzo odczuwalne i praca każdej z tych osób wypadła zadowalająco.
Komiks został solidnie wydany. Otrzymujemy standardowy format oraz dobrej jakości papier, druk i tłumaczenie. W ramach dodatków zamieszczono galerię alternatywnych okładek.
„Sana Starros. Sprawy rodzinne” to komiks przede wszystkim rozrywkowy i nastawiony na akcję. Tytułowa bohaterka nie została w znaczący sposób rozwinięta, ale za to podczas lektury dobrze powinni bawić się miłośnicy zwariowanych opowieści z odległej galaktyki.
Oceny końcowe komiksu „Star Wars. Sana Starros. Sprawy rodzinne”
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
*Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.
Specyfikacja
Scenariusz |
Justina Ireland |
Rysunki |
Pere Pérez |
Oprawa |
miękka ze skrzydełkami |
Druk |
Kolor |
Liczba stron |
128 |
Tłumaczenie |
Jacek Drewnowski |
Data premiery |
31 lipca 2024 roku |
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.
Zdj. Egmont / Marvel Comics