Nowe „Gwiezdne wojny” aż 60 lat po wydarzeniach „Skywalker. Odrodzenie”? Tego chciał poprzedni scenarzysta

Mamy nowe informacje o głównym pełnometrażowym projekcie w obrębie „Gwiezdnych wojen”. Wygląda na to, że gdyby swoją wersję scenariusza miał okazję zrealizować niedoszły autor filmu, Damon Lindelof, akcja rozegrałaby się aż 60 lat po wydarzeniach z ostatniego epizodu, a w roli Rey wcale nie zobaczylibyśmy Daisy Ridley.

Przypomnijmy, że pierwsze oficjalne wieści o nowym filmie z „Gwiezdnych wojen” otrzymaliśmy na początku kwietnia, podczas trwającego wtedy konwentu Star Wars Celebration w Londynie. Kathleen Kennedy, szefowa Lucasfilmu, wyjawiła wówczas, że najbliższym kinowym widowiskiem w odległej galaktyce będzie projekt przygotowywany przez Sharmeen Obaid-Chinoy. Produkcja ma opowiedzieć historię rozgrywającą się 15 lat po zakończeniu epizodu dziewiątego, „Skywalker. Odrodzenie”, i przedstawić kolejne losy Rey (Ridley). Bohaterka spróbuje kontynuować niedokończone dzieło Luke'a Skywalkera i podejmie się odbudowy Zakonu Jedi

Choć tekst do filmu szykuje obecnie Steven Knight, ceniony twórca takich seriali jak „Peaky Blinders”, pierwotnie wyznaczonymi scenarzystami widowiska byli Damon Lindelof („Watchmen”) i Justin Britt-Gibson („Wirus”). Jeszcze w końcówce marca dowiedzieliśmy się jednak, że Lucasfilm rozwiązał współpracę z duetem. W niedawnym wywiadzie Lindelof przyznał, że odejście od projektu nie było decyzją obustronną – filmowiec miał zostać odsunięty od projektu w związku z odmienną wizją na kolejne pełnometrażowe widowisko. „Nie tylko negocjowałem dołączenie do świata Gwiezdnych wojen. Byłem częścią tego świata, ale poproszono bym się odsunął” – wyjaśnił Lindelof w rozmowie na łamach Esquire. „Życzę im jak najlepiej. Sharmeen Obaid-Chinoy to niezwykła reżyserka i nie mogę się doczekać, aż zobaczę, co wymyśli. (...) Czy wrócę do kolejki przed tym klubem i spróbuję dostać się jeszcze raz? Naturalnie. Jak raz ci się nie uda, to trzeba próbować dalej” – dodał scenarzysta.

Sprawdź też: Chris Hemsworth i Scarlett Johansson dołączają do świata „Transformers”. Oto gwiazdorska obsada animowanego prequela

Rey jako wiekowa mistrzyni Jedi zagrana przez Helen Mirren? Nowe wieści o wizji Damona Lindelofa

daisy ridley i mark hamil w filmie ostatni jedi.jpg

Wkrótce po rozmowie z Lindelofem, do sieci spłynęły nowe informacje o tekście, który przygotował na kierowników Lucasfilmu. Na łamach podcastu prowadzonego przez Johna Rochę z Collidera wyjawiono, że akcja produkcji miała sięgnąć jeszcze dalej niż w ostatecznym projekcie. Film miał przenieść widzów aż 60 lat po zakończeniu Sagi Skywalkerów w epizodzie dziewiątym. Fabuła miała przestawić losy Rey, jako starej mistrzyni Jedi. Bohaterka miała szkolić dwójkę padawanów, kobietę i mężczyznę. W obu uczniów mieli wcielić się czarnoskórzy aktorzy (ale – wbrew plotkom otaczającym projekt – z rolą nie wiązano na żadnym etapie Yahyi Abdula-Mateena II, aktora znanego z „Candymana” i „Watchmen”).  

Najciekawszym elementem raportu dziennikarza Collidera jest jednak nie czas akcji, a potencjalny casting. Jak się okazuje, Lindelof proponował odejście od kreacji stworzonej w ostatnich filmach przez Daisy Ridley. Zamiast postarzać bohaterkę z pomocą efektów CGI i charakteryzacji, scenarzysta wyobrażał sobie, że w roli mistrzyni Jedi może pojawić się Helen Mirren (aktorka nie otrzymała propozycji od Lucasfilmu, ale Lindelof miał pisać scenariusz właśnie z myślą o niej). 

W podcaście słyszymy, że scenariusz Lindelofa nie był najwyraźniej „zbyt dobry” toteż nowa wersja, szykowana przez Knighta, nie będzie miała wiele  wspólnego z pierwotnym tekstem. Dodano też, że wersja twórcy „Watchmen” nie zakładała powrotu Finna (John Boyega) i Poego Damerona (Oscar Isaac). 

Przypomnijmy, że premierę filmu wyznaczono na rok 2025. Choć na chwilę obecną nie dysponujemy żadnymi nowymi informacji o rewizji szykowanej przez Knighta, ostatnie wieści wskazują, że Rey może pełnić w produkcji rolę drugoplanową. Szczegóły w tym miejscu.

źródło: SFF Gazette / Esquire / zdj. Disney / Lucasfilm