Oscary 2022: „King Richard: Zwycięska rodzina” – recenzja filmu. Straight Outta Compton

Wśród produkcji nominowanych w tym roku do Oscarów znalazł się między innymi film „King Richard: Zwycięska rodzina” opowiadający historię ojca sióstr Williams. Jak wypada produkcja, która może przynieść Willowi Smithowi pierwszego Oscara w karierze? Zapraszamy do lektury naszej recenzji.

Kino od dekad kocha opowiadać o wielkich sportowcach i ich karierach. Wystarczy wspomnieć „Między linami ringu” z 1956 roku z Paulem Newmanem o Rockym Graziano. Kocha też historie o rywalizacji, jak „Borg/McEnroe” czy „Wyścig” o walce Jamesa Hunta i Nikiego Laudy. Nie brakuje także opowieści o trenerach/managerach, jak „Moneyball”. I do tych ostatnich zalicza się „King Richard: Zwycięska rodzina”, który jest historią Richarda Williamsa i jego „planu” na doprowadzenie córek – Venus i Sereny – na tenisowy Olimp.

Richard Williams, ojciec wybitnych tenisistek, którego metody wychowawcze i wypowiedzi wzbudzają kontrowersje i dyskusje od 30 lat. Dość powiedzieć, że podczas transmisji tenisowych, nawet w polskiej telewizji, komentatorzy poświęcali jego osobie kilka chwil, gdy tylko kamera ukazywała go na trybunach w trakcie spotkania którejś z córek. Przy okazji premiery tego filmu, te tematy powróciły i ponownie mamy do czynienia z oceną pracy Króla Richarda. Bo jak ocenić człowieka, który przygotował ponad osiemdziesięciostronicowy plan na kariery córek, zanim te przyszły na świat? Zakładał on m.in. skupienie na edukacji, skromnym wychowaniu i rezygnację z turniejów juniorskich. Dziewczyny miały zacząć swoją karierę od zawodowstwa, gdy będą gotowe. Kiedy miałyby być? Wtedy, gdy zdecyduje o tym główny bohater tej historii.

Swoją opowieść reżyser Reinaldo Marcus Green i scenarzysta Zach Baylin zaczynają w Compton, gdzie za dnia Richard Williams szlifuje talenty Venus i Sereny, a wieczorami pracuje jako ochroniarz, żeby utrzymać rodzinę. Konsekwentnie podąża za swoim planem, który jest jego swoistym american dream mającym wyrwać jego rodzinę z legendarnych, ale zarazem niebezpiecznych przedmieść Los Angeles. Jego konsekwencja i upór biorą się z tego, jak sam mówi, że świat „nigdy nie szanował Richarda Williamsa”. Mamy więc w tej historii do czynienia także z pokoleniową traumą, bo kilkukrotnie postać Willa Smitha przywołuje wydarzenia ze swojej młodości, naznaczonej prześladowaniem przez Ku Klux Klan. Ten temat opresji wobec czarnoskórych jest też ukazany przy okazji wizyty policji, która otrzymała sygnały o budzących wątpliwości metodach wychowawczych seniora Williamsa. Później kulminacją tego wątku jest informacja w telewizji o zatrzymaniu i pobiciu Rodneya Kinga przez policjantów z LAPD w marcu 1991 roku, które ostatecznie zakończyły się ogromnymi zamieszkami w Mieście Aniołów. Nie jest jednak tak, że to biali są złem wcielonym w tej opowieści. Richard zmaga się z lokalnymi gangsterami, którzy poniżają i biją go na oczach córki, oraz zmaga się z natrętną sąsiadką, która konsekwentnie krytykuje to, jak wychowuje i opiekuje się swoimi córkami. Wraz z rozwojem kariery oraz większym docenianiem sióstr Williams, a w szczególności starszej z nich, Venus, rośnie też ego Króla Richarda. Przejawia się to w scenach, gdy poucza tak wybitnych trenerów, jak Paul Cohen (Tony Goldwyn) czy Rick Macci (Jon Bernthal). Robi z siebie gwiazdkę w telewizji, ma decydujący głos w sprawie występów córek w turniejach oraz umiejętnie manipuluje, co widać w scenie spotkania z agentem firmy Nike, który chciał podpisać kontrakt ze starszą z sióstr. Równie stanowczy jest wobec własnej rodziny, gdy po jednym z turniejów zaprasza rodzinę przed telewizor na seans „Kopciuszka” i pyta, jaki morał płynie z tej historii. I płynie jedyny słuszny – o byciu skromnym, na co ciągle kładzie nacisk.

king-richard-zwycieska-rodzina-recenzja-filmu-min.jpg

Chociaż bohaterem filmu jest tytułowy Król, to twórcy nie zapominają o pozostałych postaciach. Wspomniana Oracene (w tej roli Aunjanue Ellis) jest świetnie napisaną i poprowadzoną postacią, która stanowi przeciwwagę dla często zamordystycznego Richarda i daje oddech całej opowieści oraz rodzinie. Podobnie jest z Sereną (Demi Singleton) i Venus (Saniyya Sidney), które ukazują swoją wręcz zaprogramowaną miłość do ojca, ale potrafią także wyrazić swój sprzeciw. Przede wszystkim cała rodzina najlepiej wypada we wspólnych scenach, gdzie mimo różnic i zasad, widać wiążącą ich miłość i cel, którym jest zapewnienie swoim pociechom godnego życia. Trudno przy tym nie wspomnieć o Ricku Maccim, czyli postaci granej przez Jona Bernthala, który dostrzega talent sióstr i zapewnia całej rodzinie godne życie na Florydzie. Dostosowuje się, mimo różnic w poglądach, do „planu” Williamsa i jawi się jako sympatyczny, empatyczny facet, który autentycznie kibicuje rozwojowi karier zawodniczek, które w przyszłości zdominują żeńskie rozgrywki WTA.

No właśnie, tenis. Nie jest on najważniejszy, ale bez wątpienia trzeba wyróżnić bardzo dobrze zrealizowane sceny spotkań tenisowych. Widać, że aktorki spędziły trochę czasu na kortach, bo wszystko wygląda wiarygodnie i można podejrzewać, że miałyby szanse na kilku juniorskich turniejach. Montaż tych scen, szczególnie przy okazji późniejszych spotkań, skutecznie przykuwa do ekranu i buduje napięcie. Szczególnie dla osoby, która nie zna dobrze początków Venus Williams na kortach tenisowych i osiąganych przez nią wyników. Dość powiedzieć, że te sceny wypadły lepiej niż we wspomnianym wyżej „Borg/McEnroe”.

„King Richard: Zwycięska rodzina” otrzymał 6 nominacji w tegorocznym rozdaniu Oscarów i trudno z tym faktem polemizować. Will Smith gra najlepiej od lat, Aunjanue Ellis świetnie go uzupełnia. Scenariusz może jednak budzić zastrzeżenia u osób, które lepiej znają perypetie rodziny Williamsów i przyznają, że na ekranie otrzymaliśmy wygładzoną wersję tej historii. Podobnie jak to, czy wartości wyznawane przez seniora rodziny są warte ukazywania w – mimo wszystko – pozytywnym świetle. Mi to nie przeszkadzało, a w tym przypadku czas pokazał, że „plan” zadziałał. Złożyło się na to wiele czynników, przypadku i szczęścia, którego w innych sytuacjach mogłoby zabraknąć. Green dobrze poprowadził tę historię i w połączeniu z naprawdę dobrą chemią między aktorami sprawił, że warto podjąć rakietę tenisową i skonfrontować się z tą opowieścią. Opowieścią o traumie, kulcie pracy, wychowaniu dzieci i tym, jak wielki sukces osiągnęły siostry Williams w sporcie zdominowanym przez dzieci z białych, bogatych ośrodków. Jedyne, co z perspektywy historii obu zawodniczek trochę boli, to większe skupienie się na Venus. Można to jednak zrozumieć, bo to ona była starsza i pierwsza.

Ocena filmu King Richard: Zwycięska Rodzina: 4/6

Sprawdź recenzje innych filmów nominowanych do Oscarów 2022:

zdj. Warner Bros.