
Od piątku 8 listopada w kinach dostępny jest już najnowszy, długo wyczekiwany film Jessego Eisenberga „Prawdziwy ból”, który przenosi nas w sentymentalną podróż po Polsce oczami dwójki Amerykanów, pragnących poznać swoje korzenie. Czy ta niezależna produkcja rzeczywiście ma w sobie pierwiastek wyjątkowości? Zapraszamy do naszej recenzji.
„Prawdziwy ból” – podróż śladami wspomnień, rodzinnej spuścizny i cierpienia
Dwójka kuzynów, niegdyś nierozłącznych, dziś utrzymujących kontakt już jedynie z kurtuazji postanawia na tydzień porzucić swoje obowiązki w wielkim świecie, by wyruszyć w podróż do kraju, z którego pochodziła ich ukochana, zmarła babcia. David (Jesse Eisenberg) to poważny, odpowiedzialny, zaabsorbowany życiem rodzinnym realista. Benji (Kieran Culkin) - jest natomiast jego kompletnym przeciwieństwem. Jak mówi o nim kuzyn – choć momentami irytuje i w najmniej spodziewanych momentach potrafi wyjść na kompletnego palanta, koniec końców ma w sobie wyjątkowy dar jednoczenia ludzi, który mimo wszystko stara się wykorzystać jak najlepiej. Bracia po wielu latach rozłąki i trudnych wydarzeniach, które odseparowały ich od siebie bardziej, niż by się spodziewali, spotykają się na lotnisku i rozpoczynają niezwykłą polską przygodę podczas tzw. Heritage Tour, gdzie będą mieli okazję m.in. poznać tragiczną historię polskich Żydów w czasie wojny, odwiedzić obóz na Majdanku, czy oddać hołd zmarłej babci w jej rodzinnej miejscowości.
Jesse Eisenberg – reżyser, scenarzysta i pierwszoplanowy aktor „Prawdziwego bólu” przeniósł na ekran własne doświadczenia z nauki polskości, poznawania naszej natury i skomplikowanej identyfikacji ze słowiańską kulturą. Jego najnowszy film jest szaloną mieszanką humoru, autoironii, życiowych refleksji i ciężaru nieprzepracowanych traum, jaki obserwujemy w ramach oczyszczającej podróży dwójki głównych postaci. Duet aktorski Eisenberga i Culkina (niedawnego zwycięzcy Emmy za genialny występ Romana Roya w finałowym sezonie „Sukcesji”) zasługuje na osobny tekst – braterska miłość i nienawiść, kombinacja mnóstwa uczuć i emocji, które bracia tłumili w sobie przez wiele lat, wreszcie wychodzi na jaw podczas niezwykle wymagającej i traumatycznej trasy po południu Polski. Początkowa potężna dawka czarnego humoru i beztroski okazuje się zaledwie pozą maskującą przeraźliwy wewnętrzny ból. W miarę upływu czasu i przebytych kilometrów, opowieść ta ewoluuje w refleksję i prawdziwe emocjonalne tornado, które przeżywamy wraz z ciężkimi doświadczeniami bohaterów, poznających się zupełnie na nowo.
„Prawdziwy ból” – autorskie arcydzieło Eisenberga wbija w fotel i każe się zatrzymać
Eisenberg i Culkin piszą sentymentalny list miłosny do Polski, w którym szacunek do kraju przejawia się w drobnych gestach, łzach wzruszenia i głębokiej tęsknocie za życiem, które mogli mieć, a którego nigdy nie zaznali. Mimo ogromnej charyzmy autora tej fabularyzowanej biograficznej opowieści, Jessego Eisenberga, prawdziwą duszą „Prawdziwego bólu” jest niedościgniony Kieran Culkin. Amerykański aktor po raz kolejny udowadnia pełnię swoich zarówno komediowych, jak i dramatycznych możliwości. Benji jest bohaterem totalnym, absolutnie absorbującym i jednocześnie na wskroś denerwującym, co podkręca jedynie napięcie i chemię między ekranowymi braćmi. Występy obu panów, wymagające, wzruszające i wypływające z głębi serca mają ogromną szansę na triumf w zbliżającym się sezonie nagrodowym.
Tytułowego prawdziwego bólu nie znajdziemy tu w wielkich, doniosłych chwilach, lecz w codziennych sytuacjach, drobnych momentach, które Eisenberg rozkłada na czynniki pierwsze i traktuje z czułością i zrozumieniem. W „Prawdziwym bólu”, zarówno między bohaterami jak i w odwiedzanych przez nich miejscach odnajdziemy małe, piękne szczegóły nawiązujące do żydowskiej tradycji, które w przeciwieństwie do kasowych hollywoodzkich produkcji, pokazują przyziemne, minimalistyczne, a przy tym tak samo bolesne fragmenty żydowskiej tożsamości obu braci. Od wyjątkowo lekkiej komedii,„Prawdziwy ból” przemienia się w pełen wzruszeń i ujmujący przenikliwymi dialogami dramat pokoleniowy, traktujący nie tylko o Holokauście i doświadczeniu imigrantów, ale i samotności, zagubieniu, utraconych relacjach, samobójstwie i wielu innych bolączkach współczesnego świata. Choć w drugoplanowych rolach znajdziemy tu m.in. Jennifer Grey („Dirty Dancing”), Willa Sharpe'a („Biały Lotos”) czy Kurta Egyiawana („Ród Smoka”), pierwsze skrzypce od początku do końca należą do Eisengerga i Culkina, których ekranowa chemia pochłania widza bez reszty.
W „Prawdziwym bólu” naprzemiennie mamy ochotę bohaterów przytulić i zdzielić w policzek. Otulić dobrym słowem i śmiać się w głos z ich uroczych braterskich przekomarzanek. To właśnie w swoim autorskim arcydziele przekazuje nam Jesse Eisenberg – radość z małych chwil, dbałość o relacje i świadomość wielopokoleniowego bólu, który wraz z Kieranem Culkinem starają się razem przepracować.
„Prawdziwy ból” to mały, wielki film, który was rozbawi, zaczepi docinkami o typowo polskich przywarach, pokrzepi, pocieszy i wzruszy niejednokrotnie. Na takie filmy o wielkim sercu zwyczajnie warto czekać.
Zdjęcie: Searchlight Pictures